Saga KAPISZEWSCY o losach polskiej inteligencji Saga KAPISZEWSCY o losach polskiej inteligencji I. Antenaci II. Henryk i Maria III. Andrzej i Maria Kraków 2017 Rada Wydawnicza Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego: Klemens Budzowski, Maria Kapiszewska, Zbigniew Maciąg, Jacek M. Majchrowski Kapiszewscy. Saga o losach polskiej inteligencji I. Antenaci, II. Henryk i Maria - Marian Miszczuk III. Andrzej i Maria - Maria Kapiszewska Appendix. Andrzej Kapiszewski's Quest for Truth. Sketch for a Portrait - Hieronim Kubiak Recenzja: dr hab. Tomasz Nałęcz Materiał ilustracyjny opublikowany w cz. I i cz. II pochodzi ze zbiorów: Archiwum Szkoły Głównej Handlowej, Archiwum Uniwersytetu Jagiellońskiego, Biblioteki Narodowej, Narodowego Archiwum Cyfrowego; Marii Kapiszewskiej, Mariana Miszczuka oraz Andrzeja Heidricha, Tomasza Sikorskiego, Marka Popiela, Danuty Rossman Materiał ilustracyjny opublikowany w cz. III pochodzi ze zbiorów: Andrzeja i Marii Kapiszewskich, Andrzeja Nowakowskiego, archiwum Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, ze zbiorów archiwalnych Szkoły Letniej Kultury i Języka Polskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego Autorzy zdjęć i reprodukcji opublikowanych w części III: Maciej Banach, Gabriela Buzek-Garzyńska, Andrzej Nowakowski, Konrad Pollesch, Jerzy Sadecki Projekt okładki: Igor Stanisławski Layout i opracowanie materiału ilustracyjnego: Oleg Aleksejczuk Tłumaczenie z j. angielskiego: dr Roman Czarny, Piotr Krasnowolski (Appendix) ISBN 978-83-65208-72-9 Copyright© Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego Kraków 2017 Żadna część tej publikacji nie może być powielana ani magazynowana w sposób umożliwiający ponowne wykorzystanie, ani też rozpowszechniana w jakiejkolwiek formie za pomocą środków elektronicznych, mechanicznych, kopiujących, nagrywających i innych, bez uprzedniej pisemnej zgody właściciela praw autorskich Część I ANTENACI Rozdział I W CESARSKO-KRÓLEWSKIEJ GALICJI I LODOMERII Głośne kichnięcie obwieściło domownikom narodziny Henryka Tadeusza, syna Tadeusza Kwapiszewskiego i Zofii z domu Skanderbeg Bułharyn1. Działo się to 19 grudnia 1899 roku w Niżan-kowicach2 (leżących na ziemi sanockiej - wówczas w Królestwie Galicji i Lodomerii3. Opowieść o życiu Henryka zacznijmy od opisu domu rodzinnego. Wyobraźmy sobie dużą piętrową kamienicę, na parterze której Tadeusz Kapiszewski - szczęśliwy ojciec pierworodnego Henryka - prowadził aptekę „Pod Gwiazdą”. W drugiej części parteru mieścił się obszerny salon. Każdy mieszkaniec i gość domu państwa Kapiszewskich zapamiętywał go dobrze, bowiem jego wielką ozdobą był biegnący u szczytu, na wszystkich ścianach, pod samym sufitem fryz przedstawiający dumnie kroczące gęsiego pawie, z przepięknie rozłożonymi wachlarzowato ogonami. Namalował je zaprzyjaźniony z rodziną malarz Andrzej Demkowicz, Rusin. To w tym salonie dumny ojciec szykował wraz z domownikami swojemu pierworodnemu pierwszą wigilię. Co w świątecznym wystroju przykuwało uwagę w takim uroczystym dniu, opisuje młodsza siostra Henryka, Ewa: W salonie stawiano w przeciwległych kątach dwie choinki. Od podłogi do sufitu. Cały rozświetlony salon wypełniony był zapachem żywicy i lasu, a obie choinki bogato ozdobione skrzyły się blaskiem zapalonych świec. Jedna choinka była ustrojona różnymi słodkościami, zaś druga wyłącznie stosownymi zabawkami świątecznymi. By nadać tym dniom specjalną oprawę, Tadeusz Kapiszewski: w odpowiednim czasie przed świętami sprowadzał z Wiednia dekoracje choinkowe. Były to dwa komplety. Jedno pudło zawierało przepiękne ubiory czekoladowe, a drugie pudło wyłącznie zabawki i ubiorki nadające się na strojenie drzewka4. 1 Zbiory Rodziny Kapiszewskich (dalej: ZRK) Urząd Parafialny rzym.-kat. w Brzozowie, Testimoniun ortus et baptismi, nr 237/48, Brzozów die 8 Octobris A.D. 1948. 2 15 km na wschód od Przemyśla, obecnie na Ukrainie. 3 Jednej z prowincji Monarchii Austro-Węgierskiej (niem. Österreich-Ungarn, węg. Osztrdk-MagyarMonarchia). 4 ZRK. Krystyna Czyżewska, Wspomnienia, Brzozów ok. 1980, mps, s. 3-4. Część I. Antena§£ 7 W domu rodzinnym Henryka żywa była historia rodzin Kapiszewskich i Bułharynów, a przekładała się ona na codzienne życie, bowiem tradycje oraz zwyczaje kultywowano tu z należytym pietyzmem. W dzień wigilijny, jak każe obyczaj, do odświętnie nakrytego stołu podawano dwanaście potraw, w rogu pokoju stał zawsze snopek żyta. Zasiadali do wigilijnego stołu wszyscy domownicy, w tym cała służba i liczni goście. Henryk zachował w pamięci, że obok utartego maku z rodzynkami była obowiązkowa kutia, która łączyła się w moim umyśle z Rusinami i jak przez sen zaczynałem zdawać sobie sprawę z zagadnienia ukraińskiego3. W Niżankowicach, których początki sięgają XIV wieku, mieszkało na przełomie XIX i XX wieku prawie dwa tysiące osób, różnych nacji i wyznań6. Cała służba w domu Henryka to byli Rusini, a większość sklepików w miasteczku prowadzili Żydzi. Henryk więc od najmłodszych lat poznawał skomplikowane sprawy narodowościowe, co miało z czasem wpłynąć na jego postawę życiową. Od 1872 roku przez Niżankowice prowadzi ważna linia kolejowa, łącząca Galicję przez Przełęcz Łupkowską z Węgrami, czyli Twierdzę Przemyśl, Lwów z Budapesztem. Pierwsza Węgiersko-Galicyjska Kolej Żelazna7 miała duże znaczenie dla rozwoju gospodarczego łączonych ziem oraz nie do przecenienia znaczenie strategiczne8. Wróćmy jeszcze do Wigilii Bożego Narodzenia. Po świątecznym posiłku niemowlę zostało odniesione na piętro do pokoju dziecięcego, którego ozdobą był kaflowy piec - ceglany, otynkowany i pobielony, świetnie nadający się do dekorowania. Andrzej Demkowicz (Andrij Demkowycz) wymalował na nim pożar w domu krasnoludków. Ewa Kapiszewska zachowała w pamięci, że: przerażone krasnale uciekały drzwiami i oknami. Wyskakiwały aż na sąsiednie ściany. A dom płonął i płonął. Płomienie obejmowały cały piec. Niecodzienny to wystrój pokoju dla dzieci. Henryk został ochrzczony - jako siedmiomiesięczne niemowlę - 14 czerwca 1900 roku w Brzozowie przez ówczesnego wikarego ks. Jana Wolskiego, a jego rodzicami chrzestnymi zostali państwo Henryka i Stanisław Marin. Można się tylko domyślać, że ojciec chciał, aby chrzest odbył się w jego rodzinnej miejscowości i trzeba było poczekać na dobrą pogodę, by dotrzeć do Brzozowa bryczką. 5 W latach 50. XX w. H. Kapiszewski prowadził szeroko zakrojone badania nad genealogią swojej rodziny oraz spisywał wspomnienia m.in. oddzielnie o matce i ojcu. Niestety zachowały się tylko ich fragmenty w spuściźnie Jana Rossmana (ZRR) i w Zbiorach Rodziny Kapiszewskich w Krakowie (ZRK). Po połączeniu materiałów z obu źródeł odtworzyłem (częściowo): Wspomnienia Zofii z Bułharynów Kapiszewskiej spisane przez jej syna Henryka (s. 22-29) oraz Wspomnienia Henryka o ojcu Tadeuszu i jego rodzinie (s. 18). Z pozostałych opracowań i wspomnień o rodzinie zachowały się tylko pojedyncze kartki maszynopisu. 6 467 rzymskich katolików, 642 grekokatolików, 643 Żydów. 7 niem. Die Erste Ungarisch-Galizische Eisenbahn, EUGE, węg. Elso Magyar-Gacsorszagi Vasut, EMG; linia liczyła 266 km. 8 Obecnie dawna Pierwsza Węgiersko-Galicyjska Kolej Żelazna znajduje się na terenie czterech państw, tworząc połączenia lokalne, ale nie funkcjonuje jako całość. 8 CZĘŚĆ I. ANTENACI utn n •}* ho тил: гойнеє Kł«M ujPdlewtf /Jn/ZSA/HJ *?/ baptismi iprm. тил Jftdtahti Dtt.i азіаті Mtmstff taptisMi Patent. Adnoiationr* ■౫ггірсг mąflrnf u*mt {m PetetSiłS MAM, ЯртЛ jpefłrtrt •tOgifi, Jrcmdift-, 1Л11 ААмггл Ь&рШшії ^ Ш€Ш ■ЯЙ| Akt chrztu Henryka , 370*. Apteka stanowiła miejsce, w którym popołudniami zbierała się miejscowa śmietanka towarzyska, czyli lekarz, poczmistrz, rejent, ksiądz dobrodziej, wyżsi rangą pracownicy firm nafciarskich, a i okoliczni właściciele ziemscy stawiali się z wizytą przy okazji pobytu w miasteczku. Tadeusz Kapiszewski był znanym w okolicy społecznikiem - działaczem „Sokoła” oraz animatorem amatorskiego ruchu teatralnego. Dom był więc zawsze pełen gości. Rodzina żyła w miarę dostatnio, a dochody z prowadzenia apteki były uzupełniane uprawą 3 mórg ziemi. Pan aptekarz trzymał dwa konie i choć sam był wielkim koniarzem, to posiadanie koni nie było przejawem fanaberii lub zbytku, ale życiową koniecznością, bowiem dworzec kolejowy oddalony był od apteki o 3 km, a Przemyśl, gdzie uzupełniano medykamenty sprzedawane w aptece - o 15 km. Dlatego, gdy nadszedł na to czas, ojciec zadbał o odpowiednie przygotowanie hippiczne syna, choć może w nieco drastyczny sposób. Dla Henryka pierwsze lekcje jazdy konnej stały się niezapomnianym przeżyciem: Ojciec wykorzystując obecność kwaterującej w domu w czasie ćwiczeń kawalerii austriackiej, omówił z jednym z podoficerów sprawę rozpoczęcia przeze mnie nauki jady konnej. Osiodłano Karę i wsadzono mnie na płytkie angielskie siodło, wkładając moje nóżki w podciągnięte do wysokości pół siodła strzemiona. Sprawy szły dobrze do momentu, kiedy lekcja przeniosła się na pastwisko, gdzie na długim sznurze Kara zaczęła zataczać koła i poszła w kłus. Zacząłem przeraźliwie krzyczeć. Ręce wraz z lejcami wpakowałem pod przód siodła, którego brzeg kurczowo uchwyciłem. Krzyczałem bez przerwy, łzy lały się strumieniami, ale lekcja nie została przerwana. Do końca, do powrotu na podwórze, rąk od siodła nie oderwałem, ale i z konia nie spadłem9. Po dwóch tygodniach takich lekcji Henryk nie miał problemów z jazdą konną, a powożenia nauczył go ojciec; umiejętnością tą, w parę lat później, imponował młodszemu rodzeństwu, wożąc ich po okolicy w wózku ciągniętym przez kucyka. 9 [H. Kapiszewski], Wspomnienia Henryka o ojcu Tadeuszu ijego rodzinie, mps, s. 1-2, kopia w zbiorach autora. 1G CZĘŚĆ I. ANTENACI Zofia i Tadeusz Kapiszewscy - rodzice Henryka, ok. 1895 r. Drzewo genealogiczne Wiele lat później Henryk Kapiszewski przebadał niemal wszystkie dostępne archiwa państwowe, kościelne i prywatne, poszukując śladów Kapiszewskich. Pozostały po tych badaniach setki notatek, fiszek i fragmentów maszynopisów. Okazało się bowiem, że na ziemi sanockiej, w której skład wchodziły powiaty: Sanok, Krosno, Lisków, Brzozów oraz części powiatów jasielskiego, rzeszowskiego, strzyżowskiego, przemyskiego i dobromilskiego, niemal wszędzie występowały osoby związane z rodziną Kapiszewskich. Sam Tadeusz Kapiszewski urodził się w Brzozowie w 1865 roku i ziemię sanocką uważał za rodzinną. Według tradycji przekazywanej w rodzinie jego przodkowie pochodzili z północnej Słowacji, znajdującej się przez stulecia w ramach Węgier, i pisali się Kapi. Przeglądając stare mapy, Henryk Kapiszewski znalazł na tych terenach dwie miejscowość noszące nazwę Kapi (po węgiersku), czyli Kapuszany = Kapusany (po słowacku). Kiedy przywędrowali na polskie Podkarpacie, przez dodanie jednej spółgłoski stali się Kapisami, a kiedy jeden z wielu Kapi-sów został uszlachcony -Kapiszewskimi. Zatrzymajmy się w narracji, aby poznać protoplastów Henryka. Jego prapradziadek Antoni, obywatel Domaradza, był dwukrotnie żonaty. Pierwszą żoną Antoniego była Marianna Szałajko, z którą między rokiem 1816 a 1820 miał troje dzieci. Owdowiawszy, w styczniu 1821 roku, ożenił się z Katarzyną Januszkiewicz, obywatelką Brzozowa, z którą miał pięcioro dzieci, a tym piątym był pradziadek Józef (ur. 23 listopada 1826 r.). On także był dwukrotnie żonaty. Najpierw z Józefą Szajnogówną, starszą od niego o 11 lat, ale pochodzącą z bogatej rodziny winiarzy, a w cztery miesiące po jej śmierci ożenił się z 1855 roku z Anielą Nowakowską z Beska koło Sanoka. Panna młoda szła do ślubu z lalką pod pachą, liczyła bowiem 15 wiosen. Józef był już wtedy majętnym człowiekiem, właścicielem piwnicy win węgierskich w Brzozowie. Ojciec Tadeusza Kapiszewskiego, Józef, zmarł w 1867 roku, kiedy syn miał 18 miesięcy. Aniela Kapiszewska, matka pięciorga dzieci, po śmierci Józefa wkrótce wyszła za mąż za starszego o ok. 28 lat Jana Marina, rocznik 1812. Musiała mieć głowę do interesów, ona to bowiem prowadziła firmę winiarską pod nazwą „Aniela Marinowa i spółka”. Jan Marin miał bogatą przeszłość konspiracyj -ną (działał przeciw zaborcom), za co w 1841 roku został skazany przez sąd austriacki na śmierć. Wyszedł po pięciu latach. W 1848 roku był już posłem na sejm wiedeński. Sprawował potem szereg urzędów. W roku 1870 przeniósł się do Brzozowa, gdzie został sekretarzem Rady Powiatowej i członkiem 12 Część I. Antenaci Tadeusz Kapiszewski - sokół, 1906 r. powiatowej komisji szacunkowej10. Samotna kobieta nie miała szans na wychowanie takiej gromadki dzieci. Henryk w swych wspomnieniach o ojcu delikatnie sugeruje, że było to małżeństwo z rozsądku, a prawdziwe uczucia Aniela ulokowała w osobie przyjaciela męża - Franciszku Smolce. Także postaci niezwykłej. Ten syn urodzonego na Śląsku austriackiego oficera Wincentego Schmolke i z pochodzenia Węgierki Anny Nemethy - był gorącym polskim patriotą, konspiratorem, a w czasach, o których piszemy - wieloletnim prezydentem parlamentu wiedeńskiego. Dowodem na to uczucie miała być paczka listów Smolki, którą babka spaliła przed śmiercią. Nauki pobierał Tadeusz w c.k. Wyższej Szkole Realnej w Krośnie, gdzie mieszkali bliscy krewni ojca, a rodzinie, jak wiadomo, trzeba pomagać. W wieku lat 17, czyli w 1882 roku, rozpoczął swoją pierwszą pracę jako praktykant w aptece „Pod Jednorożcem”, której właścicielem był Wojciech Pik. Henryk zanotował: praktykujący w aptece Kapiszewski stanowił część rodziny właściciela, pomimo ogromnej dyscypliny i wymagań, które kazały, by uczeń nie tylko poznał tajniki zawodu, ale i umiał pozamiatać aptekę, pomyć flaszki itd.11 Pik był żonaty z Marią Stacherską, córką Ernesta, powstańca 1831 i 1863 roku, członka sprzysiężenia Waleriana Łukasińskiego. To właśnie w aptece pana Pika konspirator Walerian Łukasiński, ale przede wszystkim wynalazca lampy naftowej i jeden z pionierów nafciarstwa na świecie przeprowadzał swoje eksperymenty. Tadeusz był traktowany tak jak członek rodziny, ważnej i szanowanej w lokalnej społeczności. Tam nabrał wysokiej ogłady. Był po prostu paniczykiem. Każda z obywatelek Lwowa byłaby za niego wyszła za mąż - pisał o ojcu Henryk. Aptekarz, nauczyciel, poczmistrz, zawiadowca stacji, to były wówczas galicyjskie elity. To środowisko trzymało się razem, przyjaźniło i z natury rzeczy łączyło więzami rodzinnymi. Wyprzedźmy nieco wydarzenia i przenieśmy się do Humnisk położonych 4 km od Brzozowa. Na przełomie wieku XIX i XX królowała tam nafta, a w gronie pracowników brytyjskiej firmy Perkins co Domain był Bruno Gley, ojciec pięknych córek, a z córkami Gleyów tak Zosią, jak Stachą łączą mnie [Henryka - MM] wspomnienia z wyższych klas gimnazjalnych w Brzozowie12. Do ówczesnej lokalnej elity należał także kierownik miejscowej szkoły powszechnej Adam Froń, syn nauczyciela i organisty, który -zdaniem Henryka -reprezentował postać społecznika, znaną szeroko nie tylko w powiecie brzozowskim, ale i daleko poza nim. Adam miał syna Bronisława, który został mężem siostry Henryka, Ewy. W zbiorach Henryka zachowało się zaświadczenie, które we wrześniu 1885 roku wystawił jego ojcu zarządca apteki „Pod Jednorożcem” Aleksander Żurawski: Przez przeciąg trzechletniej praktyki nie tylko czynności swego zawodu gorliwie wypełniał, ale i pilnością w nauce odznaczał się. Ukończenie praktyki upoważniało Tadeusza do przystąpienia do egzaminu zawodowego przed Gremium Aptekarskim. W 1885 roku zdał egzamin tyrocynalny (aptekarski), w czasie którego musiał się wykazać m.in. znajomością receptury lekarstw, chemii farmaceutycznej, bezbłędnym odczytywaniem recept, analizą chemiczną prostych związków oraz wiadomościami z praktycznej farmacji i ustawodawstwa. 10 Bolesław Łopuszański, Marin Jan Alojzy (1812-1873), Polski Słownik Biograficzny (dalej: PSB) t. XX, Kraków 1975 s. 14-15. 11 [H. Kapiszewski], Wspomnienia Henryka o ojcu Tadeuszu i jego rodzinie, mps, s. 10. 12 Tamże. 14 Część I. Antenaci Dyplom aptekarski Tadeusza Kapiszewskiego. Po zdaniu egzaminu awansował na pomocnika aptekarskiego (podaptekarza) i rozpoczął studia farmaceutyczne, co wymagało nie tylko zdolności, pilności i wiedzy, ale także sporych zasobów finansowych. Zdaniem Henryka: Wystarczy mieć na uwadze te kilka wspomnianych elementów wolnościowo -wyzwoleńczych, a biorąc pod uwagę Marina i Smolkę, także państwowotwórczych, by zdać sobie sprawę że na Uniwersytet Jagielloński do Krakowa jechał ojciec z Krosna z silną podbudową patriotyczną. Kraków miał dokończyć tę formację patriotyczną i stąd jego działalność patriotyczna, jego akcja społeczna13. W latach 1887/88 - 1888/89 Tadeusz odbył studia na wydziale filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, przy którym działało dwuletnie studium farmaceutyczne. Jego ukończenie uprawniało do zdawania egzaminu magisterskiego i dalszego awansu zawodowego, a program nauki obejmował: botanikę z mykologią, zoologię, mineralogię, naukę o skałach, petrografię, fizykę doświadczalną oraz wybrane działy fizyki ogólnej, chemię ogólną, farmaceutyczną, nieorganiczną i organiczną, lekarską oraz niezbędną wiedzę prawną i farmakognozję (nauka o surowcach leczniczych). Ostatecznie 23 lipca 1890 roku otrzymał tytuł magistra farmacji potwierdzony zgodnie z ówczesnym obyczajem wspaniałym dyplomem pisanym po łacinie na pergaminie. Pieczęć uczelni odciśnięta została w wosku, po czym przytwierdzona do dyplomu na sznurze o barwach c.k. Austro-Węgier. Jako magister farmacji pracował w aptekach w Stanisławowie, Chrzanowie i Brzozowie. Pracę w Brzozowie rozpocząć miał w kwietniu 1893 roku, przejmując aptekę po tamtejszym aptekarzu o nazwisku Helen. Wiąże się z tym wydarzeniem historia romantyczno-dramatyczna, której bohaterami byli Tadeusz i Jadwiga Helenówna. Jak podaje Henryk: Już apteka była przepisana na niego [Tadeusza]. Przypadkiem zobaczył to w biurku - podarł i posłał to Helenównie, bo zrobiono to bez jego zapytania, honor [mu przyjąć tego] nie dozwalał. I tak przez następne dwa lata Tadeusz nie znalazł zatrudnienia w żadnej aptece w Galicji. Aniela Kapiszewska-Marin miała wystarczające zasoby finansowe, żeby zapewnić synowi przyszłość. Zaczęła poszukiwania apteki, mogącej stać się miejscem pracy Tadeusza, ale postawiła mu warunek, że zrzeknie się on swojej części spadku po Józefie na rzecz jej syna z drugiego małżeństwa - Stanisława Marina. Tadeusz się nie zgodził, co miało dalsze konsekwencje dla rodziny Kapiszewskich po jego śmierci. Około roku 1894 pojawiła się możliwość zakupu apteki wraz z domem i parcelą w Niżanko-wicach. Tak poważną transakcję przeprowadzano oczywiście notarialnie, a notariat w Niżankowicach prowadził c.k. notariusz Ignacy Kriegseisen. Dodajmy, że na pieczęci, którą posługiwał się notariusz, napisy były po polsku i po rusku, a nie po niemiecku. I tak Tadeusz w trakcie rozmów, w 1894 roku, spotkał czternastoletnią Zofię Bułharyn, pasierbicę notariusza. Żeby wyjaśnić korzenie i sprawy rodzinne Zofii musimy sięgnąć głęboko w średniowiecze. Ród Skanderbegów Bułharynów wywodził się z ziem litewskich i związany był z dynastią Jagiellonów - Roman został sekretarzem króla Kazimierza Jagiellończyka, a jego brat Józef - metropolitą kijowskim. Był to ród bardzo liczny i rozgałęziony, a wydawał żołnierzy takich jak Joachim - pułkownik kowieńskiej chorągwi husarskiej, czy Jerzy - urodzony 23 kwietnia 1798 roku w Płaskowcach koło Augustowa 13 [H. Kapiszewski], Wspomnienia Henryka o ojcu Tadeuszu i jego rodzinie, mps, s. 9-10. 16 Część I. Antenaci Jerzy Bułharyn na wyspie Jersey. Nagrobek generała Jerzego Bułharyna na wyspie Jersey. Adam Bułharyn, syn generała Jerzego Bułharyna, ok. 1870 r. Zofia Bułharyn, wnuczka Jerzego Bułharyna w końcu XIX w. dowódca 7 Pułku Ułanów Królestwa Kongresowego, który 24 czerwca 1831 roku został odznaczony Złotym Orderem Virtuti Militari jako jeden z dowódców powstania listopadowego. Szlak bojowy Jerzego w czasie powstania krakowskiego z 1846 roku, Henryk Kapiszewski wykorzystywał do ćwiczeń brzozowskiej drużyny skautowej. Major Jerzy Bułharyn jako Naczelnik Wojenny Obwodu Sanockiego 18 lutego 1846 roku przybył do punktu zbornego w Cisnej, gdzie sformował z pracowników huty oddział, który poprowadził na Sanok; po drodze rozbrajając placówki straży skarbowej i łącząc się z innymi grupami powstańczymi. 21 lutego 1846 roku Jerzy Bułharyn poprowadził powstańców z południowej części obwodu sanockiego w celu opanowania Sanoka. Po kilku potyczkach z uzbrojonymi chłopami Jerzy Bułharyn, dowodząc już 180 powstańcami, zadecydował z braku wsparcia, odstąpić od ataku, którego celem miało być zajęcie Sanoka, i po przegrupowaniu w gronie dwudziestu zbrojnych, 22 lutego przekroczył granicę węgierską w Cisnej. Wiemy, że jesienią 1848 roku podpułkownik Bułharyn organizował Legion Polski na Węgrzech. W styczniu 1849 roku awansował na pułkownika i dowódcę dywizji. Na emigracji w Turcji Lajos Kossuth mianował go generałem. Resztę życia generał spędził na wyspie Jersey. Jerzy doczekał się czterech córek i dwóch synów. Jeden z nich, Adam Bułharyn (1846-1880), lwowski prawnik, pojął za żonę Julię Lewicką, córkę Kornela, z którą miał syna Bronisława, córki: Ewę (zam. Frankowską) i Zofię, żonę Tadeusza Kapiszewskiego, matkę Henryka - naszego bohatera. Niestety, w cztery lata po narodzinach Zofii, Adam Bułharyn zmarł. Wtedy dziadek Kornel Lewicki zabrał dwudziestojednoletnią wdowę wraz z dziećmi do Buczacza, gdzie w latach 1870-1886 prowadził aptekę oraz posiadał dom z dużym ogrodem, a także folwark w Paczkwicach, wsi odległej od Bucza-cza o 6 km. O zamożności Kornela świadczy to, jak wianował córki, niezależnie bowiem od wyprawy, składającej się tuzinów bielizn, sukien i innej garderoby, każda córka wychodząca za mąż otrzymywała pełne wyposażenie sypialni, stołowego, salonu, bawialni, kuchni oraz 8 000 guldenów w złocie. Żona dziadka Kornela, z domu Pfeiffer, była córką oficera węgierskich huzarów, którzy wówczas stacjonowali w Tarnopolu, i rzymską katoliczką. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem, według którego w małżeństwach mieszanych córki przyjmowały religię matki, a synowie - ojca, obie córki, Maria i Julia, zostały ochrzczone w farze buczackiej i stały się rzymskimi katoliczkami. Kornel był synem księdza greckokatolickiego, który oprócz jedynaka był ojcem dziesięciu córek. W tym czasie w Buczaczu mieszkało 1 816 rzymskich katolików, w większości Polaków, 1 016 grekokatolików, czyli Rusinów, i 6 077 wyznawców religii mojżeszowej, Żydów. Kornel był Rusinem, ale według Henryka: z tych co pisali o sobie „Gente Rutenus, natione Polonus”. Mówił tak samo płynnie po polsku, jak i po rusku. Zdaniem Henryka jego dziadek Kornel był powszechnie lubiany i świadczył ludziom wiele dobrego Miał doskonałe stosunki z polskimi i ruskimi mieszkańcami Buczacza. Podobne stosunki łączyły go z ludnością żydowskąu. 14 [H. Kapiszewski], Wspomnienia Zofii z Bułharynów Kapiszewskiej spisane przez jej syna Henryka, mps, s. 23, kopia w zbiorach autora. 18 Część I. Antenaci Córki Julii: siedzi Ewa z Bułharynów Frankowska, stoją od lewej: Zofia z Bułharynów Kapiszewska, Romana z Kriegseisenów Tomkowa. Od lewej stoją: Henryk i Ewa; Tadeusz Kapiszewski trzyma na rękach młodszego syna Stanisława. Siedzą od lewej: pani domu - Zofia Kapiszewska i pani Morgenstern - gospodyni domu. Jedną z osób, które wiele zawdzięczały Kornelowi był przemyski adwokat dr Jezajasz Tauber, którego koszty studiów na Uniwersytecie Lwowskim pokrył Karol Lewicki. Po latach mecenas Tauber pomógł rodzinie Kapiszewskich w trudnej sprawie spadkowej. Julia szybko wyszła ponownie za mąż za wspominanego wyżej Ignacego Kriegseisena. Razem wychowywali trójkę dzieci Julii i dwójkę własnych - Romanę i Adama. Ewa i Zofia uczyły się w gimnazjum żeńskim prowadzonym przez benedyktynki ormiańskie, a równocześnie pilnie uczyły się języka francuskiego i gry na fortepianie. Obie mieszkały na stancji, ale bardzo często przyjeżdżały do domu do Niżankowic. Kiedy już poznaliśmy te rozległe powiązania rodzinne, wróćmy do Zofii i Tadeusza - do ich drogi na ślubny kobierzec. Sam Henryk opisuje ją tak: Moja matka, która przyjechała ze Lwowa na święta, właśnie wieszała firanki w oknach, stojąc na fortepianie. Miała wtedy 14 lat. [...] Tadeusz źle się czuł psychicznie w Niżankowicach, stąd często bywał u Kriegseisenów, którzy prowadzili otwarty dom i byli bardzo gościnni15. Młodziutka Zofia nie wykazywała zamiłowania do nauki; kochała zabawy, śpiew i bardzo dbała o swoją kondycję fizyczną. Jako młoda dziewczyna, brnąc w śniegu, w trzaskający mróz, w nocnej koszuli biegała codziennie półtora kilometra do źródełka, bo jego woda służyła zachowaniu urody. Henryk z podziwem wspominał, że w wieku lat siedemdziesięciu regularnie uprawiała poranną gimnastykę, stosując się dokładnie do radiowych wskazówek. Cała rodzina Zofii była bardzo religijna, co ona przekazała swoim dzieciom. Henryk zapisał: Jej ulubionym kościołem we Lwowie był kościół Bernardynów [św. Andrzeja], gdzie była ochrzczona, i kościół ormiański. Kościół bernardyński darzyła ludność lwowska specjalną sympatią, bo urządzano tam wszystkie patriotyczne nabożeństwa, tam śpiewano „Boże coś Polskę”, stamtąd wychodziły czasami pochody demonstracyjne. Ale trzeba mieć i na uwadze, że do gimnazjum, które prowadzili Bernardyni, wchodzili niemal wyłącznie uczniowie ruscy, stąd niejedna i wśród nich Matki znajomość16. Rozdźwięki narodowościowe we Lwowie nie były jeszcze tak silne jak w kilkanaście lat później, więc bawiono się wspólnie. Młoda Zofia, zawsze uśmiechnięta, wesoła, była niezmordowana w tańcach, bowiem to zabawy, a nie szkoła były jej żywiołem. Chodziła na „ruskie wieczorynki”, a kilkunastu akademików zawsze gotowych było na jej usługi. Nic dziwnego, że o taką dziewczynę, która otrzyma wspaniały posag, starało się kolejno pięciu absztyfikantów. Kiedy Zofia przyjechała w 1897 roku do Niżankowic na święta Bożego Narodzenia, okazało się, że ma już narzeczonego Rusina. Mimo tego, Tadeusz oświadczył się o jej rękę. Henryk, spisując wspomnienia matki, notował: Przez cały czas świąt Bożego Narodzenia w tym roku ojciec przychodził codziennie i męczył Matkę o wyrażenie zgody na małżeństwo. 15 Tamże, s. 29. 16 Tamże, s. 27. 20 Część I. Antenaci MEfc! Nakładem Abrahama Kalza c, k. Trafikanta w Nizankowicacli Naśladownictwo zastrzeżone Apteka pod Gwiazdą w Niżankowicach. 7 Rynek-ratusz. — Ringplatz-Rathaus. Pozdrowienie z Niźankowice. — Gruss aus Niżankowic. Pozdrowienie z Niżankowice [!], rynek-ratusz = Gruss aus Niżankowic, Ringplatz-Rathaus. Musiał być przekonywający, Zofia bowiem przerwała naukę i 19 grudnia 1898 roku wyszła za Tadeusza Kapiszewskiego, a niemal w rok później urodził się Henryk. Dane mu było szczęśliwe dzieciństwo, otoczony miłością rodziców, żył w materialnym dostatku. Ważna w dzieciństwie i latach młodzieńczych Henryka była bardzo rozgałęziona rodzina, dzięki której dom Kapiszewskich tętnił życiem, a Henryk z rodzicami odwiedzał rozliczne ciotki i wujków po całej ziemi sanockiej rozrzuconych. Dla Kapiszewskich wyjazd do Wiednia był zwyczajną podróżą - wystarczyło wsiąść w pociąg. To Warszawa znajdowała się gdzieś daleko, za szczelnym kordonem granicznym, którego przekroczenie wymagało okazania paszportu. Henryk wielokrotnie podkreślał, jaką dumą napawały go rozliczne talenty matki - podziwiał ją za to, że była wspaniałą gospodynią, duszą towarzystwa, wielokrotną królową balów, damą, która tak samo dobrze czuła się w Niżankowicach, jak we Lwowie lub Wiedniu. Kochał ją też za miłość i ciepło, jakim otaczała swoje dzieci: Henryka, Ewę i Stanisława. Natomiast ojca opisywał tak: Szatyn, wysoki, postawny, oczy niebieskie. Był elegancki, w pozie szczupły, ruchy nadzwyczajne, wąsy podkręcone do góry. Stale ślicznie się ubierał. Tańczył doskonale. No i: Codziennie się kąpał (wówczas, w Brzozowie!!!). Musiało to być zachowanie wówczas niecodzienne, skoro Henryk tę frazę opatrzył trzema wykrzyknikami. Oboje rodzice uwielbiali bale, zabawy i jazdę na łyżwach, a Tadeusz jeszcze ślicznie holendrował w Niżankowicach na lodowisku pod górą. Kiedy Henryk skończył sześć lat, rozpoczął naukę w czteroklasowej szkole powszechnej. Wtedy też dostawał codziennie od ojca centa, najmniejszą monetę, za którego „w mieście” mógł kupić torebkę cukierków. Te samodzielne wyprawy na zawsze pozostały w jego pamięci w przeciwieństwie do szczegółów nauki szkolnej. Dalsze nauki Henryk pobierać miał poza rodzinnym miastem, Rodzice postanowili wysłać go do Brzozowa, w Niżankowicach nie było bowiem gimnazjum. Początki tego miasteczka sięgają 1359 roku, kiedy to Kazimierz Wielki założył, na Pogórzu Dy-nowskim, nad rzeką Stobnicą, wieś, która za panowania Władysława Jagiełły uzyskała prawa miejskie. W XIX wieku odbywały się tu jarmarki, handlowano końmi i bydłem, a wkoło rozkwitały kopalnie ropy naftowej, dające pracę i zarobek, a właścicielom - olbrzymie fortuny. W zaborze austriackim na przełomie XIX i XX wieku Polacy cieszyli się szeroką autonomią, dzięki której rozwijała się polska kultura, nauka i sztuka. Tylko w Galicji funkcjonowały i rozwijały się polskie uniwersytety (Jagielloński w Krakowie, Jana Kazimierza we Lwowie) i inne wyższe uczelnie (Akademia Rolnicza w Dublanach). W administracji i szkolnictwie panował język polski, a w teatrach wystawiono sztuki od Fredry po Wyspiańskiego, także w języku polskim. Tylko w Galicji wolno było oficjalnie okazywać patriotyzm, choć pismo młodych narodowców „Sprawa” patrzyło na to zjawisko krytycznie: Patriotyzm w zaborze austriackim jest zjawiskiem powszechnym, tylko [...] nabrał cech zewnętrznych, jak się je komu nazwać podoba: formalistycznych, urzędowych czy cesarsko-królewskich. 22 Część I. Antenaci W kraju aptek, księgarni i «handelków» pod Białym Orłem, Poniatowskim, wiktuałów pod Sobieskim i damskiej bielizny pod Kościuszką, w kraju regularnie obchodzonych nudnych, suchych obchodów i pochodów narodowych patriotyzm jest na każdym kroku i przyznać trzeba, bodajby na podstawie wyżej przytoczonych zjawisk, o ile powierzchowny, o tyle powszechny17. Rewolucja 1905 roku ożywiła także Galicję i choć, jak pisze Tomasz Nałęcz, dotknęła ją porewo-lucyjna depresja, to w nieporównywalnie skromniejszych niż w Królestwie rozmiarach. Nie doznawszy represji, a nawet zyskawszy dzięki reformie wyborczej nowe możliwości działania, wysunęła się ona na czoło życia narodowego. Przestała być hotelem dla królewiackich emigrantów. Przeistoczyła się w dom ojczysty, gdzie niewolę odczuwano w podobny jak za kordonem sposób. Oczywiście niewolę zaboru rosyjskiego, bo irredenta. przekroczywszy granicę, nie zmieniła wyobrażeń dotyczących wroga118. Tutaj zaczął się nowy polski ruch militarny, z którego wyłoniły się Legiony Polskie. 17 [K. Wyszyński, pseud.] K. W., Kilka uwag o Piemoncie polskim, „Sprawa” 1913, nr 2, s. 65, [za:] Tomasz Nałęcz, Irredenta polska, KIW, Warszawa 1992, s. 120. 18 Tamże, s. 122. Część I. Antenaci 23 Lata młodzieńcze — gimnazjum, skauting i rower We wrześniu 1910 roku Henryk rozpoczął naukę w nowym, uroczyście otwartym rok wcześniej, Cesarsko-Królewskim Gimnazjum w Brzozowie. Musiał zdać egzamin wstępny, w tym język polski i niemiecki. Placówka miała wówczas tylko po dwie klasy I i II, a naukę pobierało 134 uczniów. Warunki były trudne: Pomieszczenia szkoły w budynkach do nauki gimnazjalnej nieprzystosowanych, w lokalnościach ciasnych, nieizolowanych od nieodpowiedniego sąsiedztwa i zgiełku ulicznego19. W wyniku intensywnych starań władz gminy i posła do Sejmu wiedeńskiego dr. Stanisława Białego 1 lipca 1914 roku wmurowano kamień węgielny i rozpoczęto prace budowlane - zniwelowano plac i wykopano część piwnic. Jednak po ogłoszeniu 31 lipca 1914 roku mobilizacji do armii austriackiej roboty przerwano. Budowę ukończono dopiero w końcu lat 20. W tym czasie w zaborze austriackim młodzież gimnazjalną nazywano studentami, a słuchaczy uniwersytetów i politechnik - akademikami, tak więc jedenastoletni Henryk został studentem. W związku z tym musiał nosić obowiązkowy mundurek koloru granatowego: kurtka kroju oficerskiego austriackiej armii z patkami kieszeniowymi, ząbkowanymi; stojącym kołnierzem, na którym naszywano aksamitne, granatowe wyłogi ze srebrnymi paskami w liczbie od 1 do 4 dla niższego gimnazjum (klasy 1-4), a złotym dla wyższego (klasy 5-8). Eleganccy młodzieńcy używali białych, wymiennych mankietów przy rękawach. Studenci gimnazjum wyższego nosili długie spodnie, bez mankietów, napinane paskiem pod podeszwą buta. Jesienią i wiosną zakładano czarne peleryny, a zimą - płaszcze granatowe kroju kawaleryjskiego z dragonem (luźną, szeroką patką na tylnej części płaszcza) i aksamitnym kołnierzem, lub kurtki (burki), również kroju kawaleryjskiego. Do tego granatowe czapki, takie jakie nosili oficerowie c.k. armii, tylko niższe, typu baniak, z emblematem nad czołem w kształcie złotej litery „G”, czyli Gimnazjum, w wieńcu laurowym . Nowy student zamieszkał na stancji u swojej babki Anieli Marinowej, matki ojca, co z jednej strony zapewniało mu lepsze warunki bytowe, ale z drugiej - miało stać się przyczyną ograniczeń w kontaktach z rówieśnikami z gimnazjum. Tym bardziej skutecznych, że Stanisław Marin (syn z drugiego małżeństwa babki Anieli), jego ojciec chrzestny, był w latach 1906-1912 burmistrzem Brzozowa 19 IX Sprawozdanie Dyrekcji Państwowego Gimnazjum Humanistycznego w Brzozowie za rok szkolny 1927/1928 z uwzględnieniem okresu dziesięciolecia szkolnictwa polskiego, Nakładem Dyrekcji Gimnazjalnej, Brzozów 1928, s. 1. 24 Część I. Antenaci a % Henryk gimnazjalista. i swoje powinności wobec chrześniaka traktował bardzo poważnie20. Dodajmy, że Marin, absolwent wiedeńskiej Wyższej Szkoły Handlowej, był współzałożycielem gimnazjum. Zajęcia szkolne odbywały się przez sześć dni w tygodniu, więc Henryk przyjechał do domu dopiero na Święta Bożego Narodzenia 1911 roku. Droga z Brzozowa do Niżankowic ciągnęła się malowniczo wśród wzgórz i lasów, a zimą jedynym środkiem komunikacji były sanie. Często przed saniami wiozącymi podróżnych szły sanie torujące drogę. Były to dla Henryka święta niezapomniane, ponieważ otrzymał wtedy od ojca, zapamiętałego „Sokoła”, jak go sam określał, pierwszy numer lwowskiego „Skauta. Pisma Młodzieży Polskiej” redagowanego przez Andrzeja Małkowskiego. Dla Henryka lektura „Skauta” była pierwszym kontaktem z nowym ruchem młodzieży: pismo musiało na mnie zrobić wrażenie, bo do dzisiaj mam w oczach nie tylko jego okładkę, ale i wiersz na pierwszej stronie, który po przeczytaniu nauczyłem się zaraz na pamięć21. Tak zaczęła się jego przynależność do licznego grona oczarowanych myślą Baden-Powella, a Henryk przez całe życie gorąco wyznawał dewizę twórcy skautingu - raz skautem, całe życie skautem. Kapiszewski tak dalej opisywał swoje pierwsze wrażenia: Nie wiedziałem, co to jest skauting, ale już w czasie świąt nauczyłem się na pamięć słów wiersza „Wszystko co nasze Polsce oddamy”, jakie były zamieszczone w tym numerze. Ten wiersz autorstwa Ignacego Kozielewskiego liczył aż 7 zwrotek. Dwie pierwsze zwrotki i refren napisany przez Olgę Małkowską stały się najbardziej znaną pieśnią harcerską, a już w Polsce niepodległej - hymnem Związku Harcerstwa Polskiego. Henryk zawiózł pismo do Brzozowa i pokazywał kolegom z klasy. Ojciec, widząc fascynację syna, zaprenumerował mu „Skauta”, aby regularnie, co dwa tygodnie, docierał do młodych czytelników. Franciszek Machalski, który w latach trzydziestych był jego redaktorem, tak opisywał swoje wrażenia z pierwszych lat wydawania pisma: Każdy numer „Skauta” witałem z niebywałą radością. On to pierwszy wprowadził mnie na szeroki świat harcerski. Przynosił wiele ciekawych opowieści o życiu skautowych, opisy z życia przyrody oraz artykuły z zakresu techniki harcerskiej. Ta ostatnia wiedza była chciwie zawsze wchłaniana i przerabiana na zbiórkach i ćwiczeniach. Ja osobiście pokochałem „Skauta” od „pierwszego wejrzenia”22. Było to pismo niezwykłe, jego pojedyncze numery stawały się bowiem zaczątkiem pracy skautowej i to wszędzie tam, gdzie była polska młodzież. Edward Muszalski, jeden z pierwszych skautów warszawskich, pisał, że wystarczyło parę numerów lwowskiego „Skauta”, by młodzieńcy sami się organizowali, poddawali własnej dyscyplinie, dążyli do doskonalenia się obywatelskiego, moralnego ifizycznego w trudnym celu wychowania się i wywalczenia niepodległości Polski23. 20 Krzysztof Hajduk, Administracja państwowa i samorząd w powiecie brzozowskim w latach 1867-1914, Rocznik Przemyski, 2009, t. XLV, z. 4, http://pl.scribd.com/doc/93630254/Hajduk-Administracja, dostęp 1.05.2014. 21 [H. Kapiszewski, Wspomnienia o skautingu brzozowskim], rękopis bez daty ok. 1958 r., s. 2. 22 Franciszek Machalski, Garść wspomnień, „Skaut. Czasopismo Polskiej Młodzieży Harcerskiej” Lwów: T. XVII: 1931, nr 7/8, s. 136. 23 Archiwum Akt Nowych (dalej: AAN), ZHP 76, sygn. 540, s. 2, Edward Muszalski, Dzieje 8 Warszawskiej Drużyny im. Kazimierza Pułaskiego. 26 Część I. Antenaci Budynek gimnazjum brzozowskiego, początek lat 30. Brzozów. Szkoła żeńska i Starostwo, pre 1918 r. Robert Baden-Powell nie wymyślił skautingu, czyli wychowania dobrego obywatela metodą puszczańską (podtytuł jego klasycznego podręcznika Skauting dla chłopców), siedząc za biurkiem. Przy tworzeniu koncepcji wychowania skautowego wykorzystał bogate doświadczenia własne i zwyczaje narodów, które poznał w ciągu swojego burzliwego życia24. Pisał o tym w 1913 roku w następujący sposób: System swój oparłem na wychowaniu przeciwstawionym nauczaniu, jest zaś on ewolucją pomysłów Epikte-ta, zakonów średniowiecznych rycerzy, Zulów, Czerwonych Indian i Japończyków, dr. Jahna, sir Wiliama Smitha, mego ojca, dr Arnolda, Thompsona Setona, Dan Beardea, W. T. Steada i innych. Wiele pomysłów było ściągniętych ze zwyczajów ludów, na przykład Kuhulainów Irlandji - a niektóre były moi własnym wynalazkiem25. Baden-Powell rozumiał potrzeby młodzieży, a cały jego system oparty był na zaufaniu do jej możliwości i chęci działania. Skauting, nowy prąd w dziedzinie wychowania, odniósł niezwykły sukces, którego miarą było między innymi szybkie rozprzestrzenianie się ruchu w wielu państwach świata. Podstawą tego sukcesu było umiejętne połączenie różnych elementów metody skautowej, takich jak Prawo i Przyrzeczenie, które określały obowiązki skauta oraz wachlarz umiejętności praktycznych dostosowanych do wieku, a także i zainteresowań chłopców zebranych w próbach i wymaganiach na sprawności. Całości dopełniła bardzo atrakcyjna oprawa zewnętrzna (mundury, odznaki, obrzędy). Baden-Powell nie pouczał, nie grzmiał z wyżyn lepiej wiedzącego dorosłego, lecz otwierał wrota nowego stylu życia, dostępnego dla każdego chętnego. O szybkim i efektownym przeszczepieniu angielskiego systemu na grunt polski zadecydowały te właśnie metody i formy wychowania skautowego. Początkowo wydawało się, że brak własnej państwowości utrudni rozwój tego nowego ruchu młodzieży w polskich warunkach, że podkreślane w skautingu angielskim posłuszeństwo wobec władz (w naszej ówczesnej sytuacji były to władze państw zaborczych) uniemożliwi zaakceptowanie go przez polską młodzież. Stało się jednak inaczej - skauting został przyjęty entuzjastycznie jako wspaniała możliwość służby Polsce, kształtująca przyszłego obywatela i żołnierza przez moralne oraz fizyczne przygotowanie do pracy dla Ojczyzny. Henryk jako jedyny w szkole otrzymywał regularnie „Skauta” i to na swoje imię i nazwisko, z czego był niezmiernie dumny. Niemal od początku roku 1912 koledzy Henryka zaczęli pod ławkami uczyć się wiązania węzłów i rysowania znaków patrolowych, co było zapewne znacznie ciekawsze niż pamięciowe wkuwanie, podstawowa wówczas metoda nauczania. Dla chłopców, dwunasto-, trzynastoletnich, takich jak Henryk, skauting otwierał zaczarowany świat przygody, w który można było wejść samodzielnie, wykorzystując za przewodnika pierwsze numery „Skauta”. 24 Podstawową pozycją stanowiącą zbiór zasad skautingu opracowanego przez jego twórcę pozostaje R. Baden-Powell, Scoutingfor Boys. A Handbook for Instruction in Good Citizenship (zob. reprint oryginalnego wydania z 1908 r. w oprac. E. Boeh-mer, Oxford 2005). Na temat R. Baden-Powella i jego idei zob. szerzej: W. J. Batchelder, Sir Robert Baden-Powell, London 2010; J. Courtney, Robert Baden-Powell. The Man Who Created the International Scouting Movement That Gives Young People Opportunities to Excel, London 1990; E. Kirkpatrick Wade, The Chief. The Life Story of Robert Baden-Powell, New York 1975, M. Rosenthal, The Character Factory. Baden-Powell and the Origins of the Boy Scout Movement, London, 1986 oraz fundamentalna praca T. Jeal, Baden-Powell, London, Sydney, Auckland, Johannesberg 1989. 25 Andrzej Małkowski, Jak skauci pracują, Nakładem Autora, Kraków 1914, s. 253. 28 Część I. Antenaci Robert Baden-Powell. Pocztówka, Zakopane 1914 r. Wszystko, co nasze, Ojczyźnie oddamy! W niej tylko życie... więc idziem, by iyć! Świty się bielą... rozewrzem im bramy! Rozkaz wydany: „Wstań! Ku słońcu idź!" W wolności życie... tylko w niej krok dumny! Nic, ie daleka... przecie dojdziem doń... I przyjdzie chwila — pierwszy szereg z trumny W słońcu rozzłoci podniesioną skroń... Winieta lwowskiego „Skauta” z lat 1911-1914. Po ziemi naszej roześlem harcerzy... Pobudką zagrzmią: „Zbudź się! Prawdzie służ I" A wszystko wstanie, wkół się rozszermierzy, By Matkę Polskę osłonić wśród burz... Niech płoną serca! Niech płoną, jak wici! Od ócz płonących zginie nocy mrok... Ujrzy Ojczyzna: w zwarte szyki zbici, Idziem z rozkazem : „Czuwaj! Równaj krok!" Matko! Idziemy! W tej nocy czuwamy! Równamy błędy! budzimy ze snów!... Przeciw Twej śmierci z nas sypiemy tamy I Wytrwale czekaj, Matko! Wskrześniesz znów! Z przeszłości smutek dłonie nasze pęta! Słabość zatruwa hańbą miljon dusz! Ale ze zgrozą targamy te pęta... Toż hasło życia brzmi: „Twe smutki krusz!“ Baczność! Ojczyzna tego marszu słucha! Równaj szeregi! Czuj! Prezentuj broń! Król Duch nas widzi! Schyl sztandar przed Ducha! Naprzód! Wysoko podnieś! Nieś wysoko skroń! Dotąd byliśmy żelazem... kajdany Z niego kowano... my bądźmy, jak stal! W miecze przekujmy ten łańcuch, z łez lany... W miecze, jak krzywda ostre, polski żal... Naprzód!... Z piosenką o kochanej ziemi Idziem, jak fala, zalać polski świat... Policzyć wszystkich, co nie są nam niemi! Odtrącić wszystkich, kto nie jest nam brat.. Pierwodruk wiersza Wszystko, co nasze z podpisem autora. Każdy numer pisma przemawiał do czytelników swoją szatą graficzną, a szczególnie winietą. Oto na tle Giewontu dwaj skauci, z których jeden dzierży sztandar z napisem „Czuwaj”, wpatrują się w husarza, symbol polskiej potęgi militarnej. Można sobie wyobrazić jak na trzynastolatka oddziaływały słowa gawędy A. Małkowskiego umieszczone na 3 stronie pierwszego numeru pisma: Skaut orientuje się bystro w każdym położeniu, jest nadzwyczaj zręczny i sprawny, ma doskonały wzrok słuch i węch, jest silny fizycznie, zahartowany i wytrzymały na trudy. Dobry skaut przedstawia też niezwykłą wartość dla oddziału wojskowego, umie bowiem zawsze wytropić nieprzyjaciela, podejść go niepostrzeżenie i urządzić na niego zasadzkę. Takimi skautami byli Wołodyjowski i Mohort, nasi harcerze na dzikich polach, wschodnich kresach Rzeczypospolitej, Pułaski, konfederat barski i Czachowski, powstaniec z 1863 r.26 „ Skaut” osiągnął w styczniu 1912 roku niezwykle wysoki nakład 6 tys. egzemplarzy, a trzy pierwsze numery zostały w grudniu 1911 roku wydrukowane powtórnie. Prawdopodobnie taki egzemplarz z dodruku otrzymał Henryk od ojca. Skauting galicyjski rozwijał się w ramach Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Pierwsze gniazdo sokole zostało utworzone we Lwowie w 1867 roku, stąd nosiło nazwę „Sokół-Macierz”. W latach 1909-1911, gdy powstawał polski skauting, gniazda sokole istniały we wszystkich zaborach i na wychodźstwie. „Sokół” był instytucją narodową cieszącą się uznaniem społeczeństwa. Wydawał swoją prasę fachową, podręczniki oraz dysponował kadrą wykwalifikowanych instruktorów rozumiejących znaczenie wychowania fizycznego w nowoczesnym społeczeństwie. Ludzie tacy jak Eugeniusz Piasecki, Kazimierz Wyrzykowski, Walerian Sikorski, Bolesław Biega na bieżąco śledzili najnowsze trendy w zakresie kultury fizycznej, jeździli na staże zagraniczne i uczestniczyli w międzynarodowych wydarzeniach. „Sokół” miał także poważne zasoby finansowe i bazę w postaci sokolni (budynków z salami gimnastycznymi, sprzętem sportowym, boiskami). W Galicji instruktorzy sokoli prowadzili większość zajęć z wychowania fizycznego w szkołach średnich; wszystko to sprawiło, że właśnie „Sokół” odegrał ważną rolę w rozwoju skautingu polskiego w Galicji, przeszczepieniu go do zaboru rosyjskiego, pruskiego, a także do Berlina, Westfalii, Paryża oraz Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Sama nazwa pierwszego organu władzy skautowej - Związkowe Naczelnictwo Skautowe - ukazywała stopień podporządkowania Związkowi Polskich Gimnastycznych Towarzystw Sokolich. Pierwszy człon nazwy - Związkowe - wyraźnie nawiązywał do Związku, a słowo Naczelnictwo pochodziło od nazwy jednego z organów władz Sokolich. Gniazdo sokole w Brzozowie zostało założone w 1892 roku i w 1912 roku liczyło 187 członków, w tym 20 umundurowanych, występujących zawsze z własnym sztandarem27. Jednak z tego grona tylko 15 sokołów ćwiczyło regularnie. Była to zresztą bolączka całego towarzystwa. W 1912 roku liczyło ono 26 [Andrzej Małkowski, pseud.] Instruktor, Gawęda obozowa. Co to jest skauting[?\, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów, R. I: 1911, nr 1 z 11 października, s. 3. 27 Tabela statystyczna polskich związkowych gimnastycznych Towarzystw sokolich w Austryi za rok 1912, „Przewodnik Gimnastyczny «Sokół». Organ Związku Polskich Gimnastycznych Tow. S okolich w Austryi” Lwów R. XXXIII: 1913, nr 11 - listo -pad, s. 86. 30 Część I. Antenaci Gmach „Sokoła-Macierzy”, Lwów, ul. Sokoła 7, zdjęcie z 1899 r. Brzozów, pocztówka z 1903 r. 28 854 członków, z których ćwiczyło tylko 5 824 (w tym 719 kobiet). Polski skauting w Galicji liczył wtedy ok. 3 500 skautek i skautów, którzy ćwiczyli regularnie, nic więc dziwnego, że czołowi działacze „Sokoła” właśnie w tej młodzieży widzieli przyszłość organizacji i z jednej strony starali się wspierać skauting, a z drugiej - związać go jak najsilniejszymi więzami ze swoją organizacją28. Warto tu dodać, iż w 1914 roku dane o liczebności „Sokoła” były podobne, a skauting polski w Galicji liczył już ponad 6 000 skautów i 1 000 skautek29. W Brzozowie siedzibą „Sokoła” był imponujący budynek, projektu wybitnego architekta lwowskiego Jana Sasa-Zubrzyckiego. Do sokolni wchodziło się przez potężne drzwi trzypoziomowej baszty, która przywołuje skojarzenia z kresowymi stanicami. Henryk z ojcem, bardzo aktywnym w „Sokole” brzozowskim, brali udział w niezwykle uroczystym otwarciu sokolni w dniu 2 czerwca 1912 roku30. Wróćmy tu na chwilę do 1905 roku, kiedy odbyła się uroczystość poświęcenia sztandaru „Sokoła” brzozowskiego. Jak pisał sprawozdawca „Przewodnika Gimnastycznego”: O godzinie 9 rano z muzyką ze Sanoka, złożoną z 24 grających pod komendą d. Szajny ze Sanoka ruszył pochód, złożony z 80 umundurowanych druhów, straży pożarnej miasta Brzozowa i wsi Humnisk poprzedzonych i zamknięty banderyą chłopów na koniach z Humnisk, z ogrodu Biskupiego główną ulicą przez rynek ku kościołowi, zabierając po drodze z domu prezesa sztandar, a z ratusza w rynku zgromadzonych gości. Widok pochodu był wspaniały i poważny, a radość i duma, wiara i nadzieja przepełniały na przemian duszę prawdziwie polską. W kościele po mszy dokonano aktu wbi-janiagwoździ31. Wśród 14 par rodziców chrzestnych byli: Kapiszewski ze Skrocką, Marin z Kapiszewską. Kiedy Henryk przyjechał do Niżankowic, po zakończeniu roku szkolnego, otrzymał przepisową koszulkę skautową, kapelusz, pas, kompas i gwizdek, które ojciec kupił w magazynie Komisji Dostaw Związkowego Naczelnictwa Skautowego we Lwowie. Henryk był z tej koszulki tak dumny, że w czasie wesela ciotki Romy (córka jego matki z drugiego małżeństwa) z Sambora właśnie w tej koszulce występował. Z oczywistych powodów takie wyposażenie skautowe imponowało jego kolegom: robiłem z chłopakami, moimi rówieśnikami, wyprawy - w moim pojęciu skautowe - do Podmojec, w niezmierzone przestrzenie łozy nad Wiarem,pod Górę, na Wychadów, czy Podwale. O ile harcowanie nad spokojną rzeką Wiar przepływającą przez Niżankowice było bezpieczne, o tyle przygoda nad rzeką Tabor mogła się skończyć tragicznie. O tej rzece, nazywanej wówczas Taba, tak pisał Mieczysław Orłowicz: Rzeczka była mała, w dniach letnich toczyła niewielką ilość wody, i to zanieczyszczonej często ropą naftową ze źródeł naftowych w górnym biegu Taby. Dno było kamieniste, nieprzyjemne do kąpieli. W okresie letnich ulew, które często przybierają postać oberwania się chmury, Taba stawała się na kilka godzin nawet groźna i niebezpieczna. Zalewała i obrywała brzegi, znosiła chaty wiejskie i stodoły, zabierała z przybrzeżnych łąk sterty siana, zrywała mostki31. 28 Janusz Wojtycza, Skauting polski w Galicji i na Śląsku Cieszyńskim w latach 1910-1919, Kraków 2000, s. 30. 29 Marian Miszczuk, Bilans otwarcia. Odsłona 1.1909-1918, „Harcerstwo” 1988, nr 7, s. 32. 30 Adam Piecuch, Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Brzozowie (1893-1949), [w:\ Brzozów. Zarys monograficzny, pod. red. Jerzego F. Adamskiego, Brzozów 1990, s. 355. 31 Brzozów. Poświęcenia sztandaru, „Przewodnik Gimnastyczny «Sokół». Organ Związku Polskich Gimnastycznych Tow. Sokolich w Austryi” Lwów R. XV: 1905, s. 61. 32 Mieczysław Orłowicz, Moje wspomnienia turystyczne, wybór i opracowanie: Wanda Ferens, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław-Warszawa-Kraków 1970, s. 72. 32 Część I. Antenaci Andrzej Małkowski składa raport Robertowi Baden-Powellowi, Birmingham, lipiec 1913 r. W czasie wakacji 1912 roku Henryk przebywał w Rymanowie Zdroju pod opieką stryjenki Ka-piszewskiej z Sanoka: Skleciłem tam z kilku desek tratwę, na której wraz z kilku rówieśnikami pływałem na Taborze. Przeżyłem tam dramatyczny moment, kiedy w pogodny dzień, pływając na swojej tratwie, zobaczyłem nagle zbliżającą się gwałtownie na rzece ścianę wody. Był to początek nagłej wielkiej powodzi. Uszedłem szczęśliwie zatopieniu i potem z mostu i brzegu koło willi, w której mieszkaliśmy, nie mogłem dość napatrzeć się temu niezwykłemu zjawisku33. Te wspaniałe, pamiętne dla Henryka wakacje 1912 roku przyćmiła bardzo ciężka choroba ojca, który w końcu sierpnia tegoż roku nagle zaniemógł i prawie dwa lata walczył ze śmiercią, a jak wspominał Henryk, wyszedł z tych zmagań zwycięsko dzięki poświęceniu żony. Kilkunastu lekarzy z Brzozowa, Przemyśla i Lwowa nie potrafiło pomóc pacjentowi, a honoraria i koszty lekarstw zrujnowały rodzinę. Sprowadzony ze Lwowa lekarz powiedział wprost: szkoda go ratować, bo ma tak wyniszczony organizm. Jednak żona zdecydowała się wywieźć męża na kurację do Włoch, pomimo że Aniela Marinowa była temu zdecydowanie przeciwna i odmówiła wsparcia finansowego. Przed wyjazdem wiosną 1913 roku Tadeusz Kapiszewski sprowadził w celu tymczasowego zarządzania apteką Frankowskiego, męża Ewy, siostry jego żony34. Wróćmy tu na chwile do początków skautingu w Brzozowie. Drużyna brzozowska została założona przez skauta z Sanoka Władysława Zaleskiego, zastępowego 1 Sanockiej Drużyny Skautowej Hetmana S. Żółkiewskiego35. W styczniu 1912 roku, a dokładnie 31, przeszedł on piechotą, wraz z drugim skautem o nazwisku (pseudonimie?) Orzeł, z Sanoka do Brzozowa i wśród uczniów II klasy założył I Brzozowską Drużynę Skautową Romualda Traugutta36. Spróbujmy sobie wyobrazić dwóch osiemnastoletnich młodzieńców, którzy w czasie ostrej zimy maszerują 22 kilometry (przez ponad 4 godziny), aby wśród nieznanych sobie kolegów gimnazjalistów założyć drużynę skautową i w dzień później wracają tą samą drogą! W sześćdziesiąt lat później Zaleski wspominał: Po dwóch dniach wracaliśmy z poczuciem spełnienia harcerskiego obowiązku. Powstało nowe ogniwo łańcucha harcerskiego37. Rodzina Zaleskich była znana w Tarnowie. Senior rodu, Karol, ukończył w 1884 roku Wydział Lekarski Uniwersytetu Jagiellońskiego z tytułem doktora wszechnauk lekarskich i osiedlił się w Sanoku wraz z żoną Wilhelminą Leixer. Państwo Zalescy doczekali się ośmioroga dzieci, w tym Karola (1890) oraz wspomnianego wyżej Władysława (1894). Ja sam poznałem wnuka Karola juniora w 1986 roku. Przygotowywałem wtedy do druku książkę o przedwojennej prasie harcerskiej. Rozpuściłem po kraju wici o poszukiwaniu egzemplarzy pism harcerskich i zostałem poproszony na spotkanie w hallu GUS-u, 33 H. Kapiszewski, Wspomnienia z lat młodzieńczych, mps bez daty, s. 8, kopia w zbiorach autora. 34 List Ewy Frankowskiej do Henryka Kapiszewskiego, ok. 1952 r., kopia w zbiorach autora. 35 Urzędowe, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów R. I: 1912, nr 10 z 15 marca, s. 15. 36 Władysław J. Zaleski (1894-1982), w 1909 członek Oddziału Ćwiczebnego w Sanoku, absolwent UJ, uczestnik czterech wojen, oficer WP, adwokat, dyplomata, od 1931 byl naczelnikiem Wydziału ds. Mniejszości i Polonii za Granicą MSZ (E.II), działacz niepodległościowy na emigracji. 37 Władysław J. Zaleski, U kolebki skautingu, „Skaut. Komunikat Koła Harcerek i Harcerzy lat 1910-1945” (Londyn) 1970, nr 12, s. 8. 34 Część I. Antenaci Andrzej Małkowski w mundurze skauta, 1912 r. gdzie ten pan pracował, i pokazał mi, ku mojemu wielkiemu zdumieniu, egzemplarz wydawanego przez Karola Zaleskiego na Syberii pisma - „Harcerz Polski na Syberii”, którego w Nowonikołajewsku ukazało się 5 numerów. Z kolei Władysław był w składzie polskiej drużyny reprezentacyjnej na Wszech-brytyjskim Zlocie Skautowym w Birmingham w 1913 roku. Karol wstąpił ochotniczo do Legionów Polskich i w bitwie pod Mołotkowem, 29 października 1914 roku, dostał się do niewoli rosyjskiej. Pod Mołotkowem zginęło 200 legionistów, a 400 dostało się do niewoli. Karol znalazł się na Syberii, gdzie od 1917 roku prowadził intensywną pracę harcerską, a w 1920 zorganizował transport polskich sierot do kraju38. Drużyna skautowa powstała w Brzozowie dzięki W. Zaleskiemu wkrótce liczyła 28 skautów w czterech zastępach, a jak podawał „Skaut”: Młodzi ochotnicy garną się do pracy z wielkim zajęciem39. Drużyny nosiły wówczas głównie imiona bohaterów narodowych, takich jak Tadeusz Kościuszko, ks. Józef Poniatowski, Romuald Traugutt, Karol Chodkiewicz, hetman Stanisław Żółkiewski, ale też postaci literackich, które były wówczas niezwykle popularne, jak Wołodyjowski czy Skrzetuski. W 1920 roku podliczono, że na 419 istniejących wówczas drużyn męskich, aż 81 nosiło imię Naczelnika40. Nie było drużyn Kmicica - warchoła, czy Zagłoby - notorycznego pijaka. Wśród dziewcząt najpopularniejsza była ppłk Emilia Plater, której imię przybrała założona nieco później drużyna skautek w Brzozowie. Drużyna rozwijała się bardzo powoli pod kierownictwem, a raczej opieką nauczyciela śpiewu Wiktora Konieczko. Drużynowy Franciszek Buczek nie był pełnoletni i nie mógł występować z drużyną poza szkołą41. Pod koniec roku szkolnego aktywność skautowa praktycznie zamarła i Konieczko od nowa zorganizował drużynę we wrześniu 1912 roku. Praca ciągle kulała, a główną przyczyną był brak wśród skautów wybijających się liderów, którzy poprowadziliby zastępy. Do skautingu wstępowali chłopcy z rodzin chłopskich, rzemieślniczych, którzy często chodzili do szkoły boso, a buty zakładali na rogatkach Brzozowa, i nie stać ich było nawet na koszulkę skautową42. Kiedy latem 1912 roku zorganizowana została dla skautów sanockich jedna z pierwszych polskich kolonii skautowych dla 16 uczestników, aż 11 z nich brało w niej udział bezpłatnie, korzystając ze wsparcia „Sokoła” i władz miejskich. Podobna kolonię zorganizowała 1 Lwowska Drużyna Skautów im. Tadeusza Kościuszki w Ostałowicach, niedaleko Przemyśla, na południowy wschód od Lwowa. 38 Wiesław Theiss, Dzieci syberyjskie. Dzieje polskich dzieci repatriowanych z Syberii i Mandżurii w latach 1919-1923, Uniwersytet Warszawski, Warszawa 1991. 39 Urzędowe, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów R. I: 1912, nr 10 z 15 marca, s. 15. 40 Kronika. Patronowie drużyn męskich, „Harcmistrz. Kwartalnik Instruktorski. Organ Naczelnictwa Związku Harcerstwa Polskiego” Warszawa R. IV: 1921, nr 1 - maj, s. 31. 41 Urzędowe, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów R. I: 1912, nr 13 z 15 kwietnia, s. 15. 42 Ryszard Głuszko, wspominając swoją naukę w brzozowskim gimnazjum w latach 1925-1933, pisał: Młodzież naszego gimnazjum rekrutowała się przede wszystkim ze środowiska wiejskiego, niezamożna, skąpo ubrana i źle odżywiana. Przedstawiciele rodzin mieszczańskich i rzemieślniczych znajdowali się w niewiele lepszej sytuacji. Jeszcze w trzeciej klasie bosonogi uczeń w miesiącach letnich nie był wcale unikatem. R. Głuszko, Miasto mojego dzieciństwa i młodości, [w:] 90 lat. Księga jubileuszowa gimnazjum i liceum ogólnokształcącego w Brzozowie, Brzozów 1999, s. 310. 36 Część I. Antenaci Drużyna sanocka świetnie się rozwijała i z początkiem roku szkolnego 1912/1913 liczyła ponad 70 skautów w 4 plutonach, a jak wspominał ówczesny plutonowy Roman Ślączka: 20 skautów posiadało pełne umundurowanie i było zawsze przygotowanych do wzięcia udziału w uroczystościach skautowych i ogólnonarodowych43. Do Sanoka często przyjeżdżali ze Lwowa członkowie Związkowego Naczelnictwa Skautowego: Andrzej Małkowski, Jerzy Grodyński i Stanisław Gibess, a wizyty te przyczyniały się do wzmocnienia drużyny. Jednak nigdy przedstawiciele władz skautowych ze Lwowa nie wizytowali drużyn brzozowskich. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Do Brzozowa nie dochodziła kolej i aby się dostać z Sanoka do Brzozowa trzeba było skorzystać z trakcji dwukonnej - fury, której właścicielem był „Cudek”, czyli Mendel Szyja. Według Kapiszewskiego, właściciel, a równocześnie popędzający konie zabierał do 20 pasażerów na furce i gdy była pogoda, opowiadali sobie miejscowe plotki, a gdy lał deszcz, mokli pod chustami, kocami lub workami od ziemniaków44. Jeśli ktoś chciał dojechać do Krakowa, to ruszał z Brzozowa podobnym środkiem transportu i po pokonaniu ponad 20 km na stacji Wróblik Szlachecki mógł pociągiem udać się na zachód, np. do Krakowa lub Wiednia. Pierwszy autobus ruszył z Brzozowa w 1918 roku, ale „Cudek” jako tańszy dzielnie wytrzymywał konkurencję. Może warto tu dodać, że pierwsze lampy elektryczne zapaliły się w Brzozowie w 1929 roku. Na jesieni 1912 roku Henryk postanowił zostać skautem, jednak zarówno babka, jak i stryj Marin, który opiekował się Henrykiem w czasie choroby ojca, zabronili mu wstąpienia do drużyny: bowiem już nie tylko w szkole, ale i poza nią miałbym stałe towarzystwo chłopców „nie z mojej sfery”. A ponadto byłem wątły, często chorowałem, miałem stałe katary. Nie wiedziano wówczas, że przyczyną ich nie były zaziębienia, lecz alergia415. Tymczasem mógł tylko obserwować swoich kolegów wychodzących na ćwiczenia skautowe. Skauci I Sanockiej Drużyny Skautowej im. hetmana Stanisława Żółkiewskiego założyli II Sanocką Drużynę Skautową w Zagórzu i, jak już wiemy, w Brzozowie. Czuli się za nie odpowiedzialni i starali się pomóc w ich pracy. Praca w drużynie brzozowskiej kulała - nikt ze skautów w 1912 roku nie zdobył nawet pierwszego stopnia skautowego wtajemniczenia - ochotnika. Spowodowało to kolejne wizyty szkoleniowe członków drużyny sanockiej. Dokładnie w rok później, 31 stycznia 1913 roku, trzech skautów sanockich wyruszyło z Sanoka przy temperaturze -15 stopni Celsjusza i po 4,5 godzinie marszu przybyło do Brzozowa. Jeden z uczestników wyprawy tak opisywał co się wówczas działo: Od godz. 12 - 1 odbyto musztrę: obroty i rozrzucanie się w szyki patrolu. O godz. 2.10 po poł. po zbiórce w Sokole - wyruszono na wycieczkę w kierunku Starej Wsi w szyku patrolowym. O 4-tejpowrót do „Sokoła”, ćwiczenie obserwacji i musztra do godz. 5-tej. Godz. 6: pogadanka na temat »skauting«, obowiązki każdego członka dr., wytłumaczenie i przerobienie materjału do egz. ochotniczego (nie było ani jednego ochotnika). 43 Czesław Mazurczak, Harcerstwo sanockie 1910-1949, HOW, Kraków 1990, s. 16. 44 [H. Kapiszewski, Wspomnienia o skautingu brzozowskim], rękopis bez daty, ok. 1958 r., s. 1, kopia w zbiorach autora. 45 H. Kapiszewski, Wspomnienia z lat młodzieńczych, mps bez daty, s. 8, kopia w zbiorach autora. Część I. Antenaci 37 Różne zastosowania laski skautowej. (Każdy skaut ma laskę nieokulą, około 166 cm. Sługą i 3 5 cm. szeroką). Rozbić ognisko i zdusić płomień. Nosze z dwa Іааок I dwu płfl&ZCZÓW. Szkielety namiotów z kilku Іавокн Piasty sposób wspięcia sił; na miir iii bo drzewo. Wściekły pi«£ «"ryzie laakłj, a nic skanta- Trzeba віїі trzymać laski -wepnrlfsj на lodzie, i czekaj аі z brzegu nsiicą lim;. Przeciw fiilnimi u prądowi rzecznemu. Laaka jest po moc u u przy przesadzaniu ’ przeszkód. Szereg skautów w pochodnio nocnym. Dalsze zastosowania. Міегяепїе odległości. Obrona właaua. Skok O tyczce, Budowa mostów i ti-;i-tew. Podważanie kamieni i holek. Wyczuwanie dro^i w nocy. Przy wapina-niu 6І4 na góre (łusko trzyma się obiema rękami skośnic i w razie poślizgnięcia sji! w spieni na niej po Mmnie wznoszącego się stolcu — podobnie przy jofcdzic na nartach). Wyławianie przed miotów z wody. (‘iwic/Giiia karabinem, Innen i kosa. Trójnóg do kuclmi fi talcze improwizowane krzesło. Dnia l/II po noclegu w »»Sokole«, zbiórka o godz. 8% rano. Po zdaniu przez 5-ciu egzaminów na ochot[nika], przerobiliśmy formowanieplutonu46. W dwa tygodnie później podjęli podobną wyprawę. Dzięki tym wizytom drużyna brzozowska wkrótce liczyła 44 skautów w 5 zastępach. W małym miasteczku taka nowinka jak skauting była bacznie obserwowana przez mieszkańców. Przemarsze przez miasto w szyku ubezpieczonym, musztra i odwiedziny umundurowanych gości z Sanoka musiały być dla miejscowych sensacją. Henryk mógł obserwować patrolowych, którzy regularnie zbierali się „na schodkach”na stancji u Zbigniewowej. Henryk z zazdrością śledził ćwiczenia drużyny koło kapliczki św. Stanisława, na skraju miasta, po drodze do Lasu Biskupiego. Była to stara droga, kręta, biegnąca przez wąwozy, nadająca się doskonale do podchodów, sygnalizacji, tropienia, słowem - do prawdziwego skautowego życia. Henryk spisał swoje wspomnienia w 45 lat później: Pamiętam doskonale, jak Zaleski siedzi na środku drogi, wśród gromady studentów, w przepisowych mundurkach, w czapkach z wysokimi denkami, wysoki, szczupły, trzymający w ręku laskę skautową, w kapeluszu skautowym, z podwiniętym z prawej strony rondem47. Zastanawiał się, czy ktoś zachował jeszcze fotografię, którą wówczas wykonano. Miał fenomenalną pamięć, bowiem w opublikowanej w „Skaucie” relacji z wyprawy do Brzozowa z 11 lutego wspominano, iż o godzinie 11 odfotografowano drużynę48. Drużyna wyruszała na wycieczki i ćwiczenia w szyku patrolowym, czyli każdy zastęp szedł w szyku ubezpieczonym. Skauting z łatwością mogły zastosować w praktyce różne kręgi młodzieży, w różnych warunkach. Proces wychowania odbywał się głównie w zastępie, początkowo zwanym patrolem - małej autonomicznej jednostce organizacyjnej. Henryk nie mógł wstąpić do działającej w Brzozowie drużyny, więc w maju 1913 roku założył własną. Ponieważ nie miał wystarczająco wielu rówieśników ze „swojej sfery”, poprzestał na zastępie „Kukułek”: stworzyłem zastęp niemal oficjalny, złożony z dwóch stryjecznych sióstr Marinówien, jednej służącej i brata stryjecznego. Zbudowałem szałas na jednej jabłoni, prowadziłem musztrę, założyłem książeczkę zastępu i jego kasę49. Oczywiście młody patrolowy kierował się opublikowanym w „Skaucie” napisanym przez Andrzeja Małkowskiego tekstem Jak zawiązać patrol?50 Henryk regularnie ćwiczył swój zastęp, testował wyczytane w „Skaucie” propozycje zajęć, a kiedy w październiku 1913 roku wrócił z leczenia w Grado (wówczas Austro-Węgry), jego ojciec - jak wspominał Henryk - nie tylko pozwolił, ale wręcz nakazał mi wstąpić do drużyny skautowej. Oficjalna data rozpoczęcia służby skautowej Henryka to 6 listopada 1913 roku, kiedy został przyjęty do I zastępu „Jeleni”, którego zastępowym był Józef Cynkar z Haczowa, a opiekunem drużyny nauczyciel polskiego, poseł na Sejm w II Rzeczypospolitej, Karol Kautski. 46 Z życia skautów. Brzozów, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów T. II: 1913, nr 13 z 15 marca, s. 206-207. 47 H. Kapiszewski, Wspomnienia z lat młodzieńczych, mps bez daty, s. 8, kopia w zbiorach autora. 48 Z życia skautów. Brzozów, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów T. II: 1913, nr 13 z 15 marca, s. 207. 49 H. Kapiszewski, [Wspomnienia], ok. 1956 r., mps, s. 7. 50 [Andrzej Małkowski], Jak zawiązać patrol?, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów, R. I: 1911, nr 1 z 11 października, s. 15-16. Część I. Antenaci 39 Jak podawały władze „Sokoła”: życie skautowe młodzieży polskiej, jako potężny czynnik wychowania narodowego, wymaga ustawicznych starań i kierownictwa, do czego powołani są przede wszystkim instruktorowie skautowi, jako drużynowi ich przyboczni. Punktem wyjścia działania drużynowych i przybocznych (którzy z reguły powinni mieć ukończonych 18 lat życia) musi być ich głębokie przeświadczenie, że wpływ ich na młodzież wtedy tylko będzie skuteczny i zbawienny, jeżeli całem swoim życiem realizować będą idealny typ rycerza-skauta nie tylko wtedy, gdy ich młodzież widzi, ale zawsze i wszędzie. Drużynowi pamiętać mają zawsze, że skauting jest systemem wychowania narodowego, który - jednocząc młodzież w grupach o pewnym typie życia, przez odpowiednie ćwiczenia duchowe i fizyczne - wyrabia jednostki na dzielnych i prawych obywateli-żołnierzy, przygotowanych pod każdym względem do znoszenia trudów i ofiar, jakich od nich Ojczyzna wymagać może51. W drużynie brzozowskiej brakowało chłopców mogących pełnić funkcje, dlatego Henryk w sześć dni później poprowadził, w zastępstwie nieobecnego patrolowego, II zastęp „Orłów”. Henryk wyróżniał się od innych chłopców pełnym umundurowaniem, o którym większość z nich mogła tylko marzyć. Najprostszym sposobem wyróżnienia członków zastępu było zaopatrzenie ich w laski skautowe, czyli solidny kij długości ok. 166 i średnicy 3,5 cm. Laska skautowa nie tylko odróżniała członków zastępu lub drużyny od reszty gimnazjalistów, ale miała też wiele zastosowań, np. z dwóch lasek i płaszcza można było wykonać szybko nosze, obronić się przed agresywnym psem lub innym zagrożeniem, zmierzyć odległość, zbudować szałas, a przede wszystkim ćwiczyć z nią jako namiastką karabinu, lancy lub kosy52. Tak więc Henryk zaczął od wyekwipowania zastępu w laski skautowe, które zrobił miejscowy stolarz Węgrzynowski, syn żołnierza, uczestnika rewolucji węgierskiej przeciw panowaniu austriackiemu w 1848 roku. Jak wspominał Kapiszewski: Nasz dostawca skautowych lasek pamiętał wiele z opowiadań ojca i dzielił się tymi wspomnieniami53. Henryk oddał się skautowaniu: Uczyliśmy się wszystkich umiejętności do „III egzaminu”. Poza tym bardzo pilnie historii Polski, niezależnie od tej, którą przerabialiśmy w szkole. Musztrę całą drużyną mieliśmy na podwórzu „Sokoła”. Pamiętam jedno wielkie ćwiczenie w kierunku na Przysietnicę i jedno w kierunku na Blizne. Skauci stanowili jedną stronę, a uczniowie chodzący na ćwiczenia wojskowe, a nie należący do skautingu - drugą54. I oczywiście wycieczki, zimowe i letnie, z obowiązkowym rozpalaniem ogniska jedną zapałką. Przed rozpoczęciem wakacji 1914 roku drużyna liczyła aż 90 skautów. Kautski jako opiekun-drużynowy cieszył się sympatią chłopców, był bowiem wymagającym nauczycielem języka polskiego, ale idąc często z drużyną na wycieczkę umiał znaleźć wspólny język nie tracąc przy tym autorytetu. On to pierwszy w Brzozowie, na wyciecze na drodze na Podlesie, przyniósł narty i nie tylko pokazywał, jak na nich jeździć, ale także pozwolił niejednemu z nas spróbować tego 51 Wskazówki dla drużynowych i przybocznych skautowych, „Przewodnik Gimnastyczny «Sokół». Organ Związku Polskich Gimnastycznych Tow. Sokolich w Austryi” Lwów R. XXXIII: 1913, nr 1 - styczeń, s. 4. 52 Różne zastosowanie laski skautowej, „Skaut. Pismo Młodzieży Polskiej” Lwów, R. II:1912, nr 8 z 1 lutego, s. 9. 53 [H. Kapiszewski, Wspomnienia o skautingu brzozowskim], rękopis bez daty, ok. 1958 r., s. 4. 54 Z notatek Henryka Kapiszewskiego, [spisał J. Rossman], mps bez daty, s. 2, kopia w zbiorach autora. 40 Część I. Antenaci nieznanego w Brzozowie sportu55. Kapiszewski bardzo polubił narciarstwo i w latach międzywojennych często bywał w Zakopanem. Latem 1914 roku Związkowe Naczelnictwo Skautowe we Lwowie poleciło zorganizować dla skautów niewyjeżdżających na obozy drużyny wakacyjne. W Brzozowie drużynę wakacyjną miał poprowadzić Wojciech Florczak z Górek, ale, jak wspomniał Kapiszewski nie przyszedł ani razu56. Henryk wziął sprawy w swoje ręce i wykorzystując wyposażenie swojego zastępu (kociołek, saperkę i linkę), od 7 sierpnia do 16 września poprowadził 17 druhów jako ich drużynowy57. Według notatki Jana Rossmana, sporządzonej na podstawie notesiku Zastępu wakacyjnego Henryka, druh Kapiszewski był świadkiem wyjazdu pierwszej grupy strzelców-ochotników, w tym drużynowego Franciszka Buczka i kilku starszych skautów, do walki z carską Rosją, których jak Henryk zapisał w notesiku, żegnano owacyjnie przed gmachem „Sokoła”558. Czternastoletni drużynowy działał jako kurier, komendant transportu żywności oraz komendant oddziału zwiadowczo-ćwiczebnego. 20 września przez Brzozów przechodzili ochotnicy z Legionu Wschodniego i to im Kapiszewski przekazał kilka namiotów, w tym jeden na 70 osób, 66 plecaków, manierki itd. Pracę drużyny zakończyło zajęcie Brzozowa przez Rosjan 27 września 1914 roku. Henryk schował w domu dokumenty drużyny oraz cały pozostały sprzęt i dzięki temu uratował go od konfiskaty. 55 [H. Kapiszewski, Wspomnienia o skautingu brzozowskim], rękopis bez daty ok. 1958 r., s. 5. 56 Z notatek Henryka Kapiszewskiego, [spisał J. Rossman], mps bez daty, s. 2. 57 AAN ZHP 76, sygn. 1318, s. 529. I. Płonka, Historia drużyny. Ówczesny p.o. drużynowego Ignacy Płonka pisze, że drużynę wakacyjną zorganizował Kapiszewski w końcu lipca na polecenie K. Kautskiego. 58 J. Rossman, [H. Kapiszewski] Początki pracy społecznej i niepodległościowej, mps bez daty, s.l. W zbiorach autora. Część I. Antenaci 41 Nauka, rodzina, harcerstwo Wybuch I wojny światowej początkowo nie oznaczał dla Henryka wielkich zmian. On i brat byli za młodzi, więc nie groził im pobór do c.k. armii. Mieszkał z rodzicami i rodzeństwem w Brzozowie, a domem w Niżankowicach opiekował się wujek Frankowski. Jednak ofensywa rosyjska w Galicji, zajęcie Lwowa, spowodowały, że władze austriackie nakazały ewakuacje Niżankowic, leżących w zewnętrznym pasie umocnień twierdzy Przemyśl, o którą wkrótce zaczęły się toczyć niezwykle krwawe walki. Wujostwo Frankowscy wywieźli furmankami dobytek swój i Kapiszewskich, a kiedy po zakończeniu walk Kapiszew-scy pojechali do Niżankowic, zastali tam dom kompletnie zdewastowany, rozkradziony. W tym rozwalisku znajdowali jakiś pojedynczy talerzyk, czy łyżeczkę. Na podwórzu stał fortepian, z którego konie wojskowe jadły siano. Utratę Niżankowic tak opisała na podstawie wspomnień Zofii, siostry Henryka, jej córka Katarzyna Czyżewska59. Piszę utratę, bowiem Kapiszewscy sprzedali wkrótce zdewastowany dom oraz parcelę w Niżankowicach i na stale osiedli w Brzozowie. Rodzina stanęła wobec braku stałych dochodów i to w ciężkich, wojennych czasach. W tej sytuacji Tadeusz Kapiszewski wrócił do zawodu i 1 października 1914 roku podjął pracę w aptece Kotowicza; w tej samej aptece, której dwadzieścia lat temu mógł być właścicielem, przepracował 6 lat. W 1916 roku Andrzej Demkowicz przysłał Zofii Kapiszewskiej kartę z taką treścią: znalazłem kliszę łaskawej Pani dobrodziejki „z lepszych czasów”, a mając papier skopiowałem i przesyłam myśląc, że zrobi to przyjemną niespodziankę, nie tak fotografia, a przypomną się dawne, a lepsze czasy. Dziś nie myślę o niczym jak o tym, co się dzieje i czekam dnia kiedy usłyszę słowo pokój! 60 Zajęcia w gimnazjum zostały wznowione po wyparciu Rosjan z Galicji, jednak praca skautowa nie, bowiem zarówno opiekun drużyny, jak i większość starszych skautów walczyła w Legionach albo wojsku austro-węgierskim. Nie wiemy, kiedy i dlaczego rodzice zabrali Henryka do Wiednia, ale wiemy, że wrócił stamtąd z rowerem, zapewne jednym z pierwszych w Brzozowie. Henryk był szczupłym, wysportowanym chłopcem więc szybko nauczył się jeździć, a także naprawiać go i konserwować. Niezbędnym wyposażeniem rowerzysty był wtedy pejcz do odganiania psów, co widać na zdjęciu. 59 [H. Kapiszewski], Wspomnienia Henryka o ojcu Tadeuszu i jego rodzinie, mps, s. 2; K. Czyżewska, Wspomnienia, Brzozów, ok. 1980, mps, s. 5. 60 ZRK. 42 Część I. Antenaci У Henryk Kapiszewski, Brzozów 1915 r. Henryka pociągał Zagórz, gdzie pracował jako urzędnik kolejowy jego wuj Tomek, mąż Romany Kriegseisen, który mieszkał w wygodnym domu wynajmowanym od miejscowego potentata naftowego Baczyńskiego. Miasteczko - jak wspominał Kapiszewski - ciągnęło mnie „życiem” ruchliwym, barwnym, wesołym, jakie stale tam panowało. Ciotka Roma rej wodziła w całym towarzystwie. Po przedstawieniach, które odgrywało się w „Sokole”, a w którym ja czasem występowałem,przedstawieniach, gdzie role czołową, czy to w „Chacie za wsią”, czy w „Królowej przedmieścia”61, czy innych przeważnie grała Ciotka Roma, niezawodnie była zabawa do białego rana. Po przetańczonej nocy z soboty na niedziele, po przyjęciu, jakie bardzo często dawali państwo Baczyńscy u siebie w niedzielę, a na którym bywała masa oficerów z garnizonu sanockiego i wiele młodych panien, przede wszystkim siostrzenica Baczyńskich, Maryla, o 5 rano siadałem na rower, by zdążyć na 8 na dzwonek do gimnazjum61. Henryk bez problemów przejeżdżał prawie 30 km malowniczą trasą przez Humniska, otoczone szybami naftowymi, pokonywał wzniesienie za Grabownicą Starzeńską i był już na Działach Pakoszowskich, potem przez Besko zjeżdżał ostro do Jurowiec i przez Dąbrówkę wpadał do Sanoka. Stamtąd już tylko żabi skok przez Olechowce, gdzie odbyła się w 1912 roku wspomniana już kolonia skautowa, czyli nieco ponad 6 km i docierał do Zagórza. Dla Henryka była to okazja do poznawania historii i kolorytu każdej miejscowości; jeszcze w 45 lat później potrafił bowiem opowiadać zabawne historyjki, jak ta o hrabim Starzeńskim, który w Grabow-nicy dawał upust swej pasji hodowania ryb, a zaniedbywał piękną żonę: tak, że szalała z coraz to nowym kochankiem, a hrabia nic nie widział, zapatrzony w swe ryby, sprowadzane z całego świata i hodowane w coraz to nowym stawie, czy akwarium63. Henryk bardzo lubił wujostwo Tomków, jak ich nazywał, a po przeniesieniu wuja do Łupkowa, jeździł z nim na lokomotywie malowniczą trasą wijącą się górskimi serpentynami. Była to wówczas trasa Pierwszej Węgiersko-Galicyjskiej Kolei (Erste Ungarisch-Galizische Eisenbahn), która, jak już pisałem, dzięki tunelowi łupkowskiemu łączyła strategiczny obszar Węgier i Galicji. Oczywiście nie było wówczas granicy, a po drugiej stronie tunelu miejscowość Humenne zamieszkiwała ludność słowacka, która raz do roku - 8 września - pielgrzymowała na odpust w Starej Wsi. Henryk wspominał: Po bokach w głębokich wąwozach leżały całe spalone pociągi, z bielejącymi kośćmi [żołnierzy] wojsk austriackich, uchodzących przed nadchodzącymi w 1914 r. wojskami rosyjskimi64. Wyprawy z wujem Tomkiem kolejką wąskotorową i drezyną zapadły na zawsze w pamięć Henryka. W czasie tych wypraw poznawał tamtejszą wspaniałą przyrodę, ale też stosunki narodowościowe, zwyczaje Rusinów, Żydów i Słowaków. W pracy skautowej przez 17 miesięcy trwała przerwa wywołana inwazją rosyjską i jak podano w „Skaucie”: Dopiero za inicyatywą druha drużynowego prof. K[autskiego], który powołany w pierwszych dniach wojny, tymczasowo z wojska powrócił, została drużyna nasza powołana na powrót do życia. W dniu 23. II. 1916 zebrała się garstka przedwojennych skautów i uchwaliła drużynę na nowo powołać do życia. 61 Chata za wsią I. I. Kraszewskiego oraz Królowa przedmieścia, wodewil autorstwa Konstantego Krumłowskiego, były wówczas bardzo popularnymi sztukami wystawianymi zarówno przez trupy zawodowe, jak i amatorskie. 62 H. Kapiszewski, [Wspomnienia z lat 1915-1919] mps bez daty, s. 1, kopia w zbiorach autora. 63 Tamże. 64 Tamże, s. 2. 44 Część I. Antenaci Pieczątka Drużyny Brzozowskiej 1916 r. Odznaka stopnia wywiadowcy używana w drużynach podległych Związkowemu Naczelnictwu Skautowemu we Lwowie. Wkrótce też zgłosiła się dość pokaźna liczba ochotników, bo 75, których podzielono na 7 zastępów65. Tego dnia Henryk otrzymał swój pierwszy stopień wtajemniczenia skautowego - młodzika, co pozwalało mu na naszycie na lewym rękawie bluzy płóciennego emblematu z napisem „Czuwaj!”. Drużynowym został mianowany Józef Cynkar. Henryk, doświadczony skaut, został zastępowym VII zastępu „Wilków”, a w marcu mianowano go dodatkowo skarbnikiem drużyny. Od rozpoczęcia nowego roku szkolnego 1916/1917 został zastępowym I zastępu „Orłów”, w którym służyli najstarsi chłopcy. Jedną z pierwszych spraw, którą załatwił, była prenumerata wznowionego „Skauta” lwowskiego, na którą złożyli się wszyscy członkowie zastępu „Orłów”: na zbiórce czytywaliśmy zawsze niezmiernie ciekawy i dowcipny działp.t. „Życie”, w którym opowiadał redaktor o różnych historiach, kawałach i wyczynach drużyn66. Te doświadczenia czytelnicze miały mu się bardzo przydać 12 lat później, kiedy sam został wydawcą pisma harcerskiego. Dla niego ten okres to zapamiętane pogodne, pełne beztroskiej swobody dni, a najciekawszą częścią zbiórek były zawsze podchody i indyjskie zabawy wzorowane na takich książkach jak Kiddi, dziecię obozu, opowiadającej o życiu chłopca w dżungli. Jednak, jak dowiadujemy się z relacji w „Skaucie”, praca drużyny napotkała na ogromne trudności, a to dlatego, że dawał się odczuwać brak starszych skautów, którzy by umiejętnie pracą kierowali. Na radzie zastępowych odbytej d. 12. III. 1916postanowiono na pogadankach zastępowych przygotowywać się do egzaminów, a co soboty miała się odbywać musztra drużyny. Pogadanki odbywały się regularnie, a ile pozwalał na to nawał pracy naukowej w roku skombinowanym to i wycieczki67. Pierwszą większą wycieczkę odbyły 4 starsze zastępy w dn. 11. III.; zrobiono wówczas ogółem 20 km. Szczególny udział brała drużyna w ćwiczeniach polowych uczniów gimnazjalnych, które przeważnie kończyły się klęską tych ostatnich. W czasie od 23. II. do 30. VI. 1916 urządzono 30 wycieczek, w tem 3 nocne. Na pogadankach przerobiono: historyępolską,prawo skautowe, alfabetMorsego, wywiady (napodstawie »Vade mecum«), oryentowanie się w terenie w dzień i w nocy, znajomość znaków konwencyonalnych na mapie austryackiej 1:75.000 oraz roboty techniczne. Zastępy I. i II. przerobiły również »»Pomoc w nagłych wypadkach«, zastępy zaś IV i V sygnalizacyę optyczną i świetlną. W maju wzięła drużyna udział w uroczystym obchodzie 125-tej rocznicy Konstytucyi 3. Maja. Z powodu nawału pracy przed końcem roku szkolnego, zamknięto w drużynie pracę z dniem 30. VI. 1916. W czasie wakacyi wzięli udział miejscowi skauci w uroczystem nabożeństwie za poległych Legionistów68. Henryk brał udział we wszystkich tych wydarzeniach i 6 maja otrzymał kolejny stopień skautowego wtajemniczenia - wywiadowcy i nad odznaką młodzika mógł naszyć lilię skautową na tarczy herbowej. 65 Z życia skautów. Brzozów, „Skaut, Dwutygodnik Młodzieży Skautowej, Pismo Urzędowe Związkowego Naczelnictwa Skautowego” Lwów T. V: 1917, nr 7 z 1 kwietnia, s. 55-56. 66 [H. Kapiszewski pseud.] Uparty Kozioł, Gawęda o książce, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. I: 1928, nr 6, s. 11. 67 Pojęcie „skombinowane” odnosi się do przerabiania materiału z poziomu dwóch klas jednocześnie. 68 [Historia harcerstwa Brzozowskiego1911-1935], mps, Brzozów, 1958, s. 2, kopia w zbiorach autora. 46 Część I. Antenaci Rodzeństwo Kapiszewskich. Od lewej Stasio, Ewcia i Henio. Jak dalej donosił „Skaut”: Po powrocie z wakacyi urządzono nowe wpisy. Na 70 członków z przed wakacyi zgłosiło się zaledwie 53, których podzielono na 5 zastępów. I znów rozpoczęła się systematyczna praca. W zastępach przygotowywano się do egzaminów. Pogadanki jak dawniej, odbywały się co tygodnia; tylko raportów całej drużyny nie można było urządzać, chyba w dnie pogodne, bo salę miejscowego „Sokoła” zajęli jeńcy wojenni. Wkrótce pracę na pogadankach uwieńczył pierwszy egzamin, który zdały 4 zastępy. Gorączkowo zaczęto przygotowywać się do drugiego. Tymczasem w drużynie zaczęła się szerzyć demorali-zacya. Jednym czynnikiem demoralizującym byli eks-skauci, drugim zbliżający się asenterunek rocznika 1898 i 99. Skauci poczęli przekraczać prawo skautowe. Doszło do tego, że zaczęto nastawać na rozwiązanie drużyny. Na czas więc od 15. XI. 1916 do 25. II. 1917 przypada całkowity zastój w pracy drużyny69. W rzeczywistości drużyna przyjmowała nowych członków, odbywały się zbiórki, ale starsi skauci byli coraz bardziej niezadowoleni z istniejącej sytuacji. Ogłoszony 5 grudnia 1916 roku pobór do wojska spowodował spadek liczby członków drużyny do 35 skautów70. W tym okresie Henryk pasjonował się zbieraniem „marek” (znaczków pocztowych), zorganizował Kółko Młodych Filatelistów, które odbywało regularne zebrania, w czasie których chłopcy wymieniali się markami i... grali w karty. Bardzo miło wspominał wyjazdy do Sanoka na seanse filmowe. 3 września 1916 roku młodszy brat Henryka Stanisław zdał egzamin wstępny do Cesarsko-Królewskiego Gimnazjum w Brzozowie. Pierwszą klasę Stanisław ukończył jako chlubnie uzdolniony11. Jego najbliższym kolegą, z którym siedział w jednej ławce, był Ignacy Płonka z Jasienicy Rosielnej, najstarszy z dziewięciorga rodzeństwa72. Z rodziną Kapiszewskich połączyły młodego Ignaca bliskie więzi. Przez jakiś czas mieszkał u nich i jak pisał: przez ojca Henryka i Stanisława byłem uważany za trzeciego syna73. Stanisław i Ignacy w listopadzie 1916 roku wstąpili do brzozowskiego skautingu. Największym krytykiem sytuacji w drużynie stał się Henryk Kapiszewski i jak pisał: nie mogąc patrzeć na bezwład i bezhołowie dotychczasowej pracy drużyny, w drodze zorganizowanego buntu przeciw profesorowi kuratorowi drużyny wymuszam podpisanie mi nominacji na drużynowego74. Bunt się udał i 26 lutego 1917 roku K. Kautski Rozkazem L. 4 odwołał Józefa Cynkara, który w marcu został powołany do wojska, i mianował na jego miejsce: H. Kapiszewskiegopolecając mu równocześnie zorganizowanie i dalsze prowadzenie drużyny75. Rozkaz L. 4 stał się przełomem w dziejach harcerstwa brzozowskiego. 69 Z życia skautów. Brzozów, „Skaut, Dwutygodnik Młodzieży Skautowej, Pismo Urzędowe Związkowego Naczelnictwa Skautowego” Lwów T. V: 1917, nr 7 z 1 kwietnia, s. 55-56. 70 [Historia harcerstwa Brzozowskiego1911-1935], mps, Brzozów 1958, s. 2, kopia w zbiorach autora. 71 Sprawozdanie Dyrekcji C. K. Gimnazjum w Brzozowie za rok szkolny 1916/17, Nakładem Funduszu Naukowego, Miejsce Piastowe [1917], s. 54. 72 M. Miszczuk, Ignac - harcmistrz Ignacy Płonka (1904-2000), cz. I, „Skaut. Harcerskie Pismo Historyczne” Tarnów R. V: 2010, nr 2, s. 2-11. 73 List I. Płonki do J. Rossmana, Londyn 24 kwietnia1983, w zbiorach autora. 74 H. Kapiszewski, Wspomnienia z lat młodzieńczych, mps bez daty, s. 9, kopia w zbiorach autora. 75 Drużyna Skautowa w Brzozowie, Rozkaz L. 4 z 26 lutego 1917 r., kopia w zbiorach autora. 48 Część I. Antenaci Rozkaz K. Kautskiego mianujący Henryka Kapiszewskiego drużynowym. Rozkaz K. Panka mianujący Henryka Kapiszewskiego zastępcą drużynowego. 27 lutego Henryk przeprowadził reorganizację, tworząc 3 zastępy liczące 27 dotychczasowych członków drużyny i zaciągając jeszcze 2 z nowych ochotników, tak że w marcu drużyna liczyła 48 członków. Rozpoczął intensywne szkolenie polegające na zdobywaniu stopni skautowych. Zorganizował radę zastępowych oraz sklep skautowy i kasę oszczędności. Jego najbliższym współpracownikiem został Marian Wierzbiański z Bachórza, wówczas uczeń klasy V. Henryk wprowadził dyscyplinę i pilnował, aby każdy zastęp odbywał raz na tydzień jedną zbiórkę, a w każdą sobotę odbywał się raport i ćwiczenia drużyny76. Swoją fascynację rodzinną historią, rewolucjami 1846 i 1848 roku, rolą dziadka matki Jerzego Bułharyna w wydarzeniach 1846 roku, Henryk wykorzystał w pracy skautowej. Przygotował specjalne ćwiczenia trasą przemarszu oddziału Bułharyna oraz poprowadził cztery większe wycieczki do Starej Wsi (3 km), Domaradza (12 km), Jabłonki (12 km) i Bachórza (37 km). Dla większości tych chłopców przejście kilku czy kilkunastu kilometrów z domu do szkoły było czymś normalnym. 3 maja 1917 roku cała drużyna wystąpiła ze sztandarem „Sokoła” jako jedyna zwarta i zorganizowana grupa w pochodzie narodowym77. Liczyła wówczas 68 skautów, a wszyscy byli uczniami gimnazjalnymi. W czasie wakacji Henryk zorganizował 3 zastępy wakacyjne, a brzozowski prowadził osobiście. W końcu roku szkolnego do gimnazjum uczęszczało 177 uczniów, z których tylko 38 zamieszkiwało w Brzozowie, i wszyscy deklarowali jako język ojczysty polski, choć 8 podawało wyznanie mojżeszowe, a 5 - greckokatolickie78. W większości byli synami włościan i mieszczan rolników, czyli chłopów, którzy mieszkali w Brzozowie, oraz przemysłowców i rzemieślników, czyli szewców, piekarzy, wędliniarzy i olejarzy. Druga grupa to byli synowie urzędników i sług rządowych i autonomicznych; najmniejszą grupę stanowili synowie rodziców, których dzisiaj nazwalibyśmy klasą średnią. Jak widać nie było wśród uczniów ani synów arystokracji, ani fabrykantów, którzy posyłali swoje dzieci do Zakładu Naukowo-Wychowawczego Jezuitów w Chyrowie, renomowanych gimnazjów Lwowa albo Krakowa. W szkole lekcje odbywały się w miarę regularnie, ale skutki wojny w postaci narastającej biedy spowodowały, że Cesarsko-Królewska Rada Szkolna Krajowa zawiesiła nawet obowiązek noszenia mundurków szkolnych, a aż 24 uczniów zwolnionych zostało z opłat szkolnych79. W kwietniu 1917 roku nauka została zawieszona na 6 dni z powodu braku opału i niespodziewanego zimna%0. Szkoła nie miała odpowiedniego podwórka, a zajęcia z wychowania fizycznego od wybuchu wojny nie odbywały się z powodu braku nauczyciela. 76 Brzozów, „Skaut, Dwutygodnik Młodzieży Skautowej, Pismo Urzędowe Związkowego Naczelnictwa Skautowego” Lwów T. V: 1917, nr 7, s. 55-56. 77 Barbara Bogdańska, Adam Piecuch, Z kroniki 50-lecia harcerstwa, [w:] Sześć wieków Brzozowa. Księga pamiątkowa, Komitet 600-lecia miasta Brzozowa, Kraków 1959, s. 184. 78 Sprawozdanie Dyrekcji C. K. Gimnazjum w Brzozowie za rok szkolny 1916/17, Nakładem Funduszu Naukowego, Miejsce Piastowe [1917], s. 42. 79 Tamże, s. 34, 44. 80 Reskrypt L. 17887 z dnia 22 sierpnia 1916 r., [w:] tamże, s. 44. 50 Część I. Antenaci J ( f W i Jerzy Braun, 1918 r. Henryk w stroju szlacheckim, 1916 r. Adam Ciołkosz, 1917 r. Jak czytamy w drukowanym Sprawozdaniu dyrekcji: Jedynym polem dla rozwoju cielesnego była organizacja skautowa81. Z 72 uczniów, którzy rozpoczęli naukę w roku szkolnym 1910/1911, a więc rówieśników Henryka, egzamin dojrzałości zdało 882. 1 października 1917 roku Naczelna Komenda Skautowa we Lwowie mianowała druha Henryka Kapiszewskiego zastępcą drużynowego w organizacji skautowej w Brzozowie, z prawem prowadzenia drużyny83. Pismo podpisane przez Naczelnego Komendanta dr. Kazimierza Panka oznaczało zaliczenie Henryka do grona instruktorów, bowiem stopniem instruktorskim w drużynach galicyjskich był „Drużynowy”. W tym czasie najbliższym współpracownikiem Henryka był Marian Wierzbiański i to jego Kapiszewski przygotowywał na swojego następcę84. Henryk regularnie czytał lwowskiego „Skauta”, którego zaczęli wówczas zapełniać swoimi artykułami młodzi instruktorzy: Tadeusz Biernakiewicz z Krakowa (Sprawozdania z kursów instruktorskich), Jerzy Braun z Tarnowa (opowiadanie Fantastyczne podsłuchy) Adam Ciołkosz z Tarnowa (Co skaut wiedzieć powinien), Romuald Kawalec z Nowego Sącza (Opowieści skautowe) i Stefan Kuta z Krakowa (Rozważania o prawie skautowym). Jerzy Braun (rocznik 1901), pisarz katolicki, polityk i myśliciel, był autorem najpopularniejszej chyba pieśni harcerskiej Płonie ognisko oraz niezwykle popularnej Szopki harcerskiej, regularnie wystawianej w wielu środowiskach. Wspomnianym wyżej opowiadaniem debiutował w wieku 16 lat! O swoich harcerskich latach pisał: Kształtował się styl życia harcerskiego, synteza pogody, zuchowatości, brawury i zaradności, życzliwości, prawdomówności, honoru, obowiązkowości i wierności uznanym przez siebie ideałom, Harcerz to ten, co nigdy się nie załamie i da sobie radę w każdej sytuacji, pospieszy z pomocą słabszym, wystąpi z inicjatywą, stanie na czele. Dlatego Harcerstwo stało się u nas przede wszystkim szkołą charakterów85. Życie wymienionych skautów mogłyby posłużyć jako podstawa scenariusza filmu sensacyjnego. Poznajmy życiorys Adama Ciołkosza, który w 1911 roku wstąpił do 1 Drużyny Skautowej Zawiszy Czarnego w Tarnowie. Jako uczeń II Prywatnego Gimnazjum Realnego w Zakopanem zorganizował najpierw patrol, a następnie z początkiem 1913 roku - 1 Zakopiańską Drużynę Skautową im. ks. Józefa Poniatowskiego. Po wyjeździe Ciołkosza z Zakopanego drużynę objął Andrzej Małkowski. W czasie 81 Sprawozdanie Dyrekcji C. K. Gimnazjum w Brzozowie za rok szkolny 1916/17, Nakładem Funduszu Naukowego, Miejsce Piastowe [1917], s. 35. 82 IX Sprawozdanie Dyrekcji Państwowego Gimnazjum Humanistycznego w Brzozowie za rok szkolny 1927/1928 z uwzględnieniem okresu dziesięciolecia szkolnictwa polskiego, Nakładem Dyrekcji Gimnazjalnej, Brzozów 1928, s. 6. 83 Naczelna Komenda Skautowa. Mianowanie podpisał Naczelny Komendant K. Panek, Lwów 2 października 1917, kopia w zbiorach autora. 84 Marian Wierzbiański (1902-1971) w skautingu od ok. 1915 r., w latach 1924-1927 członek Zarządu Oddziału Krakowskiego ZHP, w latach 1928-1930 redaktor „Na Tropie”, od 1930 r. Naczelny Inspektor Harcerstwa w WriOP, wiceprzewodniczący ZHP 1936-1939, czynny w konspiracji, więziony przez UB co znacznie odbiło się na jego zdrowiu, pierwszy komendant Krakowskiej Chorągwi ZHP 1956-1957. Jego dwaj bracia - Bolesław i Kazimierz - byli także harcerzami. Zob. Janusz Wojtycza, Wierzbiański Marian, [w:] Harcerski Słownik Biograficzny (dalej: HSB) red. J. Wojtycza, t. I, Warszawa 2006, s. 229-230. 85 Maria Żychowska, Jerzy Braun 1901-1975. Twórca kultury harcerskiej i„Unionizmu“, Tarnów 2003, s. 26. 52 Część I. Antenaci inwazji rosyjskiej Adam uczył się w Wiedniu i tam zorganizował 1 Wiedeńską Drużynę Skautową im. króla Jana III Sobieskiego. 1 listopada 1917 roku został mianowany komendantem hufca w Tarnowie, liczącego 128 harcerzy i 15 wilcząt w 16 zastępach, a 8 kwietnia 1918 roku - komendantem Dzielnicy Tarnowskiej. We wrześniu 1918 roku utworzył ze starszych harcerzy Pogotowie Narodowe, uzbrojone i wyszkolone, które wspólnie z Polską Organizacją Wojskową rozbroiło w nocy z 30 na 31 października 1918 roku austriackie posterunki w Tarnowie. 13 listopada 1918 roku zorganizował z grona starszych harcerzy grupę 26 wyekwipowanych i wyćwiczonych ochotników i wyjechał z nią do Krakowa; tam została wcielona jako pluton harcerski do 14 kompanii 4 pułku piechoty Legionów w Krakowie (14 listopada). 18 listopada został mianowany plutonowym i wyruszył na odsiecz Lwowa wraz z plutonem przydzielonym do obsady pociągu pancernego. Po maturze, 13 maja 1919 roku, został mianowany podporucznikiem. W okresie plebiscytu na Warmii i Mazurach jako komendant Naczelnej Komendy Organizacji Harcerskiej na Warmię i Mazury, organizował ruch harcerski i patrole plebiscytowe. Podczas wojny polsko-bolszewickiej walczył w 205 pułku piechoty. Od 4 maja 1921 roku brał udział w III powstaniu śląskim. Dowodził pociągiem pancernym w III dywizjonie pociągów pancernych, docierając do Gogolina k. Opola (bitwa o Górę św. Anny). Był dwukrotnie posłem na Sejm w okresie międzywojennym z ramienia Polskiej Partii Socjalistycznej. W czasie II wojny światowej znalazł się na emigracji w Anglii, gdzie rozwinął żywą działalność polityczną. Wróćmy jednak do jesieni 1917 roku, kiedy to c.k. armia prowadziła asenterunek, czyli pobór do wojska rocznika 1899. Olbrzymie straty, jakie poniosła na wszystkich frontach, spowodowały, że brano wszystkich mężczyzn bez względu na stan zdrowia. Henryk rozpoczął dopiero naukę w VIII, ostatniej klasie gimnazjum, nie kwalifikował się do służby liniowej, jednak we wrześniu stanął przed komisją poborową i został uznany za zdolnego do służby wojskowej86. Zgodnie z prawem austrowęgier-skim zdał wcześniejszy, wojenny egzamin dojrzałości i otrzymał świadectwo dojrzałości, wystawione 11 października, w którym zapisano, że uznano go dojrzałym do studiów Uniwersyteckich. Posiadanie świadectwa dojrzałości dawało mu status jednorocznego ochotnika, a więc pewne przywileje i lepsze traktowanie niż innych rekrutów. Drużynę przekazał Wierzbiańskiemu i tegoż 11 października został wcielony do Galizisches Infanterieregiment Nr. 10, czyli 10 pułku piechoty, który przed wojną stacjonował w Przemyślu i z jego okolic czerpał uzupełnienia, w związku z czym jego skład narodowościowy przedstawiał się następująco: Ukraińcy - 47%, Polacy - 43%, inni 10%. Jego służba wojskowa trwała krótko, bowiem w grudniu 1917 roku z ciężkim zapaleniem opłucnej trafił do szpitala w Nowym Sączu. Jego stan był poważny i został poddany torakoplastyce, która polegała na wycięciu dwóch żeber87. Martwiła się tym faktem rodzina Henryka, a Stacha Gley, która uczyła się wówczas we Lwowie, pisała: 86 AAN ZHP 76, sygn. 1786, s. 52. Henryk Kapiszewski, Curriculum Vitae [ok. 1934 r.] 87 Według relacji dr. Wiesława Kukli z 10 kwietnia 2013 r.: Torakoplastyka polegała na wycięciu fragmentów kilku żeber i stosowano ją w leczeniu gruźlicy płuc. Powodowała zapadnięcie się jam gruźliczych w płucu. Prawdopodobnie stosowano tę operację także w przewlekłym zapaleniu opłucnej, zazwyczaj będącym powikłaniem gruźlicy. Rokowanie w gruźlicy przed zastosowaniem antybiotyków (początek lat 50. ub. wieku) było bardzo poważne i są opisywane niepowodzenia ze wznową choroby aż do śmierci. Metodę tę zaczęto stosować w pierwszej dekadzie XX w., a zatem w 1917 r. była już postępowaniem rutynowym tzw. z wyboru. Na początku mojej edukacji (pierwsze lata 50.) spotykałem pacjentów, u których stosowano torakoplastykę. Część I. Antenaci 53 Ogromnie pomartwiłyśmy się, dowiedziawszy o tem, że Pan Henryk leży chory. Proszę się jednak tym nie martwić, bo i mnie Pan Bóg pokarał za to że się z Pana w Brzozowie śmiałam, i spuchł mi nos okropnie%%. W czasie długiej rekonwalescencji w Nowym Sączu Kapiszewski nawiązał kontakt z hufcowym nowosądeckim Romualdem Kawalcem, drużynowym słynnej krakowskiej „Szóstki” w 1915 roku89. Biblioteka hufca była dobrze zaopatrzona i jak pisał Henryk: będąc przy wojsku austriackim korzystałem z biblioteki drużyn w N. Sączu, kiedy prace prowadził tamże dh. Kawalec, i w ten sposób przyswoiłem sobie dość dobrze całą teoretyczną znajomość skautingu i jego działów90. W szpitalu Henryk spotkał ukrywających się skautów z Krakowa: Tadeusza Biernakiewicza i Władysława Spolińskiego, którzy nie marzyli, aby chwalebnie polec za c.k. Austro-Węgry. Bierna-kiewicz, rocznik 1898, skaut od listopada 1911 roku, był doświadczonym drużynowym, uczestnikiem kilku kursów instruktorskich, współpracował w Krakowie w SKO z Bronisławem Piątkiewiczem i specjalizował się w wychowaniu fizycznym91. Spoliński, rocznik 1899, w skautingu od lutego 1914 roku, instruktor skautowy (drużynowy) od 1 sierpnia 1917 roku. Wkrótce ta trójka miała decydować o losach męskiego harcerstwa krakowskiego. Stan zdrowia Henryka spowodował, że w październiku 1918 roku został superarbitrowany (zwolniony z wojska ze względu na przebytą chorobę) - otrzymał roczny urlop zdrowotny92. W miesiąc później nie było ani c.k. Austro-Węgier, ani jej armii. 88 ZRK. List Stachy Gley do H. Kapiszewskiego, Lwów, styczeń 1918 r. 89 Za pieniądze zarobione w czasie wystawiania jasełek opartych na Betlejem polskim Lucjana Rydla R. Kawalec zakupił powielacz i wydał 18 numerów pisma „Kukułka”. Bolesław Leonhard, Kalendarium z dziejów harcerstwa krakowskiego 1910-1950, Kraków 1984, s. 13. 90 AAN ZHP 76, sygn. 210, s. 83. H. Kapiszewski, Wrażenia i spostrzeżenia z kursu harcerskiego w Zwierzyńcu, [Brzozów 3 listopada 1919 r.], s. 1. 91 Tadeusz Biernakiewicz (1898-1965) jeden z pierwszych skautów krakowskich, pierwszy komendant męskiej Chorągwi Krakowskiej, członek Naczelnej Rady Harcerskiej 1921-1923, redaktor odpowiedzialny pisma „Płomienie” 1921-1923, instruktor systematyki i metodyki ćwiczeń cielesnych na UJ. 92 AAN ZHP 76, sygn. 1786, s. 112. Henryk Kapiszewski, Życiorys, Warszawa [1934 r.] 54 Część I. Antenaci Cz?sc II HENRYK I MARIA Rozdział II. W NAJJAŚNIEJSZEJ RZECZYPOSPOLITEJ W walce o niepodległość i granice Do Brzozowa Henryk wrócił 18 października 1918 roku i jak wspominał: w przededniu wybuchu Niepodległej Polski zabrałem się od razu ostro do roboty93. W początkach listopada 1918 roku utworzył hufiec brzozowski, który liczył 93 harcerzy w 2 drużynach oraz drużynę harcerek. Kapiszew-ski szukał możliwości zalegalizowania swoich działań; oczekiwał na rozkazy, by wiedzieć, co ma robić w tak rewolucyjnym czasie dla historii Polski. Brzozów należał organizacyjnie do Lwowa, ale tam toczyły się wówczas walki polsko-ukraińskie i dlatego Henryk nawiązał kontakt z Krakowem, gdzie mieściła się Skautowa Komenda Okręgowa, na czele której stał B. Piątkiewicz94, a sekretarzem Okręgu był T. Biernakiewicz. Kapiszewski pojechał do Krakowa 18 listopada i natychmiast otrzymał od Piątkiewicza mianowanie na drużynowego (czyli pełnego instruktora skautowego) z prawem prowadzenia hufca oraz rozkaz zorganizowania „Pogotowia Młodzieży”95. Piątkiewicz wystawił wówczas ciekawy dokument zatytułowany Legitymacja: Druhowie Henryk Kapiszewski, Marian Wierzbiański, J. Kazimierz Kosiński - skauci należący do brzozowskich drużyn skautowych udają się z Krakowa do Brzozowa w sprawach związanych z mobilizacją starszych skautów Okręgu do Wojska Polskiego. Ponieważ misja ich ma charakter użyteczności dla sprawy narodowej, 93 H. Kapiszewski, Wspomnienia z lat młodzieńczych, mps bez daty, s. 9. 94 Bronisław Stanisław Piątkiewicz (1878-1966), jeden ze współzałożycieli skautingu w Krakowie, w 1913/1914 drużynowy I i II Krakowskich Drużyn Skautowych, komendant skautingu krakowskiego w czasie wojny, komendant okręgu krakowskiego, członek pierwszej Naczelnej Rady Harcerskiej ZHP, profesor gimnazjalny i akademicki, profesor fotogrametrii. Zob. Józef Piłatowicz, Piątkiewicz Bronisław Stanisław, [w:] PSB t. XXVI, Wrocław 1981, s. 1-2. Szerzej o jego drodze harcerskiej zob. Janusz Wojtycza, Piątkiewicz Bronisław Stanisław, [w:] HSB, red. J. Wojtycza, t. I, Warszawa 2006, s. 169-170. 95 Skautowa Komenda Okręgowa w Krakowie. Legitymacya, podpisał komendant okręgowy B. Piątkiewicz, Kraków L. 971/18 z dnia 18 listopada 1918 r., kopia w zbiorach autora. Część II. Henryk i Maria 57 w szczególności dla celów armii, przeto przysługuje im prawo bezpłatnej jazdy koleją, o co niniejszym podpisana Komenda Kolejowe władze prosi. 6 listopada 1918 roku przy Naczelnym Inspektoracie Harcerstwa Polskiego w Warszawie po porozumieniu się władz harcerskich z Polską Organizacją Wojskową został utworzony Wydział Wojskowy, który opracował założenia mobilizacji starszych harcerzy i przygotował ich do akcji rozbrajania okupantów wspólnie z POW. Zmobilizowani harcerze utworzyli w listopadzie i grudniu Batalion Harcerski Wojska Polskiego. Niemal równocześnie, bo 9 listopada 1918 roku przy NIHP w Warszawie powołano Wydział Harcerskiego Pogotowia Młodzieży, który miał kierować służbą pomocniczą zorganizowaną spośród młodzieży szkolnej i niepełnoletnich harcerzy. „Pogotowie Młodzieży” było naturalną konsekwencją dotychczasowej pracy harcerskiej, a decyzje te zostały przyjęte, także przez środowiska harcerskie w Małopolsce, jako polecenia władzy zwierzchniej, ponieważ Lwów był okrążony i odcięty. „Pogotowie” powstało na terenie całego Królestwa Polskiego, okupowanego wówczas przez Niemców, oraz w zachodniej Małopolsce. Po powrocie z Krakowa Kapiszewski powołał „Pogotowie Młodzieży”, a wkrótce czterech starszych skautów z Brzozowa dołączyło do kompanii skautowej w Krakowie96. Kierowane przez Henryka „Pogotowie” stanowiło wówczas jedyną zorganizowaną grupę strzegącą budynków publicznych i porządku w mieście97. Podobnie było w Krakowie, Tarnowie, Przemyślu, Jaśle i wielu miejscowościach Małopolski. Harcerze rozbrajali Austriaków, tworzyli milicje obywatelskie, masowo wstępowali do tworzących się oddziałów Wojska Polskiego, a młodsi służyli jako gońcy. Pozostali szukali kontaktów, pomocy w odpowiedzi na pytanie: co dalej robić? Kapiszewski szybko zorientował się w sytuacji i zaczął nawiązywać korespondencyjne kontakty ze skautami z Sanoka, Jasła, Krosna i innych pobliskich miejscowości. Zachował się niezwykły dokument tamtych czasów - Księga pocztowa, którą Henryk założył 9 listopada, a pierwszym odnotowanym listem wychodzącym było pismo skierowane do SKO w Krakowie: zawiadomienie o utworzeniu II Drużyny i zamianowaniu Kosińskiego drużynowym tejże. Kończy go pozycja 468 z 25 września 1919 roku: rozkaz znoszący obwód i dzielący go na jednostki organizacyjne. Księga jest jednym z nielicznych zachowanych dokumentów ukazujących historię drużyn wchodzących w skład Obwodu w 1919 roku, ale przede wszystkim pokazuje osobowość komendanta Obwodu. Widać tutaj doskonałe zorganizowanie, planową pracę i - co nie dziwi - przysłowiową aptekarską dokładność. Każde pismo jest opisane, a kilka zachowanych do dzisiaj listów Henryk opatrywał datą otrzymania i załatwienia danej sprawy. Uderza też karność poszczególnych drużynowych, podkomendnych Henryka w terminowych odpowiedziach na jego rozkazy i polecenia. Na łamach pisma instruktorskiego „Harcmistrz” został on określony jako najgorliwiej czynny98. 96 [H. Kapiszewski], Brzozów, „Skaut, Dwutygodnik Młodzieży Polskiej. Pismo Urzędowe Związkowego Naczelnictwa Skautowego” Lwów T. VII: 1919, nr 13/18 z 15 września, s. 40. AAN ZHP 76, sygn. 541, s. 106. Ignacy Płonka, Wykaz harcerzy służących przy wojsku, odpis uwierzytelniony z 30 października 1935 r. 97 Janusz Wojtycza, Pierwsza dekada skautingu polskiego w Galicji (1910-1919), Kraków 1995, s. 123-129. 98 Kronika Harcerska, „Harcmistrz. Miesięcznik Instruktorski. Organ Urzędowy Naczelnej Rady Harcerskiej i Naczelnego Inspektoratu Harcerskiego” 1919, nr 2, Warszawa, s. 62. 58 Część II. Henryk i Maria W#ro«rfl? Rozkaz upoważniający H. Kapiszewskiego do zorganizowania Pogotowia Młodzieży. Pieczątka hufca brzozowskiego, której Henryk używał od listopada 1918 do czerwca 1919 r. Michał Urbanek, w latach 1918-1920 kierownik pracy harcerskiej w Sanoku, tak wspominał ten okres: Jednego jestem pewien, takiego entuzjazmu, jakim odznaczała się młodzież harcerska w Sanoku w latach 1918,1919,1920, nie spotkałem nigdy i nigdzie. Harcerzy ogarnął wtedy jakiś szał patriotyzmu Nie było trudu, którego by się ulękli, nie było pracy, której by z zapałem nie podjęli". Hufiec, jak wspomniałem, składał się w tym czasie z 2 drużyn w Brzozowie, które prowadzili Marian Wierzbiański oraz Kazimierz Kosiński, drużyny żeńskiej oraz drużyny w szkole powszechnej w Domaradzu, którą od jesieni 1918 roku prowadził Ignacy Płonka. Oficjalną nominację Henryk otrzymał 18 listopada 1918 roku. 19 listopada 1918 roku SKO w Krakowie Rozkazem L. 356/18 przejęło komendę nad drużynami z środkowej Galicji. W grudniu Henryk został poproszony przez Piątkiewicza o zebranie adresów drużyn w środkowej Galicji, które dotychczas podlegały władzom we Lwowie. Równocześnie została zakończona działalność „Pogotowia” w Brzozowie. Z powodu odejścia drużynowego do wojska, drużyna w Dynowie została podporządkowana Kapiszewskiemu 21 stycznia 1919 roku. Wkrótce powstała drużyna w Turzym Polu, a w marcu 1919 roku został powołany Patronat Harcerski w Brzozowie. Ka-piszewski prowadził intensywną korespondencję z okolicznymi drużynami i w jej rezultacie 9 marca powstał Obwód Brzozowski, w którego skład wchodziły drużyny w Brzozowie, Domaradzu, Turzym Polu, Jaśle, Krośnie, Sanoku i Zagórzu. Łącznie w marcu 1919 roku Kapiszewskiemu podlegało 6 drużyn żeńskich liczących 282 harcerki i 16 męskich z 648 harcerzami100. Komenda Obwodu mieściła się w jego mieszkaniu. Obwód podlegał bezpośrednio Skautowej Komendzie Okręgowej w Krakowie. Hufiec otrzymał własną izbę w Ratuszu, bowiem starania o otrzymanie lokalu w gmachu „Sokoła” zakończyły się niepowodzeniem101. Było to wówczas w Galicji zjawisko powszechne - działacze sokoli uważali bowiem skauting za część swojego towarzystwa, ale nie kwapili się do pomocy materialnej, czy choćby udostępniania pomieszczeń. Pomimo tak czasochłonnego zaangażowania w pracę harcerską, Henryk, który nieprzypadkowo nosił drugie imię Tadeusz, dobrze wiedział że będzie kontynuował aptekarską tradycję, i dlatego rozpoczął praktykę w aptece Tadeusza Kotowicza w Brzozowie102. Jak pisał Wierzbiański: w Brzozowie oprócz normalnej pracy ideowej i wycieczek prowadzi się w żeńskiej drużynie kurs wyrobu sztucznych kwiatów, kurs szycia, wyrobu bucików dla dzieci (ze starych damskich kapeluszy) i ogrodnictwa103; w pracy harcerskiej w drużynach zwracano uwagę na naukę 99 Czesław Mazurczak, Harcerstwo sanockie 1910-1949, Kraków 1990, s. 44. 100 Marian Wierzbiański, Z Małopolski. Obwód Brzozowski, „Harcerz. Tygodnik Młodzieży Harcerskiej” 1919, nr 23 z 16 czerwca, s. 7. 101 [Historia harcerstwa Brzozowskiego1911-1935], mps, Brzozów 1958, s. 2. 102 Świadectwo, Apteka Tadeusza Kotowicza w Brzozowie, 13 września 1920 r. - H. Kapiszewski był zatrudniony od 25 września 1919 r. do 26 lipca 1920 r. Sam Kapiszewski w powojennym życiorysie podaje daty 1 stycznia 1919 - 28 lipca 1920 r. 103 Marian Wierzbiański, Z Małopolski..., s. 7. 60 Część II. Henryk i Maria Rozkaz powołujący Pogotowie Młodzieży. Księga pocztowa. umiejętności pozwalających na zarobkowanie. Największą i najsprawniejszą jednostką Obwodu były drużyny sanockie kierowane przez nauczyciela Michała Urbanka, który był jednocześnie redaktorem organu hufca - pisma „Bóg i Ojczyzna”. To właśnie na jego łamach Kapiszewski zadebiutował artykułem Ruch skautowy w Anglii w czasie wojny, w którym wykorzystał informacje z prowadzonej z angielskimi skautmistrzami korespondencji104. Hufiec prowadził własną pracownię introligatorską i kursy związane z przysposobieniem wojskowym (telefoniczny, samarytański, strażacki). Także w Jaśle praca wyglądała ciekawie, bowiem harcerze mieli: swoje łodzie, orkiestrę tamburinową, zastęp kolarzy i telegraf bez drutu105. Henryk był chyba pierwszym instruktorem, który pisał o organizacji skautów żydowskich w Polsce - „Haszomer Hacair”, wykorzystując pismo Rady Naczelnej tego związku „Hazak We’emac”, wydawane w języku polskim, z notkami po hebrajsku106. Winieta pisma przedstawiała szomra (skauta żydowskiego) podążającego do Jerozolimy i według Henryka: Rzecz arcychwalebna i naśladowania godna. My Polacy chyba najlepiej zrozumieć potrafimy i życzymy, by marzenia szomrów i całego narodu żydowskiego jak najprędzej się ziściły, by wszyscy znaleźli się w swej utęsknionej ojczyźnie, jednak równocześnie z oburzeniem pisał: jak zgrzyt żelaza po szkle następuje artykuł od redakcji, który dowodzi, że młodzież szomrowa jednoczy się z oszczerstwami rzucanymi na nas przez żydów świata całego w sprawie rzekomych pogromów w Polsce. Na podstawie swojej obfitej korespondencji ze skautami czechosłowackimi zamieścił przynoszącą wiele konkretnych informacji o powstałej w tym państwie Obec ceskosloven-skych Baden-Povelovych Skautü relację o strukturze i liczebności tej organizacji107. Działała ona kilkanaście lat i kiedy w 2012 ukazała się księga stulecia skautingu czeskiego, autorzy nie mieli o działalności tej organizacji prawie żadnych informacji - jedynym dokładnym źródłem jest artykuł Kapiszewskiego w „Bogu i Ojczyźnie”108. W wyniku intensywnych prac przygotowawczych Kapiszewski zorganizował w Sanoku 29 i 30 marca 1919 roku zjazd instruktorów Okręgu. W harcerstwie bardzo ważne było wzajemne zaufanie, które utrwalało się w czasie wspólnych spotkań. Kolejna konferencja instruktorska w sprawie regulaminu Obwodu odbyła się w Sanoku 18 maja 1919 roku. Obradom przewodniczył komendant hufca sanockiego M. Urbanek, który dowodził 400 harcerzami i 100 harcerkami. Na marginesie dodajmy, że Urbanek był o 13 lat starszy od hufcowego 104 [H. Kapiszewski, pseud.] K.-i., Ruch skautowy w Anglii w czasie wojny, „Bóg i Ojczyzna. Miesięcznik Młodzieży Harcerskiej” Sanok R. I: 1919, nr 2 z 15 października, s. 13-14. 105 Tamże. 106 [H. Kapiszewski], „Hazak We’emac", „Bóg i Ojczyzna. Miesięcznik Młodzieży Harcerskiej” Sanok R. I: 1920, nr 2 z 15 października, s. 14-15. Zob. też M. Königstein, Ruch „Młodzieńczy" wśród młodzieży żydowskiej, „Tygodnik Nowy. Pismo Ilustrowane” Warszawa R. I: 1919, nr 8, s. 10-12. „Hazak We’emac” nie znajduje się w żadnej bibliotece publicznej. 107 [H. Kapiszewski], Czecho-Słowacja, „Bóg i Ojczyzna. Miesięcznik Młodzieży Harcerskiej” Sanok R. I: 1919, nr 10 z 15 czerwca, s. 12. 108 Skautske stoleti. Dobrodruzny pfibeh 100 let ćeskeho skautingu - detailni informace, red. Roman Santora, Praha 2012, s. 75-76. 62 Część II. Henryk i Maria sl ■) w. BARCti!ł7.\ i Ił A i' Kwit na A ‘'MISTRZA * . W. P. wpłacił za 1 „Harcerza” za C2 /7 /i/ti' i\ 'i A R L K ('wyraźnie maręk.. oX ,!iifiniur..ei (//. 1?A>UI H.3 9 Michał Urbanek, zdjęcie z lat 30. Pieczątka SKO w Krakowie stosowana w latach 1918-1919. Świadectwo pracy w aptece Tadeusza Kotowicza. i od 1914 roku pracował jako nauczyciel109. Jednak karność skautowa i wspólna z Henrykiem wiara, że harcerstwo jest forpocztą nowej Polski, spowodowała, że obaj konsekwentnie głosili hasło zjednoczenia harcerstwa i jak zapisał sekretarz obwodowy Marian Wierzbiański: Cały Obwód żyje jedną myślą, że w lecie dokona się wreszcie tak długo oczekiwane połączenie wszystkich organizacji harcerskich110. Tymczasem praca w samym Brzozowie bardzo się skomplikowała. Gmina zabierała szkole kolejne pomieszczenia dla organizowanej milicji, a także wojska: potrzebnego dla tłumienia pojawiającego się w powiecie bandytyzmu111. W tej sytuacji 6 grudnia 1918 roku wyższe gimnazjum (klasy VI, VII i VIII) zostało zlikwidowane i starsi uczniowie musieli wyjechać do innych szkół poza Brzozowem112. Jego najbliższy współpracownik i przyjaciel Marian Wierzbiański przeniósł się do gimnazjum w Jarosławiu, wyjechali także prawie wszyscy zastępowi. Jednak Henryk nie rezygnował i uruchomił w celach zarobkowych pracownie introligatorską, a na wiosnę 26 harcerzy rozpoczęło kurs sadowniczy. Ponadto trwał kurs telefoniczny na sprzęcie wypożyczonym od wojska, Henryk rozwinął bibliotekę hufca, która liczyła 106 tomów, a sam zaprenumerował wydawane w Warszawie pisma: „Harcerza”, „Harcmistrza” oraz redagowaną przez Adolfa Heidricha „Dwudziestkę” i poznański „Ruch Harcerski”, redagowany przez Antoniego Olbromskiego113. W 1919 roku chciał kupić wydawane w 1918 roku w Tarnowie przez Jerzego Brauna i Adama Ciołkosza „Młodzież Sobie. Literacko-Naukowe Pismo Młodzieży Szkolnej”. Ukazały się dwa numery pisma i w 1919 roku redaktorzy nie mieli zbędnych egzemplarzy. Wysłane pieniądze Zbysław Cioł-kosz chciał zwrócić Kapiszewskiemu, ten jednak zamiast zwrotu gotówki poprosił o sprzedaż jednego z karabinów, które mieli skauci z Tarnowa. Karabin przybył do Brzozowa i służył w szkoleniu z bronią, a kiedy Jerzy Braun zaczął wydawać w kwietniu 1919 roku „Czuwaj. Czasopismo Tarnowskiej Młodzieży Harcerskiej. Organ Harcerskiej Komendy Dzielnicowej w Tarnowie”, Henryk został jednym z pierwszych jego prenumeratorów i zapewne jednym z pierwszych, który nauczył się napisanej przez Brauna pieśni „Płonie ognisko i szumią knieje” opublikowanej w pierwszym numerze. Kapiszewski był jednym z bardzo niewielu instruktorów mających dostęp do niemal wszystkich ukazujących się wówczas pism harcerskich i posiadających własną, obszerną bibliotekę harcerską, którą stale uzupełniał. Początkowo zapewne poszukiwał książek, które mogły być pomocne w pracy w drużynie. Henryk był bowiem wówczas samoukiem i wiedzę czerpał głównie ze wspaniałych trzech pierwszych roczników „Skauta”. Jednak z czasem zaczął zbierać planowo i stał się jednym z niewielu 109 Dariusz Szczecina, Rzecz o Michale Urbanku, Wyd. Sopockiego Towarzystwa Kulturalnego, Sopot 1997, s. 3-5. 110 Marian Wierzbiański, Z Małopolski..., s. 8. 111 IX Sprawozdanie Dyrekcji Państwowego Gimnazjum Humanistycznego w Brzozowie za rok szkolny 1927/1928 z uwzględnieniem okresu dziesięciolecia szkolnictwa polskiego, Nakładem Dyrekcji Gimnazjalnej, Brzozów 1928, s. 3. 112 Tamże, s. 3-4. 113 ZRK. Potwierdzenia wpłat za okres styczeń-sierpień 1919. 64 Część II. Henryk i Maria Dowód wpłaty za prenumeratę „Dwudziestki”. Strona tytułowa „Dwudziestki”. kolekcjonerów wydawnictw harcerskich, ale do tego wątku wrócimy później. Już wówczas żywo interesował się ukraińskimi i żydowski ruchami młodzieżowymi. Szukał informacji, zbierał wydawnictwa i korespondował z redakcjami pism młodzieżowych. Dzięki temu miał w swych zbiorach unikatowe pisma, takie jak wydawany w Przemyślu „Miszmar Hasan” (nieznany w zbiorach publicznych), a także pismo skautów ukraińskich „Mołode Żyttia”. Henryk wspierał pracę drużyny żeńskiej, której drużynową była Jadwiga Salamakówna, nauczycielka w szkole ludowej, a przyboczną - jego siostra Ewa Kapiszewska. 3 maja 1919 roku hufiec liczący 180 harcerek i harcerzy wziął udział w obchodach rocznicy Konstytucji 3 Maja, w czasie których po przyrzeczeniu harcerskim rozdano po raz pierwszy w Brzozowie krzyże harcerskie114. Henryk otrzymał wówczas krzyż numer 550, serii V. W miesiąc później, 21 i 22 czerwca 1919 roku, odbył się we Lwowie Zjazd Związkowego Naczelnictwa Skautowego i Zjazd delegatów komend miejscowych115. ZNS znalazł się pod presją takich młodych instruktorów jak Henryk, którzy dążyli do zakończenia procesu jednoczenia harcerstwa i utworzenia samodzielnego Związku Harcerstwa Polskiego. Temu sprzeciwiały się władze „Sokoła”, a więc i Związkowe Naczelnictwo Skautowe. Zjazd lwowski zatwierdził akces harcerstwa małopolskiego do ZHP, ale w praktyce miało ono w dalszym ciągu podlegać władzom sokolim. Na lato 1919 roku w Zwierzyńcu Zamojskim - dzięki pomocy finansowej i gospodarczej ordynata Zamoyskiego - zaplanowano kursy starszyzny harcerskiej oraz kursy związkowe (żeński i męski). Mieli w nich wziąć udział młodzi instruktorzy ze wszystkich dzielnic, także Małopolski. Na kurs został zakwalifikowany Henryk oraz z jego rekomendacji J. Salamakówna, E. Kapiszewska i M. Wierzbiański oraz trzy inne osoby z Brzozowa116. Przed wyjazdem do Zwierzyńca, Henryk zorganizował drużynę wakacyjną, która zrobiła wycieczkę do Krasiczyna, zwiedzając po drodze zamek Herbutów w Dobromilu i klasztor (ruiny) z grobem Nieczui w Zagórzu, urządzała nocne wycieczki z obozowaniem, wspólne kąpiele - w ogóle życie na świeżym powietrzu117. Zorganizowanie „koloni” skautowej, czyli obozu, było niemożliwe z powodu braku funduszy i zaangażowania większości członków drużyny w prace w gospodarstwach rolnych rodziców. Warto wspomnieć, że pierwszy obóz dla 5 brzozowskich harcerzy zorganizował I. Płonka dopiero w 1925 roku. Kurs rozpoczął się 15 lipca i jak podał w pierwszym rozkazie prowadzący go Tadeusz Strumiłło: Kierownictwo pierwszych kursów harcerskich Wolnej i Zjednoczonej Polski wita serdecznie harcerzy 114 Wykaz harcerskiej służby H. Kapiszewskiego, wyciąg z książeczki służbowej sporządzony przez J. Rossmana, mps, s. 1, w zbiorach autora. 115 Urzędowe, „Skaut, Dwutygodnik Młodzieży Polskiej. Pismo Urzędowe Związkowego Naczelnictwa Skautowego” Lwów T. VII: 1919, nr 7/9 z 1 czerwca, s. 17. 116 AAN ZHP 76, sygn. 1318, s. 536. I. Płonka, Historia drużyny. 117 Kronika harcerska, „Bóg i Ojczyzna. Miesięcznik Młodzieży Harcerskiej” Sanok R. I: 1919, nr 2 z 15 października, s. 13. 66 Część II. Henryk i Maria i/c jrjf pJp O^tfh /*-« Ą Jwn, 2./-'*.. jT-fi \ą jrf o^lud • /rvi+friMjiy-*ĄVjO ^ A poJ^tHCL /SyqMt'z S **f4ik jjąUbi. &»+ & iflHufUiq JTi i t / u /* * f/T ^xt ikr^ĄyMy. tyyUtK ckAoMAtut*' /JwĄt 'i jrtrftüAJjOQvtffHtlM) pr Jof> fc*. m-^ua^IoA^. O Ułby cLroitffr O tpĄidnĄ (ja/^4s(Ut*t tf- tł+aĄeAAM 3&i^vo-v-i'^yi fok./^y'i.oLy/d ty*y/ AtourtvtVvJy JLUOifjUU^, tA^*. Ą^AtuJ**' yU*& Jl4Ć . faucćfyolfrt Jkf^frtllUL | yfras V\Cx_ czyli znaczków pocztowych, wycieczkom do Sanoka do kinematografu oraz coraz bardziej pochłaniającej go korespondencji z harcerzami i skautami w różnych krajach świata. W domu rodzinnym w Brzozowie przechowała się paczka listów, które Henryk otrzymał w latach 1919-1921 z całej Polski, a także z USA, Francji, Wielkiej Brytanii i Czechosłowacji. Każdy z nich jest opatrzony datą odbioru, wysłanej odpowiedzi oraz kolejnym numerem, co świadczy o tym, iż prowadził on prywatną książkę korespondencji. Szukając kontaktów w Ameryce, Henryk wysłał list do redakcji ukazującego się od 1911 pisma skautowego „Boy’s Life. The Official Magazine of the Boy Scouts of America”, która zamieściła krótka notkę: A Polish Scout who desires letters from American Scouts; he will prove to be an agreable correspondent. W rezultacie redakcja przesłała mu kilkanaście listów od skautów amerykańskich szukających przyjaciół w Polsce. Były też listy bardzo wzruszające, kiedy skautmistrz R. Howard Krause z Worcestershire Boy Scouts pisał o swoim synu skaucie: Zapewne z przykrością dowie się Druh, że zginął on w bitwie pod Contalmaison129, walcząc z Hunami130. Jednak największa objętościowo była korespondencja ze skautami czeskimi. Działało tam kilka skłóconych, ze sobą związków i Henryk był wówczas jedyną w ZHP osobą dokładnie zapoznaną z sytuacją w skautingu czechosłowackim. Koniec roku 1919 i pierwsza połowa 1920 upłynęła Henrykowi na szlifowaniu umiejętności aptekarskich, prowadzeniu drużyny i niezwykle bogatej korespondencji. Może czasami tej korespondencji było za dużo, bowiem kilka listów pozostało nieotwartych. Korespondował z redakcjami wszystkich ukazujących się wówczas pism harcerskich, takich jak: lwowski „Skaut”, przemyskie „Ku Świtom”, rzeszowski „Latawiec”, łomżyński „Czuwaj” oraz tarnowski „Czuwaj”. Pismo to, bardzo bojowe i niezwykle patriotyczne, otwierały wiersze Jerzego Brauna, takie jak Żelaznej trzeba nam młodzi131: W żelazo zakutej potrzeba nam młodzi, Rycerskich potrzeba nam duchów; Niech huf się młodzieńczy przekuje, odrodzi I wyrwie z rdzawych łańcuchów. 129 Starcie pod Contalmaison było etapem bitwy nad Sommą, największej bitwy I wojny światowej, trwającej od 1 lipca do 18 listopada 1916 r., w której zginęło ponad milion żołnierzy. 130 ZRK. List R. Howarda Krause do Henryka Kapiszewskiego, Glasgow, 17th June, 1919. 131 Jerzy Braun, Żelaznej trzeba nam młodzi, „Czuwaj. Czasopismo Tarnowskiej Młodzieży Harcerskiej. Organ Harcerskiej Komendy Dzielnicowej w Tarnowie” Tarnów R. I: 1919, nr 2 - maj, s. 1. 72 CZĘŚĆ II. HENRYK I MARIA Gdy z brzękiem zlatują stuletnie okowy, A z ogni i zgliszczów świat budzi się nowy, Żelaznych potrzeba nam duchów! Henryk dbał o to, by informacje o pracy Obwodu Brzozowskiego ukazywały się w prasie harcerskiej. Dbał o to, co dzisiaj nazwalibyśmy skutecznym public relations. Marian Wierzbiański przygotował obszerną notę opublikowaną na łamach „Harcmistrza”, a wersję skróconą opublikowano w „Czuwaj. Czasopiśmie Tarnowskiej Młodzieży Harcerskiej. Organie Harcerskiej Komendy Dzielnicowej w Tarnowie”132. W tym okresie Henryk współpracował ze Stanisławem Sedlaczkiem w przygotowaniu bibliografii wydawnictw harcerskich, a ślady jego regularnej korespondencji z Sedlaczkiem znajdujemy w notatce umieszczonej przez tego ostatniego na łamach „Harcmistrza” z marca 1920 roku: Do bibliografii harcerskiej przesyła nam druh Kapiszewski dwie rzadkie pozycje133. Henryk potrafił dotrzeć do wydawców niezwiązanych z polskim skautingiem. Takim ciekawym kontaktem był Antoni Jaxa, profesor śpiewu i muzyki autor i kompozytor, 2921 Allen Avenue, Chicago Illinois, który skomponował z górą 30 sztuk, w tym Jeżeli chcesz szczęśliwie żyć, powinieneś skautem być; albo Pod opieką Anioła Stróża, obrazek z życia skautów. Dla skautów lub sokołów. Ze śpiewami w 4 aktach. Jaxa pisał do Kapiszewskiego w sierpniu 1920 roku: Przesyłam Panu 3 egz. Skautów... i nuty do tego. Panu przesyłam to gratis, ale jeżeli tymczasem bolszewicy Polskę zagarną, to te książki przepadną. Henryk kontynuował swoją korespondencję ze skautami z szeregu krajów Europy i USA. W 1920 roku Naczelnictwo ZHP porządkowało sprawy mianowań instruktorskich. Było to zadanie trudne, bowiem w każdej z dzielnic, a także w Rosji i na Rusi różnie przebiegał proces mianowania instruktorów, różne były wymagania i procedury. Naczelnictwo przyjęło, że instruktorzy będą otrzymywać mianowania na wstępny stopień przodownika (przodownicy), ale z zaliczeniem służby, tzw. starszeństwo, od dnia mianowania przez daną władze skautową. Henryk został mianowany przodownikiem ze starszeństwem z 18 listopada 1918 roku, czyli potwierdzono jego mianowanie przez B. Piątkiewicza. Zostało to opublikowane w Rozkazie Miesięcznym Naczelnictwa ZHP Liczba 28, z maja 1920 roku134. 132 Z miasta i dzielnicy, „Czuwaj. Czasopismo Tarnowskiej Młodzieży Harcerskiej. Organ Harcerskiej Komendy Dzielnicowej w Tarnowie” Tarnów R. I: 1919, nr 3 - czerwiec, s. 6. 133 Kronika, „Harcmistrz. Miesięcznik Instruktorski. Organ Urzędowy Naczelnej Rady Harcerskiej i Naczelnego Inspektoratu Harcerskiego” Warszawa T. III: 1920, nr 3 - marzec, s. 31. 134 Rozkaz Miesięczny Naczelnictwa ZHP L. 28 z maja 1920, „Okólniki i Rozkazy Naczelnictwa ZHP” (Warszawa) 1920, nr VII, s. 3. 74 Część II. Henryk i Maria Koperta i list francuskiego skauta do Henryka. i> . P 'CWU' °\JL • wic .«AteOM . I')teCX vX3u»^ jal/Xc - A . « A . A w , . o 5 , — O t Q>u>jQ £/a WmI.śua. X /Vo^o<1 A>uv^| cU '5 t^AJL/t Aaa^j y|rM^vX^tir cjLruO ^ tM ^l|VuO-iciX- iXMS^ -Aa^o- (Ua/\JUi \>0AAxJu9uy- Lo- TX^p-<_d/><-A-*- -wh 4 'U-OCO JŁ-f r" ■ OU. Jaju AajlA- >^Ur(/VJL- 1 IHryelówna Marja Gąsiorowska Marja Griinerówna Marja Hefnerówna Marja Kellncrówna Sydonja Leśniakówna Emilja Marusówna Irena Mroczkówna Aleksandra Niezgodziaska Władysława Nowicka Janina Osadcówna Gizela Papśe Barbara Piętkówna Zofja Rudzianka Małgorzata Sieńkówna Marja Skrzyńska Stanisława Socka Irena Sworzeniówna Marja Urbańska Jadwiga Wilkówna Zofja Zakrzewska Marja Zawadzka Janina Zawilińska Helena Wodecka Irena (natur.) Riszkówna Irena (pryw.) Okładka Sprawozdania i umieszczony w nim skład klasy Marii. Prawdziwą pasją Marii było jednak harcerstwo. W roku szkolnym 1918/1919 praca żeńskiego harcerstwa krakowskiego miała głównie charakter służby pomocniczej w wykonywaniu różnych zdań związanych z odzyskaną niepodległością, a komendę sprawowała druhna Bronisława Uhmianka. Po kursie dla zastępowych poleciła dziewczętom, który go ukończyły, zorganizowanie z uczennic klas pierwszych (10-12 lat) szkół krakowskich drużyny wilczków, która miała stać się zaczynem nowego etapu w pracy harcerstwa żeńskiego w Krakowie. Drużynową została mianowana Jadwiga Acker-mannówna, uczennica klasy VIII, a przyboczną i zastępową - Jadwiga Laszczkówna, uczennica kl. VII Gimnazjum im. Adama Mickiewicza306. Ich zadaniem było przygotowanie nowych kadr instruktorek, przy czym dziewczęta miały przejść całą drogę harcerską, od zucha do instruktorki i w ciągu kilku lat zmienić żeńskie harcerstwo krakowskie. Do tej właśnie drużyny wstąpiła 21 września 1919 roku Maria Zakrzewska. Należała do zastępu „Jaskółek”, składającego się z młodszych dziewcząt, a jej zastępową była Jadwiga Laszczkówna. Drużyna liczyła 30 dziewcząt, a Maria trafiła na doskonałe instruktorki, które stworzyły świetną, w tym okresie najlepszą, drużynę w żeńskiej Chorągwi Krakowskiej. J. Ackermannówna była w latach 1923-1926 komendantką Chorągwi, a J. Laszczkówna - komendantką Chorągwi Śląskiej (1927-1931), a już jako Wierzbiańska, Naczelniczką Harcerek (1931-1937). To o tej drużynie hufcowa Jadwiga Kwiatkowska pisała w swej opinii z 1921 roku: Drużyna prowadzona ogromnie starannie w duchu naprawdę harcerskim. Instruktorki szczęśliwie dobrane, życie w drużynie coraz większe307. Istota harcerskiego wychowania polega na oddziaływaniu wychowawcy na wychowanków swoim przykładem oraz wiernością zasadom i wartościom moralnym, które przekazywano harcerkom. Dlatego w przedwojennym ZHP fundamentalne znaczenie miało takie przygotowanie instruktorek i instruktorów, aby byli wzorem dla swoich wychowanków czy podwładnych i potrafili wpoić im cele organizacji, idee jej działania, a zarazem dyscyplinę i karność (a nie rygor) konieczną do skutecznego ich wprowadzania w życie. Wyższym szczeblem przygotowania do pracy z młodzieżą było odróżnienie karności świadomej, akceptowanej, od karności bezwzględnej, wymuszonej. Wielu kierowników pracy harcerskiej popełniało poważne błędy, wymuszając dyscyplinę formalną, bezkrytycznie stosując metody wojskowe, a gubiąc istotę harcerskiego wychowania. Harcerstwo żeńskie kierowane przez cały okres przedwojenny przez grono wybitnych pań starało się uczyć odpowiedzi na pytanie: jakim być? Przygotowywało także do współdziałania i współodpowiedzialności. Harcerstwo stało się ważnym elementem odbudowy wyniszczonego kraju oraz łączenia poszczególnych dzielnic w jeden organizm społeczny i państwowy. Jak pisał Jan Rossman w notatkach robionych w Maczkowie w Niemczech, w sierpniu 1945 roku: Harcerstwo to 30 chłopców w polu: 306 Maria Irena Mileska, Materiały do historii krakowskiego harcerstwa żeńskiego w latach 1911-1939, t. 1, Kraków 2003, s. 56-57. 307 AAN ZHP 76, sygn. 2048, s. 17a. Do Naczelnictwa ZHP. Wniosek o przyjęcie do ZHP 1 Żeńskiej Drużyny im. Królowej Jadwigi, 20 grudnia 1921. 136 Część II. Henryk i Maria pionierka, tropienie, sygnalizacja, kucharzenie. Dla mnie może być harcerstwo pierwszorzędne: dzielne, zgrabne, sprawne chłopaki w polu; żadnych wysokich tonów patriotycznych, żadnych smętnych piosenek 0 powstaniu, albo publiczna lipa na pokaz i wtedy cześć, nie będę harcerzem308. Właśnie do takiego harcerstwa wstąpiła Maria Janina i zapewne dlatego na wszystkich zdjęciach harcerskich promienieje i jest uśmiechnięta. Latem 1920 roku Maria wzięła udział w swoim pierwszym obozie harcerskim. Według ówczesnej nomenklatury była to kolonia dla 28 harcerek krakowskich zlokalizowana w Dolinie Sąspowskiej (obecnie Ojcowski Park Narodowy). Kolonie prowadziła początkowo Jadwiga Kwiatkowska (zam. Trylska), ale po tygodniu skierowano ją na kurs instruktorski, zastąpiła ją 18-letnia J. Laszczkówna, która właśnie zdała maturę i - jak wspominała - nie miała żadnego doświadczenia: w prowadzeniu kolonii, obozu, czy większej wycieczki. Sama układałam program zajęć, nawet prowadziłam gimnastykę poranną. Spałyśmy na podłodze na siennikach, a gospodarstwo prowadziła kucharka. Miałyśmy możliwe wyżywienie dzięki darom amerykańskim jak ryż, fasola, kakao i smalec309. Bezpośrednio po kolonii harcerki bardzo aktywnie włączyły się do pracy w Pogotowiu Harcerek jako członkinie drużyny gońców310. Starsze harcerki, czyli te powyżej 16. roku życia, pracowały w Czerwonym i Białym Krzyżu, w herbaciarni harcerskiej oraz Komitecie Pomocy uchodźcom ze Wschodu311. W grudniu 1920 roku przeprowadzono reorganizację drużyny. Została ona podzielona i na 1 Żeńską Drużynę Harcerską ZHP im. Królowej Jadwigi, której drużynową mianowano Jadwigę Laszczkównę, równocześnie zastępową „Jaskółek” została Maria. Z dziewczynek od 7. do 12. roku życia utworzono IV Żeńską Drużynę „Dzieci Lwowskich”312. Maria złożyła przyrzeczenie harcerskie 3 maja 1921 roku na ręce gen. Józefa Hallera, ówczesnego Przewodniczącego ZHP313. Niestety nie zachowały się wykazy jej służby harcerskiej do 1927 roku314. Można jednak założyć, że brała udział w kolejnych koloniach: w Waksmundzie w 1922 roku i w Mszanie Dolnej w 1923. W 1924 roku 1 Krakowska wyjechała na 36-dniowy obóz w Limanowej, którym 308 ZRR. Dzienniczek [pamiętnik J. Rossmana z maja 1945 - lutego 1946]. 309 Tamże. 310 AAN ZHP 76, sygn. 2048, s. 17. Do Naczelnictwa ZHP. Wniosek o przyjęcie do ZHP 1 Żeńskiej Drużyny im. Królowej Jadwigi, Kraków 20 grudnia1921. Historia drużyny. 311 AAN ZHP 76, sygn. 2046, s. 1. Raport Komendy Chorągwi Krakowskiej żeńskich drużyn harcerskich z dnia 12 lipca, Kraków. Na terenie Krakowa działały 32 harcerki powyżej 16 roku życia, z tego tylko 8 było wówczas obecnych w Krakowie. Zob. też Nowiny. Kraków, „Harcerz. Tygodnik Młodzieży Harcerskiej” R. IV: 1920, nr 26 z 9 października, s. 236 312 Maria Irena Mileska, Materiały do historii krakowskiego harcerstwa żeńskiego w latach 1911-1939, t. 2, oprac., uzupełnienia i red. Janusz Wojtycza, Kraków 2004, s. 80. Zob. także AAN ZHP 76, sygn. 2048, s. 33-35. Do Naczelnictwa ZHP. Wniosek o przyjęcie do ZHP IV Drużyny Zuchów im. Dzieci lwowskich, Kraków 20 grudnia1921. Historia drużyny. 313 List H. Strusiowej do J. Rossmana, Kraków 10 lipca 1987, kopia w zbiorach autora. 314 W 1987 roku Jan Rossman korespondował z instruktorkami harcerskimi z Krakowa (m.in. z H. Struś), próbując zdobyć informacje o harcerskiej służbie M. Kapiszewskiej w Krakowie, ale bez większego powodzenia. ZRR. Teczka Marysia Kapiszewska. Część II. Henryk i Maria 137 także kierowała Laszczkówna, a wzięło w nim udział 30 harcerek w wieku od 15 do 20 lat315. Komendantka Chorągwi Ackermannówna, która wizytowała obozy żeńskiej Chorągwi Krakowskiej, a było ich w tamtym roku 10, stwierdziła: Kolonje były prowadzone bardzo sumiennie i pod każdym względem stały wysoko. Miejscowości dobrze wybrane, przeważnie górskie, administracja i zaprowiantowanie wszędzie dobre. Stwierdzono wielkie zżycie się dziewcząt i bardzo dodatni wpływ tak moralny, jak ifizyczny316. W latach 1919-1927 jednym z głównych założeń pracy komendy Chorągwi było wyszkolenie odpowiedniej liczby drużynowych. Latem 1926 roku komenda żeńskiej Chorągwi Krakowskiej zorganizowała w Waksmundzie koło Nowego Targu dwa kursy pod namiotami - instruktorski i dla drużynowych. Komendantką całości była Henryka Braunowa, a drużyną instruktorską dowodziła Laszcz-kówna. Maria wchodziła w skład grona instruktorskiego obu kursów i wraz z Bronisławą Malinkowską prowadziła pionierkę. Jak pisała w sprawozdaniu komendy Chorągwi Ackermannówna, referentka kursów i zastępczyni komendantki: Obydwa obozy pod względem urządzenia, budowy kuchen, namiotów itd. stały na bardzo wysokim poziomie. Wszelką pracę, nie wyłączając gotowania i karczowania terenu z jałowców, wykonywały druhny same. Pomimo to, a może właśnie dlatego stan zdrowotny kursów był zadowalający317. Rodzice w pełni popierali harcerską aktywność Marii, a Helena Zakrzewska współpracowała z Zarządem Oddziału i tak w 1924 roku z jej inicjatywy instruktorki harcerskie organizowały w salach VIII Gimnazjum zabawy dla dzieci. W 1926 roku weszła w skład ZO318, i przez dwa lata do 1928 roku działała w Wydziale Imprez319. W 1926 roku w żeńskiej Chorągwi Krakowskiej przeprowadzono 15 obozów, ale tylko 1 Krakowska przeprowadziła obóz w całości pod namiotami. Obóz został przez komendantkę Braunową uznany za doskonale zorganizowany, a wzięło w nim także udział 5 skautek jugosłowiańskich, co było wynikiem samodzielnej współpracy drużyny z tamtejszym skautingiem320. Maria spędziła więc w tamtym roku na obozach ok. 60 dni. Komendantka Chorągwi tak oceniała rezultaty przeprowadzonych kursów i obozów: przyczyniają się one w ogromnej mierze do wyrobienia wewnętrznego dziewcząt, usprawnienia ich i przygotowania do życia praktycznego oraz do zżycia się ze sobą i gronem instruktorskim, temu ostatniemu zaś pozwalają na poznanie charakteru młodzieży i wyrobienia sobie zdania o młodszej generacji kierowniczek pracy harcerskiej, która szybkim tempem się rozwija i wymaga coraz liczniejszych zastępów instruktorskich321. 315IVSprawozdanie za rok 1924. Wojewódzki Zarząd Oddziału ZHP w Krakowie, Bochnia 1924, druk, s. 7. 316 Tamże. 317 VI Sprawozdanie Zarządu Oddziału ZHP w Krakowie za rok 1926, „Wiadomości Harcerskie. Organ Zarządu Oddziału ZHP Woj. Krakowskiego” Kraków R. II: 1927, nr 1 z 10 marca, s. 11; AAN ZHP 76, sygn. 675, s. 141-163. 318 AAN ZHP 76, sygn. 675, s. 67. List ZO ZHP w Krakowie do Naczelnictwa ZHP, L. dz. 446, Kraków 17 marca 1926 r. 319 ZHP 76, sygn. 1272, s. 130. Sprawozdanie Zarządu Oddziału ZHP w Krakowie za rok 1926, powielane. 320 VI Sprawozdanie Zarządu Oddziału ZHP w Krakowie za rok 1926, „Wiadomości Harcerskie. Organ Zarządu Oddziału ZHP Woj. Krakowskiego” Kraków R. II: 1927, nr 1 z 10 marca, s. 7; AAN ZHP 76, sygn. 675, s. 141-163. 321 Tamże, s. 11. 138 Część II. Henryk i Maria POLSKA SZKOŁA NAUK POLITYCZNYCH W KRAKOWIE Rok szkolny Nr karty legit. 6 & . Rok szkolny 191^^ Nr. karty legit. _ ,**- ,c£ * o RODOWÓD. Nazwisko i Imię ■- łA/W ćstrAUL. £4ł+sj/L. Miejsce i data urodzenia i^a £b*/~f 4 ^/4^0 /^!V r-. Religia Narodowość Obywatelstwo Ąj • Świadectwo dojrzałości z Czy ic^unil poprzedni» Jo wyi- I • •zego Zakładu nauk. I którego ? j / z^ / C»y obecnie |f»t zapltany w innym | Zakładzie naukowym 1 w kłutym? j 'Ct* <-nr t /I/»«' ^SuJ’^Uw ^ /4 /tL^-r (fT Imię, zatrudnienie 1 mie|ve | zamleukama ojca ? j *£fcvZ%„^* '/ a SJ UWA01: Jadwiga Laszczkówna, 1922 r. Maria, ok. 1926 r. W 1926 roku harcerstwo krakowskie wysłało na międzynarodową wystawę skautową w Bostonie album z fotografiami, którego ozdoby (wycinanki krakowskie) oraz wyroby plastylinowe przedstawiające dworek i chatę polską wykonała Maria322. W listopadzie tegoż roku Rozkazem Naczelnictwa ZHP została mianowana na stopień przedisntruktorski przodownicy, który po zmianie nazw stopni w grudniu 1927 roku odpowiadał podharcmistrzyni323. W harcerstwie żeńskim starano się, by instruktorki czytały, nie tylko literaturę harcerską, interesowały się wydarzeniami w Polsce i na świecie oraz pisały. W styczniu 1927 roku ukazały się na łamach „Harcmistrza” dwa artykuły Marii zatytułowane Motywy słowiańskie w harcerstwie324 oraz Pierwsze kroki dziewczynki w IVż[eńskiej] drużynie krak [owskiej]. (Próba połączenia programu har-c[erskiego] z obrzędowością starosłowiańską)325. To może też być jeden z powodów wzajemnej fascynacji Marii i Henryka - wspólnota poglądów. W pierwszym z nich Maria pisała: Na dzieje świata pod każdym prawie względem, kulturalnym, politycznym, czy innym decydujący wpływ mają Anglosasi, Romanie i Germanie. Dla Słowian pozostaje rola Kopciuszka, bo są zbyt rozbici, a przez to zbyt słabi. Proponowała rozbudzenie poczucia łączności między narodami słowiańskimi, a na czele takiego procesu powinna stanąć Polska. Postulowała wprowadzenie elementów obrzędowości starosłowiańskiej do pracy harcerskiej i powoływała się na przykład skautingu czeskiego, gdzie zarówno w publikacjach, jak i codziennej działalności drużyn takie wzory były skutecznie wprowadzane. Widać, że źródłem tej wiedzy był Henryk. W drugim artykule autorka opisywała zwyczaje w IV Żeńskiej Krakowskiej Drużynie Harcerskiej, w której prawdopodobnie w latach 1925-1927 była przyboczną326. Przyjęcie do drużyny odbywało się według tradycji: zbierała się cała drużyna i przygotowywano ławę pokrytą kożuchem. Wprowadzoną dziewczynkę drużynowa uderzała w ramię prętem łoziny i mówiła: Przyjmujemy Cię do naszej drużyny. Odtąd nasze prawa są Twoimi prawami. Masz wyrosnąć na człowieka świadomego swych obowiązków wobec Boga, Ojczyzny i bliskich. Następnie sadzano dziecko na kożuch, a drużynowa mówiła: Masz być tak bogata w dobrą wolę i cnoty, jak ten kożuch jest bogaty 322 VI Sprawozdanie Zarządu Oddziału ZHP w Krakowie za rok 1926, „Wiadomości Harcerskie. Organ Zarządu Oddziału ZHP Woj. Krakowskiego” Kraków R. II: 1927, nr 1 z 10 marca, s. 12. Koszt przygotowania materiałów i ich wysyłki wyniósł 250 zł, co było wówczas kwotą poważną i dlatego Zarząd Oddziału prosił Naczelnictwo o jego refundację. ZHP 76, sygn. 675, s. 83. List Zarządu Oddziału ZHP w Krakowie L. 59, Kraków 19 kwietnia 1926. 323 Rozkaz NZHP L. 20 z dnia 15 listopada 1926, „Wiadomości Urzędowe. Naczelnictwo Związku Harcerstwa Polskiego” 1926, nr 12, s. 36; Rozkaz Naczelnictwa ZHP L. 19 z dnia 7 grudnia 1927 r., „Wiadomości Urzędowe. Naczelnictwo Związku Harcerstwa Polskiego” 1929, nr 1. s. 1: We wszystkich regulaminach i przepisach słowo „przodownik” zamienia się na „podharcmistrz’’, „podharcmistrz” na „harcmistrz’’, „harcmistrz” na „Harcmistrz Rzplitej’’. Przepisy wyżej podane wchodzą w życie z chwilą ogłoszenia. 324 Maria Zakrzewska, Motywy słowiańskie w harcerstwie, „Harcmistrz. Miesięcznik Starszyzny Harcerskiej. Organ Naczelnictwa Związku Harcerstwa Polskiego” 1927, nr 1, s. 3. 325 [Maria Zakrzewska, pseud.] M.Z., Pierwsze kroki dziewczynki w IVż[eńskiej]. drużynie krak [owskiej]. (Próba połączenia programu harc[erskiego]. z obrzędowością staro-słowiańską, „Harcmistrz. Miesięcznik Starszyzny Harcerskiej. Organ Naczelnictwa Związku Harcerstwa Polskiego” 1927 nr 5, s. 71-72. 326 Maria Irena Mileska, Materiały do historii krakowskiego harcerstwa żeńskiego w latach 1911-1939, t. 2, s. 60. 140 Część II. Henryk i Maria w wełnę. Kiedy dziewczynka otrzymywała pierwszy stopień ochotniczki, odbywał się uroczysty obrzęd postrzyżyn. Artykuły były napisane dobrą polszczyzną, żywo i ciekawe. Pisarskie zdolności miały się wkrótce Marii bardzo przydać. Warto zauważyć, że oba artykuły zostały bardzo dobrze ocenione i odczytane w marcu i maju 1927 roku w audycji Kwadransów harcerskich emitowanych na falach Radia Warszawa327. Jesienią 1927 roku Maria zrezygnowała z dalszej nauki i przeniosła się do Katowic, jako jedna z grupy instruktorek, które miały rozpocząć nowy okres w historii śląskiego harcerstwa żeńskiego. Z dokumentów zachowanych w Archiwum Państwowym w Katowicach wynika, iż pracę otrzymała na bezpośrednie polecenie wojewody Michała Grażyńskiego. Jednak zanim podpisała umowę o pracę, już 1 października 1927 roku została mianowana komendantką żeńskiego hufca katowickiego, który obejmował samo miasto i szereg najbliższych miejscowości. Jednak w samych Katowicach działały tylko dwie drużyny, brakowało bowiem dziewcząt, które mogłyby poprowadzić pracę harcerską328. Równocześnie Maria została dokooptowana do składu komendy Chorągwi, której komendantką była Jadwiga Laszczkówna. Maria miała najlepsze z możliwych kwalifikacje do pracy w charakterze hufcowej. Potrafiła doskonale zorganizować pracę zespołu, poprowadzić wycieczkę, miała doświadczenie w szkoleniu dziewcząt mogących pełnić różne funkcje w drużynie, ale także instruktorek, a poza tym postawić namiot, zbudować kuchnię polową, opatrzyć ranę, ładnie coś narysować, wyszyć lub napisać piękną polszczyzną. Jej liczne talenty i umiejętności pozwalały jej być wzorową przewodniczką dziewcząt, bowiem potrafiła zrobić wszystko, czego od nich wymagała, no a poza tym była elegancko ubraną i uczesaną krakowianką. Jednym z pierwszych działań Marii było zorganizowanie 14 listopada 1927 roku Koła Przyjaciół przy hufcu żeńskim; z doświadczeń krakowskiego harcerstwa wynikało bowiem, że zapewnienie poparcia społeczeństwa stanowiło podstawę rozwoju pracy. Koło rozwinęło ożywioną działalność i zorganizowało „Tydzień harcerski”, akademię ku czci Wyspiańskiego w teatrze miejskim oraz sklep na Zlocie Harcerek w Wyszkowie w 1929 roku. W czasie wakacji wszystkie drużyny (oprócz jednej) zorganizowały własne obozy. Była to niewątpliwie zasługa hufcowej, która dbała również, aby hufiec brał udział we wszystkich uroczystościach narodowych. Stabilizację materialną zapewniała Marii praca w Urzędzie dla Spraw Mniejszości, gdzie od 14 kwietnia 1928 roku pełniła obowiązki pracowniczki kontraktowej, co oznaczało, że nie przysługiwała jej większość uprawnień pracowników państwowych. Po roku pracy nabywała prawo do 4-ty-godniowego urlopu dla wypoczynku. Zgodnie z umową pobierała ze Skarbu Państwa wynagrodzenie równe uposażeniu funkcjonariuszówpaństwowych XIgrupy uposażenia szczebla „a” łącznie z dodatkiem 327 AAN ZHP 76, sygn. 752 [brak paginacji]. Kroniki radiowe, cz. II, 1927. 328 Harcerstwo Śląskie. Wydawnictwo zbiorowe, Nakładem Zarządu Śląskiego Oddziału ZHP, Katowice 1931, s. 38. Część II. Henryk i Maria 141 regulacyjnym i kresowym329. Maria pracowała w Urzędzie do 30 lipca 1931 roku, kiedy to wypowiedziano jej stosunek służbowy z powodu ogólnej redukcji etatów w urzędach wojewódzkich. Jednak jej zasadniczym polem aktywności było harcerstwo. W listopadzie 1928 roku Naczelnictwo mianowało nowy skład komendy Chorągwi Żeńskiej Śląskiej, a Kapiszewska została członkinią komendy i wizytatorką330. Dla ówczesnych harcerek ważne było podnoszenie sprawy równouprawnienia płci, służyło temu także nazewnictwo funkcji, takich jak naczelniczka, komisarka czy wizytatorka. Jak łatwo się domyślić takie podejście szokowało ówczesne społeczeństwo. Jak już pisałem, szybki rozwój harcerstwa śląskiego zawdzięczano wsparciu wojewody Grażyńskiego. On też spowodował udostępnienie harcerkom wiosną 1929 roku baraku przy ul. Szafranka, składającego się z 10 pokoików i strychu. Kapiszewska zaproponowała, by w lokalu powstała świetlica dla dziewcząt pracujących i została jej pierwszą kierowniczką. Dzięki operatywności Kapiszew-skiej instruktorka świetlicy Helena Durkalcówna wzięła udział w 5-tygodniowym kursie świetlicowym w Warszawie. Dziewczęta wywodziły się ze szkół podstawowych, ze szkoły handlowej i fabryki porcelany Giesche w Bogucicach. Początkowo w czasie zajęć poświęcano więcej czasu śpiewom, gimnastyce rytmicznej, aby dziewczęta zachęcić, starano się stopniowo pobudzić je do czytania książek i pism331. Poza regularnymi zebraniami i ćwiczeniami gimnastycznymi odbywały się tam wykłady z zakresu podstaw higieny i zapobiegania chorobom. Dziewczęta chodziły do teatru, uczęszczały na kurs szycia. Warto dodać, że Kapiszewska prowadziła grupę dziewcząt ze szkoły wydziałowej, które po pół roku wstąpiły do harcerstwa. Dziewczęta pracujące miały zagwarantowaną naukę języka polskiego w zakresie pisania i czytania, kończyły bowiem szkoły niemieckie. Była to praktycznie praca u podstaw rozłożona na wiele lat. Jak stwierdzała Laszczkówna, działalność świetlicy to próba: Pracy społecznej zorganizowanej przez harcerki dla starszych rzesz młodzieży żeńskiej, która z powodu wieku i innych przyczyn, nie może już być objęta organizacją harcerską, jednak niemniej potrzebuje opieki, kierunku i ośrodka zaspakajającego jej towarzyskie i kulturalne potrzeby. Zadanie to spełnia w zupełności Świetlica Katowicka, a ponadto odciąga dziewczęta pracujące od towarzystw niemieckich, które dotychczas nimi się zajmowały331. Podstawowym problemem był brak instruktorek, więc Maria objęła 1 Drużynę im. Królowej Jadwigi, przy której zorganizowała dwie drużyny zuchowe w szkołach powszechnych. Pozostałe dwie drużyny w Katowicach prowadziły Emilia Węglarzówna i Zofia Tworkowska333. W tym samym czasie odbyła próbę harcmistrzowską i Rozkazem NZHP L. 5 z 8 maja 1929 roku została mianowana 329 APwKat., zesp. nr 12/27, Urząd Wojewódzki Śląski w Katowicach, sygn. K 120, teczka akt osobowych Marii Ka-piszewskiej. Umowa zawarta wskutek reskryptu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z dnia 16 grudnia 1927, nr O.P. 1456/27 między Panem Naczelnikiem Urzędu dla Spraw Mniejszości, a panią Marją Kapiszewską w sprawie stosunku służbowego. 330 Rozkaz Naczelniczki GKŻ L. 7 z 1 listopada 1928 r., „Wiadomości Urzędowe. Naczelnictwo Związku Harcerstwa Polskiego” 1928, nr 12, s. 38. 331 Harcerstwo Śląskie. Wydawnictwo zbiorowe, Nakładem Zarządu Śląskiego Oddziału ZHP, Katowice 1931, s. 38. 332 Sprawozdanie Zarządu Oddziału Śląskiego ZHP za rok 1929/1930, [Katowice 1930], s. VIII. 333 Harcerstwo Śląskie. Wydawnictwo zbiorowe..., s. 52. 142 Część II. Henryk i Maria harcmistrzynią334. Mianowanie 22-letniej dziewczyny na najwyższy stopień instruktorski było w organizacji żeńskiej dosyć niezwykłe i wskazywało na wysoka ocenę pracy i kwalifikacji harcerskich Marii. W lutym 1929 roku objęła kierownictwo działu zlotowego (do 31 stycznia 1931). Było to niezwykle absorbujące przedsięwzięcie, dlatego w listopadzie 1929 roku przekazała hufiec Zofii Tworkowskiej. Wakacje 1929 roku dla Marii oznaczały uczestnictwo w różnych imprezach harcerskich. Najpierw (od 20 czerwca do 10 lipca) wzięła udział w kursie drużynowych na Buczu, dla 40 uczestniczek335. Następnie - w wycieczce do Anglii. Jak pisano wówczas: Do dziedziny kształcenia instruktorek należy również zaliczyć wycieczkę do Anglii zorganizowaną przez komendę chorągwi z okazji wyprawy harcerzy na Wszechświatowy Zlot Skautów „Jamboree” w sierpniu 1929 r.336 W wycieczce wzięło udział 17 instruktorek z całej Polski, ale aż 12 pochodziło ze Śląska, a komendantką była J. Laszczkówna. Po powrocie pisała: Wyjechać zagranicę, zobaczyć, jak tam jest u innych, jak ludzie żyją, pracują, bawią się, jak cudzy kraj wygląda, czy niebo takie jak nasze i czy drzewa szumią jak w Polsce, wszak to marzenie każdej, młodej interesującej się życiem istoty337. Jednak całą stroną organizacyjną zajęła się Maria. Należało zebrać uczestniczki, załatwić wizy, bilety, a także uzgodnić ze skautkami angielskimi program wizyty. Według Sprawozdania Zarządu Oddziału: Wycieczka dokładnie zwiedziła obóz Jamboree, a następnie zapoznała się z pracą skautek angielskich przez zwiedzenie szkół instruktorskich w Foxlease i Waddow Hall oraz tygodniowy pobyt na obozach skautek angielskich (grupamipo dwie)338. Od 1 lutego do 1 maja 1930 roku uczestniczyło w kształceniu drużynowych; w kursie wzięło udział 40 druhen. Od 27 czerwca do 3 lipca 1930 roku była komendantką obozu Zlotu Chorągwi zorganizowanego w celu uczczenia 10-lecia śląskiego harcerstwa. Został on zlokalizowany na terenie rozległych błoń nad Białą Przemszą w pobliżu stacji kolejowej Jęzor i była to pierwsza tego typu kilkudniowa impreza w historii Chorągwi, i jak pisała komendantka Jadwiga Laszczkówna: Zadaniem Zlotu oprócz uczczenia rocznicy był przegląd obecnego stanu chorągwi i zachęta do pracy na przyszłość339. Drużyny podzielono na 5 podobozów, a łącznie w Zlocie wzięły udział 472 harcerki i instruktorki. Po wakacjach (5 października) Laszczkówna przekształciła dotychczasowy Klub Instruktorski w Drużynę Instruktorką, która pracowała tak jak zwykła drużyna harcerska340. Oprócz zbiórek drużyny 334 Rozkaz NZHP L. 5 z 8 maja 1929 r., „Wiadomości Urzędowe. Naczelnictwo Związku Harcerstwa Polskiego” 1929, nr 6/7, s. 23. 335 Sprawozdanie Zarządu Oddziału Śląskiego ZHP za rok 1929/1930, [Katowice 1930], s. VIII. 336 Tamże, s. IX. 337 Jadwiga Laszczkówna, Instruktorki śląskie w Anglii, [w:] Jamboree 1929, pod red. Mariana Wierzbiańskiego, Nak. „Na Tropie”, Katowice [1929], s. 18. 338 Sprawozdanie Zarządu Oddziału Śląskiego ZHP za rok 1929/1930, [Katowice 1930], s. IX. 339 Tamże, s. IX. 340 Na harcerskim szlaku, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” R. III: 1930, nr 7, s. 2. 144 Część II. Henryk i Maria Obóz w Jęzorze. Od lewej Henryk Kapiszewski, Jadwiga Wierzbiańska. odbywały się zbiórki zastępów utworzonych z drużynowych poszczególnych hufców. Oprócz kształcenia, instruktorki otrzymywały praktyczne wskazówki, jak organizować zajęcia, prowadzić zbiórki zgodnie z metodyka harcerską i w taki sposób, by były one atrakcyjne dla dziewcząt. Maria dzieliła swój czas na pracę zawodową, obowiązki w komendzie Chorągwi, ale coraz więcej wysiłku wkładała w redakcję pisma harcerskiego „Na Tropie”. 146 Część II. Henryk i Maria Lata budowania Głównym zadaniem, jaki postawił przed instruktorami harcerskimi Grażyński, było oddziaływanie na młodzież śląską, jej wychowanie w polskim, patriotycznym duchu, kształtowanie więzi z państwem polskim i jego instytucjami. Zasadniczym narzędziem miało być harcerstwo - promieniujące swoim etosem, postawą instruktorów i będące atrakcyjną alternatywą dla młodzieżowych organizacji niemieckich. Prowadzić je mieli: Marian Łowiński, Marian Wierzbiański, Jadwiga Wierzbiańska, Kapiszewscy, czyli osoby sprowadzone spoza Śląska, i związani z tym regionem: Wanda Jordanówna, Jan Grzbiela i nowa, śląska kadra instruktorska. Henryk szybko zorientował się, że dla skutecznej realizacji tych zadań potrzebne są zmiany w skali Związku i postawił sobie ambitny cel - wpływanie na kierunki rozwoju całego ZHP. Potrzebował swojego nośnika informacji, aby docierać nie tylko na Śląsk, ale i na całą Polskę oraz do harcerstwa poza jej granicami. Kapiszewski zaproponował Grażyńskiemu powołanie nowego, nowoczesnego pisma dla młodzieży. W styczniu 1928 roku ukazał się pierwszy numer „Na Tropie. Pisma Młodzieży Polskiej” - wydawnictwa Zarządu Oddziału Śląskiego ZHP341. Twórcami pisma były cztery osoby: Henryk Kapiszewski (redaktor odpowiedzialny), Marian Wierzbiański (redaktor prowadzący), Maria Zakrzewska (od marca 1928 roku Kapiszewska), która niemal od początku pełniła funkcję sekretarza redakcji, i Jadwiga Laszczkówna (od 1931 roku Wierzbiańska). Pismo miało od początku charakter śląsko-krakowski, wydawane bowiem w Katowicach, tworzone było w zasadzie przez instruktorów krakowskich, zarówno tych, co znaleźli się na Śląsku, jak i tych, co pozostali w Krakowie. Początkowo jedynym śląskim współpracownikiem był Jan Grzbiela, późniejszy komendant Śląskiej Chorągwi Harcerzy. Jak pisał Kapiszewski: „Na Tropie” postawiło sobie za cel dotarcie do jak najszerszych sfer młodzieży - nie tylko harcerskiej - i wszczepianie w jej duszę zasad harcerskiej ideologii342. W obszernej nocie-re-cenzji wieloletni redaktor pism harcerskich Stanisław Sedlaczek pisał w sierpniu 1928 roku, że jest to: 341 AAN ZHP 76, sygn. 872, s. 1. Sprawozdanie z działalności „Na Tropie” w latach 1928-1933. 342 H. Kapiszewski, Po pięciu latach, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. V: 1933, nr 1, s. 1. Część II. Henryk i Maria 147 miesięcznik prowadzony przez harcerzy dla młodzieży nie tylko harcerskiej i po omówieniu zawartości pierwszych pięciu numerów stwierdzał: Znając środowisko śląskie odnosi się wrażenie, że przeważna część artykułów za trudno jest pisana i bodaj, czy trafia tam gdzie zamierzono343. Jak się też wkrótce okazało, prenumeratorami, a prenumerata była podstawą finansowania pisma, były drużyny harcerskie lub indywidualnie harcerze lub harcerki344. Redakcja została więc zmuszona do korekty swoich założeń i jak wspominała Kapiszewska: Życie jednak, które wszelkiej pracy narzuca swe warunki, z czasem przemieniło „Na Tropie” na pismo czysto harcerskie345. W skład pierwszego zespołu redakcyjnego, oprócz czwórki założycieli, weszli także Adam Kossowski - grafik, później znany artysta malarz (narysował bardzo charakterystyczną winietę przedstawiającą wilki na tropie jelenia), oraz Jan Kazimierz Zaremba, autor wielu publikowanych w piśmie tekstów i wierszy, wówczas student filologii polskiej na UJ, a po wojnie organizator Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Katowicach i jej prorektor w latach 1950-1956 oraz 1960-1968. Skład zespołu redakcyjnego był płynny, a jego praca polegała głównie na ustalaniu programu pisma i poszukiwaniu właściwych materiałów, łączeniu działalności pisma z nurtem wychowawczym całego Związku, a w szczególności harcerstwa śląskiego346. Starannie redagowana kronika dawała czytającej młodzieży wiedzę o świecie, Polsce i harcerstwie. Uczeń czytający regularnie „Na Tropie” wiedział o tym, co się dzieje wokół niego, o wiele więcej niż jego rówieśnicy, a nawet rodzice. Credo pisma tak określiła Kapiszewska: W swoich gawędach pismo poruszało zawsze zagadnienia, mające istotne znaczenie dla intelektualnego życia młodzieży, kładąc szczególny nacisk na szerzenie umiłowania kraju rodzinnego, entuzjazmu, płynącego z posiadania własnego, silnego państwa i woli pracy dla narodu347. Redakcja „Na Tropie” poświęciła wiele wysiłku, aby dać młodzieży możność bezpośredniego zapoznania się z opiniami instruktorów i działaczy stojących na czele Związku, dbała, aby czytelnik miał zawsze najświeższe wiadomości z życia harcerstwa w kraju i za granicą, i jak po latach pisała M. Kapiszewska: na tym polu stało się niezaprzeczenie bezkonkurencyjnym, jak zresztą i na polu propagandy idei współżycia międzynarodowego, co realizowało przede wszystkim przez ogłaszanie oryginalnych korespondencji zagranicznych, otrzymanych z wszystkich stron świata. „Na Tropie” dostarczało zawsze obfitego materiału technicznego i praktycznego i wielkie znaczenie przykładało do dobrej powieści, uzyskując współpracę najwybitniejszych w dziedzinie literatury dla młodzieży piór polskich348. 343 [Stanisław Sedlaczek, pseud.] St. S., „Na Tropie”, „Harcmistrz. Miesięcznik Starszyzny Harcerskiej. Organ Naczelnictwa ZHP” 1928, nr 7/8, s. 130. 344 Uwagi Marii Kapiszewskiej do opracowania o „Na Tropie”, rękopis, s. 2, w zbiorach autora. 345 H. Kapiszewski, Po pięciu latach, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. V: 1933, nr 1, s. 1. 346 Uwagi Marii Kapiszewskiej do opracowania o „Na Tropie”, rękopis, s. 2. 347 Tamże. 348 [Maria Kapiszewska] „Na Tropie”, [w:] Książka harcerska 1910-1935. Katalog wydawnictw harcerskich, oprac. Jerzy Lincel, Warszawa 1935, s. 159. I48 CZĘŚĆ II. HENRYK I MARIA Hm. Jan Grzbiela, komendant Śląskiej Chorągwi Harcerzy, 1930-1935. Okładka pierwszego numeru „Na Tropie”, 1928 r. Hm. por. Marian Łowiński „Maryśka”, komendant męskiej Chorągwi Śląskiej, 1928-1930. Mocny dział literacki, w którym pisali Helena Zakrzewska, Gustaw Morcinek, Zofia Kossak -Szczucka, znacznie podnosił atrakcyjność pisma. Jednym z pierwszych instruktorów zaproszonych do współpracy został Aleksander Kamiński. Chciał on: spróbować przemycenia w opowiadaniu pełnym przygód sposobu na zbiórki dla najmłodszych chłopców349. Od numeru czwartego pisma zaczął się serial przygód Antka Cwankiewicza, prowadzącego gromadę wilczków. Niemal natychmiast przygody Antka stały się obowiązkową lekturą wielu przyszłych wodzów zuchowych i walnie przyczyniły się do rozwoju tej gałęzi wiekowej harcerstwa. Jednak po 15 odcinkach, w 1931 roku, Kamiński zmęczony swoim bohaterem zaraził go grypą i uśmiercił. Wkrótce na żądania czytelników musiał go reaktywować. W marcu 1932 roku nakładem „Na Tropie” ukazała się książka Antek Cwaniak, która stanowiła pierwszą cześć trylogii poświęconej zuchom350. Kamiński namówiony przez A. Olbromskiego przerobił serię opowiadań na zwartą pracę i zaproponował redakcji „Na Tropie” jej wydanie. Propozycja została przyjęta z entuzjazmem, ale redakcja zażądała od autora 500 złotowej pożyczki na koszta tej ryzykownej imprezy. Trzeba się liczyć, że wydanie książki może położyć na cztery łopatki całe nasze wydawnictwo351. Książka stała się harcerskim bestsellerem. Antek bawił się z zuchami, a jednocześnie sam się uczył i rozwijał. Następne dwie części ukazały się także nakładem „Na Tropie” -Książka wodza zuchów - 1933 i Krąg rady - 1935. Prace te stanowiły podstawę wspaniałego rozwoju ruchu zuchowego i doczekały się wielu wydań zarówno w kraju, jak i za granicą. Antek Cwaniak pokazywał, jak się bawić z zuchami, Książka wodza zuchów zawiera zbiór setek ćwiczeń i zabaw zuchowych, Krąg rady jest książką przeznaczoną dla świadomych wychowawców wyjaśniającą, po co są te zabawy i jaka z nich płynie korzyść wychowawcza. Piszę o tym w czasie teraźniejszym, bo książki te są ciągle podstawowymi pomocami w pracy z zuchami i ukazują się ich kolejne edycje. W 1932 roku została wydana kolejna książka A. Kamińskiego, Oficer Rzeczypospolitej, ukazująca w sposób zbeletryzowany sylwetkę pułkownika Leopolda Lisa-Kuli. Tym razem druk książki sfinansował Związek Strzelecki. W piśmie regularnie pojawiała się postać wojewody Grażyńskiego, ale nie było to kunktator-skie kadzenie sponsorowi, ale informowanie o jego zainteresowaniu pracą harcerską, udziale w wielu imprezach, zlotach i kursach. Grażyński nie tylko szczodrze wspierał Oddział finansowo, ale podnosił prestiż harcerstwa śląskiego swoim wsparciem i prawdziwym zainteresowaniem jego problemami. Był w skali Rzeczypospolitej unikatowym urzędnikiem państwowym znajdującym dużo czasu dla spraw dzieci i młodzieży i nikt nie mógł kwestionować ani jego pracowitości, ani starań o rozwój szkolnictwa i determinacji w tworzeniu śląskich placówek kulturalnych. W czerwcu 1930 roku Grażyński został odznaczony przez Naczelnictwo ZHP Odznaką „Wdzięczności”, przyznawaną: za szczególnie wybitne 349 Aleksander Kamiński, O „Na Tropie” i o zuchach, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. X: 1937, nr 20 - jubileuszowy, s. 251. 350 [M. Kapiszewska, pseud.] (km), „Antek Cwaniak” świetny podręcznik zuchowy, „Harcmistrz. Miesięcznik Starszyzny Harcerskiej. Organ Głównej Kwatery Harcerzy” 1932, nr 4, s. 46. 351 Aleksander Kamiński, O „Na Tropie” i o zuchach..., s. 251. 150 Część II. Henryk i Maria Uroczystość wręczenia M. Grażyńskiemu Odznaki „Wdzięczności”, czerwiec 1918. W środku M. Grażyński; po jego lewej S. Sedlaczek, po prawej W. Jordanówna. Siedzi na podłodze pierwsza od lewej M. Kapiszewska. Siedzi w środkowym rzędzie druga od lewej J. Wierzbiańska. Stoją od lewej: drugi - M. Wierzbiański, trzeci - H. Kapiszewski; trzeci od prawej T. Strumiłło. Karykatura Henryka. Album Karykatury śląskie, Katowice,pre 1933 r. Mgr. Kapiszewski Sekr. Woj. Grażyńskiego, Gen. sekr. Zw. Harc. Polskiego zasługi oddane organizacji ZHP jako całości32. Na zdjęciu zamieszczonym w „Na Tropie” widać Naczelnika GKM, hm. RP Stanisława Sedlaczka, który tę odznakę wręczył Grażyńskiemu. W latach 19231939 przyznano tę odznakę tylko 83 osobom353. W 1928 roku ukazało się 9 zeszytów pisma o objętości 222 kolumn, na których zamieszczono 246 ilustracji. W następnym roku wydrukowano tylko 6 zeszytów na 124 stronach i 119 ilustracji. Pismo wpadło w kłopoty finansowe, bowiem pierwszy podwójny numer ukazał się 15 lutego, a kolejny (3/4) w kwietniu i pismo w praktyce zawiesiło działalność. To samo dotknęło „Harcerza” redagowanego przez S. Sedlaczka. Wsparcie jak zwykle nadeszło ze strony wojewody i w numerze 5/6 ukazało się kilka całokolumnowych ogłoszeń Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego (konkursy na posady montera -maszynisty w gmachu województwa, w urzędzie wojewódzkim) oraz kilku instytucji, które wojewoda mógł poprosić o taka przysługę (Elektrownia Bielsko-Biała, Związek Kopalń Górnośląskich, Państwowe Konserwatorium Muzyczne w Katowicach). Wsparcie finansowe pozwoliło na wydanie kolejnych numerów oraz rozesłanie do wszystkich prenumeratorów specjalnego dodatku Jamboree, zawierającego 28 stron i 71 ilustracji. Jak pisał Wierzbiański, wydając: „Jamboree” we właściwym czasie i w odpowiedni sposób, spełniliśmy obowiązek propagandy Harcerstwa w społeczeństwie354. W tym samym roku ukazała się książka Bucze, poświęcona Stanicy Harcerskiej. W tym roczniku A. Kamiński kontynuował gawędy o przygodach Antka Cwaniaka, a Gustaw Morcinek publikował swoje opowiadanie Długie nogi o przygodach śląskiego chłopca w czasie walk o polskość Śląska Cieszyńskiego. Z kolei Zofia Wołowska opisywała fiordy norweskie i przy okazji propagowała narciarstwo. Helena Zakrzewska pisała o Wigilii Bronki (o biedzie, ale i życzliwości ludzi), a inżynier hm. Zygmunt Mitera przybliżał czytelnikom nieznany świat telewizji (1929 rok!). Na przełomie 1927 i 1928 roku Henryk zaczął swoją przygodę radiową. Kilkakrotnie wspominałem wyżej, że harcerstwo było wówczas bardzo nowoczesną organizacją, a harcerze szybko przyswajali sobie nowe wynalazki techniczne: budowali łodzie, kajaki i żaglówki, pływali po rzekach i jeziorach, żeglowali po Bałtyku i szybowali na własnoręcznie zbudowanych szybowcach. Tak też było z rozwijającym się błyskawicznie nowym środkiem przekazu, jakim było radio. Harcerze składali odbiorniki radiowe i budowali stacje krótkofalarskie. Spółka Akcyjna „Polskie Radio”, która uzyskała koncesję na budowę stacji radiowych na terenie kraju, zdecydowała o uruchomieniu rozgłośni w Katowicach. Decydujące znaczenie miała olbrzymia pożyczka, 600 tys. zł, udzielona przez Skarb Śląski, o której przyznaniu zadecydował wojewoda Grażyński. Stacja nadawcza miała jedną z największych mocy w Europie, 12 kW, a jej sygnał docierał do Ameryki i Australii. 4 grudnia 1927 roku zostało uroczyście otwarte Radio Katowice355, a już w poniedziałek 2 stycznia 1928 roku Kapiszewski wygłosił swój pierwszy, 25-minutowy odczyt Harcerstwo na 352 Tomasz Sikorski, Harcerskie odznaki honorowe 1916-1989, Kraków 1990, s. 22, 105. 353 Tamże. 354 [Marian Wierzbiański] Redaktor ma głos, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” R. III: 1930, nr 1, s. 15. 355 Polskie Radio Katowice 1927-2007, pod. red. Henryka Grzonki, Katowice 2007. 152 Część II. Henryk i Maria Henryk przed swoim namiotem na Zlocie Harcerek. fi} . / r > jfaU f/to. H. Jm , ' »I ^ NA ROPIE PISMO MŁODZIEŻY HARCERSKIEJ Winieta „Na Tropie”. Winieta „Żeglarza”. artykuł Autem na Zlot Skautów Łotewskich. Jak przypuszczała autorka, przyczyną konfiskaty był następujący fragment: cały bowiem lewy brzeg Dźwiny w tych okolicach zamieszkały jest przez ludność polską, będącą tu w większości479. Od kwietnia 1934 roku ukazywał się miesięczny dodatek „Na Tropie” pod tytułem „Żeglarz”, będący organem Kierownictwa Drużyn Żeglarskich Głównej Kwatery Harcerzy, prowadzony przez Witolda Bublewskiego, oraz dodatek „Na Tropie Zuchów”, redagowany przez Aleksandra Kamiń-skiego, a następnie przez jego bliskiego współpracownika hm. D. Datonia. Dodatek ten ukazywał się w liczbie dwóch numerów na każde trzy numery. Dzięki dodatkom liczba stron „Na Tropie” wzrosła do 300, a proporcjonalnie do tego wzrosła również liczba ilustracji, których łącznie było 354. Rok 1934 przyniósł: 20 numerów „Na Tropie” (240 s.), 16 numerów „Na Tropie Zuchów” (64 stroniczki - tzn. 32 s. formatu „Na Tropie”), 7 numerów „Żeglarza” (28 s.). Pismo stało się wiodącym periodykiem ZHP. Było regularnie przesyłane środowiskom polskim za granicą w liczbie 341 egz. miesięcznie wyłącznie za zwrotem porta, z tym że za 270 egz. płaciły władze ZHP. Jak podawało Sprawozdanie za rok 1934, „Na Tropie”: na terenie zagranicznym spotyka się z entuzjastycznym wprost przyjęciem40. Bezpłatnie wysyłano 23 egz. do pracujących w Harcerskich Drużynach Roboczych, a 20 - do służących w wojsku. Poza tym kontynuowano wysyłanie wkładek w języku francuskim. Maria Kapiszewska zauważyła rosnące zainteresowanie specyficznymi problemami charakterystycznymi dla poszczególnych terenów. Dlatego od numeru 19 pismo ukazywało się w trzech mutacjach: ogólnopolskiej (Na harcerskim szlaku), warszawskiej (Tropy Warszawy) i wielkopolskiej (Kronika Chorągwi Poznańskiej). Redakcja prowadziła też długofalową i przemyślaną politykę handlową. W 1933 roku rozesłano tysiąc egzemplarzy okazowych, regularnie ogłaszano konkursy z atrakcyjnymi nagrodami połączone z promocją własnych książek. W 1934 roku redakcja obniżyła cenę rocznej prenumeraty z 6 do 5 zł, co przyczyniło się do zwiększenia liczby prenumeratorów. Dodatkowa prenumerata siedmiu numerów „Żeglarza” kosztowała tylko 1 zł. Sukces „Na Tropie” związany był oczywiście z szybkim rozwojem ilościowym ZHP w tym czasie. Od 1932 do 1933 roku przybyło 30 tys. harcerzy i 14 tys. harcerek. 11-12 maja 1934 roku odbył się w Wilnie XIV Walny Zjazd ZHP. W jego przeddzień odbyło się konstytuujące zebranie Stowarzyszenia „Na Tropie”, którego główny cel działania został określony jako:propaganda harcerstwa481. Jako środki do osiągnięcia tego celu wskazano: 1. działalność wydawniczą: obejmującą czasopisma, podręczniki, książki harcerskie, wydawnictwa pamiątkowe, informacyjne itp.; 2. działalność specjalną: obejmującą filmy harcerskie, przeźrocza, fotografie, współpracę z prasa krajową 482 i zagraniczną482. 479 „Na Tropie“skonfiskowano na Łotwie, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. VII: 1934, nr 16, s. 185. 480 AAN ZHP 76, sygn. 873, s. 2. „Na Tropie“Stow[arzyszenie]. Zarejestrowane]. Sprawozdanie z działalności w r. 1934. 481 „Na Tropie“na nowym tropie..., „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. VII: 1934, nr 10, s. 110. 482 AAN ZHP 76, sygn. 872, s. 1. Statut Tow. „Na Tropie” w Katowicach, Stowarzyszenia Zarejestrowanego. 206 Część II. Henryk i Maria Dr hm. Władysław Szczygieł, komendant Krakowskiej Chorągwi Harcerzy, kurs instruktorski w Muszynie koło Krynicy, sierpień 1933 r. Do pierwszego Zarządu wybrani zostali: M. Grażyński jako przewodniczący, Helena Śliwowska, Józef Sosnowski, Marian Wierzbiański - sekretarz i Józef Bielec - skarbnik. Do władz Stowarzyszenia weszli także Józefina Łapińska, Ewa Grodecka i Juliusz Dąbrowski. Funkcję dyrektora objął Henryk Kapiszewski. W praktyce to Maria prowadziła redakcję pisma i dalej kierowała produkcją książek483. Wprowadzenie do władz Stowarzyszenia czołówki ówczesnych instruktorów i instruktorek wskazywało na znaczenie, jakie Grażyński przywiązywał do jego działalności. Stowarzyszenie zostało zarejestrowane w śląskim urzędzie wojewódzkim 6 czerwca 1934 roku. Maria Kapiszewska dokładnie sprecyzowała cele działalności Stowarzyszenia „Na Tropie”. Miało ono wydawać dobre i tanie książki harcerskie oraz pisma harcerskie dla każdej grupy wiekowej. W 1934 roku oprócz flagowego „Na Tropie”, dodatków dla zuchów, wodniaków i zastępowych Stowarzyszenie przejęło administrację pisma starszyzny „Harcerstwo”, którego redaktorem został Marian Wierzbiański. Równocześnie Stowarzyszenie wydawało od września 1934 roku organ Głównej Kwatery Harcerzy „W Kręgu Wodzów”, którego redaktorem odpowiedzialnym był Kapiszewski, a redaktorem naczelnym hm. dr Władysław Szczygieł z Krakowa484. To pismo wchłonęło „Zastępowego”, którego w 1934 roku wydano 6 numerów (24 s. druku), a redaktorem był w dalszym ciągu J. Dąbrowski. Tandem Kapiszewski - Szczygieł stworzył świetne pismo dla drużynowych, przyczyniając się do rozwoju Organizacji Harcerzy. Szczególną uwagę redakcja zwracała na publikowanie materiałów pomagających w codziennej pracy drużyny harcerzy. Obaj redaktorzy przeszli bowiem całą drogę rozwoju harcerskiego i doskonale rozumieli potrzeby kierowników pracy. Do tego Szczygieł, noszący puszczańskie miano „Ryś Ociec”, był świetnym praktykiem i teoretykiem wychowania i nauczania485. Bardzo obszerny dział „Zuchy” redagował A. Kamiński, a następnie D. Datoń. Także M. Kapiszewska współpracowała z pismem, pisząc anonimowo o harcach. Jednym z ważniejszych artykułów opublikowanych w piśmie w 1937 roku poświęciła prowadzeniu działalności gospodarczej. W harcerstwie ten aspekt pracy miał zawsze ważne miejsce wychowawcze, ale i praktyczne. Jak pisała: Poszanowanie, jakie winniśmy pieniądzowi społecznemu, musi również dotyczyć, innej materialnej własności społecznej. Musimy młodzież,powierzoną naszemu wychowaniu, pouczać, że każdy najmniejszy, czy najprostszy powstał wysiłkiem ludzkiej pracy, że został nam oddany do użytku dla osiągnięcia ściśle określonego celu. Jeśli więc przez brak staranności tracimy otrzymane, czy otrzymane ze wspólnych pieniędzy przedmioty, to lekkomyślnie niszczymy dorobek pracy ludzkiej i uniemożliwiamy sobie wykonanie celów, dla spełnienia których mieliśmy z danego przedmiotu korzystać - nadużywamy zatem zaufania społeczeństwa486. Z pismem współpracowali instruktorzy i instruktorki, którzy w końcu lat trzydziestych zajmowali kierownicze stanowiska w Organizacji Harcerzy, a następnie stanowili trzon Szarych Szeregów 483 Uwagi Marii Kapiszewskiej do opracowania o „Na Tropie”, rękopis, s. 2. 484 Tadeusz Gaweł, Władysław Szczygieł, ps. „Zawisza”, harcmistrz, polonista, pedagog. W XXX rocznicę śmierci, HOW, Kraków 1990, s. 19. 485 Janusz Wojtycza, Szczygieł Władysław, [w:] HSB, red. J. Wojtycza, t. I, Warszawa 2006, s. 207-211. 486 Dobra gospodarka, „W Kręgu Wodzów. Organ Głównej Kwatery Harcerzy”, R. V: 1937, cz. I - nr 2, s. 18-19; cz. II Budżet - nr 3, s. 34; cz. III - nr 4, s. 50-51; cz. IV - nr 6, s. 82. 208 Część II. Henryk i Maria Maria z ojcem, Katowice, ok. 1935 r. Foto Józef Holas, ul. Pierackiego 7. Winieta i stopka redakcyjna „W Kręgu Wodzów”. lub aktywnie budowali harcerstwa na uchodźstwie: Stanisław Dąbrowski, Franciszek Firlik, Lechosław Domański, Kazimierz Koźniewski, Oskar Żawrocki, Marta Dobrzyńska, Jerzy Ludwik Bar, Kazimierz Jelski, Stanisław Berezowski, Mateusz Puciata, Stanisław Mościcki, ks. Marian Luzar, Stefan L. Załuski, Leszek Makowski, Franciszek Głogowski. Znacznie rozbudowana została akcja na rzecz wydawania książek, ukazało się 7 pozycji w łącznym nakładzie 18 tys. egz., o objętości 162 tys. arkuszy. Stowarzyszenie zatrudniało dyrektora, zastępcę, fachową siłę buchalteryjną, dwóch praktykantów biurowych oraz doraźnie osoby do prac fizycznych w czasie wysyłki487. Stowarzyszenie płaciło niewielkie honoraria grafikom. Teofil Luzar otrzymał za rysunki do „Na Tropie” po 5 zł, a za winietę 7 numeru „W Kręgu Wodzów” - 15 zł. Pracownicy biurowi byli częściowo wynagradzani z zapomogi Funduszu Pracy. Okres katowicki był dla Kapiszewskich czasem wspaniałych osiągnięć. Poświęceni pracy zawodowej i harcerstwu prowadzili bardzo ciekawe i urozmaicone życie. Maria z dumą zapraszała do Katowic rodziców i pokazywała im swoją redakcję i wygodne mieszkanie. Kapiszewscy regularnie wyjeżdżali w ukochane Tatry, a dla Henryka był to zawsze okres regeneracji słabych płuc, zmęczonych niezdrowym śląskim powietrzem. Oboje byli ludźmi głęboko wierzącymi, ale też bardzo nowoczesnymi. Maria w 1933 roku zdała egzamin na prawo jazdy i sama prowadziła „natropowego” Forda. Jej pierwsza samodzielna jazda liczyła ok. 80 km, była to trasa z Katowic do Nierodzimia, gdzie Aleksander Kamiński rozpoczął na zlecenie Przewodniczącego tworzenie stałego centrum szkolenia instruktorów harcerskich488. Oczywiście lokum i pięć etatów załatwił wojewoda, ale realizację pozostawił w rękach harcerzy. Grażyński miał wielką umiejętność wybierania właściwych ludzi do konkretnych zadań, powierzania im stosownych środków i obserwowania rezultatów pracy. Kamiński odniósł się do propozycji wojewody entuzjastycznie i w kilka lat później powstał Ośrodek Harcerski Górki Wielkie, kuźnia pokolenia kamieni na szaniec. Kamińskiego i Kapiszewskich połączyła wieloletnia przyjaźń. W 1934 roku Kamiński ukończył pisanie na zamówienie Kapiszewskiej powieści biograficznej o Andrzeju Małkowskim, twórcy harcerstwa, którego marzeniem było stworzenie „Rzeczpospolitej Lutyckiej”, społeczności przepojonej harcerskimi ideałami braterstwa, wspólnoty i uczciwości. Kamiński, tak jak Kapiszewski, wierzył, że można i trzeba budować braterstwo młodzieży i nie była to tylko utopia, bowiem Ośrodek Harcerski w Górkach Wielkich był taką Rzeczpospolitą. 487 AAN ZHP 76, sygn. 873, s. 7. „Na Tropie”Stow[arzyszenie]. Zarejestr[owane]. Sprawozdanie z działalności w r. 1934. 488 [Maria Kapiszewska, pseud.] M. K., Nierodzim, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. VI: 1933, nr 15, s. 171. 210 Część II. Henryk i Maria Kierownik międzynarodowy i zagraniczny Od początku lat trzydziestych Ministerstwo Spraw Zagranicznych rozbudowywało system subwencjonowania organizacji polskich poza krajem. Zadania te realizowały placówki konsularne, a całą akcją kierował Departament Konsularny MSZ, na czele którego stał od 1933 roku Wiktor Tomir Drymmer, równocześnie w latach 1931-1939 dyrektor Wydziału Personalnego MSZ, jeden z najbliższych współpracowników ministra Józefa Becka. Szczególną wagę przywiązywano w MSZ do wsparcia mniejszości polskiej w krajach, z którymi II RP sąsiadowała, a więc w Niemczech, Czechosłowacji, Rumunii, na Litwie i Łotwie. Jednym z celów tej wieloletniej akcji było przeciwdziałanie wynaradawianiu się nowych pokoleń Polaków, a służyło temu wspieranie szkolnictwa polskiego i pracy jednostek harcerskich. ZHP był niezależną, demokratyczną organizacją; działał w zgodzie z najważniejszymi interesami II Rzeczypospolitej w zakresie spraw międzynarodowych, zarówno tych odnoszących się do Polaków poza krajem, jak i aktywności na forum międzynarodowym489. Pomiędzy władzami Związku a organami państwa istniała ścisła współpraca. Nowe możliwości finansowe państwa po przezwyciężeniu kryzysu światowego, a także dokładne sformułowanie polityki Polski wobec bardzo licznych skupisk polskich poza krajem wymagały nowych rozwiązań. Na tym polu rola harcerstwa miała nabrać kluczowego znaczenia. Dlatego 26 marca 1934 roku odbyła się w Katowicach konferencja, w której ze strony ZHP wzięli udział Przewodniczący ZHP, Wiceprzewodnicząca ZHP - H. Śliwowska, Naczelniczka Harcerek - J. Wierzbiańska, Naczelnik Harcerzy - A. Olbromski, Kierownik Wydziału Międzynarodowego - H. Kapiszewski oraz Kierowniczka Wydziału Międzynarodowego Żeńskiego - Zofia de Callier, Kierownicy Wydziałów Drużyn Polskich Zagranicą - Mieczysław Węgrzecki i Janina Tworkowska, a ze strony MSZ - W.T. Drymmer i jego zastępca Jan Rozwadowski oraz konsul generalny w Morawskiej Ostrawie Leon Malholmme, a w zastępstwie konsula generalnego w Opolu (Polnisches Konsulat in Oppeln) Bohdana Samborskiego - wicekonsulowie: Jan Bociański i Aleksander Figlarewicz. Z ramienia MWRiOP obecny był inspektor harcerstwa M. Wierzbiański490. 489 Wojciech Skóra, Przygotowania polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych do wojny w 1939 roku, [w:] Wrzesień 1939 roku. Geneza II wojny światowej w polskiej perspektywie, t. II Wojsko. Wojna. Jeniectwo, Gorzów Wielkopolski 2010, s. 53-66. 490 [H. Kapiszewski, pseud.] Mgr., Na harcerskim szlaku. Ważna konferencja, „Na Tropie. Pismo Młodzieży Polskiej” Katowice R. VII: 1934, nr 7, s. 83; AAN ZHP 76, sygn. 588, s. 2 i nast. Sprawozdanie z Konferencji w sprawie drużyn polskich poza granicami RP w celu ustalenia wytycznych i metod pracy razem z delegatami MSZ. Część II. Henryk i Maria 211 W czasie Konferencji Drymmer przedstawił stanowisko MSZ i poprosił o skoncentrowanie pracy harcerskiej w jednych rękach i opracowanie jednej instrukcji dla wszystkich terenów. Wierzbiańska stwierdziła, że skupienie spraw zagranicznych jest niemożliwe, bowiem ruch żeński i męski działają na świecie w odrębnych organizacjach narodowych oraz międzynarodowych. Jednak przedstawiciele MSZ uważali, że akcja harcerska za granicą jest zbyt słaba i gotowi byli udzielić wsparcia finansowego (na wydawnictwa, podręczniki, a także na zloty, kursy itp.). Ministerstwo stało na stanowisku, sprecyzowanym w czasie tego spotkania, że: Formalnie nie powinna organizacja polska zagraniczna należeć do ZHP, lecz powinniśmy stworzyć osobne harcerstwo zagraniczne. Harcerstwo zagraniczne powinno wchodzić jako organizacja do Polonii miejscowej. Kluczowe było oczywiście słowo formalnie, bowiem MSZ chciało uniknąć politycznych reperkusji tworzenia polskich organizacji podległych centrali w Polsce. Mogło to wywołać zarówno napięcia polityczne, jak i represje wobec konkretnych osób. Takie też stanowisko zajmował ZHP już od początku lat dwudziestych. Drymmer nie ukrywał, że MSZ pragnie wywołać w młodzieży polskiej za granicą to, co nazywa szowinizmem narodowym, stworzyć jego bojową polską postawę. Takie stanowisko było dla wszystkich uczestników spotkania oczywiste. Chodziło o wypracowanie skutecznych metod współpracy wszystkich osób działających na rzecz wsparcia Polaków za granicą. Przedyskutowano sprawę wysyłania za granicę wyłącznie nauczycieli instruktorów ZHP gotowych prowadzić także pracę harcerską, wyznaczenie urzędników konsularnych odpowiedzialnych za współpracę z harcerstwem oraz powołania płatnych instruktorów objazdowych. Drymmerowi bardzo zależało na licznym udziale harcerstwa w mającym się odbyć Zlocie Młodzieży Polskiej z Zagranicy, a na uwagi Grażyńskiego i Olbromskiego, że udział w Jamboree na Węgrzech wyczerpał finanse ZHP, obiecał odpowiednie wsparcie finansowe. W ciągu następnych miesięcy nic się jednak nie zmieniło i dlatego Drymmer w liście z 28 sierpnia 1934 roku skierowanym do Przewodniczącego ZHP ponownie nawiązał do konieczności utworzenia odrębnego biura dla spraw harcerstwa polskiego za granicą z siedzibą w Warszawie. Drymmer katego -rycznie zaznaczył, że Na jego czele stanąć mógłby w obecnej chwili p. Henryk Kapiszewski, jako najlepiej zaznajomiony ze sprawami harcerstwa za granicą, co zostało również zgodnie stwierdzone na wspólnych konferencjach91. Równocześnie Drymmer sugerował udzielenie Kapiszewskiemu rocznego, płatnego urlopu. Po tym liście kwestia powołania ciała kierującego sprawami międzynarodowymi na poziomie władz ZHP nabrała tempa. Po wakacjach letnich 1934 roku zostały w strukturze władz ZHP przeprowadzone odpowiednie zmiany organizacyjne, których dokonano w trybie rewolucyjnym, bowiem nie zostały one potwierdzone w żadnym rozkazie Naczelnictwa, co w dotychczasowej praktyce działania władz harcerskich się nie zdarzało. W Naczelnictwie został utworzony Dział Zagraniczny, na którego czele stanął H. Kapiszewski, równocześnie Kierownik Wydziału Zagranicznego GKH i Komisarz Międzynarodowy Harcerzy. W praktyce podporządkowany mu został Wydział Zagraniczny GK Harcerek, na którego czele stała wówczas hm. Janina Tworkowska. 491 AAN ZHP 76, sygn. 1786, s. 114. List Dyrektora Departamentu Konsularnego W. T. Drymmera do Pana Wojewody Dra Michała Grażyńskiego Przewodniczącego ZHP, Warszawa dnia 28 sierpnia 1934 r. Nr E. I. 301/1/66. 212 Część II. Henryk i Maria Ulotka Harcerstwa Polskiego w Czechosłowacji. W^vWCw\AAAostinen or telephone and telegraph operators. Scouts on cycles and motor cycles carried military messages. Many of them fought the enemy themselves. In Wilno a Scout Troop fought heroically with Bolsheviks. Near Grodno ■1 little Scout set an enemy tank on fire and was killed, but the tank and its crew perished. In Warsaw during the siege a Scout Troop defended an outlet of a street leading into the town. When a bomb destroyed a pillar holding tram-wires and a column of German tanks advanced, the Scouts succeeded m connecting the wire with a tank, setting several of them on fire, and thus blocked the street until further help arrived. There are many more examples of individual heroism, of fine teamwork of Troops and Patrols, as well as examples of Bolshevik and Nazi thoughtless cruelty and barbarism. This one. I think, is typical. The Russians, advancing towards Grodno, caught a little Boy Scout in uniform, tied him in front of a tank, and began to move ahead, hoping that the Poles would not shoot. The boy was killed. From all parts of the country messages arrived about the heroism, initiative and great usefulness of the Scout youth during war operations. One could ask whether those youngsters have fulfilled all their duties towards their country, whether their courage and sclf-sacrificc did not break under the hopeless struggle against overwhelming odds, but a reply comes imme diately—not a reply of words but of pure deeds. The spirit of the Polish youth is. and will be unliroken. We note with pride and admiration that among the first 1,200 soldiers enlisted in the Polish Army in France, over 250 were Boy Scouts. And I am sure that, as they arc ready to fight for everything they count mo«t precious and valuable, the)- will also be among those first who, after final victory, will once again start to rebuild a great, free awl united Poland, EXCHANGES OF CORRESPONDENCE BETWEEN POLISH AND BRITISH SCOUTS SERVING WITH THE ARMED FORCES A request lias been received from the Headquarters of the Polish Boy Scouts Association to arrange for the exchange of correspondence on matters of mutual Scouting interest between Polish Scouts, who are already arranged in groups, with the approval of the Polish Army authorities, and similar British groups, such as R.A.F. Crews, D.S.S. Crews on active service and unofficial groups in the British Army. Also individual British Scouters on service who are in touch with others similarly engaged Any such British Scouters who are willing to interest themselves in this scheme should send their name* and their service addresses to the International Commissioner at I.H.Q., when this information would be pissed on to the Polish Scout Headquarters in Paris. A knowledge of French, although probably useful in reading the Polish letter», is not essential, and the British replies may lie in English. This is a scheme which promises to be of great mutual interest, and we commend it most heartily to our brother Scouters now on active service. CORRESPONDENCE OPENINGS Yin Shaw, of 39 Sultan Street. Koala I.umpur. Malaya, would be glad to have correspondents in any part of the British Empire, who are willing to exchange stamps, post card*, coins, or desire to obtain the World Friendship Badge. J. Lawrence, of S John Street, Bexley. New South Wale*. Australia, require* County Badge* and Name Tabs in exchange for hi« Australian ones. Mr. S. S. Hollowav. an Old Scout, of 27 St. Paul's Clo». Hounslow. Middlesex, would like to obtain correspoodent* in the Crown Colonic* or British Protectorates to discuss Scouting activities generally and to exchange stamps. Mr. T. Anderson, of S.R. Prison Department. Que Que. Southern Rhodesia, would like to exchange stamps with anyone outside the British Isles. He would also be glad to have the latest issue* of English stamps from 6d. upwards. Scout Chin Neow Kong, of 18 Brewster Road. Ipoh. Perak. Malaya, woukl be glad to exchange letters with anyooe interested in photography as well as Scouting. CREW IN THE FORCES The 222 S/L Training Regt. R.A., Norton Manor Barracks, Taunton, have started a Rover Crew; the Chaplain. Rev. R. A. Hook, i* acting as R.S.L. This Crew is at the moment using the Church Hut for their Crew meetings, but they are hoping soon to have a Den of their own. They are also running the 1st Milverton Troop some five miles from their camp. Artykuły poświęcone harcerstwu, „The Scouter” HA TROPIE CZASOPISMO HARCERSKIE • Sur la Pitft*. Revue du icoulitmi polonais. Winieta „Na Tropie”. Węgrzech niewiele w NKW wiedziano. Kapiszewski zaprosił Sabbata na kolejne spotkanie, które trwało kilka godzin. Sabbat zrelacjonował swoje doświadczenia z pobytu obozie. Obaj byli przede wszystkim wychowawcami i łączył ich pogląd, że harcerstwo wychowało rzesze uczciwych ludzi i dlatego konieczna jest wytężona praca w czasie wojny, której podstawą winna być właśnie: uczciwość, bo tylko wychowanie w takim duchu, a nie innym, jest szansą dla Polski, która odrodzi się po wojnie670. Od początku istnienia Komitetu zabiegano u władz francuskich o zgodę na wydawanie własnego pisma i szukano źródeł finansowania, bowiem na pomoc rządową nie można było liczyć. W styczniu 1940 roku Komitet zaczął wydawać swój organ prasowy „Na Tropie. Czasopismo Harcerskie”, z francuskim tytułem Sur lapiste. Revue du scoutismepolonais, nawiązujący do nazwy periodyku wydawanego przez ZHP przed wojną. Dla podkreślenia ciągłości istnienia pisma, na winiecie umieszczono XIII, kolejny rok wydania, a redakcję powierzono ponownie Kapiszewskiej. Według jej relacji celem pisma było: Łączenie rozproszonej po całym świecie braci harcerskiej i utrwalanie jej więzi z planowanymi formami pracy na emigracji671. Począwszy od stycznia 1940 roku ukazały się cztery, wychodzące regularnie co miesiąc, numery. Według relacji Kapiszewskiej: treść każdego numeru zatwierdzał Przewodniczący Grażyński, który również w każdym numerze zamieszczał swoją programową gawędę pt. O co walczymy. Zwrócić też należy uwagę na Harcerskie wyznanie wiary, przyjęte przez Komitet jako tekst obowiązujący, który należało odczytywać na uroczystych zbiórkach i zebraniach („Na Tropie” nr 3 marzec 1940). O ile pamiętam, było ono również zredagowane przez Grażyńskiego. Pismo stało się samowystarczalne finansowo, bowiem kilkuset zarejestrowanych instruktorów i harcerzy wykupiło prenumeraty, co wystarczyło na druk w „Drukarni Polskiej” w Paryżu. Zgodnie z przepisami francuskimi, wydawnictwo firmował obywatel francuski L. Dombrowski (jako Le Gerant, czyli redaktor odpowiedzialny672). Pismo wydawane było na dobrym papierze, w formacie 28 x 22,5 cm, ciekawie łamane i drukowane czytelną czcionką. Poddane pismo było cenzurze prewencyjnej, przykładowo w artykule opisującym powstanie służbowej drużyny harcerzy przy rządzie RP w hotelu - i tu wykreślono nazwę - siedzibie rządu673. Dla Grażyńskiego pismo stało się jedyną możliwością dotarcia do szerszego odbiorcy. W O co walczymy wykładał swoje credo polityczne, które zdeterminowało jego dalszą postawę i w konsekwencji w harcerstwie w latach 1940-1946. Geneza powstania ZHP poza granicami Kraju, [w:] Życie i działalność Prezydenta RP na uchodźstwie Kazimierza Sabbata na tle misji polskiej emigracji niepodległościowej na Zachodzie, pod red. Pawła Gotowieckiego, Ostrowiec Świętokrzyski 2015, s. 55-86. 670 Tamże. 671 ZRK. Uwagi Marii Kapiszewskiej do opracowania o „Na Tropie’’, rękopis, s. 4. 672 W polskiej literaturze mylone jest pojęcie Le Gerant z funkcją redaktora merytorycznego. Por. Agnieszka Dobrowolska, Krótka historia i problematyka miesięcznika „Na Tropie” Paryż 1940, [w:] Magia sportu i słowa. Tom studiów dedykowanych redaktorowi Bohdanowi Tomaszewskiemu, pod. red. A. Dobrowolskiej, M. Szczerbińskiego i G. Wieczorka, Gorzów Wielkopolski 2008, s. 398. 673 Harcerstwo polskie na szerokim świecie. Na ziemi francuskiej, „Na Tropie. Czasopismo Harcerskie”, Paryż 1940, nr 1, s. 11. 292 Część II. Henryk i Maria fJaxfri JVif&ri ■ Jurny a, '(oolon, у. %Jo '^^4- cM-Cv I'CjO^vov^W^. і (jU* fer кйдН ^tk u* РіУ^ІЛи^ * ^ (fcj з <* XtuL^ *° u*0*k* с^ц CU^ a-^^Jö I(|4iv4ö| tfck tlo J^t, »0 Ъи 'ад^1 ^ u, Ре^ллЛ. > W- ^ е^лМ ^ ^ fcuO к~* LäU^tMrv^ V^ LYWfÄÄt^' G XT' ^ \Z ^ tr^w >Ї^ «l _ Ci *ЛСЖ£,'' *w< *w»*. і k** ^ ^ »Л g^*«, іЛ. л~гс«Ліі Ь ^"г ^ Г°^У Ufy ^ к^Лиі^ fy-~~ »i y poszczególne teren-posiadały kierowników od spraw kontaktów zagranicznych, którz-bęcvj vi ści3łym porozumieniu z Komisarzem Mięti»./narodowym. Program ich pracy pokrywać się będzie,a£i»-iach zasadniczych z programem pracy;z punktu widzenia :> zia.ru Zagranicznego, specjalna uwaga będzie zwrócona na: 1. poznanie języka obcego 2. doszkolenie instruktoi-oKie w warunkacŁ obcej organizacli 5. wykorzystanie harcerstwa dla infori^cji obcych środowisk o Polsce i jej harcerstwie 4. zapoznanie się przez polskie ha-cerstwa ze skautingiem zagranicznym i innym organizacji młodzie$y. Б. Sprawy Międzynarodowe 1. Reprezentowanie harcerstw '/obee czynników polskich ustalaia-cych sprawy polityki za^_,n^r"eJ 2. Współpraca z organizao * zynarodowymi-skautowymi przez Plan pracy Działu Zagranicznego z marca 1943 r. Także w grudniu Kapiszewski został przyjęty przez gen. Mariana Kukiela, ministra obrony narodowej, któremu referował sprawy francuskie. Spotkał się też z gen. K. Sosnkowskim, od 8 lipca 1943 roku Naczelnym Wodzem. Kapiszewscy zamieszkali w pensjonacie na 49 Putney Hill. Jak wspominała Ewa Karpińska, ich duży pokój był zawalony papierami dotyczącymi Polonii i Harcerstwa, Polski Podziemnej, bieżącej polskiej polityki, wielkiej i małej729. Maria Kapiszewska 1 grudnia została zatrudniona w Ministerstwie Przemysłu, Handlu i Żeglugi jako pracownik pomocniczy z pensją 27 funtów, a od 1 marca 1943 roku do 30 września 1944 roku pracowała w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej jako pracownik referendarski IV kategorii z pensją 36 funtów. Henryk Kapiszewski w styczniu 1943 roku został zatrudniony w „Światpolu”, gdzie jego wiedza o warunkach panujących na kontynencie była bezcenna. Jak pisał Bolesław Wierzbiański: Działalność Światowego Związku w czasie wojny wyrażała się podtrzymywaniem kontaktów z organizacjami polskimi w świecie, w informowaniu ich o potrzebach polskich, w propagowaniu akcji rekrutacyjnej, pomocy dla jeńców, uchodźców, zesłańców i wojska. Innym działem pracy była opieka nad ochotnikami z Polonii, służącymi w wojsku polskim730. Doświadczenie dziennikarskie i wydawnicze Kapiszewskiego było przydatne w pracy Polskiej Agencji Prasowej „Światpol” oraz Polskiego Biura Wydawniczego „Światpol”. W dniach 16 czerwca i 2 lipca 1943 roku w czasie posiedzenia Prezydium rady Naczelnej Związku wygłosił referat programowy, omawiając sytuację Polaków na całym świecie731. Podobny referat wygłosił na tym samym forum 17 maja 1944 roku732. Oba referaty świadczą o świetnej orientacji w omawianych sprawach, doskonałej umiejętności wydobywania rzeczy najważniejszych oraz formułowania wniosków. Kapiszewski uważał harcerstwo za podstawowy środek dotarcia do młodzieży. Przewodniczącą Komitetu Harcerskiego była Olga Małkowska, którą Kapiszewski znał od wielu lat, a centrum harcerstwa poza krajem mieściło się w posiadłości Castlemains, położonej koło Douglas w Lanarkshire, w Szkocji. W jednopiętrowym pałacyku Małkowska prowadziła internat i prywatną Szkołę Powszechną im A. Małkowskiego. Było to miejsce spotkań, konferencji harcerskich, ale by nie prowokować władz, nie używano nazwy Komitet Harcerski, a Ognisko Harcerskie. Małkowska za swoją misję życiową uważała służbę dzieciom i wykluczała przeniesienie się do Londynu, gdzie miało powstać biuro Komitetu. 16 stycznia Kapiszewscy wzięli udział w pierwszym oficjalnym posiedzeniu Komitetu Harcerskiego, które miało zapoczątkować systematyczną pracę władz harcerskich na uchodźstwie733. 729 Ewa Karpińska-Gierat, Korzenie i owoce. Wspomnienia i listy, Bethlehem, CT, 1998, s. 102. 730 Bolesław Wierzbiański, Polonia zagraniczna 1939-1946, Londyn 1946, s. 14. 731 IPiMS, sygn. A. 17. 1. C., Protokół z posiedzenia Prezydium Rady Naczelnej Światowego Związku Polaków z Zagranicy odbytego w dniach 16 czerwca i 2 lipca 1943 r., s. 533-534. 732 Tamże, Protokół z posiedzenia Prezydium Rady Naczelnej Światowego Związku Polaków z Zagranicy odbytego w dniu 17 maja 1944 r., s. 806-807. 733 Protokół z posiedzenia Komitetu Harcerskiego w Londynie, dnia 16 tycznia 1943, s. 2, kopia w zbiorach autora. 320 Część II. Henryk i Maria Winieta pierwszego drukowanego numeru „Ogniska Harcerskiego”. Kazimierz Sabbat (drugi z lewej) w czasie „Dni Polskich” w Bradford, 1942 r. Grupa instruktorska. Od lewej: Henryk Kapiszewski, Helena Grażyńska, NN, NN, Maria Kapiszewska, Ewa Karpińska, Anglia, lato 1943 r. Posiedzeniu przewodniczyła Olga Małkowska, a oprócz niej brało w nim udział wielu znajomych i współpracowników Kapiszewskich: Ludwik Bar, Franciszek Bolesław Bahyrycz, Wojciech Dłużew-ski, Antoni Drągowski, Stanisław Mitko, Bohdan Olizar, Czesław Szwagrzak, ks. Konrad Stolarek, Kazimierz Sabbat, Franciszek Żmuda. Było to grono bardzo ideowych i doświadczonych instruktorów, jednak wojna oraz jej skutki wpłynęły na charaktery wielu osób, a w przyszłości miały utrudniać zgodną współpracę. W czasie obrad wybrano siedmioosobowe prezydium Komitetu, które ukonstytuowało się dopiero 29 kwietnia. Urzędującym wiceprzewodniczącym wybrano K. Sabbata, a Kapiszewski objął Dział Zagraniczny. Na posiedzeniu 16 stycznia Maria Kapiszewska zreferowała koncepcję pisma Komitetu i zaproponowała tytuł „Ognisko Harcerskie. List Okólny”. Na winiecie widniała też nazwa Castlemains, a więc wszystkie jej elementy nawiązywały do dotychczas wydawanego biuletynu. Jednak poza nazwą nie miały one innych elementów wspólnych. Kapiszewska wydawała w pełni profesjonalne pismo i w okresie styczeń-maj 1944 roku wydała pięć powielanych numerów „Ogniska Harcerskiego”, liczących razem 70 stron, w nakładzie po 600 egz. Pismo drukowano w nietypowym dla naszych warunków formacie foolscap (330 x 203 mm)734. Podzielone było na kilka działów: ogólny, zagadnień instruktorskich, ze świata skautowego, na harcerskim szlaku. W ciekawym materiale zatytułowanym Siła harcerstwa Kapiszewska stwierdzała: Harcerze odznaczają się jedna cechą, której się często dziwią ludzie spoza ruchu -jest nią wielkie przywiązanie do ruchu. Jest jakaś siła w naszej organizacji, że tak wiąże ze sobą tych, którzy do niej należą lub czas jakiś należeli735. W grudniu 1942 roku Kapiszewska weszła w skład zastępu instruktorek, który kierował w tym okresie pracami harcerek na Wyspach, a 13 maja 1943 roku przekształcił się w Komendę Harcerek w Wielkiej Brytanii. Komendantką została wybrana hm. RP Helena Grażyńska, a Kapiszewska weszła do czteroosobowej komendy. Równocześnie została członkinią Podkomitetu Szkolenia Instruktorskiego Tymczasowego Komitetu Światowego (Interim Commitee). Kapiszewska działała także w Komitecie Międzynarodowej Służby Skautek (Girl Guide International Service Committe), który przygotowywał zespoły skautek do powojennej służby w odbudowującej się Europie. Pierwsze szkolenie dla 20 skautek przewidzianych do służby w Polsce odbyło się w dniach 9-19 kwietnia 1943 roku w Waddow Hall, Clitheroe, Lancashire w przepięknym XVII-wiecznym pałacu z olbrzymim ogrodem, który od 1927 roku służy angielskim przewodniczkom jako centrum szkoleniowe. Według Kapiszewskiej: Obóz miał na celu wykazanie sprawności fizycznej i wytrzymałości na trudy. Mimo zimnej, wietrznej pogody uczestniczki obozu mieszkały w namiotach, a na program składały się pogadanki o Polsce, nauka języka i polskich piosenek (słowa angielskie). Wielkim powodzeniem wśród uczestniczek cieszyła się polska kuchnia: barszcz z uszkami, gołąbki, zupa szczawiowa, placki kartoflane i inne „smakołyki” całkowicie 734 Numery: I, III, IV, V znajdują się w zbiorach Ossolineum. Numeru II nie odnaleziono w zbiorach publicznych i prywatnych. 735 [Maria Kapiszewska, pseud.] Binga, Siła harcerstwa, „Ognisko Harcerskie. List Okólny. Castlemains”, Londyn 1943 -marzec, s. 2. 322 Część II. Henryk i Maria Angielkom nieznane. Jednak najtrudniejszym sprawdzianem była wycieczka z nocowaniem na sianie, „dzień postu” - dwa kawałki chleba i woda, dwudniowa wycieczka z nocowaniem na wrzosowisku, w czasie której przewodniczki ciągnęły cały sprzęt na wózkach. Były to dla Angielek ciężkie próby, ale: nastrój na obozie był doskonały, pogoda i dobry humor nie opuszczały ani na chwilę uczestniczek obozu736. 30 maja brała udział w spotkaniu skautek emigracyjnych z Lady Baden-Powell w jej apartamentach w Hampton Court Palace, a uczestniczki spotkania: Rozjechały się do domów pod wrażeniem miłej, braterskiej atmosfery skautowej tego zebrania737. Od 6 do 15 sierpnia 1943 roku Kapiszewska była członkinią komendy kursu dla drużynowych harcerek w Silecroft, Cumberland na północno-zachodnim końcu Anglii. Wzięło w nim udział 10 uczestniczek, a jego celem był: przegląd metody i techniki harcerskiej. Ze względu na krótki czas trwania program był bardzo skondensowany738. Kurs korzystał z gościny kolonii zorganizowanej przez londyńskie Koło Przyjaciół Harcerstwa, w której wzięła udział ponad setka dzieci w wieku od 6 do 16 lat, a uczestniczki kursu prowadziły z nimi zajęcia. Kapiszewscy od początku pobytu na Wyspach utrzymywali regularny kontakt listowy z przebywającymi na Wschodzie Stanisławem Kapiszewskim, Ignacym Płonką, Zygmuntem Szadkowskim, Jerzym Malcherem, Wacławem Skorupskim i szeregiem innych instruktorów. Już od połowy 1943 roku zaczęli publikować w wydawanym w Jerozolimie „Skaucie. Czasopiśmie Związku Harcerstwa Polskiego na Wschodzie”. W piśmie publikowali najwybitniejsi instruktorzy harcerscy, tacy jak Wiktor Szy-ryński, Zofia Kwiatkowska, Stanisław Panek, ks. Piotr Miczko, Wilhelm Słaby, Bronisław Pancewicz, Józef Brzeziński, Ignacy Płonka, Józef Żuromski. M. Kapiszewska opublikowała na łamach tego pisma ważny artykuł zatytułowany „Realiści” i harcerski idealizm, w którym przypominała, że: Harcerstwo jest ruchem głoszącym idealizm. Jego ideał jest określony w przyrzeczeniu i prawie harcerskim, jego „motorem” jest miłość Boga, ojczyzny i bliźniego, miłość wiecznie żywa, twórcza, odważna i ofiarna739. 5 kwietnia 1943 roku Sabbat został odkomenderowany z 10 PSK do Urzędu Oświaty i Spraw Szkolnych w Londynie (od września 1943 r. Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego), a wcześniej zaczął organizowanie biura Komitetu, które mieściło się w centrum Londynu: 45 Belgrave Square (SW 1) w dzielnicy Belgravia740. Od marca zatrudniona tam była etatowa sekretarka, 736 [Maria Kapiszewska, pseud.] MK, Zaprawa do służby w Polsce, „Skaut. Czasopismo Z.H.P. na Wschodzie” Jerozolima, Palestyna R. II: 1943, nr 13/14, s. 25. 737 [Maria Kapiszewska, pseud.] M. K., Wizyta u Lady Baden-Powell, „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1943 - czerwiec, s. 23. 738 [Maria Kapiszewska, pseud.] M, Kurs drużynowych - harcerek, „Skaut. Czasopismo Z.H.P. na Wschodzie” Jerozolima, Palestyna R. II: 1943, nr 15/16, s. 28. 739 M. Kapiszewska, „Realiści” i harcerski idealizm, „Skaut. Czasopismo Z.H.P. na Wschodzie” Jerozolima, Palestyna R. III: 1944, nr 26/27, s. 342-344. Pełen tekst dostępny w: W. Kukla, M. Miszczuk, Wydawnictwa Związku Harcerstwa Polskiego na Wschodzie 1941-1947, Wydawnictwo Tomiko, Warszawa 2013, s. 186-189. 740 Obecnie mieści się tam Ambasada Malezji. Część II. Henryk i Maria 323 a 3 czerwca w biurze rozpoczęli pracę Ewa Karpińska oraz Czesław Szwagrzak, zatrudnieni w pełnym wymiarze. Sabbat od początku prowadził biuro zgodnie z najwyższymi normami działania organizacji społecznych utrzymujących się z dotacji publicznych. Cała korespondencja była rejestrowana, zgromadzono pokaźną bibliotekę wydawnictw harcerskich i skautowych. Według sprawozdania K. Sabbata w 1943 roku z kancelarii wyszło 1 119 pism oraz 3 328 przesyłek zbiorowych (książki, prasa, okólniki, komunikaty, zawiadomienia)741. 29 kwietnia Kapiszewski, jak wspominałem, objął Dział Zagraniczny, ale była to nominacja czysto formalna, bowiem już od listopada uczestniczył w spotkaniach alianckich instruktorów skautowych organizowanych przez J. S. Wilsona. Komitetowi bardzo zależało na jakiejś formie oficjalnej wypowiedzi MBS w sprawie niepodległości Polski. Jednak podobnie jak w roku 1940 Wilson uchylał się od podjęcia jakichkolwiek zobowiązań. Zresztą taka misja nie miała żadnych szans powodzenia, bowiem MBS praktycznie nie funkcjonował, a dla Anglików jakakolwiek oficjalna enuncjacja miałaby charakter polityczny, a to było wykluczone. Kapiszewski dwukrotnie wręczył Wilsonowi pisemne memoranda poświęcone sytuacji harcerstwa w kraju. Dla polskich instruktorów liczyły się argumenty niepodległościowe, martyrologia narodu, szukali zrozumienia dla swych racji i poparcia chociażby w sferze moralnej. Zderzali się z brakiem zrozumienia u Anglików, którzy wyrażali swój podziw i uznanie dla bohaterskiego narodu polskiego, ale na wszelkie prośby o bardziej formalne wypowiedzi, odpowiadali zdecydowanie odmownie. Dotyczyło to także powojennych prób ZHP poza granicami Kraju wejścia do międzynarodowych struktur skautowych. Strona polska wykładała argumenty historyczne, moralne, mówiono i pisano o braterstwie skautowym, ale członkowie władz międzynarodowego skautingu, kierując się fundamentalną zasadą sformułowaną przez R. Baden-Powella, że do struktur międzynarodowych mogą należeć jedynie narodowe organizacje skautowe, konsekwentnie odmawiali. Sprawa ta była zawsze podkreślana przez Anglików742. Kapiszewski prowadził wówczas bardzo ożywioną korespondencję z USA, Kanadą, Brazylią, Argentyną i wszędzie odnajdywał swoich przedwojennych znajomych. Okazało się jednak, że próba odbudowania stylu pracy przedwojennego Działu Zagranicznego skończyła się niepowodzeniem, ponieważ wojna kompletnie zmieniła sytuacje w tych krajach. Także próba stworzenia w Londynie nowego centrum działalności zagranicznej harcerstwa nie powiodła się. Wacław Skorupski, działający w ZHPnW, na przesłaną mu latem 1943 roku instrukcje działania odpisał, że załatwi się z tym krótko i w zaprawiony dozą humoru sposób wykluczył możliwość sterowania harcerstwem na Wschodzie z Londynu: Wasza szczegółowa instrukcja świadczy, że nic nie straciliście z dawnej energii i rzutkości, ale gdybyśmy tylko punkt 1.a chcieli wykonać to już byśmy się rozchorowali7i3. 741 Sprawozdanie za rok 1943, red. K. Sabbat, ZHP Komitet Naczelny na czas wojny, Londyn 1944 [właściwie 1945], s. 33. 742 [H. Kapiszewski, K. Sabbat], Dalszy ciąg listu [do ZHPnW], Londyn 10 czerwca 1943: The National Scout Association of the country of domicile shall have the right to require the disbandment of any foreign Group or the expulsion of any member thereof. On behalf of International Committee Hubert Martin, kopia w zbiorach autora. 743 Airgraph Wacława Skorupskiego do Henryka Kapiszewskiego, Polish Force 55, Bliski Wschód 9 lipca 1943 r., w zbiorach autora. 324 Część II. Henryk i Maria TEl.EPHONie: mousev ssoo HAMPTON COURT PALACE •tation: EAST MOLESEY, HAMPTON ооият September 6th 1943 SURREY. Dear Madame Sapisaewaka X have just received the VERY charming • * * ' ' ' message , signed by зо many,and aent to me from the Camp at • I luillon. • — * • — .ouei 3ut aa this went to the WOR:,D Зигеаи In London first, and then got delayed In reaching me owing to my being av/ay from home, I -fear that there oan be no ohanoe of thla letter reaching YOU ,in time to give any thanks fro® me to thoae who were in Camp. They are aure to have gone back to their work and to their TEMPORARY homea by now J But if you are meeting аоф® of them again, will you tell them how TOUCHED I was ,by receiving their kindly and friendly greeting • I feel so ashamed that I have not seen more of you during theae Inst few mftnths ,but I have been so horribly byey, travelling around ,almost without pause ,and somehow the time goes by ao quickly, and I do not do HALF what I would like J I am now colQG off a^aln to ireland, and Scptland, eto. 3ut I hope to see you a^aln dosnetime later in the year. With my kindest thoughts to YOU , and lay best wishes too in all that you are dfcing * Youra very sincerely List Lady Baden-Powell do Marii Kapiszewskiej. Sukcesem zakończyły się starania Kapiszewskiego o uznanie autonomii metod pracy, struktur organizacyjnych oraz programu jednostek harcerskich w zamorskich koloniach brytyjskich i MBS skierowało odpowiednie pisma do władz skautowych. Także jego postulaty przeszkolenia polskich instruktorów na skautowych kursach angielskich zostały zrealizowane i już w 1943 roku piętnaście osób takie kursy przeszło744. Kursy pozwalały instruktorom poznać brytyjski system kształcenia, organizację, słownictwo oraz pokazywały Brytyjczykom wysoki poziom wyszkolenia skautowego Polaków. Szeroki zakres działania Komitetu i szybkie przejmowanie przez niego roli kierowniczego ośrodka pracy harcerskiej poza krajem spowodowało reakcję rządu. Już w maju nastąpiło pierwsze spięcie Komitetu z MSW. Wiceprzewodniczący K. Sabbat został poinformowany, że Ministerstwo nie akceptuje zmiany nazwy z „Komitet Harcerski” na „Naczelny Komitet ZHP” oraz że Komitet nie jest władzą nadrzędna dla ZHP na Wschodzie. Było to oczywiście sprzeczne z listem MSW przyjmującym do wiadomości istnienie Komitetu oraz postawą instruktorów na Wschodzie. Wewnątrz Komitetu trwały natomiast rozmowy, komu harcerstwo na Wschodzie ma podlegać. Kierownikowi Działu Zagranicznego czy wiceprzewodniczącemu z racji jego kontaktów z rządem? Ostatecznie wszystkie sprawy ZHPnW przejął Sabbat, co nie poprawiło atmosfery pracy w Komitecie. Sprawy te omówiono na zebraniu Kolegium KN ZHP 19 i 20 czerwca, które odbyło się w Domu Harcerskim przy 7 Belgrave Mews North w Londynie. Maria poprowadziła żywą gazetkę, a Henryk wziął aktywny udział w dyskusji. Przyjęto wówczas regulamin wewnętrzny, który przygotował Sabbat, a referował Stanisław Mitko, w wojsku instruktor cichociemnych. Zebranie ujawniło też konflikty targające Komitetem. Osiągnęły one swoją kulminację w czasie posiedzenia Prezydium NK 16 września 1943 roku. Sabbat złożył wówczas nieprzyjętą rezygnację ze stanowiska wiceprzewodniczącego, motywując swój krok trudnościami natury personalnej, takimi jak: tarcia, utrudnianie pracy, niechęci poszczególnych osób. Ze strony jednego z członków Komitetu spotkał go zarzut złej woli, ze strony innego zarzut szantażu. Trzykrotnie żądano od niego zrzeczenia się funkcji7i5. Franciszek Żmuda wyraźnie przejęty wypowiedzią Sabbata powiedział: 80% naszych sił absorbują sprawy personalne. Czy sprawiła to wojna, że odbiegliśmy od prawa harcerskiego? To co powiedział druh Sabbat jest strasznym, robi się krzywdę człowiekowi, który jest harcerzem. Nie jesteśmy tu po to by zajmować się takimi sprawami ale by pracować dla Harcerstwa i Polski. Zaskoczona Małkowska poprosiła Sabbata o wycofanie rezygnacji, a Kapiszew-ski potwierdził, że członkowie Prezydium chcą pracować z wiceprzewodniczącym. Kapiszewska starała się regularnie spotykać ze skautkami angielskimi i informować Lady Baden--Powell o pracy harcerek. Ważnym elementem pracy harcerskiej na uchodźstwie było redagowane przez Kapiszewską „Ognisko Harcerskie”, od czerwca 1943 roku ukazujące się drukiem. Główne cele „Ogniska” Kapi-szewska sformułowała następująco: 744 [K. Sabbat, pseud.] KS, Kursy „WoodBadge“, „Skaut” Jerozolima, R. II: 1943, s. 28. 745 Protokół z posiedzenia Prezydium Komitetu Naczelnego ZHP, Londyn 16 września 1943, s. 2, kopia w zbiorach autora. 326 Część II. Henryk i Maria 1. Pismo miało spełniać funkcję starszoharcerskiej i instruktorskiej trybuny, pozwalającej na wymianę poglądów w ważnych sprawach harcerstwa; 2. Prowadzić regularny dział poświęcony założeniom i metodzie pracy harcerskiej, wspierający instruktorów, stanowiący rodzaj poradnika w odcinkach; 3. Być żywą kroniką Harcerstwa poza granicami kraju, notującą wszelkie przejawy działalności organizacyjnej. W tym roku Kapiszewska zredagowała i w dużej części wypełniła swoimi artykułami 6 numerów pisma746. Ze względu na trudności w otrzymaniu od władz brytyjskich zgody na druk periodyków, poszczególne numery wydawane były jako broszury, które nosiły różne tytuły, tylko w stopce na stronie tytułowej podawano właściwą nazwę i datowanie. Pismo wydawano w różnych formatach, a część nakładu przeznaczoną do wysyłki poza Wyspy drukowano na papierze bibułkowym. „Ognisko” wysyłane było do wszystkich harcerzy zarejestrowanych w biurze Komitetu, a przebywających na terenie W. Brytanii, w liczbie około 700 egz. Po jednym egzemplarzu wysyłano pocztą lotniczą do ważniejszych środowisk poza W. Brytanią, a pozostałą część nakładu, ok. 700 egz., paczkami na Bliski Wschód i do Afryki. W piśmie regularnie publikowali Maria i Henryk Kapiszewscy, K. Sabbat, C. Szwagrzak i incydentalnie pozostali członkowie Komitetu. Redaktorka prowadziła też dział technik harcerskich. Był to:program umiejętności, czynności i ćwiczeń, stanowiących osnowę życia harcerskiego. Ich lista obejmuje: węzły, studium natury, orientację, terenoznawstwo, sygnalizację, obozownictwo, ratownictwo, gry ruchowe i gimnastykę, oraz śpiew i inscenizacje. Rozpatrując ich wartości, trzeba położyć od razu jak największy nacisk na ich znaczenie wychowawcze. Jakkolwiek bowiem to jest pożyteczne w życiu, ażeby umieć dobrze zawiązać sznurowadło lub zrobić paczkę, która się nie rozleci, to jednak nie te drobne korzyści praktyczne każą harcerzowi ćwiczyć się w różnego rodzaju węzłach i węzełkach, co czyni go często przedmiotem pokpiwań. Technika skautowa nie jest sztuką dla sztuki -jest ona środkiem wychowania i samowychowania741. Na ten sam temat pisała ciekawie na łamach wydawanego w Jerozolimie „Harcerstwa na Wschodzie”748. Natomiast Kapiszewski tak formułował cele pracy harcerskiej: Musimy maksymalną ilość dzieci polskich na obczyźnie ująć harcerskim wpływem wychowawczym. Musimy kontynuować i rozszerzać akcję „zdobywania przyjaciół” dla Polski wśród społeczeństw, gdzie przyszło nam działać. Musimy przygotować pomoc dla młodzieży polskiej na okres powojenny i środki do odbudowy naszej organizacji w kraju. Ale do wszystkich tych prac dołącza się jeszcze jeden moment, który coraz natarczywiej domaga się uwzględnienia 746 R. I: 1943 nr [1] - czerwiec, [2] „Harcerstwo” - lipiec, [3] - sierpień, [4] „Harcerstwo” - wrzesień, [5] „Na Harcerskim Szlaku” - październik, [6] „Harcerstwo na Wodnych Szlakach” - listopad-grudzień. 747 [M. Kapiszewska, pseud.] Binga, Wartości wychowawcze techniki harcerskiej. Zagadnienia instruktorskie, „Ognisko Harcerskie” Londyn R. I: 1943, nr [1] - czerwiec, s. 13. 748 M. Kapiszewska, Wartość wychowawcza techniki harcerskiej, „Harcerstwo na Wchodzie. Czasopismo Wychowawcze”, Jerozolima, Palestyna 1945, nr 2 z maja, s. 27-30. Część II. Henryk i Maria 327 w naszych programowych rozważaniach. Moment ten da się określić pytaniem: z czym powrócimy do kraju? Z czym powróci do kraju każdy z nas osobiście, indywidualnie?749 Harcerstwo realizuje swoje zadania wobec Polski w sposób dwojaki. Po pierwsze: obejmując szerokie rzesze dzieci i młodzieży, aby wychować je w duchu obywatelskim, zanim jeszcze mury podziałów i różnic skrzepną w ich duszach. Po drugie: przez działalność obywatelską, przez podejmowanie konkretnych zadań, żywotnych dla narodu i państwa. Od sposobu, w jaki będziemy umieli ująć program działalności w tych dwóch dziedzinach, będzie zależała faktyczna wartość naszej służby Polsce w kraju odrodzonym. Tak pojęta rola Harcerstwa jest olbrzymia. Daje ona starszym harcerzom wspaniałe pole do działania. Wymaga ona od każdego harcerza, by umiał patrzeć szeroko i daleko, by umiał - wbrew własnym nawet skłonnościom, sympatiom i antypatiom, wbrew tak silnemu nieraz naporowi opinii otoczenia - dojrzeć jasno, „czego dobro Polski od niego wymaga”Nie dobro grupy, nie dobro środowiska, nie nawet wąsko pojęte dobro Związku - ale dobro Polski. Dla spełnienia tego celu harcerz musi mieć odwagę swego stanowiska. Musi posiąść ten jedyny, niezawodnie cementujący każdą społeczność środek, jakim jest poszanowanie godności ludzkiej w każdym człowieku, jakim jest miłość człowieka - nie ta, wypisana, jako demagogiczne hasło na sztandarze, ale ta, realizowana każdego, szarego dnia750. W grudniowym numerze „Ogniska” Kapiszewska konstatowała: Jeszcze jedne Święta Bożego Narodzenie, jeszcze jeden Nowy Rok który spędzamy z dala od Kraju i swoich. Nie będą to święta wesołe, nie napełnią naszych serc radością, nie ucieszą nas obecnością najbliższych, beztroską świątecznego wypoczynku - u siebie. W dniu Bożego Narodzenia znowu falą napłyną najdroższe wspomnienia, znowu ból rozłąki i straty wystąpi z całą ostrością. Pragniemy przynieść do domu serca pełne miłości i dobroci, aby na miłości i dobroci oprzeć przyszłe życie w Ojczyźnie. Pragniemy być silni. Ale nie brutalni. Silni wiarą, silni przekonaniem, silni wolą. Ale wyrzekamy się przemocy, prawa silnej pięści, siły egoizmu751. Przełom roku 1943 i 1944 dawał coraz mniej nadziei na pozytywne rozwiązanie kwestii polskich granic i niepodległości państwa. Kapiszewscy uczyli się intensywnie angielskiego i w kontaktach z Brytyjczykami starali się usilnie zrozumieć ich charakter oraz motywy działania. Oboje mieli bardzo realistyczne podejście do brytyjskiego stosunku do sprawy polskiej. Harcerskie postulaty znajdowały coraz mniej zrozumienia wśród brytyjskich skautów. W liście z 10 lutego 1944 roku Wilson napisał, że harcerstwo: can be of real service to Poland if it keeps away from political movements as such752. 749 [H. Kapiszewski, pseud.] Bułharyn, Co dalej ?, „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1943, nr [2 - „Harcerstwo”] - lipiec, s. 3-4. 750 [M. Kapiszewska, pseud.] Binga, Rola harcerstwa w państwie (Rozważania na temat służby Polsce), „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1943, nr [3] - sierpień, s. 1-3. 751 [Od redakcji], „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1943, nr [6 - „Harcerstwo na Wodnych Szlakach”] - listopad-gru-dzień, s. 1. 752 Cytat za niewysłanym konceptem listu H. Kapiszewskiego do dyrektora J. S. Wilsona, przepisał J. Rossman z oryginału, kopia w zbiorach autora. 328 Część II. Henryk i Maria BIBLIOTEKA HARCERSKA TOM u M.K. KSIĘGA HARCÓW 11 NAKŁADEM związki: harcerstwa polskiego LONDYN - IM7 Okładka Księgi harców, Londyn, 1947 r. Zasięg działania ZHP na Wschodzie w 1943 r. Kapiszewski odpisał w niezwykle emocjonalnym liście: Obecna sytuacja to jest coś więcej niż polsko-rosyjski spór graniczny. To jest kwestia życia lub śmierci narodów: fińskiego, estońskiego, litewskiego, polskiego, a może także węgierskiego i rumuńskiego, a między innymi jest to także sprawa egzystowania na tych terenach skautingu. Skauci tych terenów są obecnie w stanie ostatniej „distress”. A ich bracia-skauci innych krajów nawet w sensie prywatnym nie interesują się tym, bo to jest sprawa polityczna753. W kilka lat później istniała tylko mała organizacja skautowa w Finlandii. „Światpol” prowadził rozległą działalność propagandową i informacyjną skierowaną zarówno do środowisk polskich, jak i do społeczności międzynarodowej, a większość tej aktywności przypadała na Wierzbiańskiego i Kapiszewskiego. Regularnie wydawali kilka biuletynów, z których korzystały polskie pisma na całym świecie. Dla kilkuosobowego personelu pracy było aż nadto. W lutym 1944 roku została powołana w ramach Związku Komisja Kulturalno-Oświatowa dla Polonii we Francji, Belgii, Holandii i Luksemburgu, która miała przygotować działania w tych krajach po wyzwoleniu754. W kierownictwie „Światpolu” panowało przekonanie, że pracę z młodzieżą należy oprzeć na harcerstwie755. Nic więc dziwnego, że w pracach Komisji najliczniej reprezentowani byli instruktorzy harcerscy (Kapiszewski, Drągowski i Bahyrycz). 28 lutego 1944 roku Kapiszewski został wybrany przewodniczącym podkomisji młodzieżowej756. W czerwcu na kolejnym posiedzeniu Komisji sformułował myśl, że w czasie wojny nastąpił przyśpieszony proces asymilacji na terenach francuskojęzycznych, i aby temu przeciwdziałać, zaproponował wydanie podręcznika o Polsce, ale w języku francuskim757. Podobne stanowisko przedstawił na posiedzeniu prezydium Związku 13 lipca 1944 roku758. Instruktorzy harcerscy podjęli pracę wychowawczą z dziećmi i młodzieżą w Afryce, Azji, Meksyku, a wielkim wsparciem była dla nich działalność Naczelnego Komitetu. W latach 1943-1946 Komitet, korzystając z dotacji rządu polskiego, a następnie Interim Committee for Polish Affairs, prowadził intensywną akcję wydawniczą. W latach 1943-1945 wydawano Biblioteczkę Harcerską, w ramach której ukazało się 31 powielanych broszur. Celem Biblioteczki była pomoc w bieżącej pracy harcerskiej, a w cyklu Wielcy Polacy ukazało się piętnaście broszur mających przybliżyć młodzieży prominentne postaci z polskiej historii: Maria Skłodowska-Curie, Stefan Czarniecki, Stefan Batory, Romuald Traugutt, Józef Piłsudski, Jan Kiliński szewc warszawski,pułkownik Wojsk Polskich. Dwukrotnie wydano 753 Tezy niewysłanego listu H. Kapiszewskiego, odpis wykonany przez J. Rossmana w 1992 r., kopia w zbiorach autora. 754 IPiMS, sygn. A. 17/30/3. Protokół z zebrania Komisji Kulturalno-Oświatowej, które odbyło się 18 lutego 1944 r. jako zebranie inauguracyjne, s. 17. 755 Tamże. Władysław Karasiński, Młodzież polska w Belgii, Londyn 17 stycznia 1944, s. 1-4; Postulaty Komitetu Informacyjnego Polaków z Belgii, Holandii, w Wlk. Ks. Luksemburskim, Londyn 24 stycznia 1944 r., s. 9-14. 756 Tamże. Protokół z zebrania Komisji Kulturalno-Oświatowej, które odbyło się dnia 28 lutego 1944 r., s. 23. 757 Tamże. Protokół z zebrania Komisji Kulturalno-Oświatowej, które odbyło się dnia 28 czerwca 1944 r., s. 38. 758 IPiMS, sygn. A. 17. 1. C. Protokół z posiedzenia Prezydium Rady Naczelnej Światowego Związku Polaków z Zagranicy odbytego dnia 13 lipca 1944 r., s. 823. 330 Część II. Henryk i Maria Statut Związku Harcerstwa Polskiego. Dla skautów angielskich przeznaczone były broszury Pictures Of Polish Life i M. Święcickiego Polish Literature And Art. Równocześnie Komitet wydawał w ramach drukowanej Biblioteki Harcerskiej reprinty najważniejszych książek z zakresu metodyki harcerskiej wydanych w latach trzydziestych, takich jak E. Gro-deckiej O metodzie harcerskiej i jej stosowaniu dla starszyzny harcerskiej, przyjaciół harcerstwa, wychowawców; A. Kamińskiego Książka wodza zuchów; J. Łapińskiej Książka zastępowej, oraz Księgę harców Marii Kapiszewskiej. Komitet prowadził przemyślaną i długofalową politykę wydawniczą mającą na celu zapewnienie wsparcia prowadzącym prace harcerską. W przedmowie do przedruku popularnej pracy A. Pawełka, Młoda drużyna, czytamy: wszystkie główne działy pracy harcerskiej, a to zuchów, harcerek i harcerzy, otrzymały już podręczniki dające im oparcie i wskazówki do pracy wśród młodzieży harcerskiej rozsianej po wszystkich częściach świata. Pragniemy by książka ta dotarła do każdej młodej drużyny, gdziekolwiek pełni ona służbę harcerską. Pragniemy też by tą drogą przyczyniła się ona do odbudowy i rozrostu pracy harcerskiej w odrodzonej Polsce. Duże znaczenie miało wydanie w liczbie 3 tys. egz. klasycznego podręcznika skautowego pióra R. Baden-Powella Skauting dla chłopców, będące darem od skautów kanadyjskich. Książki te w zamyśle wydawców służyć miały pomocą drużynom pracującym poza krajem, ale większa część nakładu miała trafić do Polski po wojnie, jako wsparcie dla odradzającego się harcerstwa. Jednym z sukcesów Kapiszewskiego było doprowadzenie do wydania przez Girl Scouts of the United States, Girl Guides of Canada, Girl Guides of Cuba i Bandeirantes of Brazil książki W gromadzie zuchów. Wydana w nakładzie 5 tys. egz., stanowiła realne wsparcie w pracy harcerskiej w Niemczech i na Wschodzie, a wiele egzemplarzy zostało dostarczonych do kraju, gdzie brak było literatury harcerskiej. Dla Kapiszewskich był to jeszcze jeden dowód istnienia skautowego braterstwa. Pierwsze egzemplarze książki odebrał przedstawiciel Harcerstwa Polskiego w USA Leopold J. Obierek 15 czerwca 1945 roku759. Ciekawie prezentuje się broszura Wilsona Rossa Czuwaj! Look For Friends, wydana w 1945 roku. Wydawnictwo to było bogato ilustrowane zdjęciami ze wspólnych skautowych spotkań, z których jedno przedstawiało króla Jerzego VI przyjmującego skautowych delegatów narodów sprzymierzonych w Londynie w 1942 roku. W tekście znajduje się ostatni list R. Baden-Powella do harcerek i harcerzy polskich, w którym wyraża nadzieję, że w jego kraju spotkają się z pełną sympatią. Ponadto wydano w języku angielskim dwie książki Aleksandra Kamińskiego: Zuchy. The Polish Wolf Cubs oraz tłumaczenie jego słynnych Kamieni na szaniec pod angielskim tytułem Stones For The Rampart. Pomimo wrodzonego optymizmu, także Kapiszewskiego nachodziło zwątpienie w skuteczność polskiej akcji na terenie międzynarodowym. Pisał do Wacława Skorupskiego, który był wówczas 759 L. J. Obierek, Z kart międzynarodowej współpracy harcerskiej, „Skaut. Pismo Koła Harcerek i Harcerzy z lat Dawnych”, Londyn 1982/1983, nr 32/33, s. 10-11. Część II. Henryk i Maria 331 żołnierzem II Korpusu: Uwijamy się w wirze różnych prac i zajęć, których ważność jest prawdziwa, a może urojona, trudno to rozstrzygnąć z całą pewnością, więc trudzimy się dalej160. W kolejnym liście dodawał: Straszliwe zmęczenie psychicznie, życie bardzo nerwowe, wyniki całkiem niewspółmierne do wysiłków. Mnie ogromnie utrudnia pracę brak języka. Mimo niedobrych wiadomości, jakich nie brak, wierzę mocno w dobry koniec naszych kłopotów. Komitetem ciągle targały rozliczne konflikty personalne. W lutym 1944 roku Kapiszewski ustąpił z Prezydium NK (pozostał członkiem samego Komitetu), uznając, że w tak dramatycznych dla Polski czasie działa ono bez jasnego programu i bez właściwej hierarchii zadań, od wypadku do wypadku761. Kapiszewski pozostał na stanowisku Komisarza Międzynarodowego, ale kilka dalszych posunięć Sabbata, takich jak kontaktowanie się z MBS z pominięciem jedynej upoważnionej do tego osoby, czyli Kapiszewskiego, doprowadziło eskalacji konfliktu. Wydaje mi się, że już wówczas Sabbat konsekwentnie prowadził przygotowania do powojennej pracy harcerskiej na uchodźstwie, a rolę kierowniczą przypisywał Komitetowi Naczelnemu. W związku z tym na posiedzeniu Prezydium KN przygotował wniosek dotyczący pracy zagranicznej harcerstwa, w myśl którego: ustalanie programu i wytycznych, koordynowanie i kontrolowanie pracy na odcinku zagranicznym należy do komisji zagranicznej161. Sabbat ostro wystąpił przeciw „monopolistycznym kontaktom” i zbytniego wiązania ich z poszczególnymi osobami. Tak sformułowany wniosek oznaczał koniec roli Kapiszewskiego jako Kierownika Działu Zagranicznego oraz Komisarza Międzynarodowego i doprowadził 17 maja do jego ustąpienia z obu funkcji. Sabbat mylił się w swojej ocenie sytuacji, bowiem dla skautów angielskich wszelkie oficjalne kontakty w dalszym ciągu miały być prowadzone wyłącznie za pośrednictwem Komisarzy Międzynarodowych. Kapiszewski powiadomił o swojej decyzji Przewodniczącego ZHP M. Grażyńskiego i Dyrektora MBS J. S. Wilsona. Kapiszewski bardzo dużo czasu poświęcał wówczas pracy publicystycznej. Przygotował artykuły o harcerstwie na Śląsku i jego roli w rozwoju ZHP w latach 30. Napisał obszerny materiał o skautingu węgierskim w czasie wojny, przeznaczony dla alianckich instruktorów. Stał się gorącym zwolennikiem skautingu międzymorza: Między Morzem Bałtyckim, Czarnym i Adriatykiem rozsiadło się wiele narodów; zależnie jaki obszar weźmiemy pod uwagę, naliczymy ich 10 do 14-tu. Narody te wyrosły na wspólnym podłożu wspaniałej kultury chrześcijańskiej - tej samej, która ożywia Zachód. W długim ciągu dziejów narody te łączył nieraz wspólny los, wspólne niebezpieczeństwo od wschodu i od zachodu - wspólny cel i interes. Ale tak, jak się to dzieje czasem w bliskiej rodzinie - mają one również swoje waśnie i zadrażnienia, które potężni sąsiedzi w myśl zasady divide et impera (dziel i rządź) podsycali, a często sztucznie wzniecali, ażeby je potem wykorzystać dla własnych, zaborczych celów163. 760 Kopie dwóch airgraphów Henryka Kapiszewskiego do Wacława Skorupskiego, Londyn przełom 1943/1944, w zbiorach autora. 761 List H. Kapiszewskiego do K. Sabbata, Londyn 2 października 1944 r., kopia w zbiorach autora. 762 Protokół [Zebrania] Prezydium Komitetu Naczelnego ZHP w dniu 15 maja 1944 r., s. 2, kopia w zbiorach autora. 763 [H. Kapiszewski, pseud.] Bułharyn, Skauting międzymorza, „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1943, nr [4 - „Harcerstwo”] - wrzesień, s. 1-2. 332 Część II. Henryk i Maria Kapiszewski był przekonany, że przyszły rozwój tych narodów zależy od ich zrzeszenia się we wspólny organizm, liczący ok. 120 mln ludzi połączonych więzami kulturalnymi, a dzięki temu wolny od aspiracji militarnych, odstraszający zagrażające im przez wieki Niemcy: ziemie Międzymorza muszą szukać związków z Zachodem ponad głowami Niemiec, jak ponad głowami Niemiec rodziły się i utrwalały stosunki i przyjaźnie skautów Polski, Litwy, Łotwy, Estonii, Węgier i Czechosłowacji - z braćmi skautami zachodnich demokracji764. Kapiszewski zdawał sobie sprawę, że jeśli to olbrzymie dzieło ma się dokonać, trzeba na to nie tylko mądrych polityków i wybitnych mężów stanu, którzy by umieli doprowadzić to zamierzenie do skutku. Trzeba na to także głębokiej woli ludów, które muszą zrozumieć znaczenie zrzeszenia, muszą zapomnieć 0 wielu bolesnych zatargach granicznych, muszą nauczyć się współżyć ze sobą; - jedne z nich muszą się wyzbyć strachu, inne uprzedzeń, inne jeszcze muszą zdobyć się na wielkoduszność i na prometejską siłę ducha. Powstanie wielkiej wspólnoty narodów na obszarach Międzymorza zrealizuje się w pełni tylko wówczas, gdy u podstaw jego leżeć będzie prawdziwe braterstwo ludów. Nie dokona się ono bez ciężkich zmagań 1 wielkich trudów i nie dokona się ono od razu765. Dla Kapiszewskich niezwykle ważne było nawiązane łączności z krajem i informacje, co się tam dzieje, czym żyje harcerstwo w konspiracji. Tymczasem wiadomości te otrzymywali wyłącznie wiceprzewodniczący K. Sabbat, S. Mitko, który wysyłał cichociemnych do kraju i przekazywał harcerstwu w konspiracji pieniądze, oraz W. Wenzel, który był przedstawicielem Komitetu w MSW. Pierwszym kurierem, który dokładniej poinformował członków Komitetu o sytuacji w kraju, był „Jur” - Jerzy Lerski. Przywiózł on „List Pasieki Szarych Szeregów do Głównej Kwatery Skautingu Brytyjskiego”766. Czołową rolę w jego zredagowaniu odegrał, obok E. Stasieckiego, J. Rossman. Był to niezwykły dokument będący świadectwem dojrzałości i klasy politycznej członków „Pasieki”. W zakończeniu listu jego autorzy wykazali się wiedzą o przygotowaniach brytyjskich organizacji skautowych, czyli skautów i przewodniczek, do niesienia pomocy młodzieży krajów okupowanych. Podkreślili jednak, iż ważniejsze od pomocy materialnej było docenienie wartości ich pracy konspiracyjnej, a także daniny krwi. Rossman i Stasiecki stwierdzali dobitnie: Nie mówcie o nas i nie myślcie, jako o „biednej Polsce”, potrzebującej materialnej pomocy. Nie chcemy od Was ani litości, ani filantropii. Jesteśmy w pierwszej linii frontu, a żołnierz frontowy nie ma kompleksu niższości, nie potrzebuje admiracji, litości. Chce tylko, aby jego trud, praca i walka były zrozumiane i nie poszły na marne. Chce dowodu, że rozumiecie, o co walczy podziemne Harcerstwo w Polsce. „Jur” opuścił Warszawę w ostatnich dniach stycznia 1944 roku i dotarł do Londynu w kwietniu 1944 roku. Manifest został przetłumaczony na język angielski, a następnie 16 maja 1944 roku 764 [H. Kapiszewski, pseud.] Jerzy Bułharyn, U źródeł wspólnoty, „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1944, nr [8 - „Harcerstwo i Zagadnienia Skautowe”] - marzec, s. 4-6. 765 [H. Kapiszewski, pseud.] Bułharyn, Skauting międzymorza, „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1943, nr [4 - „Harcerstwo”] - wrzesień, s. 1-2. 766 Jerzy Lerski, Emisariusz „Jur”, wyd. 4, Warszawa 1988, s. 170. Część II. Henryk i Maria 333 przedstawiony przez Lerskiego Lady Baden-Powell oraz reprezentantom Głównej Kwatery Skautingu Brytyjskiego. W uroczystości tej wzięła udział Maria Kapiszewska. Przywiezione przez „Jura” fotokopie pism konspiracyjnych wykorzystała na łamach „Ogniska”, którego w 1944 roku ukazało się sześć merytorycznie godnych uwagi numerów767. Regularnie publikowali, oprócz Kapiszewskich, Cz. Szwagrzak i K. Sabbat. Pismo zwracało szczególną uwagę na rozwój specjalności harcerskich: żeglarstwo, lotnictwo i harcerstwo motorowe. Kronika jest kopalnią wiedzy o pracy harcerstwa na poszczególnych terenach i to nie tylko w Wielkiej Brytanii. Maria Kapiszewska w grudniu 1944 roku zrezygnowała z kierowania pismem. Nie znamy motywów tej decyzji, ani losów zawodowych Marii w pierwszej połowie 1945 roku. Dekompozycja pracy Komitetu przyszła w momencie wielkich wydarzeń - inwazji aliantów w Europie, tragedii powstania warszawskiego, szybkiego rozwoju jednostek harcerskich w wyzwalanej Francji, Belgii, Danii i Holandii. Harcerze zwracali się do NK, jako swojej władzy, z meldunkami o pracy oraz prośbami o wsparcie materialne, skierowanie instruktorów, przysyłanie literatury harcerskiej, a wreszcie i legalizację ich pracy wobec władz alianckich. W tej sytuacji 15 sierpnia 1944 roku Wacław Śledziewski i Franciszek Bahyrycz skierowali do Prezydium NK list wyrażający zaniepokojenie zmianami w jego składzie i wskazujący, że tylko Kapiszewski ma wśród skautów francuskich wystarczający autorytet, by w sytuacji realnego zagrożenia akcją władz francuskich, które mogłyby zlikwidować harcerstwo pod presją władz sowieckich, tej akcji zapobiec768. W dzień później ci sami instruktorzy wzywali Prezydium, by bez względu na istniejące nieporozumienia formalne wewnątrz Komitetu Kapiszewski prowadził działania w sprawach francuskich769. Także Kapiszewski wystosował list do Prezydium NK, wysyłając go równocześnie do wiadomości Przewodniczącego ZHP oraz do doskonale znających teren francuski A. Drągowskiego i F. B. Bahyrycza. Kapiszewski wspominał, że przygotował wspólnie ze Śle-dziewski i Bahyryczem, za wiedzą K. Sabbata, wytyczne programu pracy w sprawach francuskich, ale nic z tego nie zostało wykonane. Kapiszewski ponownie wypunktował sprawy do szybkiego załatwienia. Waga zachodzących wydarzeń militarnych i politycznych skłoniły Kapiszewskiego do powrotu do międzynarodowych obowiązków w początkach listopada 1944 roku. W lipcu 1944 roku wrócił z kraju samolotem (operacja Most 3) Tadeusz Chciuk (pseudonim Marek Celt). Przywiózł dokładne informacje o stanie harcerstwa w konspiracji oraz bardzo dużą pocztę. Relacje kurierów, a także zawartość poczty ugruntowała pogląd Kapiszewskiego, że pełnia władzy znajduje się w kraju, a Komitet z konieczności wojennej pełni część tej władzy na uchodźstwie. 767 R. II: 1944 nr [7] „Harcerstwo” - styczeń-luty, [8] „Harcerstwo i Zagadnienia Skautowe” - marzec, [9] „Harcerstwo Zdobywa Przyjaciół” - kwiecień, [10] „Harcerskim Szlakiem” - czerwiec, [11] - czerwiec-lipiec, [12] „Harcerska Służba” -sierpień-grudzień. Zob. też dokładny opis w: M. Miszczuk, Bibliografia emigracyjnej i polonijnej prasy harcerskiej 1914-2001, Wydawnictwo Tomiko, Warszawa 2001, poz. 168. 768 List W. Śledziewskiego i F. B. Bahyrycza po Prezydium NK, Londyn 15 sierpnia 1944 r., w zbiorach autora. 769 List W. Śledziewskiego i F. B. Bahyrycza po Prezydium NK, Londyn 16 sierpnia 1944 r., w zbiorach autora. 334 Część II. Henryk i Maria Delegacja Naczelnego Komitetu po przekazaniu listu „Pasieki” Szarych Szeregów. Od lewej: W. Wenzel, NN, M. Kapiszewska, H. Grażyńska, NN, K. Sabbat. Drugi od prawej: J. Lerski, Londyn, 16 maja 1944 r. Kapiszewscy przed wyjazdem do Francji, Londyn, czerwiec 1946 r. Wchodził on tutaj w konflikt z Grażyńskim i popierającym go Sabbatem, że pełnia władzy znajduje się w rękach Przewodniczącego ZHP770. Na przełomie grudnia i stycznia dotarły do Londynu informacje o zalegalizowaniu przez władze PKWN żywiołowo powstających drużyn harcerskich. Brakowało jednak bardziej szczegółowych informacji. Coraz częściej dyskutowano problem powrotu do kraju lub pozostania na emigracji. 5 stycznia 1945 roku premier Tomasz Arciszewski przyjął delegację Komitetu Naczelnego w składzie: Przewodniczący ZHP dr Michał Grażyński, Przewodnicząca NK Olga Małkowska, wiceprzewodniczący NK Kazimierz Sabbat, członek Rady Naczelnej ZHP wybranej w maju 1939 roku Maria Kapiszewska. Oświadczenie premiera pokazywało całkowity zwrot rządu w stosunku do harcerstwa. Premier oświadczył: Harcerstwo zajmuje poważne miejsce w życiu kraju. Znany jest powszechnie udział harcerstwa w walkach o Niepodległość Polski oraz jego skuteczna służba w dziedzinie wychowania nowego pokolenia w okresie niepodległego bytu Naszego Państwa. W czasie obecnej wojny Harcerstwo w Polsce Podziemnej, wierne swym ideałom i tradycji, pełni służbę zarówno na polu wychowania, jak i na polu walki z wrogiem wybijając się ofiarnością i sprawnością na jedno z czołowych miejsc w ruchu podziemnym171. Dopiero w marcu 1945 r. Kolegium KN jednogłośnie podjęło decyzję o powrocie Przewodniczącego do czynnej pracy, co ostatecznie nastąpiło 18 maja 1945 roku772. Od początku 1944 roku „Światpol” przygotowywał się do wznowienia działalności na kontynencie, w szczególnie we Francji773. W połowie stycznia 1945 roku Kapiszewski wyjechał z 5-tygodniową misją do Francji, gdzie miał rozpoznać sytuację społeczną, polityczną, a także organizacyjną Polonii. Drugim celem jego wyjazdu było zbadanie warunków niezbędnych do odbudowy harcerstwa, sprawdzenie sytuacji dzieci i młodzieży oraz uzyskanie wsparcia skautingu francuskiego w legalizacji jednostek ZHP we Francji. W dniach 3 i 4 marca wziął udział w pierwszym po wyzwoleniu zebraniu instruktorów w La Chapelle i przedstawił stanowisko Komitetu w sprawach rozwoju harcerstwa we Francji774. Posiedzenie Prezydium Związku w dniu 4 kwietnia 1945 roku było w całości poświęcone sprawozdaniu Kapiszewskiego z podróży do Francji775. Dokładnie opisał on sytuację Polaków we Francji i sformułował wnioski, w których zwracał uwagę na konieczność nowego spojrzenia na sprawy Polonii na kontynencie. Zaproponował, aby usamodzielnić polskie organizacje społeczne na terenie Francji, ponieważ: emigracja całkowicie dojrzała do tego, aby pójść właściwą drogą. 770 RelacjaH. Kapiszewskieg..., s. 12. 771 Jerzy Lerski, Emisariusz „Jur”.., s. 58. 772 List K. Sabbata do B. Olizara, Londyn 20 marca 1945 r. L. dz. 152/III/3-b/45, w zbiorach autora. 773 Cezary Lusiński, IIRzeczpospolita a Polonia, 1922-1939..., s. 163. 774 Polski ruch harcerski we Francji, „Skaut. Czasopismo Związku Harcerstwa Polskiego na Wschodzie” Jerozolima R. IV: 1945, s. 110. 775 IPiMS, sygn. A. 17. 1. C. Protokół z posiedzenia Prezydium Rady Naczelnej Światowego Związku Polaków z Zagranicy odbytego dnia 4 kwietnia 1945 r., s. 893-895. 336 Część II. Henryk i Maria Henryk Kapiszewski, Komisarz Zagraniczny, Londyn, 1944 r. Legitymacja prasowa H. Kapiszewskiego. Drugi wniosek dotyczył konieczności finansowego usamodzielnienia organizacji polskich, bowiem: Bez pieniędzy przysłanych przez Rząd w Londynie życie organizacyjne [Polaków] we Francji się zawali. W sprawach harcerskich Kapiszewski wrócił przekonany, że główny wysiłek KN należy skupić na wyzwalanych terenach Europy Zachodniej, a nie w USA ani w Kanadzie, gdzie nastąpiła szybka amerykanizacja młodzieży polonijnej i harcerstwo przestało w praktyce istnieć. Kapiszewski wskazał na fakt rosnącej liczby Polaków na kolejno wyzwalanych terenach i braku opieki nad nimi przy jednoczesnym uniemożliwianiu akcji władz polskich przez aliantów776. Proponował, by poważnie rozważyć przekształcenie się harcerstwa, w którym działało ok. 5 tys. starszych harcerzy, w swego rodzaju organizację polityczną, choć nie partyjną, by mogła brać udział w rozważaniu zagadnień polityczno-państwowych. Kapiszewski postulował także delegowanie instruktorów na tereny wyzwalane i odpowiednie ich zabezpieczenie finansowe, by mogli się tam poświęcić pracy harcerskiej. Na łamach wydawanego w Jerozolimie pisma harcerskiego stwierdzał: W pięcioletniej akcji w ramach państwa podziemnego w Polsce, harcerstwo pełniło wiele zadań, które są zadaniami ludzi dorosłych. Blisko pięć tysięcy harcerzy w wieku dojrzałym skupiło się już w szeregach harcerskich poza granicami Polski. Harcerstwo - ruch i organizacja młodzieży - stoi w obliczu konieczności sprecyzowania celów, metody pracy ruchu i organizacji ludzi dorosłych. Musi być dokonany wielki wysiłek myśli, wielki wysiłek woli, by harcerstwo sprostało temu nowemu zagadnieniu programowemu i organizacyjnemu. Trzeba nam brać jak najaktywniejszy udział w tej rewolucji - przecież jesteśmy ruchem młodych. Nie boimy się nowych form, nowych zadań, nie boimy się brać odpowiedzialności za zadania, które mają przyczynić się do odzyskania niepodległości. Musimy jedynie czuwać, byśmy nie zagubili istoty harcerstwa, ruchu przepojonego najwspanialszym chrześcijańskim duchem wolności, dobrowolnie zaangażowanego w służbie społeczeństwa777. Z całą pewnością identyczne wnioski Kapiszewski przedstawił p.o. prezesowi Bronisławowi Heł-czyńskiemu i Bolesławowi Wierzbiańskiemu w centrali „Światpolu”. Te wnioski oraz poważne trudności w przemieszczaniu na kontynent skłoniły kierownictwo „Światpolu” do rozważenia otwarcia biura w Paryżu, tak by łatwiej można się było kontaktować z Polakami we Francji, Danii, Belgii, Holandii i zachodnich strefach okupacyjnych. Dawało to także możliwość współpracy z żywiołowo powstającymi jednostkami harcerskimi i pozwalało na łatwiejszy kontakt z krajem. Wszystko to skłoniło Kapiszewski do przyjęcia propozycji prezesa „Światpolu” B. Hełczyńskiego zorganizowania delegatury w Paryżu. Był do tej funkcji świetnie przygotowany. 776 Protokół z nadzwyczajnego posiedzenia Kolegium Komitetu Naczelnego ZHP, Londyn 26 marca 1945 r., s. 2 i 4, w zbiorach autora. 777 H. Kapiszewski, Skauting dla dorosłych, „Harcerstwo na Wschodzie. Czasopismo Wychowawcze” Jerozolima R. I: 1945, nr 3 - lipiec, s. 1. Pełny tekst dostępny w: W. Kukla, M. Miszczuk, Wydawnictwa Związku Harcerstwa Polskiego na Wschodzie..., s. 163-174. 338 Część II. Henryk i Maria Ponownie we Francji: harcerstwo, „Światpol” i „Libella” Kapiszewscy wraz z Ewą Karpińską przyjechali do Paryża 26 czerwca 1945 roku i zaczęli organizować oficjalną delegaturę „Światpolu”. Odnowili kontakty i bardzo aktywnie włączyli się w działania ZHP we Francji. Oboje uważali, że konieczne są zmiany, o czym już w 1943 roku pisała Kapi-szewska: Nadeszły takie czasy, że musi ulec rewizji nasz stosunek do wszystkich programów i wszystkich haseł, wszelkich ideałów i wszelkich metod. Wiele z nich ulegnie zmianie nie dlatego, że wszystko, co było przedtem było złe ale dlatego, że światem wstrząsnął potężny kataklizm, bynajmniej jeszcze nie zakończony, który przetasował wszystkie wartości, radykalnie zmienił podstawowe warunki bytu, zniszczył „stary porządek” rzeczy. Nie stworzymy nowej rzeczywistości grzebiąc w popiołach minionego świata i wydobywając z nich stare niedole i bolączki. Trzeba nam dokonać gruntownej rewizji pojęć, programów i metod działania w sensie pozytywnym - to znaczy ustalić co ma dla nas wartość i co chcemy, żeby było. Trzeba nam dokonać ogromnego - może ponad miarę naszych sił - wysiłku twórczego; musimy wydobyć z siebie niezwykłe zdolności i siły celem pozytywnego formowania nowej rzeczywistości778. Komendantem Głównym ZHP we Francji był wówczas Kazimierz Skorupski, a podstawowym problemem w pracy organizacji był brak instruktorów, a zwłaszcza instruktorek. W tej sytuacji natychmiast po przybyciu do Paryża Kapiszewska, jako jedyna harcmistrzyni na terenie Francji, została mianowana przez Skorupskiego Komendantką Harcerek, a Henryk wszedł w skład Komendy Głównej. W trzy dni po jego wyjeździe Prezydium NK, na wniosek Grażyńskiego, upoważniło Kapiszewskiego do dysponowania miesięcznie kwotą 10 tys. franków, przeznaczoną na pomoc harcerzom i harcerkom przybywającym z kraju779. W Paryżu Kapiszewscy spotkali „Zulę”, czyli Zofię Wiśniewską, czynną w konspiracji od samego początku, uczestniczkę „Wawra”, współpracowniczkę Aleksandra Kamińskiego przy redakcji „Biuletynu Informacyjnego”. Po powstaniu znalazła się w stalagu IV-B/H Zeithain, którym leczono rannych powstańców, skąd po wyzwoleniu przedostała się na teren Francji. Jak pisał w rok później Kapiszewski w liście do Kamińskiego: Była pierwszą harcerką z Kraju, na którą natknęliśmy się w Paryżu i która 778 [M. Kapiszewska, pseud.] Binga, Nasz przyszły dom musi być słoneczny, „Ognisko Harcerskie”, Londyn 1943, nr [5 -„Na Harcerskim Szlaku”] - październik, s. 1-2. 779 Protokół z Zebrania Prezydium Komitetu Naczelnego ZHP, Londyn 29 czerwca 1945, s. 1, w zbiorach autora. Część II. Henryk i Maria 339 godzinami opowiadała nam o Tobie i Twojej pracy, wprowadzając nas w zrozumienie podziemnej roboty w czasie okupacji niemieckiej780. Z punktu widzenia możliwości nawiązywania kontaktów i rozumienia tego, co działo się w kraju, decyzja o przeniesieniu się do Paryża była całkowicie słuszna. Tymczasem z terenu okupowanych Niemiec napływały zadziwiające wiadomości o żywiołowo tworzącym się harcerstwie. Oblicza się, że na terenie Rzeszy przebywało w końcowych dniach wojny, ok. 7 mln przesiedlonych, w tym do 3,1 mln Polaków, z czego 1,2 mln na terenach przyszłej okupacji zachodnich aliantów781. Byli to jeńcy wojenni (głównie z września 1939), więźniowie obozów koncentracyjnych, obywatele polscy zmobilizowani do niemieckich sił zbrojnych, robotnicy przymusowi, osoby przymusowo przesiedlone i ich rodziny oraz powstańcy warszawscy. Jeszcze w trakcie trwania działań wojennych 1 Dywizja Pancerna rozpoczęła organizowanie opieki nad Polakami znajdującymi się na terenach zajętych przez aliantów. Na przełomie maja i czerwca z miasteczka Haren w Dolnej Saksonii wysiedlono niemieckich mieszkańców i przekształcono je w polskie miasteczko o nazwie Maczków, z własnymi władzami miejskimi, szkołą i wszelkimi instytucjami życia społecznego782. Oblicza się, że w całym Emslandzie (powiat w Dolnej Saksonii, którego nazwa pochodziła od rzeki przepływającej przez główne miasta Haren i Lingen) znalazło się wkrótce ok. 20 tys. polskich żołnierzy i ok. 25 tys. dipisów783. Oficer 1 Dyw. Panc. hm. ppor. Bohdan Olizar, korzystając z możliwości swobodnego poruszania się po okupowanych Niemczech, dokładnie informował Komitet o sytuacji: o demoralizacji dużej części dipisów, o trudnych warunkach życia, a także o postawie aliantów starających się, by jak najwięcej osób jak najszybciej wróciło do kraju784. Kapiszewski, jako kierownik delegatury, uznał za konieczne zapoznanie się z sytuacją polskich dzieci i młodzieży na terenie zachodnich Niemiec. W angielskim battledressie, korzystając z pomocy R. Białousa, który został zmobilizowany do 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej jako dowódca Plutonu Opieki nad Żołnierzami, w sierpniu 1945 roku odwiedził Maczków785. Tam poznał Danutę 780 List Henryka Kapiszewskiego do Aleksandra Kamińskiego, Paryż 15 kwietnia 1947 r. kopia w zbiorach autora. 781 Cezary Łuczak, Polacy w okupowanych Niemczech 1945-1949, Poznań 1993, s. 12-13. 782 A. D. Jaroszyńska-Kirchman, The Exile Mission. The Polish Political Diaspora andPolish Americans 1939-1956, Athens, OH, 2004, s. 66; K. Kersten, Repatriacja ludności polskiej po II wojnie światowej. Studium historyczne, Wrocław 1974, s. 178-179; M. Rouwen, Haren (Ems) wird zu Maczków - Zentrum für polnische Displaced Persons, München 2008, s. 9 i nn.; J. Rydel, Polska okupacja w północno-zachodnich Niemczech 1945-1948, Kraków 2000, s. 60-68 i n. 783 Dipisi - ang. skrót DPs [Displaced Persons], w nomenklaturze alianckiej osoby, które w wyniku wojny zostały pozbawione możliwości zamieszkiwania w swym kraju, a po jej zakończeniu nie zdeklarowały się ani w sprawie powrotu, ani pozostania na emigracji i z tego względu wymagały opieki czynników administracyjnych. J. Crowford, A Displaced Person, Bloomington 2010, s. 151-196; M. Wyman, DPs. Europe’s Displaced Persons 1945-1951, Ithaca, NY, 1988, s. 38-130, 178-209. 784 M. Miszczuk, Harcerze w 1 Dywizji Pancernej PSZ, „Skaut. Harcerskie Pismo w Internecie”, Tarnów 2006, nr 4, s. 10-12. 785 List R. Białousa do Bronisława Hełczyńskiego ministra spraw zagranicznych, Neuquen 15 października 1974 r.: Mogłem także pomagać byłym jeńcom wojennym (PWX) i innym Polakom, którzy znaleźli się na terytorium Niemiec, w zbiorach autora. 340 Część II. Henryk i Maria Maczków (Haren), sierpień 1945. Od lewej: Wiesław Czapczyński, Henryk Kapiszewski, Danuta Rossman, Stanisław Broniewski, Ewa Karpińska, Maria Całka. i Jana Rossmanów, Stanisława Broniewskiego, Jerzego Jabrzemskiego i wielu innych instruktorów powstańców warszawskich. To spotkanie zapoczątkowało wieloletnią przyjaźń Kapiszewskich i Rossmanów. Po powstaniu Rossman, członek „Pasieki”, czyli Głównej Kwatery Szarych Szeregów, został wywieziony do oflagu. Po wyzwoleniu aktywnie uczestniczył w budowie struktur harcerstwa na terenie zachodnich stref okupacyjnych. Tam poślubił Danutę Zdanowicz, adiutanta Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”. W pierwszych dniach września 1945 roku Rossmanowie znaleźli się w Paryżu. Był to ich miesiąc miodowy. Danuta Rossman dostała urlop z wojska brytyjskiego i - jak mówiła - to był jedyny raz, kiedy Jan był przy żonie, a nie ja przy mężu786. Pierwsze dziewięć dni spędzili w hotelu opłaconym przez armię brytyjską, a resztę pobytu - z Marią i Henrykiem Kapiszewskimi. Kapiszewski ponownie odwiedził ośrodki harcerskie w Niemczech w listopadzie 1945 roku. W Maczkowie rozmawiał z Przewodniczącą Rady Starszyzny ZHP w Niemczech Ireną Mydlarzową, Komendantem Głównym Harcerzy ZHP w Niemczech Kazimierzem Burmajstrem oraz wizytującym teren Niemiec Kazimierzem Sabbatem. Dyskusje koncentrowały się wobec sprawy wyboru dalszej drogi, czyli powrotu do kraju lub pozostania na emigracji. Drugą ważną kwestią była organizacja harcerstwa w zachodnich strefa okupacyjnych oraz jego podległość Komitetowi Naczelnemu w Londynie. ZHP w Niemczech był wtedy największą organizacją harcerską poza krajem i pod koniec 1945 roku liczył 25 tys. członków. Z racji funkcjonowania w Komitecie Naczelnym Kapiszewski miał dostęp do materiałów przywożonych przez kurierów z kraju. Swoje londyńskie archiwum zabrał do Francji, a w nim znalazła się fotokopia konspiracyjnego wydania Kamieni na szaniec oraz opracowania „Wacka” (konspiracyjny pseudonim Jana Rossmana), poświęconego Szkole za lasem, czyli szkoleniu starszyzny Szarych Szeregów w czasie wojny. Opracowanie to zostało przywiezione w formie mikrofilmu przez kuriera Jerzego Lerskiego, pseudonim „Jur” w lecie 1944 roku. Z inicjatywy Kapiszewskich Rossman przejrzał tekst, który w 1946 roku ukazał się w formie broszury, a koszty druku poniósł „Światpol”. Kapiszewski doprowadził także do wydania wspomnień dowódcy harcerskiego batalionu „Zośka” kapitana „Jerzego”, czyli hm. Ryszarda Białousa, zatytułowanych Walka w pożodze. Obie te książki drukowane były w Les Presses Rapides, czyli Drukarni Polskiej Franciszka Pielawy w Paryżu, 54 rue Philippe-de-Girard. Szybko rozeszły się po całym świecie i doczekały kilku reprintów. W czasie spotkań z Rossmanami Kapiszewski uzyskał wiarygodne i dokładne dane o wspaniale rozwijającym się harcerstwie w alianckich strefach okupacyjnych, ale też z pierwszej ręki dowiedział się o warunkach życia w kraju w czasie okupacji, o zasięgu pracy Szarych Szeregów, o powstaniu. Krzyczał do Ewy Karpińskiej: Ewa pisz! Po angielsku, aby światowy skauting dowiedział się, co to jest Harcerstwo. Ale jak konstatowała Karpińska: Sporo pisałam, ale wszystko to jakoś w Londynie zginęło787. 786 M. Miszczuk, Jan Rossman pseudonim „Wacek”, Wydawnictwo Tomiko, Warszawa 2009, s. 159. 787 Ewa Karpińska Gierat, Korzenie i owoce..., s. 102-104. 342 Część II. Henryk i Maria Okładka książki J. Rossmana. i ; i, . I i' „SZKOŁA ZA LASEM" 1 Program kształcenia starszyzny Harcerstwa Pod/iemnrgc Harcerskie spotkanie w Paryżu, wrzesień 1945 r. Na ziemi siedzi J. Rossman, za nim M. Kapiszewska, za nią H. Kapiszewski, po lewej stronie Marii - Ewa Karpińska, obok Bożena Żabiecka, za Karpińską Jerzy Jabrzemski. Wiarygodność informacji Rossmanów potwierdzał przebywający wówczas w Paryżu Jerzy Jabrzemski, także były członek Głównej Kwatery Szarych Szeregów „Pasieki”. Ewa Karpińska, która przyjechała z nimi do pracy w „Światpolu” i została hufcową Paryża, tak wspominała ten okres: Pamiętam ze wzruszaniem wiosenne zbiórki wędrowniczek w Hotelu Lambert, przy otwartym oknie-balkoniku spiczastego końca budynku. Patrzyło się na Sekwanę, rozdwajającą się by objąć wyspę świętego Ludwika... Kilka moich rówieśniczek,przeważnie z St. Denis ipodparyskiego ceinture rouge788, zbierało się po pracy. Szczebiotały między sobą prześliczną francuszczyzną, dobrze śpiewały znane mi harcerskie, ludowe i żołnierskie pieśni, prosiły by jeździć palcem po mapie Polski i opowiadać. Pamiętam wycieczkę harcerską na cmentarz Montmorency, oprowadzał Jerzy Giedroyc789. Dodajmy, że cmentarz Les Champeaux w Montmorency to największa polska nekropolia we Francji, nazywana Panteonem polskiej emigracji. Atmosferę w Hotelu Lambert Karpińska opisywała tak: Przyjeżdżali, odjeżdżali, przewijali się ci z Rzymu i z Ancony, z Niemiec i z Londynu, z AK i z wrześniowców, i uciekinierzy z Polski. Gadali, płakali i śmiali się i gadali, błogosławili i klęli. I wszyscy, wszyscy szukali jakiejś drogi. Jakże byliśmy wszyscy zgubieni, w czasie i w przestrzeni, poziomo i pionowo790. Nowa Komendantka rozpoczęła z rozmachem akcję szkoleniową. W ciągu roku Maria przeprowadziła lub zorganizowała 2 kursy starszyzny, 3 kursy drużynowych, 2 kursy wodzów zuchowych, 5 kursów zastępowych i 1 kolonię zuchową. Tak szeroko zakrojona akcja szkoleniowa w kilkanaście tygodni po zakończeniu wojny była możliwa dzięki pomocy Wydziału Opieki Polskiej Misji Wojskowej w Paryżu, a następnie samodzielnego Wydziału Kultury i Prasy II Korpusu. Było to wsparcie finansowe, deputaty żywnościowe czy ułatwienia w korzystaniu z transportów kolejowych. Liczącej się pomocy udzielił także Polski Czerwony Krzyż. W całej tej akcji ważne było odżywienie wycieńczonych wojną uczestników. W 1945 roku kursy odbywały się w Ośrodku Junaków w La Chapelle, którego komendantem był hm. Wacław Śledziewski, a Ośrodek podlegał hm. Franciszkowi Bahyryczowi, który pracował jako referent Młodzieżowy PMW w Paryżu. Po roku pracy Komendantce podlegało 16 hufców, 68 drużyn harcerek, 40 gromad zuchowych i 3 kręgi starszoharcerskie, łącznie 2 553 osoby. Nie wiemy natomiast nic pewnego o harcerskich działaniach Kapiszewskiego791. Z zachowanych listów do A. Kamińskiego wynika, że był doskonale zorientowany w sprawach harcerstwa we Francji, skautingu francuskiego oraz że utrzymywał stały kontakt z Międzynarodowym Biurem Skautów. 788 Tu termin ten odnosi się do miast wokół Paryża zaludnionych przez klasę robotniczą, o znacznych wpływach komunistów. 789 Ewa Karpińska-Gierat, Korzenie i owoce..., s. 102-104. 790 Tamże, s. 100. 791 W Studiach z dziejów harcerstwa na obczyźnie (1912-1946), Gorzów Wielkopolski 2012, s. 237 podano, że w połowie stycznia 1946 r. pełnił funkcję kierownika wydziału zagranicznego. Jednak w powołanym w przypisie artykule Edmunda Gogolewskiego, Harcerstwo we Francji po II wojnie światowej (1945-1960), [w:] Dzieje harcerstwa na obczyźnie w latach 1912-1992. Materiały z konferencji naukowej odbytej w dniach 29-30 maja 1992 r. w Rogach k. Gorzowa Wlkp., pod red. M. Szczerbińskiego, s. 240 nie znajdujemy takiej informacji. 344 Część II. Henryk i Maria W styczniu 1946 roku status delegatury zmieniono na nieoficjalne przedstawicielstwo, a Kapi-szewski został jego kierownikiem792. W związku z wstrzymaniem subwencji rządowych dla „Światpolu” B. Hełczyński prosił kilkakrotnie gen. W. Andersa o pomoc finansową793. Koszty tej działalności obliczał na 6 000 funtów szterlingów rocznie794. W marcu 1946 roku w kręgu Oddziału Kultury i Prasy II Korpusu rozważano lokalizację placówki wydawniczej projektowanego Związku Polaków Kontynentu Europy. Proponowano zorganizowanie w Brukseli filii paryskiej palcówki, która w przyszłości stałaby się stałym sekretariatem Związku. Mjr Józef Hutten-Czapski, szef Oddziału, zaakceptował te propozycje i wysłał do Belgii Kapiszewskiego795. Po kilkudniowym pobycie na terenie Belgii przygotował on bardzo obszerne i wyczerpujące opracowanie o stosunkach panujących wśród starej i nowej emigracji i stosunku władz belgijskich do Polaków. Kapiszewski wskazywał, że z Belgii łatwiej jest utrzymywać kontakt z 1 Dyw. Panc., odgrywającą kluczową rolę w opiece nad Polakami w alianckich strefach okupacyjnych. W swym raporcie dokładnie opisał działające tam organizacje polskie, ich strukturę, problemy, a także kroki jakie należy podjąć w celu ich skutecznego wsparcia. Sporo miejsca Kapiszewski poświęcił ZHP w Belgii, liczącemu 1 200 członków w 48 drużynach: Harcerstwo jest jedynym terenem, na którym w pełni współpracuje ze sobą, w całkowitej harmonii, dawana i nowa emigracja. Jednak dalsze istnienie harcerstwa uzależniał od zapewnienia środków finansowych na pensje dla czterech płatnych członków komendy. Kapiszewski podkreślał, że władze belgijskie odnoszą się pozytywnie do polskich działań: Szereg nieoficjalnych wypowiedzi stwierdza, że każda akcja antykomunistyczna jest dobrze widziana796. Oddzielny materiał poświęcił Kapiszewski sprawom wydawniczym. Jego zdaniem taka działalność była łatwiejsza niż we Francji, bowiem nie napotyka na większe trudności prawne. Udziałowcami spółki mogą być obcokrajowcy, także gerant może być obcokrajowcem, o ile ma łatwą do wyrobienia carte de domicile797. 792 IPiMS, sygn. A. 17. I. B. Sprawozdanie Światowego Związku Polaków z Zagranicy za okres od 17 X 1939 do IX 1946, Londyn 8 września 1946 r., s. 302. 793 Cezary Lusiński, II Rzeczpospolita a Polonia, 1922-1939. Geneza i działalność Rady Organizacyjnej Polaków z Zagranicy i Światowego Związku Polaków z Zagranicy, Warszawa 1998, s. 164. 794 IPiMS, sygn. A. XII, 66/12. List p.o. prezesa B. Hełczyńskiego i S. Lenartowicza do gen. W. Andersa, dowódcy II Korpusu. L. dz. 2794/1/46, Londyn 13 maja 1946 r. 795 Tamże. Notatka z Belgii, 30 marca 1946. Wbrew temu, co pisze I. Goddeeris, nie była to misja zorganizowania tam oddziału Instytutu Literackiego. Por. Idesbald Goddeeris, Kultura and Belgium (1947-2000). With Particular Attention to Maciej Broński, [w:] For East Is East. Liber Amicorum Wojciech Skalmowski, [red. Tatjana Soldatjenkova, Emmanuel Waegemans], Peters, Leuven 2003, s. 48. 796 Tamże. H. Kapiszewski, Notatka z Belgii, [Paryż] 25 kwietnia 1946, mps, s. 11-12. 797 Tamże. H. Kapiszewski, Sprawy wydawnicze w Belgii, Paryż 25 kwietnia 1946, mps, s. 6. Część II. Henryk i Maria 345 Po szczegółowym przedstawieniu sytuacji polskich wydawnictw, przede wszystkim polskiej prasy, Kapiszewski konkludował, że instytucja wydawnicza ulokowana w Belgii mogłaby odgrywać dużą rolę w akcji niepodległościowej. W Brukseli ukazywały się wznowione „Wiadomości” i w wyniku jego misji pismo II Korpusu „Orzeł Biały” było tam drukowane od grudnia 1946 do maja 1949 roku. W 1945 roku coraz silniejszą działalność we Francji prowadziły ośrodki prokomunistyczne, uznające za legalny rząd w Warszawie, które w środowiskach robotniczych znajdowały wielu zwolenników. Na jesieni 1945 roku rozpoczął działalność Związek Harcerstwa Polskiego Oddział we Francji. Już w samej nazwie podkreślano związek z organizacją działającą w kraju. Celem Oddziału było jednoczenie młodzieży wokół Polski Ludowej, umacnianie prestiżu kraju we francuskim społeczeństwie, wśród rówieśników, udział w akcji repatriacyjnej, włączanie się do pomocy w odbudowie kraju. Harcerstwo przygotowywało młodzież do powrotu do kraju, zmierzało do skupienia całej polskiej młodzieży harcerskiej we Francji. W dniach od 14 marca do 12 kwietnia 1946 roku przebywała we Francji delegacja ZHP z Warszawy, w skład której wchodziła Naczelniczka Harcerek hm. Wiktoria Dewitz i Naczelnik Harcerzy hm. Kazimierz Kierzkowski. Spotkali się oni z Kapiszewskim i tak oceniali jego i jego stanowisko w pisemnym sprawozdaniu: Specjalną pozycję przedstawia dh Kapiszewski. Nie aprobuje obecnej polityki Komitetu Centralnego [sic!] ZHP w Londynie reprezentowanej przez Grażyńskiego przewodniczącego ZHP poza granicami kraju. Reprezentuje stanowisko niewykluczające rozmów, proponuje szukanie form uzgodnienia wystąpień zagranicznych ZHP. Sprawa zasługuje na specjalną uwagę798. Kapiszewski, jak i większość instruktorów lojalnych wówczas wobec rządu w Londynie, stanął wobec trudnych wyborów. Jedną z ważniejszych spraw było przygotowanie zjazdu instruktorów ze wszystkich terenów pracy i zadecydowanie, jak dalej ma wyglądać praca harcerska poza krajem. W grudniu 1945 roku Kapiszewski otrzymał list od przebywającego wówczas na leczeniu w Paryżu S. Broniewskiego, opisujący warunki życia i działania w kraju. Broniewski był w Polsce we wrześniu 1945 roku, a jego misja miała na celu zbadanie krajowych realiów. Na przełomie 1945 i 1946 roku Kapiszewscy spotkali się z przybyłą z kraju Wandą Kraszewską-Ancerewicz, przedwojenną sekretarką GK Harcerek, w czasie wojny bardzo czynną w BIP-ie. Zarówno Broniewski, jak i Kraszewska uważali, że w kraju jest trudno, ale że należy wracać. Jak napisał Kapiszewski: Pogląd ten przemawiał mi do przekonania7". Zupełnie odmienną postawę przyjęli Grażyński, Sabbat i większość członków Komitetu -zdecydowani pozostać na politycznej emigracji 30 stycznia 1946 roku rozpoczęło się w Enghien pod Paryżem Zebranie Kolegium Komitetu Naczelnego Związku Harcerstwa Polskiego na czas Wojny, które przekształciło się w Zebranie Naczelnej Rady Harcerskiej poza granicami Kraju. W obradach, które trwały pięć dni, wzięło udział około sześćdziesięciu osób. W toku Zebrania został przedyskutowany i uchwalony nowy regulamin działalności 798 MH, zespół Naczelnictwa ZHP, sygn. 4, s. 1/4/80 i 81. 799 RelacjaH. Kapiszewskiego..., s. 17. 346 Część II. Henryk i Maria Spotkanie w Paryżu, luty 1946 r. Od prawej: R. Białous, M. Kapiszewska, H. Kapiszewski, S. Broniewski. Stoi Ewa Karpińska. ZHP pgK, który porządkował organizacyjny stan pracy harcerskiej poza granicami kraju i stał się podstawą działalności organizacji. W czasie Zjazdu starły się dwie koncepcje organizacji struktur harcerstwa poza krajem. Pierwszą reprezentował Kazimierz Sabbat i miała ona na celu stworzenie centralnie sterowanej z Londynu struktury, która byłaby zapleczem obozu niepodległościowego. W ramach ZHP powołano Organizację Starszego Harcerstwa, która miała grupować osoby dorosłe wychowane przez Związek i aktywne w polskim życiu społecznym oraz politycznym na emigracji. Instruktorzy z Francji, w tym Kapiszewscy, Drągowski, Bahyrycz, Przewodnicząca ZHP we Francji Maria Zaleska, proponowali strukturę federa-listyczną, pozwalającą na legalizację pracy u miejscowych władz, a co za tym idzie stwarzającą możliwości starania się u nich o finansowanie działalności. Kapiszewscy wskazywali na zmiany, jakie zaszły w ostatnich latach i podkreślali, że harcerstwo, stojąc na gruncie niepodległościowym, może w strukturze federacyjnej lepiej dostosowywać programy oraz metody pracy do warunków na danym terenie. W czasie trwania obrad w Enghien przejeżdżali przez Paryż w drodze ze szpitala w Anglii do Niemiec S. Broniewski wraz z J. Rossmanem i J. Jabrzembskim. Kapiszewski zorganizował spotkanie z nimi kilku czołowych instruktorów biorących udział w Zjeździe. Jak pisał: Bardzo krytycznie oceniali stosunki panujące w harcerstwie w Londynie, stali na stanowisku bezwzględnego powrotu do kraju. Mimo zaproszenia na zjazd do Enghien nie przybyli800. Kapiszewscy, jak i wszyscy reprezentanci ZHP we Francji, byli przeciwni projektowi przedstawionemu przez Grażyńskiego i Sabbata, jednak Zjazd przegłosował ten właśnie projekt i powołał Związek Harcerstwa Polskiego poza granicami Kraju. Jednym z głównych celów nowo powołanej Naczelnej Rady Harcerskiej oraz Naczelnictwa było uzyskanie wejścia do struktur międzynarodowego skautingu. Kapiszewski wiedział doskonale, że jest to wbrew fundamentalnym zasadom MBS i nigdy do tego nie dojdzie, dlatego uznał, że z dniem 1 lutego 1946 roku jego działalność jako kierownika Działu Zagranicznego, członka Komitetu Naczelnego zakończyła się801. Maria Kapiszewska 18 lutego 1946 roku w liście do M. Grażyńskiego stwierdziła, że uważa swój mandat członka NRH za wygasły i że nie zgadza się z ze stanowiskiem Zjazdu co do konstrukcji ZHP poza granicami Kraju802. Jednak we Francji była powszechnie lubiana i szanowana. W czasie III Walnego Zjazdu ZHP we Francji w dniu 4 maja 1946 roku Kapiszewska została wybrana Komendantką Harcerek803. Brał w nim także udział Henryk Kapiszewski, który w swoim pełnym patosu przemówieniu podkreślił: że w okresie ubiegłym harcerstwo pracowało w myśl swoich tradycji z myślą o Polsce; prowadzona była stale praca niepodległościowa804. 800 Tamże. 801 ZRK. Teczka Wykazy służby, s. 1. Harcerski wykaz służby H. K. Bez daty. 802 List M. Kapiszewskiej do Przewodniczącego ZHP M. Grażyńskiego, Paryż 18 lutego 1946 r., kopia odpisu w zbiorach autora. 803 III Walny Zjazd, „Lato Idzie”, Paryż 1946 - czerwiec, s. 13. 804 Sprawozdanie z III Walnego Zjazdu ZHP we Francji odbytego 12 maja 1946 roku w Paryżu, „Po Siedmiu Latach”, Paryż 1946 - lipiec, s. 21. 348 Część II. Henryk i Maria Kurs wędrowniczek, Wielkanoc 1946. M. Kapiszewska w środku w mundurze instruktorskim. W tymże roku Maria prowadziła szkolenia w Harcerskim Ośrodku Szkoleniowym ZHP we Francji w villa les Ageux w pobliżu miasta i dworca Pont-Sainte-Maxence, departament Oise (Pikardia), na linii kolejowej Paryż-Compiegne. Powojenne warunki pracy harcerskiej we Francji były trudne, ponieważ była ona prowadzona głównie wśród młodzieży pochodzenia robotniczego, materialnie ubogiej i bez wsparcia z kraju, a coraz większym problemem był niski stopień opanowania języka polskiego oraz słaba wiedza o Polsce, jej historii i geografii. Asymilacja Polaków, w tym członków harcerstwa, postępowała bardzo szybko. Paradoksalnie szeregi harcerstwa rosły i w 1946 roku Kapiszewska zorganizowała następujące kursy: 13-19 kwietnia 1946 roku kurs drużynowych wędrowniczek - 17 uczestniczek; 13-28 lipca kurs instruktorski z udziałem 26 uczestniczek z terenu całej Francji. (Rozpoczęto lub przeprowadzono próbę na drużynową); 31 lipca - 20 sierpnia kurs wodzów zuchowych dziewcząt - 20 uczestniczek. Ta intensywna działalność harcerska nałożyła się na nie mniej absorbującą pracę zawodową. 1 czerwca 1946 roku została zatrudniona jako kierownik Działu Sprzedaży Książki w składnicy Książki Polskiej Libella (Librairie Libella). Założycielami księgarni byli oficerowie II Korpusu, którzy tworzyli jego paryską placówkę. W związku z przeniesieniem Korpusu na teren Wysp Brytyjskich powstał problem, co robić ze sporym zapasem książek wydanych przez Dział Kulturalno-Oświatowy. Józef Hutten-Czapski, kierownik paryskiej placówki, otrzymał zadanie zorganizowania księgarni w Paryżu. Na jej kierownika wybrał przedwojennego księgarza Kazimierza Romanowicza, oficera II Korpusu, kawalera orderu Virtuti Militari i dwukrotnie odznaczonego Krzyżem Walecznych. Siedziba paryskiej placówki Oddziału Kultury i Prasy II Korpusu mieściła się na Wyspie św. Ludwika, w historycznym Hotelu Lambert, przy rue Saint-Louis-en-l’Ile. Tam też wynajęto dodatkowo pokój, który stał się pierwszym biurem Libelli. Początkowo asortyment księgarni stanowiły wyłącznie książki przywiezione z zapasów wydawniczych II Korpusu z Włoch. Maria razem z Ewą Karpińską rozładowały ciężarówkę książek, spisywały je i ten zasób stał się podstawą asortymentu księgarni, zaopatrującej w książki i czasopisma Polonię zamieszkałą we Francji oraz poza jej granicami. W 1948 roku posiadała ona na składzie około 1,5-2 tys. tytułów różnych książek polskich805. Drugim zadaniem Kapiszewskiej było uruchomienie drukarni, co było o tyle utrudnione, że w Hotelu Lambert nie dysponowała telefonem, a przewidziane fundusze były bardzo skromne. Z Libellą związany był też Jerzy Giedroyć i jego Instytut Literacki. Kiedy przenoszono Instytut z Włoch do Francji, powstał problem licencji wydawniczej, której nie mógł otrzymać cudzoziemiec. W związku z tym Giedroyć został formalnie zatrudniony w Libelli, której nazwa widniała na wydawnictwach Instytutu. 805 Andrzej Kłossowski, Paryska Libella. Czterdzieści lat w służbie kultury polskiej, [w:] O język i kulturę polską w środowiskach polonijnych. Materiały z IIKonferencji Okrągłego Stołu. Łańcut, 26-28 lipca 1986 r, Warszawa 1990, s. 90-91; K. Roma-nowicz, Księgarnia na emigracji, „Kultura”, Paryż 1948, nr 14, s. 141; Libella. Galerie Lambert. Szkice i wspomnienia, red. i oprac. M. A. Supruniuk, Toruń 1998, s. 28-33. 350 Część II. Henryk i Maria W maju 1946 roku w składzie ochrony wojskowego transportu z darami do Polski pojechał Ryszard Białous. Spotkał się z Rossmanem i Broniewskim: Bardzo się obawiali, abym nie nakłonił pozostałych zośkarzy do masowej emigracji lub do kontynuowania konspiracji. Byli wtedy w nastroju optymizmu i wiary, że w ówczesnej rzeczywistości Polski należy szukać dla nas miejsca, a nie na emigracji. Kapiszew-skiego wyjazd do Polski spowodowali on i Broniewski806. Rzeczywiście, w liście do H. Kapiszewskiego J. Rossman pisał: Każdy tu pyta: dlaczego oni nie wracają?Nie mogą tu zrozumieć na ogół: dlaczego?No bo przecież co tam dalej? Nikt nie wierzy w wojnę, ale też wszyscy są przepełnieni optymizmem i wiarą, że się przecież zmieni. Jest trochę zwolenników, a ściślej mówiąc współudziałowców regimu z satelitami, ale im bardziej w dół społeczeństwa, tym postawa bardziej zdecydowana i jednolita. Warszawa to zadziwiające miasto. Znowu tętni życie, znowu staje się ośrodkiem życia. Warszawiacy tłumnie ciągną do miasta, wracają, choć do gruzów. Niesamowite niezniszczalne miasto. To, czego się na Zachodzie nie docenia, to trudne warunki życia. Mimo niebywałej, niesamowitej zaradności ludzi, czy nawet pewnych instytucji, trudno mówić o odbudowie. Zrobiono dużo, ale chyba wyłącznie inicjatywą ludzi, czy niektórych instytucji. Życie polityczne - przedwyborcze - nie wydaje się, aby odzwierciedlało nastroje społeczeństwa. Na tym odcinku widać, że nic się nie dzieje bez dyktanda głównego ośrodka. Ta dziedzina życia podlega centralnemu planowaniu807. Był więc Kapiszewski doskonale poinformowany, co dzieje się Polsce i jakie są opinie jego przyjaciół. W tym czasie Kapiszewski bardzo intensywnie zbierał różne materiały dotyczące harcerstwa i skautingu, kontaktował się regularnie z zaprzyjaźnionymi skautami francuskimi. Plonem tych badań i obserwacji był List paryski, wydany we wrześniu 1946 roku i wysyłany w formie powielanej instruktorom na emigracji. W Liście Kapiszewski zebrał różnego rodzaju materiały odnoszące się do spraw skautowych i harcerskich z lat 1945-1946, a następnie opatrzył je swoim komentarzem. Jeden z opublikowanych materiałów ma fantastyczne znaczenie dla badaczy historii harcerstwa w latach 1944- 1946. Po powstaniu w oflagu XI B znaleźli się m.in. członkowie Głównej Kwatery Szarych Szeregów: Naczelnik Harcerzy hm. ppor. Stanisław Broniewski, członek ścisłej „Pasieki” hm. ppor. Jan Rossman, wizytator hm. ppor. Jerzy Jabrzemski, wizytator hm. ppor. Jerzy Kozłowski, hm. ppor. Przemysław Górecki, dowódca „Zośki” hm. kpt. Ryszard Białous; hm. kpt. Eugeniusz Konopacki z „Wigier”, hm. ppor. Zdzisław Dziekoński, hm. por. Roman Kaczorowski, hm. Marek Święszkowski, a także przedstawiciele Hufców Polskich: zastępca Naczelnika HP hm. ppor. Kazimierz Burmajster i ppor. hm. Zbigniew Fallenbuchl. Właśnie w obozie rozpoczęło się wzajemne poznawanie, które wkrótce zaowocowało nieskrępowaną wymianą poglądów. Jak pisał w Liście paryskim Henryk Kapiszewski: Obserwując się w życiu na co dzień skonstatowali, że nie ma takich różnic, jakie zdawały się ich dzielić w kraju. Instruktorzy harcerscy zorganizowali się w Radę Harcerską i rozpoczęli prace nad zagadnieniami programowymi. Powołane także zostało Koło Harcerzy współpracujące z władzami obozu w zakresie ogólno wychowawczym i służbowo-funkcyjnym%0%. W grudniu 1944 roku w Bergen-Belsen Rada Harcerska wypracowała 806 List R. Białousa do H. Martin, Zapala, Argentyna 8 września 1957 r., w zbiorach autora. 807 MH AHM, sygn. II/4/10. List J. Rossmana do H. Kapiszewskiego, Warszawa 19 kwietnia 1946 r. 808 H. Kapiszewski, List paryski, mps. Paryż wrzesień 1946 r., kopia w zbiorach autora. Część II. Henryk i Maria 351 wspólny program dalszego rozwoju harcerstwa. W praktyce to właśnie Rossman wraz z Broniewskim doprowadzili wówczas do doprecyzowania programu działania powojennego harcerstwa. Wyniki tych dyskusji przedstawili następnie w lutym 1946 roku instruktorom pracującym w czasie wojny na emigracji809. Tylko dzięki zapisowi Kapiszewskiemu wiemy o tych wydarzeniach. List paryski świadczy o doskonałych umiejętnościach analitycznych, zaskakującej jak na tamte lata bazie źródłowej i rozległości zainteresowań autora. Muszę tu zauważyć, że dysponuję tylko kopią, którą wykonałem z kopii udostępnionej mi przez Jana Rossmana w 1994 roku. Według jego relacji List został odnaleziony w Brukseli w październiku 1981 roku. Zachowało się 46 stron, pisanych na maszynie bez odstępu. Kapiszewski stwierdzał, że Polska leży w Europie, a naród polski jest nierozerwalnie związany z kulturą europejską wyrosłą z chrześcijaństwa. Według niego świat, w którym Polska może istnieć, to Europa, a jest to zarówno pojęcie geograficzne, jak i określony styl życia, określona kultura. Kapiszewski wyraźnie stwierdzał: wspólnota dziejowa tworzy się nie tylko z tradycji dziedziczonej przez krew, czy ujętej w słowo, ale składają się na nią warunki życia: gleba, klimat, gospodarka kraju. To wszystko co jest owocem konkretnym, widocznym, pracy i trudu pokoleń poprzednich, co myśl ludzka na ziemi tej stworzyła. Przerwanie tej wspólnoty przez przeniesienie człowieka polskiego w inny klimat, w nowe warunki gospodarcze, przez oderwanie go od konkretnych źródeł tradycji narodowych powoduje, że traci on istotną więź ze wspólnotą narodową i wytwarza nowy typ człowieka obywatela innego kraju o ograniczonym tylko związku ze swoim narodem. Kapiszewski pośrednio polemizował z londyńskimi koncepcjami tworzenia Polski na emigracji: niech mi nikt nie mówi, że w słonecznej Italii i mglistej Anglii może się rozwijać normalnie życie kulturalne, że tu jest miejsce dla kontynuacji prawdziwej polskiej twórczości. Naród pozostał w kraju. Nawet w warunkach całkowitej opresji kraj żyje, ewoluuje, wytwarza nowe wartości. Emigracja w najlepszym wypadku może przechować wartości kulturalne810. Pozostała część Listu przynosi kompendium wiedzy o władzach międzynarodowego skautingu i losach poszczególnych organizacji skautowych, w tym rosyjskich emigrantów, likwidacji skautingu węgierskiego i sytuacji ruchu w innych krajach europejskich. 809 H. Kapiszewski spisał wówczas tezy wypracowane przez Rossmana i Broniewskiego. Miały one brzmieć następująco: 1. Odbudowa człowieka w Polsce wysuwa się na czołowe miejsce wśród innych zadań powojennych. Zadaniem harcerstwa jest wychowanie zastępów przewodników społecznych w duchu służby i braterstwa; wybranych z najszerszej społecznej bazy, którzy staliby się pionierami nowego stylu życia i współżycia w Polsce. 2. Harcerstwo musi stać się znowu ruchem ideowo-wychowawczym młodzieży. Ruchem, to znaczy, że główną więzią ma być więź ideowo-moralna, a nie organizacyjno-formalna. Cechą harcerstwajest, iż obok własnej podstawy ideowej posiada ono własny system wychowawczy, organizujący na zasadach skautowych środowisko rówieśnicze młodzieży do samowychowania. Należy zdecydowanie przeciwstawiać się próbom stworzenia z harcerstwa podbudowy pod jakikolwiek ruch społeczno-polityczny społeczeństwa dorosłych. Ideał wychowawczy, wypływający ze światopoglądu chrześcijańskiego i sformułowany w prawie harcerskim, należy sprecyzować w związku z konkretnymi potrzebami Polski oraz analizą charakteru narodowego. Wychowanie harcerskie w ogólności zmierza do ukształtowania człowieka odznaczającego się wysokim poczuciem odpowiedzialności za siebie i swoje czyny, charakteryzującego się ufnym, szczerym, braterskim podejściem do bliźnich, kierującego się w życiu ideałami wyższymi. Typ harcerski wyróżnia się w szczególności czynnym stosunkiem do życia we wszystkich jego przejawach i śmiałością pioniera. H. Kapiszewski, List paryski... 810 H. Kapiszewski, List paryski... 352 Część II. Henryk i Maria H. Kapiszewski w czasie Jamboree Pokoju. Kapiszewski brał udział w przygotowaniach do udziału ZHP w Jamboree, kontaktując się z MBS i francuską komendą skautów. Utrzymywał w latach 1945-1947 listowny kontakt z MBS i ówczesnym brytyjskim Komisarzem międzynarodowym Gladem Bichamem. Niestety autorowi udało się odnaleźć tylko jeden list z czerwca 1947 roku dotyczący udziału harcerzy w Jamboree. Sądząc z tonu tego listu, były to bardzo zażyłe i ciepłe kontakty. Grażyński uważał, że udział harcerzy spoza kraju w tak wielkiej imprezie międzynarodowej może mieć duże znaczenie propagandowe dla sprawy polskiej i pozwoli na wytłumaczenie, dlaczego harcerze nie wracają do kraju811. Komendantem wyprawy został mianowany R. Białous, kierownik Wydziału Harcerzy, a na jego zastępcę zagranicznego zaproponowano Kapiszewskiego. Ponieważ Białous nie znał języka angielskiego, słabo francuski i był nieznany ani w MBS, ani w kierownictwach skautowych organizacji angielskich i francuskich, dlatego wejście Kapiszewskiego do komendy wyprawy nabierało wielkiego znaczenia. Naczelnictwo nie mogło także znaleźć odpowiedniego kandydata na stanowisko Komisarza Międzynarodowego Harcerzy. Jednak podziały polityczne były już wówczas mocno zarysowane i w czasie posiedzenia Naczelnictwa w dniu 16 czerwca 1947 roku Kapiszewski został ostro zaatakowany przez swojego byłego współpracownika z Wydziału Zagranicznego GKH, hm. Zygmunta Byczyńskiego, który powiedział: W rozmowach z Komendą Jamboree we Francji bierze udział druh Drą-gowski wespół z druhem Kapiszewskim, mimo że ten ostatni nie reprezentuje Naczelnictwa, ani poglądów Naczelnictwa. Należy druha Kapiszewskiego wyłączyć od występowania w imieniu Harcerstwa na terenie międzynarodowym812. Byczyński nie wyjaśnił, jak sobie wyobraża udział 1 200 harcerzy w tak poważnej i prestiżowej imprezzie bez sprawnej komendy wyprawy. Sprawa stała się wkrótce nieaktualna, bowiem pomimo zaproszenia wystosowanego na ręce M. Grażyńskiego przez J. Wilsona, komisarz Jamboree prof. Henri Van Effenterre (Commissaire General du Jamboree) nie przyjął do wiadomości tego faktu i jak zapisano w protokole posiedzenia Naczelnictwa: ma wyraźne zastrzeżenie rządu, by nie przyjmować Polaków nie uznających rządu Warszawskiego813. Kapiszewski wziął jednak udział w VI Jamboree, nazwanym Jamboree de la Paix, w ramach kontyngentu francuskiego. Śledził bacznie wydarzenia w Europie Wschodniej i nie miał złudzeń co do zamiarów imperializmu rosyjskiego w wydaniu sowieckim. W 1946 roku na łamach, „Harcerskiej Kuźnicy” wydawanej w Jerozolimie przez Z. Szadkowskiego opisał dzieje skautingu węgierskiego w czasie wojny oraz jego rozwiązanie przez okupacyjne władze radzieckie814. 811 IPiMS, sygn. KOL 446/6. Protokół z posiedzenia Naczelnictwa ZHP poza granicami Kraju, Londyn 27 maja 1947. 812 Tamże. Protokół z posiedzenia Naczelnictwa ZHP poza granicami Kraju, Londyn 16 czerwca 1947. 813 Tamże. 814 [H. Kapiszewski, pseud.] Jerzy Bułharyn, Tragedia skautingu węgierskiego, „Harcerska Kuźnica. Czasopismo Wychowawcze ZHP na Wschodzie” Jerozolima R. II: 1946, nr 1/2 - marzec, s. 8-15. Część II. Henryk i Maria Paszporty Marii i Henryka Kapiszewskich, kwiecień 1947 r. Od 15 do 31 sierpnia 1947 roku przebywała we Francji delegacja Naczelnictwa ZHP w składzie: Sekretarz Generalny - Pelagia Lewińska, Naczelnik Harcerzy - Kazimierz Kierzkowski, jednak nie spotkali się wtedy z Kapiszewskim. Decyzja o powrocie była trudna. Wydaje się, że Henryk Kapiszewski do ostatniej chwili wahał się, czy wracać, czy pozostać na emigracji. Jeszcze 22 maja 1947 roku pisał do Aleksandra Kamińskiego: Jeśli przyjadę do kraju, to po to, żeby żyć życiem kraju. Nie obiecuję sobie życia łatwego815. Z racji umocowania przez Komitet Naczelny i prawa do dysponowania funduszami pomocy dla przybyszów z kraju regularnie kontaktował się z osobami przybywającymi z Polski. Otrzymywał regularnie prasę harcerska i wydawnictwa młodzieżowe ukazujące się w kraju. Miał więc w miarę pełny obraz stosunków tam panujących. Przyczyn podjęcia decyzji o powrocie było kilka. Matka Marii, pisarka Helena Zakrzewska, jak mówił w jednym z wywiadów Andrzej Kapiszewski: była prześladowana przez władze komunistyczne za „nieprawomyślne” przedwojenne powieści (m.in. „Białe róże”, rzecz o obronie Lwowa), Maria i Henryk zdecydowali się wrócić do Polski. Uznali, że ich miejsce jest w kraju, a nie na obczyźnie816. Kapiszewscy źle znosili życie emigracyjne, a ich poglądy na relacje z krajem, na kształtowanie modelu życia na emigracji były odmienne od zdania prezentowanego przez przyjaciół, znajomych i współpracowników. Uważali, że trzeba kontaktować się z krajem, pomagać, szukać pól współpracy i starać się o zbliżenie poglądów. Tymczasem wśród wielu środowisk emigracyjnych zwyciężała opcja negacji tego, co się działo w kraju, co doprowadziło do bezprzykładnego zakaz wyjazdów do Polski dla członków ZHP poza granicami Kraju. Równie ważkim powodem była atmosfera w środowiskach emigracji skupionej wokół polskich kół politycznych w Londynie. Dlatego w czerwcu 1948 roku wyjechali: dowódca batalionu „Zośka” Ryszard Białous - do Argentyny, a „Zula” Zofia Wiśniewska - do Wenezueli. Z zachowanej korespondencji wynika jednoznacznie, że Kapiszewscy byli dobrze zorientowani w krajowych realiach. Na pewno nie była to decyzja pochopna i nieprzemyślana, ale nie mogli przewidzieć rozwoju i tempa stalinizacji Polski i konsekwencji tego procesu dla nich samych. Kapiszewscy złożyli wnioski o powrót do kraju 29 kwietnia 1947 roku. Maria dostała paszport niemal od razu, 5 maja, ale Henryk musiał czekać do 1 sierpnia 1947 roku. 815 List H. Kapiszewskiego do A. Kamińskiego, Paryż 22 maja 1947 r., kopia w zbiorach autora. 816 Teresa Bętkowska, Przybliżyć Polakom świat, a światu Polskę, „Alma Mater”, http ://www3.uj.edu.pl/alma/alma/91/08. pdf. 356 Część II. Henryk i Maria Rozdział IV POWRÓT DO POLSKI W uścisku Peerelu Maria Kapiszewska wróciła do kraju 17 czerwca 1947 roku i zamieszkała w mieszkaniu służbowym prof. Konstantego Zakrzewskiego przy ul. Łobzowskiej 61 w Krakowie Danuta Rossman, która z mężem odwiedziła Marię, pamięta, że mieszkanie było małe i niewygodne. Henryk Kapiszewski przekroczył granicę kraju 13 września 1947 roku. Celem ich pierwszego wspólnego wyjazd była Warszawa, a raczej jej ruiny. Gościli u Rossmanów, powoli odbudowujących dom rodzinny na Żoliborzu. Mieniem przesiedleńczym Kapiszewskich była jedynie maszyna do pisania i aparat fotograficzny Rolleiflex; musieli zaczynać wszystko od początku. Byli jednak w Polsce - jak zwykle pełni energii i zapału. Zgłosili też swój powrót władzom ZHP w Warszawie. Jak pisał Kapiszewski: Czynniki miarodajne oświadczyły nam wówczas, że oczekują od nas zupełnego odsunięcia się od pracy młodzieżowej817. Nie wiedzieli, że są od dawna obiektem zainteresowania służb specjalnych Polski Ludowej, jako bliscy współpracownicy Michała Grażyńskiego, już wówczas znanego działacza emigracyjnego, przywódcy emigracyjnego harcerstwa, a także ludzi z kręgu II Korpusu. W 1946 roku została aresztowana przez UB, w drodze do Londynu, Wanda Kraszewska-Ancerewicz. W czasie śledztwa wypytywano ją o Kapiszewskich. W przewożonej korespondencji znaleziono list A. Kamińskiego do Kapiszewskiego. List nie zawierał żadnych akcentów antysowieckich ani skierowanych przeciw władzy ludowej, ale sam fakt konspiracyjnego przerzutu obciążał zarówno autora, jak i adresata. 817 Brudnopis listu M. i H. Kapiszewskich do L. Marszałka, Kraków 20 czerwca 1953 r., kopia w zbiorach autora. Część II. Henryk i Maria 357 Zapewne Kapiszewscy zareagowali zdumieniem na artykuły publikowane w prasie finansowanej przez ambasadę rządu warszawskiego w Paryżu. Te oszczerstwa i bolesne pomówienia, które we wrześniu 1947 roku rozpoczął artykuł Kto reprezentuje harcerstwo londyńskie na arenie międzynarodowej zaciążyły na życiu Kapiszewskich w Polsce. Anonimowy „Hm.” pisał: Jak wszyscy czołowi działacze sanacyjni tak i niektórzy kierownicy przedwojennego harcerstwa, znanym szlakiem unieśli swe cenne głowy z ojczystej ziemi, objętej pożarami wojny. Dalej autor poświęcił niemal cały artykuł Kapiszewskiemu: Druh Kapiszewski ma zasłużoną dla sanacji przeszłość. Wieloletni, osobisty sekretarz Grażyńskiego, nie odstępując jego boku na emigracji i jest jego prawym ramieniem, piastując nadal stanowisko komisarza międzynarodowego dla spraw harcerskich. Zdawać by się mogło, iż z chwilą, kiedy reprezentowane przez niego organizacje spotyka taka obelga, że je się nie wpuszcza na Jamboree druh Kapiszewski zareaguje na ten fakt z jakąś przecież osobistą godnością818. Henryk Kapiszewski oferował swoją współpracę Naczelnictwu ZHP w Warszawie. Dlaczego więc to właśnie on został wybrany jako cel takich ataków? Zapewne nie ma w tym żadnej logiki, albo jest jakaś pokrętna logika ubecka. Można jedynie przypuszczać, że dzięki takim artykułom łatwiej było go osaczyć w kraju jako „agenta” i „działacza sanacyjnego”. W listopadzie 1947 roku ukazał się w Paryżu kolejny numer pisma „Czuwaj”, organu ZHP Oddział Francja. Czołowy działacz tej organizacji, Komendant Główny Zdzisław Piś, pisał w nim: Nie można pominąć faktu, że dwaj przedwojenni działacze harcerscy: p. Grażyński i p. Kapiszewski „usadzili się za plecami kierownictwa Międzynarodowego Biura Skautów w Londynie podszeptując mu jego politykę w stosunku do całego harcerstwa.” Komenda Londyńska więc nie będzie miała chyba żadnych złudzeń co do powodów nie przybycia delegacji polskiego harcerstwa na Dżembo; bo z jednej strony polityka Anglii, z drugiej zaś praca Grażyńskich i Kapiszewskich, którzy malowali błotem obraz Współczesnej Polski, spowodowały, że M.B.S. nie przysłało zaproszenia na Dżembo819. Pismo to było dotowane przez ambasadę rządu warszawskiego w Paryżu, wysyłane do Polski i na pewno zaszkodziło Kapiszewskiemu, który od momentu powrotu do śmierci był inwigilowany i nękany przez Urząd Bezpieczeństwa, potem Służbę Bezpieczeństwa. Oskarżano go o pracę dla wywiadu państw zachodnich i związki z rządem na emigracji oraz osobiście z gen. W. Andersem, będącym dla polskich komunistów wrogiem nr 1. Ciągano go na niezliczone przesłuchania i wymagano natychmiastowego przedstawiania różnorakich dokumentów (np. odpisu aktu ślubu). W maju 1953 roku pisał do Urzędu Stanu Cywilnego w Brzozowie: Komenda Milicji Obywatelskiej Miasta Krakowa pismem L. 9583/II/III zażądała ode mnie dostarczenia natychmiast wyciągu aktu urodzenia z Urzędu Stanu Cywilnego. W związku z powyższym zwracam się z uprzejmą prośbą o dostarczenie mi wymienionego dokumentu820. Kapiszewski wzywany był także na przesłuchania do Warszawy i to na swój koszt. 818 Kto reprezentuje harcerstwo londyńskie na arenie międzynarodowej, Paryż wrzesień 1947. Wycinek z niezidentyfikowanej gazety, w zbiorach autora. 819 Zdzisław Piś, Czy to jest służba Bogu, Polsce i Bliźnim? „Czuwaj” 1947/1948 nr I-II - wrzesień-październik, s. 8. 820 ZRK. Pismo H. Kapiszewskiego do Urzędu Stanu Cywilnego w Brzozowie, Kraków 12 maja 1953 r. 358 Część II. Henryk i Maria Jak wspominał Andrzej Kapiszewski: Nie pomogło mu także odwiedzenie nas w Krakowie, wkrótce po moim urodzeniu, przez Panią Joan Astley, przyjaciółkę moich rodziców z czasów wojny, byłą sekretarkę Churchilla, zaprzyjaźnioną z żoną ówczesnego ambasadora Wielkiej Brytanii w Warszawie. Dla śledczych był to kolejny dowód rzekomych kontaktów mojego ojca z imperialistycznymi wrogami821. Był zapewne inwigilowany przez różnych „tajnych współpracowników”, ale jego akta nie zachowały się, najprawdopodobniej zostały świadomie zniszczone. To stałe nękanie rujnowało go psychicznie i przekładało na kłopoty zdrowotne, na które nakładały się stałe braki finansowe. Kapiszewski był inwigilowany także po 1956 roku i to przez osobę, która była niemal poza podejrzeniami, przez jednego z najbliższych współpracowników S. Broniewskiego, przyjaciela rodziny Rossmanów, wizytatora „Pasieki” - konspiracyjnej Głównej Kwatery Harcerzy822. Śledczych interesowały głównie sprawy harcerstwa emigracyjnego oraz jego liderów: Michała Grażyńskiego i Kazimierza Sabbata. W pierwszej połowie lat 50. Kapiszewski złożył 20-stronicową relację o swoich harcerskich pracach w latach 1939- 1947. Jest to niezwykle wartościowy dokument, w tej pracy kilkakrotnie cytowany, z jednej bowiem strony zawarte są w nim unikatowe informacje, a z drugiej - pokazuje, jak finezyjną grę prowadził z ubekami Kapiszewski. Sumiennie relacjonował to, co odnosiło się do niego i osób, które pozostały na emigracji, natomiast marginalizował rolę tych, którzy wrócili do kraju, czyli Rossmana i Broniewskiego. Dodawał też informacje służące dezinformacji, wprowadzając przykładowo postać tajemniczego kuriera „Nowaka”, który referował sprawy harcerskie członkom Komitetu Naczelnego w Londynie. Łatwo było wyciągnąć wniosek, że był to Jan Jeziorański, słynny „kurier z Warszawy”. Tymczasem S. Broniewski i J. Rossman zgodnie twierdzili, że Jeziorański, ich szkolny i harcerski kolega, po 1940 roku nie miał z nimi konspiracyjnych kontaktów. Generalnie Kapiszewski referował fakty łatwe do sprawdzenia, a unikał konkretów, zasłaniając się upływem czasu. Chronił też żonę, niemal zupełnie o niej nie wspominając. Był to dla obojga bardzo trudny okres. Warto tu wspomnieć także o zainteresowaniu radzieckich służb specjalnych działalnością zagraniczną ZHP w końcu lat 30. Centralne Archiwum Harcerskie zostało wywiezione przez Niemców do Oliwy, a stamtąd w głąb ZSRR. Szczególne zainteresowanie budziły tam akta dotyczące spraw zagranicznych ZHP. Te akta zostały częściowo opracowane i spięte w zeszyty z nagłówkami w języku rosyjskim. W tych trudnych latach zawsze mogli liczyć na przyjaźń i pomoc Rossmanów. Ich wzajemne relacje, niezwykle ciepłe i nacechowane pełnym zaufaniem, świetnie charakteryzują zachowane listy z lat 1957-1982. Maria Kapiszewska pisała do Jana Rossmana w marcu 1964 roku: Brak bardzo możliwości częstszej wymiany zdań, tego codziennego „styku”, gdzie na gorąco dzieli się człek problemami dnia813. 821 ZRK. Andrzej Kapiszewski, Moi protoplaści i rodzice, mps, s. 1. 822 IPN. BU 0208/2100. Sprawa operacyjnej obserwacji nr 2260 „Działacz” Andrzej Fersten, s. 125 i nast. Kapiszewskie-go, Rossmana i Ferstena rozpracowywał TW „Henryk”. 823 List Marii Kapiszewskiej do Jana Rossmana, Kraków 16 marca 1964 r., kopia w zbiorach autora. 3 60 Część II. Henryk i Maria ttnceść*. /0*7'' І Z/ł BRAMĄ JAMBOREE Kto reprezentuie harcerstwo londyńskie na arenie międzynarodowej / Ńiniejs->j artykuł oświetla niegodną sytuację, w jakiej zn°lasia się delegacja polskiej go harcer»twa z Francji na międiynarod"U'yi,i zlocie har. cerslua w Moi»surt, uraz wyjaśnia kim s<} ludne kierujący naszą mlod-icżą emigracyjną, znajdującą się jeszcze w harcerstwie ul(indyuski»in. PRZECIW WŁASNEJ OJCZYŹNIE Jak wszyscy człowi działacze sanacyjni lak a niektó-тау kierownicy p rzedw oj счі-nego harcertswa, znanym szlakiem unieśli swe cenne gi *.vy ł c\jcz>»Lej z.cmi. tbję-tej pożarami wojny. W imię hasta, z bronią u nogi przeczekali zaw.eruclrę. Nie wykonali zapowiedzi zda-nia-po odzyskaniu niepodległości władzy Naczelnemu Z. H. P. w’ kraju i na wzór gro. teskowych prezydentów, kontynuują k ertownictwo liarcer stwa na emigracji, pozostając w walce z harcerstwem w kraju i • tym odlaniem har cerstwa na emigracji, które związane jest z irajem. Ihsadowili sie za plecami Ikierown ctwa Między na rodowego Biura Skautowego, pod szeptując mu jego politykę w stosunku do całego harcerstwu polski .u. Di ęki tym wlaśiii.e wpływin panów Grażyńskiego* i jego komisarzy dlo spraw zagranicznych. Ka. pi szewskiego, emigracyjne harcerstwo londyńskie miało protekcję, która m ała mu 7japewnić udział w Jamboree, jako delegacji polskiej. NIE WPUSZCZENI NA JAMBOREE Wtadono, żę sita tej protekcji doprowadziła hai.er-ską młodzież londyńską aż do... bramy Jamboree za któ. Tą jlej nie wpuszczano. Ui.uro Mędzymrodowe Skautów za. dość uczyniło protestowi Naczelnictwa Z. ІІ. P. w kraju, które aczkolwiek nie widziia- lo możliwości wysiania w tych warunkach harcerskiej dete-gacj. z kraju, przeciwstawiło si? repr*zelOv'amu zna»"W harcerskich pizez elementy, pozostające w walce z Polską i z harcerstwem krajowym. WÓDZ «LONDYŃSKICH» HARCERZY A tymczasem d^uh komisarz Kapiłzewski ma zasłużoną dla sanacji przeszli.se. Wieloletni, osob s’\ sekretarz Grażyńskiego, nie _mlslę pując jego boku na emigracji i jest jego prawym ramieniem, piastując nad'ol stanu, wisko kom satza międzynarodowego dla sp aw harcer-sk cli. Zdawać by sie mogłb, iż z Chwilą, kiedy reprezentowana przez niego organiza. cje spotvka taka obelga, że się jej nie wpuszcza na .lam. boree druh Kapiszewski zareaguje na ten fakt z jakąś przecież osobistą godność ą. Tymcrasem druh K »i -szewski-, jakby nigdy nie, znalazł się na międzynarodowej konferencji nstruktorów. Wierny był p. Grażyńskiemu i Dyrektorowi Międzynarodowe go Biura Skautowego. Do całości obrazu druha Kap szewskego, należy przypomnieć, że juz od roku zgla szał harcerstwu polskiemu w kraju gotowość stania się j -go rzecznik em na le;e. nie Międzynarodowego Hura Skautowego Harcerstwo polskie ©ner. eirznie oczyszcza swje szeregi z tego rodza.ju działaczy i opiera swe postępowanie na bard/iej prostolinijnych i ucz. ^iwszych bazach. Hm. Wezwanie do UB. Artykuł atakujący Kapiszewskiego, wrzesień 1947 r. Henryk nie mógł nawet myśleć o zatrudnieniu zgodnym z jego wysokimi kwalifikacjami, międzynarodowym doświadczeniem, obyciem i wiedzą. Dopiero 15 grudnia 1947 roku dostał etat magazyniera w firmie Virus. Pracowni Bilologiczno-Farmaceutycznej. Pracował tam do 15 maja 1948 roku; w wydanym przez firmę zaświadczeniu stwierdzano, że z nałożonych obowiązków wywiązywał się nadzwyczaj sumiennie824. Pracował kolejno na stanowiskach administracyjnych w Towarzystwie Domów i Prewentoriów Dziecięcych, w Akademii Medycznej oraz Eksperymentalnym Studium Gry na Fortepianie Szkoły Muzycznej. Maria w styczniu 1948 roku została zatrudniona jako pracownik biurowy, a w 1953 roku rozpoczęła pracę w Wydawnictwie Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, Oddział Kraków (Rynek Kleparski 4), jako redaktor techniczny, w wymiarze pół etatu. Wielkim wydarzeniem w życiu Marii i Henryka były urodziny Andrzeja. Dzień 5 września 1948 roku całkowicie zmienił ich codzienny świat. Jak to określił Jan Rossman: W tym bardzo trudnym czasie pojawił się w ich rodzinie jasny promień światła - urodził się syn, który w dojrzałym życiu potwierdził wszystkie ich nadzieje825. Andrzej Kapiszewski tak o tym pisał:. Byłem późnym dzieckiem moich rodziców: mama miała już wtedy 41 lat, tata 49. Wcześniej nie mieli z tym szczęścia: matka poroniła w czasie wojny w trakcie bombardowania Londynu826. W 1953 roku Kazimierz Koźniewski na polecenie Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego przygotował list wzywający młodzież harcerską do niebrania udziału w antypaństwowej konspiracji. Wielu wybitnych instruktorów było namawianych przez Koźniewskiego do podpisania listu. Niektórzy, np. Leon Marszałek, byli wzywani przez Lunę Brystygierową, dyrektorkę Departamentu V MBP i tam poddawani ostrej presji. Koźniewskiemu bardzo zależało na podpisach Kapiszewskich, którzy odegrali znaczącą rolę w pracy harcerstwa na uchodźstwie i dlatego niezapraszany odwiedził ich kilka razy w Krakowie. Kapiszewscy i Aleksander Kamiński odmówili podpisania listu827. W sytuacji pełnej kontroli państwa nad sprawami zatrudnienia obywateli był to akt odwagi. Dziesięcioro znanych instruktorów list ten podpisało. W najtrudniejszym dla siebie i rodziny okresie, w latach 1949-1950, H. Kapiszewski rozpoczął metodyczne studia nad dziejami oraz genealogią swoich przodków - Kapi, Kapisów i Kapiszewskich. Pozostały po tamtych badaniach setki fiszek, dziesiątki stron rękopisów i maszynopisów, a raczej ich fragmentów, bowiem nie zachowały się żadne całościowe wersje tych prac. Henryk był człowiekiem czynu, działania i nie miał przygotowania historycznego, nie prowadził też wcześniej takich badań. Jednak wrodzone zdolności, pracowitość, metodyczne podejście, pozwoliło na zebranie olbrzymiego materiału badawczego pochodzącego z zapisów metrykalnych, dokumentów parafialnych, ksiąg 824 Zaświadczenie. Virus. Pracownia Bilologiczno-Farmaceutyczna, Kraków 2 czerwca 1950. 825 Jan Rossman, Przemówienie na pogrzebie Marii Kapiszewskiej w dniu 29 czerwca 1987 roku, mps, s. 2, w zbiorach autora. 826 ZRK. Andrzej Kapiszewski, Moi protoplaści i rodzice, mps, s. 3. 827 Brudnopis listu M. i H. Kapiszewskich do L. Marszałka, Kraków 20 czerwca 1953 r., kopia w zbiorach autora. Część II. Henryk i Maria rodowodowych, ksiąg wieczystych, dokumentów archiwalnych i bardzo wnikliwej kwerendy źródeł wydanych drukiem, a wreszcie relacji świadków historii. Wszystko to odbywało się w bardzo trudnych warunkach. W połowie lat 50. w dwupokojo-wym mieszkaniu gnieździła się trójka Kapiszewskich, matka Henryka i siostra Ewa - obie przewlekle chore828. Także Maria i Henryk stale chorowali. Jednak Henryk pracował bardzo intensywnie, a Maria całymi dniami przepisywała kolejne wersje artykułów Henryka. Pomimo chorób i trudności finansowych, które zmuszały do niezwykle oszczędnego trybu życia: [...] w każdej wolnej chwili wykańczaliśmy jeden z zaległych Heńka artykułów. Stąd właśnie pochodziło nasze kompletne zaniedbanie korespondencji, bo gdy tylko byłam zdolna siąść do maszyny tłukłam Heńka artykuły. Dziś wreszcie oddany i pierwszy list do jakiego siadłam - to do Was89. Jednak znalazła czas, by przygotować krótkie biografie matki i babki chociaż jak pisała: Z rodzinnych papierów wojna zmiotła prawie wszystko830. Dumą rodziców był Andrzej, według listu Marii: Chłopak trzyma się dobrze, z nauką też daje sobie radę, obecnie zbiera fundusze na plecak i wiatrówkę - z myślą o letniej wędrówce831. Także Henryk, nieskory do pochwał i zachwytów, z dumą opisywał Rossmanom, jak Andrzej w końcowej fazie eliminacji olimpiady języka polskiego udowodnił komisji egzaminacyjnej, że fragment z taśmy magnetofonowej pochodził ze Starej Baśni, a nie z Przyborowskiego. Jak pisał z dumą Kapiszewski: Andrzej przez kilka minut spierał się z całą komisją. Jak powiada miał już łzy w oczach, ale i poparcie całej nabitej sali, która krzyczała, że ma rację. Wreszcie poprosił o Przyborowskiego i udowodnił, że ma rację. Przed godziną wszedł tryumfując, taszcząc rower jako nagrodę831. Kapiszewscy niemal w każdym liście pisali o Andrzeju: Przez 40 sekund mówił w radio. Zawiedziony, że tak krótko833. To Andrzej był dla nich osłodą trudnych dni choroby Henryka: „Dziecię” jest „na medal”. Sprawuje się dobrze, trochę pomaga, dużo nie mógł, bo był bardzo obciążony zajęciami szkolnymi. Ogromnie jest zabawny w tej fazie przekształcania się z poczwarki w motylka. Jego studia przed lustrem, jak nosić beret, czy parasol, pierwsze próby golenia się, dysertacje o męskich modach, bawią nas ogromne. Co prawda idą za tym gorące westchnienia, żeby mieć to i owo, co już mają koledzy, a u rodziców wyjątkowe puchy w kieszeniach, więc trzeba się wyrzec wielu pożądań. Ale Andrzej jest wyrozumiały834. Dzięki pracom genealogicznym, zdobytej wiedzy i wykonanych kwerendach, H. Kapiszewski w listopadzie 1956 roku został zatrudniony w Wojewódzkim Archiwum Państwowym w Krakowie835. 828 List Marii Kapiszewskiej do Danuty Rossman, Kraków 2 lutego 1957 r., kopia w zbiorach autora. 829 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmana, Kraków 24 lutego 1959 r., kopia w zbiorach autora. 830 APKr sygn. SJ 20, s. 5-6. List Marii Kapiszewskiej [do APKr], Kraków 5 marca 1960 r. 831 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmana, Kraków 24 lutego 1959 r., w zbiorach autora. 832 List Henryka Kapiszewskiego do Danuty i Jana Rossmana, Kraków 31 stycznia1961 r., w zbiorach autora. 833 List Henryka Kapiszewskiego do Danuty i Jana Rossmana, Kraków 6 marca 1963 r., w zbiorach autora. 834 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 29 marca 1964 r., w zbiorach autora. 835 APKr, Spis akt osobowych nr 58-102, t. 64/4, s. 2. Podanie o przyjęcie do pracy. Kraków 1 października 1956 r. Część II. Henryk i Maria W listopadzie 1956 roku w Archiwum było zatrudnionych 39 pracowników podstawowych (merytorycznych), a Kapiszewski otrzymał tylko pół etatu i proporcjonalnie zarabiał najmniej ze wszystkich836. Nie przysługiwała mu także legitymacja służbowa ze zniżką kolejową837. Kapiszewski wykazał się w pracy dużą inicjatywą i zaangażowaniem838. Pracę archiwalną rozpoczął od porządkowania akt budownictwa serskiego w Krakowie, a także z własnej inicjatywy przebadał kancelarię kasy miejskiej w Krakowie od 1866 do 1914 roku i zaproponował brakowanie części ksiąg kasowych z połowy XIX wieku839. Jednoosobowo opracował i uporządkował akta Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie z 1at 1939-1945. Pośmiertnie ukazał się jego artykuł temu tematowi poświęcony: Odrębność zespołowa Akt Izby Przemysłowo-Handlowej w Krakowie z okresu okupacji840. Przygotował również szczegółowy plan opracowywania zbiorów fotograficznych Archiwum. Jego osiągnięcia znalazły uznanie i dyrektor Archiwum wystąpił o nagrodę dla Kapiszewskiego do Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych, tak to motywując: Wszystkie prace porządkowe mgr Kapiszewski podbudowuje obszerną lekturą z zakresu zarówno teorii archiwalnej jak i z zakresu ustroju. Mgr Kapiszewski bardzo żywo interesuje się wszystkimi zagadnieniami pracy i życia Archiwum, w każdym przypadku służąc swym rozległym doświadczeniem. Obok prac archiwalnych, które wykonuje z zapałem, wkładając w nie całe bogactwo swej inteligencji, mgr Kapiszewski posiada szerokie zainteresowania naukowe. Od kilku lat systematyczne uzupełnia swą wiedzę, zdobywając w ten sposób dużą znajomość wiedzy historycznej841. W początkach lat pięćdziesiątych H. Kapiszewski rozpoczął systematyczne studia nad wczesnym średniowieczem Polski i jej stosunkami z południowymi sąsiadami. W liście do Jana i Danuty Rossmanów pisał: Pogrążeni jesteśmy z Marysią całkowicie w X i XI w.841 Zachowane kopie listów do badaczy średniowiecza są poświęcone wyłącznie tematom merytorycznym. Nie ma w nich żadnego odniesienia do ówczesnych problemów. Mogłby być równie dobrze napisane przed wojną lub w XIX wieku. Jak wspominał Andrzej Kapiszewski, w czasie jednej z wędrówek historycznych H. Kapiszewski trafił do parafii w Tropiu, gdzie utrzymał się kult św. Świerada: Gdy mój ojciec trafił tam pod koniec lat pięćdziesiątych, była to malutka, biedna parafia, ale ze starym, interesującym kościołem. Ojciec zainteresował nim znanego krakowskiego historyka sztuki, prof. Lecha Kalinowskiego, który zorganizował tam 836 APKr, sygn. APKr 346, s. 97. Wojewódzkie Archiwum Państwowe w Krakowie. Wykaz pracowników działalności podstawowej. 837 Tamże. Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych do Wojewódzkiego Archiwum Państwowego w Krakowie. Zatrudnienia na pół etatu. L. dz. K-710-63 z dnia 5 listopada 1956 r. 838 Szczegółowo pisze o tym Bogusława Czajecka, Praca Henryka Kapiszewskiego w Archiwum Państwowym w Krakowie w latach 1956-1964, [w:] Z dziejów prasy harcerskiej w kraju i na obczyźnie, pod red. Wiesława Kukli i Marka Szczerbińskiego, Gorzów Wielkopolski 2003, s. 321-326; toż „Krakowski Rocznik Archiwalny” 1998, t. IV, s. 171-177. 839 APKr, Spis akt osobowych nr 58-102, t. 64/4, cz. 3, s. 1. Wniosek o nagrodę NDAP [dla H. Kapiszewskiego]. 840 „Archeion. Czasopismo Naukowe Poświęcone Sprawom Archiwalnym” 1965, nr 42, s. 25-41, 361. 841 APKr, Spis akt osobowych nr 58-102, t. 64/4, cz. 3, s. 1. Wniosek o nagrodę NDAP. 842 ZRR. List H. Kapiszewskiego do J. Rossmana, Kraków 6 stycznia 1958 r. Część II. Henryk i Maria Legitymacja służbowa H. Kapiszewskiego, 1962 r. badania archeologiczne. W ich wyniku odkryto w kościółku najstarsze w regionie romańskie freski. Kościół stał się bardziej znany; w 1966 roku odbyły się w nim obchody 1000-lecia chrześcijaństwa w Polsce całej diecezji tarnowskiej. Byłem dumny, gdy biskup w trakcie uroczystej homilii wymienił wtedy nazwisko mojego ojca, jako szczególnie zasłużonego dla odnowienia kultu św. Świerada843. W końcu lat 50. prace badawcze, a także publikacje H. Kapiszewskiego koncentrowały się na trzech głównych obszarach. Pierwszym była genealogia i historia rodu Kapiszewskich. Drugim, wspomniane wyżej studia nad wczesnym średniowieczem, a w szczególności stosunki polsko-węgierskie, polsko-czeskie i polsko-słowackie. Trzeci strumień zainteresowań Kapiszewskiego kierował się na wybrane zagadnienia historii harcerstwa, na dzieje harcerstwa w Niemczech, na Śląsku Cieszyńskim, a po 1920 roku w Czechosłowacji oraz rolę harcerstwa w międzynarodowym ruchu skautowym. W czasie kwerendy materiałów Henryka Kapiszewskiego uderzył mnie ogrom pracy i wysiłku, jaki włożył, badając poszczególne zagadnienia. Szkoda, że większość opracowań zaginęła, ale pozostały setki stron notatek, szkiców. Ponieważ o rezultatach prac poświęconych dziejom przodków pisałem już powyżej, więc skupię się na dwóch pozostałych obszarach naukowej aktywności Kapiszewskiego. Kapiszewski zebrał obszerny materiał do nieopracowanego dotąd życiorysu Świerada, eremity polskiego, działającego na przełomie X i XI wieku na terenie Polski, Słowacji i Węgier, oraz działalności misyjnej św. Wojciecha i Piastów. Z tego zakresu opublikował kilka artykułów w „Naszej Przeszłości” (Droga św. Wojciecha z Saksonii do Polski wiodła przez Panonię, t. 6: 1957, s. 289-299; Tysiąclecie eremity polskiego. Świrad nad Dunajcem, t. 8: 1958, s. 45-81; Eremita Świrad w Panonii. Ze stosunków polsko-panońskich na przełomie X i XI wieku, t. 10: 1959, s. 17-69; Cztery źródła do żywota św. Świra-da, t. 19: 1964, s. 5-31; Eremita Świrad na ziemi rodzinnej, t. 23: 1966, s. 65-103. Pośmiertnie ukazał się artykuł Działalność misyjna Polski pierwszych Piastów na ziemiach przykarpackich na przełomie XiXI wieku, t. 23: 1970 s. 5-34. Ogłosił ponadto: Zagadnienie metropolii słowiańskiej w Sandomierzu („Małopolskie Studia Historyczne” 1958 z. 1). W 1958 roku uzyskał w celu prowadzenia dalszych prac niewielką zniżkę godzin etatu w Archiwum, co pozwoliło mu na skupienie się na pracach badawczych, których rezultatem były artykuły: Najdalszy zasięg posiadłości pierwszych Piastów na południe od Karpat („Acta Archeologica Carpathica” 1961, z. III) i Niektóre zagadnienia ziem po południowej stronie przełęczy karpackich w dobie pierwszych Piastów („Spraw. z Posiedzeń Kom. Oddz. PAN w Kr.” 1962)844. 843 ZRK. Andrzej Kapiszewski, Moje wspomnienia, Kraków 2006, mps, s. 7. 844 APKr, Spis akt osobowych nr 58-102, t. 64/4, brak paginy. Podanie do Naczelnej Dyrekcji AP o zniżkę 2 godzin czasu służbowego, Kraków 7 stycznia 1959 r. - otrzymał zgodę na okres jednego roku. Tematem pracy była Słowacja w stosunkach polsko-panońskich za czasów Bolesława Chrobrego. 368 Część II. Henryk i Maria Henryk w listach do przyjaciół podkreślał rolę żony w swoich pracach: Właśnie skończyliśmy z Marysią pracę o Słowacji Wschodniej od „Castrum Salis” (dzisiejszy Preszów) po Czersz (dzisiejszy Eger) już po stronie Węgierskiej. Inne to czasy, ale ten sam kraj - piękny, ciekawy, graniczny845. Jednak wszystkie artykuły ukazywały się tylko pod jego imieniem nazwiskiem. Wykorzystywał w swej pracy naukowej doskonałą znajomość języka czeskiego, publikował recenzje i omówienia czeskiego pisma „Archivni Casopis” wydawanego w Pradze846. Kapiszewscy nie pozostali obojętni na próby odrodzenia harcerstwa w 1956 roku. Utrzymywali stały kontakt z Rossmanami i A. Kamińskim. 23 listopada odbyło się w ich mieszkaniu spotkanie kilku czołowych instruktorów, w czasie którego przygotowano wspólne stanowisko, które miało być przedstawione w czasie wizyty Kamińskiego w Krakowie847. Kapiszewscy, Wierzbiańscy, S. Porębski i B. Ryb-ski zgodnie przyjęli, że jedynym właściwym działaniem jest reaktywowanie ZHP, a nie zmiana nazwy Organizacji Harcerskiej Polski Ludowej, niemającej z harcerstwem nic wspólnego, na ZHP. Jak pisał Kapiszewski do Broniewskiego 1 grudnia: baza OH z 56 jest nie do przyjęcia dla dawnych harcerzy848. Takie stanowisko zostało przedstawione Kamińskiemu w czasie spotkania 26 listopada. Przedstawiono mu skład komendy chorągwi i propozycję wystąpienia do komendy OHPL o rozwiązanie tej organizacji. Funkcję komendanta zaproponowano Kapiszewskiemu, ale ten ze względu na stan zdrowia i wiek nie wyraził zgody849. Komendantem został jego harcerski wychowanek i wieloletni przyjaciel Marian Wierzbiański. Po krótkotrwałej „odwilży” 1956-1957 roku Henryk w dalszym ciągu skupiał się w pracy zawodowej na problemach średniowiecza, ale zaczął także wypowiadać się na tematy współczesne. Analizując wypowiedzi prasowe, które ukazywały fakty historyczne, dotychczas wymazane ze sfery publicznej, takie jak działalność Armii Krajowej, czy skalę represji stalinowskich, pisał do Rossmana: zaskoczony jestem, gdy się spotykam ze zdaniem, że dany artykuł jest zbyt długi, czy omawia znane sprawy, którymi ludzie są już zmęczeni. Wyciąganie wniosków z takiego stanowiska, to przede wszystkim stwierdzenie potwornego zmęczenia społeczeństwa, a drugi bardzo smutny, że sprawy ogólne nie obchodzą przeciętnego człowieka, jego interesują drobne wypadki życia codziennego, które naszym zwyczajem lubi osądzać generalizując. To najzupełniej mu wystarcza. Najważniejsze, aby nie myśleć. To przecież nie daje możności 845 List Henryka Kapiszewskiego do Danuty i Jana Rossmana, Kraków 1962 r., w zbiorach autora. 846 Recenzje: z. 1, 1959 - „Archeion” 1960, s. 32, s. 181-183; z. 2, 1959 - „Archeion” 1960, nr 33, s. 229-231. Kapiszewski zrecenzował też książkę Karola Poustka, Okresniarchiv v Tabofepruvodcepo fondech a sbirkach, Tabor 1958 - „Archeion” 1962, nr 36, s. 226-229. 847 B. Molenda, A. Bukowski, Reaktywowanie ZHP w Krakowie w grudniu 1956, [w:] Reaktywowanie harcerstwa w Krakowie w grudniu 1956, red. J. Wojtycza, Kraków 1998, s. 10. 848 Krzysztof Persak, Odrodzenie harcerstwa w 1956 roku, Warszawa 1996, s. 132. 849 B. Rybski, Wypowiedź w czasie spotkania instruktorskiego w dniu 4grudnia 1996 roku, [w:] Reaktywowanie harcerstwa w Krakowie... , s. 27. Część II. Henryk i Maria poprawienia sobie obiadu850. Napisał też 22 życiorysy do Podręcznego Historycznego Leksykonu Biograficznego, m.in.: Benesza, Petlury, Curzona, Szeptyckiego, Becka, Sławka i Skoropadzkiego851. Równocześnie przygotował kilka prac poświęconych skautingowi i działalności harcerstwa poza granicami II RP. Jednak nie był to czas sprzyjający tego rodzaju publikacjom. W marcu 1957 roku redakcja pisma „Młodzież Świata” chciała koniecznie zamieścić jego wypowiedź o przedwojennej pracy harcerstwa za granicą, ale w lipcu nie była już takim artykułem zainteresowana852. Tak szybko kończyła się odwilż popaździernikowa. Natomiast dużym sukcesem było jego nieformalne kierowanie działem życiorysów harcerskich publikowanych w Polskim Słowniku Biograficznym. Sam opracował szereg biogramów i przygotował kilka recenzji materiałów innych autorów (Horst Józef, PSB t. X, s. 17; Jamrozek Aleksander, PSB t. X, s. 404-405; Jerschina Maria Stanisław, PSB t. XI, s. 177-178; Jurkowski Eugeniusz PSB t. XI, s. 342-343; a także Józef metropolita kijowski, PSB t. XI, s. 301-302.) Po śmierci Kapiszewskiego jego zadania w zakresie nieformalnego kierowania redakcją biogramów harcerskich przejął Stanisław Broniewski i pierwszy biogram, który napisał, był to biogram Komisarza Międzynarodowego - Henryka Kapiszewskiego853. Od 1957 roku Kapiszewski prowadził intensywną kwerendę źródłową do pracy o dziejach polskiego skautingu na terenach Wielkiego Księstwa Cieszyńskiego, a potem harcerstwa na Zaolziu. Wkrótce okazało się, że władze nie były zainteresowane ukazywaniem trudnych spraw w stosunkach polsko-czeskich. Czechosłowacja należała do bloku i wracanie do przeszłości mogło spowodować niezadowolenie władców „bratniej Czechosłowacji”. Znacznie większe szanse na publikacje miały materiały pokazujące polskie działania na terenie Rzeszy - szczególnie w okresie nazistowskim. Wszystkie takie prace legitymizowały polskie prawo do tzw. Ziem Odzyskanych. W początkach 1961 roku na zlecenie Towarzystwa Rozwoju Ziem Zachodnich zaczął przygotowywać historię harcerstwa w Niemczech. TRZZ, istniejące w latach 1957-1970, prowadziło badania i propagowało tematykę ziem zachodnich i północnych, uzasadniając prawa państwa polskiego do tych ziem i integracji tych terenów z pozostałymi obszarami kraju. Kapiszewski rozpoczął szeroką kwerendę w Bibliotece Jagiellońskiej oraz w archiwach katowickich i wrocławskich. Na jego prośbę cenne relacje napisali Józef Kwietniewski (Naczelnik ZHPwN od 1925 do marca 1939 roku) i Józef Kachel (Naczelnik ZHPwN od marca 1935 do września 1939 roku). Kapiszewski nie mógł się doczekać ani umowy wydawniczej, ani odpowiedzi na listy wysyłane do TRZZ. Początkowo przygotował rękopis zatytułowany Dzieje harcerstwa polskiego na Śląsku Opolskim w okresie międzywojennym. Jednak rozległa kwerenda archiwalna i przygotowanie na jego prośbę relacji przez wielu uczestników tamtych wydarzeń spowodowały, że praca znacznie się rozrosła i objęła 850 List Henryka Kapiszewskiego do Jana Rossmana, Kraków 16 czerwca 1957 r., kopia w zbiorach autora. 851 APKr, spis akt osobowych nr 58-102, t. 64/4, s. 6, zał. 3. 852 ZRR. Korespondencja z redakcją pisma „Młodzież Świata”, marzec - lipiec 1957 r. 853 Stanisław Broniewski, To nie takieproste. Moje życie, Warszawa 2001, s. 212; tenże Kapiszewski Henryk, [w:] PSB t. XI, s. 629-630. 370 Część II. Henryk i Maria cały teren Rzeszy Niemieckiej, ze szczególnym uwzględnieniem lat 1933-1939, czyli III Rzeszy. Praca Kapiszewskiego znalazła uznanie w Polskiej Akademii Nauk, Instytucie Śląskim, ale umowę otrzymał autor dopiero w czerwcu 1963 roku854. W tym czasie był już poważnie chory i pracę nad książką ograniczał do sporządzania fiszek i notatek. Swoim też zwyczajem opracowywał kilka wersji danego fragmentu. Po jego śmierci Maria Kapiszewska z tych fragmentów zestawiła całą książkę i w końcu marca 1965 roku oddała ją do dyspozycji wydawcy, czyli TRZZ. Maszynopis czytali Jan Rossman, Józef Kret, Leon Marszałek i Aleksander Kamiński, a 58 stron uwag przesłał Józef Kwietniewski. Wydanie takiej książki, poświęconej okresowi międzywojennemu, miało w PRL wymiar polityczny i dlatego wydawnictwa wybierały recenzentów, którzy reprezentowali podejście ówczesnej władzy, a ich wybór zabezpieczał redaktorów, jeśli w pracy pojawiały się „nieprawomyślne teksty”. Recenzentem książki Kapiszewskiego został Tadeusz Cieślak, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, w latach 1954-1961 rektor Szkoły Głównej Służby Zagranicznej w Warszawie. Profesor napisał swą recenzję w listopadzie 1965 roku. Ponieważ miał on odmienne poglądy na treść ideologiczną harcerstwa, aniżeli autor omawianej pracy, więc konkludował, że ocena ideologiczna harcerstwa w okresie międzywojennym, jeśli ma być prawdziwą musi zawierać więcej elementów krytycznych i dlatego pracę ob. Kapiszewskiego należałoby opublikować, choć nie doradzam wielkiego nakładu855. W praktyce była to recenzja polityczna, a nie merytoryczna. Przestępstwa ideologiczne należały w PRL-u do najsurowiej ściganych, więc Towarzystwo szybko pozbyło się tak „niebezpiecznej” pracy i przekazało maszynopis Instytutowi Wydawniczemu „PAX”, który wydawał wiele książek poświęconych najnowszej historii Polski. Tam praca przeleżała do kwietnia 1968 roku, kiedy to oddana została do drukarni, by ostatecznie ukazać się w lipcu 1969 roku856. W 1967 roku obszerne fragmenty pracy wydrukowało pismo „Pokolenia. Kwartalnik Komisji Historycznej Ogólnopolskiego Komitetu Współpracy Organizacji Młodzieżowych”857. Nasuwa się pytanie, czemu wydanie tej, jak wszyscy podkreślali, cennej, doskonale przygotowanej pracy, trwało tak długo? Z powodów natury politycznej. Ówczesnej władzy nie zależało na pokazywaniu sprawności przedwojennych rządów. Poza tym każda ówczesna publikacja podlegała cenzurze prewencyjnej, a Grażyński był nie tylko przedwojennym wojewodą, ale też bardzo aktywnym politykiem emigracyjnym, ostro atakującym komunistyczne władze PRL. Można więc o nim było pisać bardzo krytycznie - albo wcale. Praktyka cenzury była taka, że nie tylko wykreślała fragmenty publikacji, ale też dopisywała inne. W wydanej pośmiertnie książce postać Grażyńskiego i samego Kapiszewskiego jest zmarginalizowania, a przecież bez ich udziału nie byłby możliwy taki rozwój harcerstwa w Niemczech. Zapewne ta marginalizacja dokonana została w czasie redakcji książki w celu uniknięcia 854 List Henryka Kapiszewskiego do Jana Rossmana, Kraków 24 czerwca 1953 r., kopia w zbiorach autora. 855 Tadeusz Cieślak, Recenzja opracowania Henryka Kapiszewskiego „ZHP w Niemczech w okresie hitlerowskim (19331939), [Warszawa] 30 listopada 1965, s. 2, 3. 856 H. Kapiszewski, Związek Harcerstwa Polskiego w Niemczech. Zarys historyczny ze szczególnym uwzględnieniem lat 1933-1939, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1969. 857 H. Kapiszewski, Dzieje ruchu harcerskiego w Niemczech w okresie od 1920 r. do 1932 r., „Pokolenia. Kwartalnik Komisji Historycznej Ogólnopolskiego Komitetu Współpracy Organizacji Młodzieżowych” 1967, nr 3, s. 7-23; tegoż, Harcerstwo polskie w Niemczech, cz. 2. Okres konsolidacji ruchu 1933-1936, „Pokolenia” 1967, nr 4, s. 63-93. 372 Część II. Henryk i Maria zakwestionowania celowości jej wydania przez cenzurę. Odbiło się to też na późniejszej literaturze tematu. W rezultacie w tak ważnej pracy Roberta K. Daszkiewicza Harcerstwo polskie poza granicami kraju od zarania do 1930 roku w relacjach i dokumentach (Lublin 1983) Kapiszewski występuje wyłącznie jako autor monografii o ZHP w Niemczech, a ani razu jako uczestnik opisywanych zdarzeń. Właściwą rolę Grażyńskiego i Kapiszewskiego wydobył dopiero badacz historii Śląska Henryk Rechowicz858. Latem 1962 roku po raz pierwszy po wojnie przyjechał do Polski Stanisław Kapiszewski. Było to też pierwsze od 1939 roku osobiste spotkanie obu braci. Po zwiedzaniu Krakowa i wizycie w Brzozowie, Stanisław oraz cała trójka Kapiszewskich odwiedziła Warszawę, gdzie zamieszkali u Rossmanów, na ul. Sułkowskiego, na Żoliborzu. Po powrocie do Krakowa Maria pisała do Rossmanów: Dobrze nam było u Was - wszystkim czworgu - ta Wasza gościnność, to był końcowy, pod każdym względem udany akord pobytu Stanisława w Kraju. Szczególne słowa podzięki - za Andrzeja. Dla niego, który niewiele zna poza domem rodzinnym i mocno surowym światem swoich kolegów, ten pobyt wśród Was, towarzystwo dziewczynek, rozrywki, które mu wynagrodziły trudy ostatnich tygodni - wszystko to stało się jakimś ważnym elementem jego wakacyjnych przeżyć. Już nas uchwyciła w swe tryby machina piekielna dnia codziennego. Henryk już od wczoraj „męczy się” w archiwum, a wieczorami usiłuje odnaleźć wątek torów dwóch swoich prac. Ja na razie sprzątam, piorę, prasuję, obszywam - do biura wracam dopiero jutro859. Codzienne życie wymagało stałych zmagań i walki o zakup podstawowych artykułów żywnościowych. W grudniu 1962 roku Maria Kapiszewska pisała do Rossmanów: Podobno jest u Was owsianka (zwykłe płatki owsiane). W Krakowie nie ma ich już blisko pół roku. Jeśliby Cię to Danusiu nie obarczało za bardzo, a płatki rzeczywiście są „nabywalne” to przy jakiejś okazji przyślij mi paczkę860. Henryk, zapraszając Jana Rossmana do odwiedzin, pisał w grudniu 1962 roku: Zatem zjeżdżaj, zawiadamiając nas uprzednio, byśmy Cię mogli uhonorować przybyciem po Ciebie na dworzec. Uhonorować niestety tylko naszymi osobami, bo kwiatów nie kupimy. Mamy co prawda nadzieję, że w najbliższych tygodniach kwiaty nie znikną jeszcze całkiem ze sklepów, jak sól, czy kasza. Chociaż kto to może wiedzieć. Ale na dalszą metę nie odkładaj przyjazdu, bo może np. zabraknąć wagonów861. W tym roku Kapiszewscy przenieśli się na Dębniki i zamieszkali przy ul. Pułaskiego 10. Andrzej, duma rodziców, tak wspomniał swoje dzieciństwo i młodość: Uczęszczałem do rejonowych, ale dobrych szkół:podstawowej„7”na Szlaku i liceum Sobieskiego. Byłem zdolnym uczniem, wszystkie świadectwa, łącznie z maturalnym były nudne, same „bardzo dobre”. Ale nie byłem żadnym kujonem. 858 Henryk Rechowicz, Rola Michała Grażyńskiego w organizowaniu opieki nad harcerstwem na Opolszczyżnie, [w:] Dzieje harcerstwa na obczyźnie w latach 1912-1992. Materiały z konferencji naukowej odbytej w dniach 29-30 maja 1992 r. w Rogach k. Gorzowa Wlkp., pod red. M. Szczerbińskiego, Gorzów Wielkopolski 1992, s. 137 i nast. 859 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmana, Kraków sierpień 1962 r., kopia w zbiorach autora. 860 List Marii i Henryka Kapiszewskich do Danuty i Jana Rossmana, Kraków 2 grudnia 1962 r., kopia w zbiorach autora. 861 List Henryka Kapiszewskiego do Jana Rossmana, Kraków grudzień 1962 r., kopia w zbiorach autora. Część II. Henryk i Maria 373 Najpierw byłem ogromnie zaangażowany w harcerstwo (na poziomie zuchów, w słynnej „Czarnej 13”), a potem w sport - lekkoatletykę (chociaż nie odnosiłem tam żadnych znaczących sukcesów). Z pasją zbierałem znaczki i różne starocie. Kiedyś od kolegi szkolnego udało mi sięprzehandlowaćkilka XI-wiecznych polskich monet - co to była za zdobycz! Ozdobą moich zbiorów były rzadkie znaczki poczty harcerskiej z Powstania Warszawskiego i znaczki Armii Andersa, szczególnie cenione przez nas także za swoje antykomunistyczne konotacje. W trakcie szkolnej wycieczki do Igołomii na okolicznych polach znalazłem także wczesnośredniowieczny przęślik tkacki. Znaczki i monety zostały niestety sprzedane w pierwszych latach mojego małżeństwa, gdy nie było jak związać końca z końcem; przęślik przechowuję do dziś. Z czasów szkoły podstawowej pamiętam przede wszystkim swoją „karierę” radiowo-telewizyjną. W piątej klasie Polskie Radio poprosiło naszą szkołę o wytypowanie kilku uczniów do - jak by się to dzisiaj powiedziało - castingu do różnych audycji. Ponieważ byłem jednych z niewielu chłopaków, którzy w tym wieku byli jeszcze przed mutacją, zostałem wybrany do odgrywania głosu nieziemskich istot w adaptacji jakiejś powieści Lema, a potem w „Napoleonie Bonaparte” Laxnessa w reżyserii Józefa Grotowskiego. Moje nazwisko ukazało się drukiem w zapowiedziach programowych i zarobiłem pierwsze w swoim życiu pieniądze. Rok później, zupełnie niespodziewanie, pewnego dnia zadzwoniła do mnie Telewizja Kraków (bo wówczas to było razem Polskie Radio i Telewizja na Szlaku i gdzieś mnie mieli w swoich kartotekach). Z propozycją wzięcia udziału w cyklicznym programie „Klub pod Smokiem”, kontynuacji wcześniejszych bardzo popularnych wśród młodzieży programów Czesława Kruszelnickiego o Krakowie. „Klub pod Smokiem” zapraszał co miesiąc widzów na spotkania z zabytkami Krakowa, które pokazywali widzom z odpowiednimi komentarzami tacy specjaliści jak prof. Karol Estreicher, doc. Jerzy Dobroszycki, czy odkrywany właśnie przez telewizję profesor Wiktor Zin. W programach uczestniczyła młodzież z „Klubu pod Smokiem”, zadając profesorom różne pytania. Na koniec każdego programu zadawaliśmy pytania także słuchaczom, przychodziły na nie odpowiedzi, wybieraliśmy zwycięzców i losowaliśmy dla nich książkowe nagrody. Raz do roku najlepszych z nich telewizja zapraszała do Krakowa na specjalne wydanie „Klubu pod Smokiem”. Udział w tym programie - przez prawie trzy lata, jeszcze w pierwszej klasie liceum - był dla mnie ogromnym przeżyciem. Dowiedziałem się mnóstwo na temat Krakowa, jego historii i zabytków, i obyłem się z telewizją, co potem przydało mi się w życiu nie raz. Byłem znany, przynajmniej na szkolnym podwórku. No i regularnie co miesiąc otrzymywałem za swoje występy honorarium, ogromnie pomocne w bardzo skromnym domowym budżecie. Pozostał mi z tych czasów rysunek profesora Zina, podarowany mi przez niego na pamiątkę wspólnych występów862. Maria Kapiszewska tak pisała o Andrzeju w liście do Rossmanów: „Dziecię” jest „na medal”. Sprawuje się dobrze, trochę pomaga, dużo nie mógł, bo był bardzo obciążony zajęciami szkolnymi. Ogromnie jest zabawny w tej fazie przekształcania się z poczwarki w motylka. Jego studia przed lustrem, jak nosić beret, czy parasol, pierwsze próby golenia się, dysertacje o męskich modach, bawią nas ogromne. Co prawda idą za tym gorące westchnienia, żeby mieć to i owo, co już mają koledzy, a u rodziców wyjątkowe puchy w kieszeniach, więc trzeba się wyrzec wielu pożądań. Ale Andrzej jest wyrozumiały863. 862 Andrzej Kapiszewski, Moi protoplaści i rodzice, mps, s. 4-5. 863 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 19 marca 1964 r. 374 CZĘŚĆ II. HENRYK I MARIA Maria i Henryk Kapiszewscy, 1962 r. Marysia była dla nas przykładem wielkiej tradycji polskiej kobiety: była opoką rodziny i opoką spraw narodowych - Jan Rossman. Henryk Kapiszewski posiadał zalety nieczęsto dziś spotykane: był ponad miarę dobry, szlachetny i uczynny - Henryk Dobrowolski Henryk Kapiszewski coraz bardziej zapadał na zdrowiu. Maria Kapiszewska pisała w marcu 1964 roku do Danuty Rossman: 31 stycznia Henryk wygłosił wielce udany referat archiwalny u siebie w biurze. Wrócił do domu z wysoka gorączką. Lekarz znalazł podrażnienie woreczka żółciowego. W piątym tygodniu choroby wsadziłam Heńka do taksówki i zawiozłam do prywatnego lekarza. Ten kazał zrobić (prywatnie) wszystkie możliwe badania po czem orzekł, że Henryk najoczywiściej w świecie przeszedł żółtaczkę zakaźną. Choroba to jak wiadomo wyjątkowo złośliwa864. Kapiszewski pisał do Rossmana, że Maria uratowała mu wówczas życie, ale prywatne leczenie bardzo pogorszyło ich sytuację finansową865. Takie informacje o pogarszającym się stanie zdrowia, coraz liczniejszych schorzeniach i błędach lekarzy (nerki, zapalenie żyły) pojawiają się także w innych listach. Kapiszewski był w pełni świadomy powagi choroby, jej długiego okresu trwania i trudnej rehabilitacji866. Andrzej Kapiszewski pisał: Bardzo jego odejście przeżyłem. Ostatni raz widziałem go w szpitalu, pokazując mu świadectwo ukończenia IX klasy z samymi „bardzo dobrymi”, z czego się bardzo cieszył867. Henryk Kapiszewski odszedł na wieczna wartę 29 czerwca 1964 roku. Bezpośrednią przyczyną był rak prostaty, ale były to pożółtaczkowe konsekwencje. Ignacy Płonka w redagowanym przez siebie w Londynie „Na Tropie” napisał: Zapamiętamy go jako instruktora oddanego duszą i sercem sprawie harcerskiej, wykazującego niezwykle wielką dzielność charakteru, zwłaszcza w ostatnim okresie życia 1947-1964%6%. Dyrektor Archiwum w Krakowie Henryk Dobrowolski pisał: Henryk Kapiszewski był człowiekiem o dużej kulturze, reprezentował typ pracownika niezwykle sumiennego i obowiązkowego, a przede wszystkim posiadał zalety nieczęsto dziś spotykane: był ponad miarę dobry, szlachetny i uczynny869. Maria Kapiszewska musiała utrzymać siebie i Andrzeja z niewielkiej pensji redaktora w Wydawnictwie Polskiej Akademii Nauk Zakładu Narodowego im. Ossolińskich w Krakowie. Była bardzo cenionym pracownikiem, nagradzanym stałymi, choć bardzo małymi podwyżkami pensji. W kwietniu 1963 roku wydawnictwie została zorganizowana specjalna uroczystość, w czasie której wręczono jej dyplom: z okazji X-lecia pracy w Zakładzie, wieloletniego, szlachetnego wysiłku, w twórczym dziele pomnażania książki, rozwijania kultury humanistycznej w Polsce i odbudowy polskości na Śląsku870. W wydawnictwie pracowała do marca 1968 roku. Kolejny rok przepracowała w Branżowym Laboratorium Przemysłu Obuwniczego jako redaktor techniczny i dopiero wtedy odeszła na emeryturę. Tak w tym czasie pisała do Rossmanów o Andrzeju: Uczy się solidnie i sprawuje dobrze. Ale przepycha dzień 864 List Marii Kapiszewskiej do Danuty Rossman, Kraków 16 marca 1964 r. 865 List Henryka Kapiszewskiego do Jana Rossmana, Kraków 13 marca 1964 r. 866 APKr, sygn. 229/1345/355, s. 5. List H. Kapiszewskiego do Mariana Friedberga, Kraków 28 marca 1964 r. 867 Andrzej Kapiszewski, Moi protoplaści i rodzice, mps, s. 7. 868 Ignacy Płonka, Hm. Henryk Kapiszewski, „Na Tropie”, Londyn 1969, nr 2, s. 16. 869 Henryk Dobrowolski, Kronika pośmiertna, Henryk Kapiszewski, „Archeion” 1965, s. 359-360. 870 ZRK. Dyplom dla Marii Kapiszewskiej, [Kraków 1963 r.] 376 Część II. Henryk i Maria Henryk Kapiszewski, 1963 r. z trudem. Może to okres przejściowy czyni go stosunkowo słabym (u jego przyjaciół widzieliśmy w tym wieku sporo załamań). U niego nie ma mowy o żadnym załamaniu, ale są dni że nie może się wyrobić, ma więcej lekcji do zrobienia niż może im dać rady w rozsądnych godzinach, a jeżeli siedzi wieczorem zbyt długo, to nazajutrz dosłownie leci z nóg. Ta niemożność przygotowania się do szkoły tak dokładnie jakby należało, czyni go nerwowym. Skutek jest taki, że chłopak jest mizerny, a brak ćwiczeń fizycznych (WF w szkole pod czarnym Azorkiem) odbija się już na postawie. Matematyka interesuje go nadal, żali się tylko, że nie ma czasu by sobie nad nią indywidualnie popracować871. Sam Andrzej tak pisał o jej roli w swym wychowaniu: Problemy mojego ojca z władzą komunistyczną, później długa i ciężka choroba i wczesna śmierć spowodowały, że główny ciężar mojego wychowania spoczywał na barkach mojej wspaniałej matki. Obydwoje rodzice wpoili jednak we mnie patriotyzm i tolerancję dla innych, oraz brak nienawiści nawet do wrogów872. Henryk Kapiszewski był człowiekiem bardzo skrupulatnym i dobrze zorganizowanym. W czasie wojny w swoim archiwum zgromadził kopie dokumentów dotyczących zarówno spraw międzynarodowych, jak i bieżącej działalności Komitetu Naczelnego ZHP. Ukazywały one starania rządu emigracyjnego mające na celu administracyjne podporządkowanie harcerstwa i narastające w 1944 roku konflikty wewnątrz Komitetu spowodowane brakiem jawności działań podejmowanych przez wiceprzewodniczącego K. Sabbata. H. Kapiszewski pozostawił swoje harcerskie archiwum obejmujące lata 1942-1944 w Londynie. Nie udało się ustalić, gdzie było ono przechowywane, ale z relacji J. Rossmana wiemy, że we wrześniu 1969 roku znalazło się w kraju i że najprawdopodobniej przywiozła je żona brata Henryka, Zofia Kapiszewska. W 1971 roku, po odejściu ekipy W. Gomułki, Maria Kapiszewska pokazała te dokumenty J. Rossmanowi. Zorientował się on natychmiast, że po zniszczeniu dokumentów z okresu wojny przechowywanych w Archiwum Naczelnictwa w Londynie był to jedyny zbiór umożliwiający odtworzenie historii harcerskich władz emigracyjnych w czasie wojny873. Wraz z żoną przyjaciela zdołał uporządkować cały ten bezcenny zespół. Prace te były wykonywane z zachowaniem zasad konspiracji, przede wszystkim z powodu obawy przed konfiskatą, możliwą w przypadku kolejnych perturbacji politycznych w Polsce. Rossman kilkakrotnie próbował namówić ją na zajęcie ostrego stanowiska w sprawie konfabulacjach K. Koźniewskiego zawartych w jego książkach poświęconych historii harcerstwa: Ognie i ogniska. Drogi i przemiany harcerstwa polskiego, a także w biografii Czerwony harcmistrz. Opowieść o Juliuszu Dąbrowskim. Koźniewski, wieloletni tajny współpracownik peerelowskich służb specjalnych, bardzo płodny w swej pracy pisarskiej i donosicielskiej, tworzył zmyślony obraz harcerstwa, szkalujący wielu 811 List Marii Kapiszewskiej do Jana Rossmana, Kraków 24 luty 1965 r. 812 Andrzej Kapiszewski, Moi protoplaści i rodzice, mps, s. 5. 813 M. Kapiszewska, J. Rossman, Korespondencja i materiały Henryka Kapiszewskiego dotyczące jego działalności harcerskiej w Londynie w czasie II wojny światowej w okresie od listopada 1942 r. do października 1944 r., mps, 21 stycznia 1980 r., s. 4, w zbiorach autora. 378 CZĘŚĆ II. HENRYK I MARIA Legitymacja ubezpieczeniowa Marii Kapiszewskiej wystawiona 4 kwietnia 1960 r. Zofia Kapiszewska, Londyn, ok. 1960 r. zasłużonych instruktorów, w tym Kapiszewskich. Jego pisarstwo było tym groźniejsze, że wyrastał w środowisku 16 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej, publikował przed II wojną w „Na Tropie”, działał w Głównej Kwaterze Harcerzy, w czasie wojny był kurierem rządowym do kraju, współpracował z Szarymi Szeregami, w tym z działem wydawniczym kierowanym przez J. Rossmana. Kapiszewska odpowiedziała na propozycje Rossmana tak: Każda jego [Koźniewskiego - M.M.] książka jest lekturą tak denerwującą, że przyznaję, że nie mam nerwów na to. Koźniewskiemu przydałaby się odprawa generalna, ale kto się na nią zdobędzie f874 W biografii J. Dąbrowskiego Koźniewski oskarżył Kapiszewską, że jako dyrektorka HBW „Na Tropie” z powodów politycznych nie wydała książki Dąbrowskiego i Tadeusza Kwiatkowskiego Jeden trudny rok. Tymczasem z relacji Kapiszewskiej wynika, że Kwiatkowski: był częstym gościem redakcji i z którym nieraz wiodłam długie a przyjacielskie rozmowy 0 różnych sprawach ZHP, nigdy do HBW „Na Tropie” nie zwracał się o wydanie tej książki. Mogę rzec, że wydanie jej w „Roju” zataił. Andrzej po latach wspominał: W szkole i na studiach specjalnie nie oglądałem się za dziewczynami. Lubiłem np. tańczyć i szło mi to. Wówczas poznał Marię Zagórną - studentkę biochemii UJ. Stosunkowo szybko stali się znaną w środowisku parą. Pobrali się 13 kwietnia 1971 roku. Wielką radością Marii był wnuk Piotr. „Myszka”, czyli Maria Kapiszewska, ukończyła UJ i tu zaczęła imponującą karierę biochemika. *** Ważne w życiu Kapiszewskich były więzy pięknej przyjaźni z rodziną Rossmanów. Maria pisała do nich w lutym 1980 roku: Pobyt u Was jest zawsze najmilszą moja rozrywka, odprężeniem, „napompowaniem”, źródłem tak bardzo każdemu potrzebnej strawy duchowej. A już szczególnie jestem wdzięczna Jankowi, że tyle trudu włożył w uporządkowanie papierów Henryka, do czego ja sama byłam już zupełnie niezdolna. Po powrocie wyciągnęłam resztę Henryka teczek i przerażenie mnie wzięło, ile jeszcze tego -a wśród nich sporo ciekawych wiadomości (np. historia skautingu białoruskiego, oparta na bardzo konkretnych danych)875. Do nieregularnie docierającej poczty dochodziły także opóźnienia w kursowaniu pociągów. Kapiszewska przed wyjazdem do Rossmanów pisała: Podobno ostatnio pociągi chodziły względnie regularnie, co nie znaczy że właśnie we wtorek nie mogą mieć znacznego opóźnienia, ale LOT jeszcze bardziej niepewny. Gdybyś Janku nie mógł wyjechać po nas na dworzec, nie martw się, staniemy na postoju taksówek 1 będziemy czekać aż do skutku876. 874 ZRR. List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 9 października 1977 r. 875 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 17 stycznia 1980. 876 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 5 luty 1980. 380 Część II. Henryk i Maria W 1974 roku Maria Kapiszewska wyjechała do Londynu, w odwiedziny do Zofii Kapiszew-skiej, żony brata Henryka, także instruktorki harcerskiej. Zasadniczym celem wyjazdu była kontynuacja prac nad dziejami harcerstwa na emigracji, a cały ten utrzymany w konspiracyjnym tonie wyjazd zorganizował Jan Rossman. Z inicjatywy J. Rossmana jego mieszkająca w Londynie kuzynka, Halina Martin, nagrała wówczas wspomnienia M. Kapiszewskiej dotyczące Michała Grażyńskiego i emigracyjnej pracy harcerskiej w latach wojny. Także dzięki jej pomocy Kapiszewska uzyskała dostęp do unikatowych dokumentów dotyczących spraw harcerskich a wytworzonych przez członków rządu gen. Sikorskiego w okresie październik 1939 - czerwiec 1940, znajdujących się w posiadaniu Zygmunta Szadkowskiego. Także te działania odbywały się w pełnej konspiracji - oprócz Jana Rossmana i Haliny Martin - wiedziało o nich zaledwie kilka osób. W początkach lat 70. w Londynie został zorganizowany cykl zebrań harcerskiego „okrągłego stołu”, w czasie których działacze harcerscy wspominali wydarzenia z okresu wojny. Dzięki pomocy Z. Szadkowskiego J. Rossman otrzymał kopie nagrań zarejestrowanych w trakcie tych spotkań, a następnie przekazał je M. Kapiszewskiej. Ta z kolei na podstawie zbiorów własnych, wykorzystując materiały zebrane przez Rossmana, latem 1976 roku opracowała monografię: Naczelny Komitet Wykonawczy Związku Harcerstwa Polskiego - Paryż 9.10.1939 - 23.05.1940%77. Do tekstu Kapiszewskiej dołączone zostały odbitki 15 podstawowych, aczkolwiek nieznanych dokumentów rządowych dotyczących harcerstwa. W formie artykułu opracowanie to ukazało się przede wszystkim dzięki zabiegom Rossmana (pod zmienionym tytułem Sprawa harcerstwa) dopiero w 1989 roku, najpierw w Londynie, w piśmie Macierzy Szkolnej „Słowo Ojczyste”, a następnie w 1990 roku przedrukowane zostało w piśmie „Harcerstwo”878. W swym tekście M. Kapiszewska po raz pierwszy przedstawiła stosunek rządu gen. W. Sikorskiego do władz harcerskich we Francji. Były to sprawy budzące wówczas spore kontrowersje, bowiem stawiały polityków rządu gen. Sikorskiego w niezwykle niekorzystnym świetle. Po raz pierwszy ujawnione zostały kulisy walki o niezależność harcerstwa, toczonej w czasie wojny przez instruktorów harcerskich z legalnym rządem polskim, który dla doraźnych celów politycznych starał się odsunąć Przewodniczącego ZHP Michała Grażyńskiego od spraw harcerskich. Autorka stawiała wyraźnie tezę o niestosowności tych działań, wskazując, iż ministrowie, wysocy urzędnicy, oficerowie sztabu poświęcali sporo czasu na żenujące rozgrywki polityczne, które odbywały się w obliczu tragedii, do jakich dochodziło w kraju niszczonym planowo przez dwóch okupantów. Należy przy tej okazji uwypuklić, iż Rossman w pełni identyfikował się z poglądami wyrażanymi przez Kapiszewską zarówno w kwestii motywów odsunięcia M. Grażyńskiego 877 Notatka Jana Rossmana dotycząca powstania referatu Kapiszewskiej, bez daty, mps. s. 1, w zbiorach autora. 878 M. Kapiszewska, Sprawa harcerstwa, „Słowo Ojczyste” Londyn 1989, nr 1, s. 4-6; Sprawa harcerstwa (dokończenie), nr 2, s. 7; taż, Sprawa harcerstwa, „Harcerstwo” 1990, nr 2/3, s. 52-58. J. Rossman doprowadził też do publikacji kilku innych tekstów autorstwa Kapiszewskich: H. Kapiszewski, Niektóre problemy zagraniczne harcerstwa przedwojennego, „Harcerstwo” 1990, nr 4/6, s. 23-30, 35-38; tenże, Skauting dla dorosłych, „Harcerstwo” 1991, nr 4/5, s. 44-46; M. Kapiszewska, Skautowy styl życia, „Harcerstwo” 1992, nr 4/5, s. 23-25. 382 Część II. Henryk i Maria od kierowania pracami emigracyjnego harcerstwa879, jak i skutków tego faktu, tj. cofnięcia uznania ZHP na emigracji przez Międzynarodowe Biuro Skautów. Rossman i Kapiszewska nakłaniali swoich znajomych i bliskich do spisywania relacji z czasów pracy harcerskiej, szczególnie z okresu wojny zarówno w kraju, jak i na emigracji. Maria Kapiszewska pisała do Jana Rossmana przed jego wyjazdem do Londynu w 1977 roku, aby odwiedził Zofię Kapi-szewską: przyciśnij ją, żeby napisała relację o działalności harcerstwa na Bliskim Wschodzie. Niech Ci pokaże zachowane kroniki. Jedną miała u siebie, drugą pożyczył bałaganiarz Płonka - miała zmusić go do odszukania jej i oddania%%0. *** W końcu marca 1977 roku Maria Kapiszewska przeprowadziła się do nowego mieszkania przy ul. Twardowskiego. Jak pisała do Jana Rossmana: masz tę przewagę nade mną, że masz obszerne pomieszczenie w suterynie, gdzie możesz jeszcze magazynować różne papierzyska - moja przestrzeń życiowa raczej się kurczy. Zatem pozwalam sobie przesłać Ci jeszcze parę kawałeczków; zrób z tym co uważasz%%1. Dokuczały jej problemy związane z codziennym życiem - niemożność połączenia telefonicznego z Warszawą, brak w aptekach lekarstwa, które przypisał jej lekarz. Pisała do Jana Rossmana w czerwcu 1979 roku: Próbowałam się dzisiaj połączyć z Tobą telefonicznie - niestety bez skutku. Połączono mnie z jakimś innym numerem, a wszelkie próby interweniowania i powtórnego połączenia się spełzły na niczym882, a w liście z sierpnia 1980 roku: Zabrakło leku, którego stałe zażywanie jest mi niezbędne. A tymczasem lek jest nieosiągalny, znikł z półek aptecznych jak tyle innych leków883. Bardzo charakterystyczny był jej komentarz do wydarzeń sierpnia 1980 roku: Znowu przetoczył się przez nas kawałek historii, grając nam zdrowo na nerwach. Już to pokolenie nasze spokoju to wiele nie zaznało w naszym życiu%M. Wielką wartością był dla niej syn i synowa. Pisała do Rossmanów, relacjonując wspólny pobyt Andrzeja i Marii („Myszki”) w USA: U Andrzejów wszystko w porządku, skarżą się tylko, że są mocno przepracowani. Andrzej trochę się rozprasza na różne działania w interesie uniwersytetu, załatwia stypendia, umowy naukowe, jeździ po innych uniwersytetach, co powoduje że jego praca nad własną książką idzie opornie. Mysz chce maksymalnie wykorzystać idealne warunki pracy, a i Piotrem trzeba się trochę zajmować i prowadzić względnie normalny dom z gotowaniem, praniem itd. Piotr w tym roku chodzi do szkoły 879 Współcześnie pogląd wyrażany przez Kapiszewską znajduje swe odzwierciedlenie w wielu pracach, np.: Arkadiusz Adamczyk, Piłsudczycy w izolacji 1939-1954. Studium z dziejów struktur i myśli politycznej, Bełchatów 2008, s. 44; J. Łączewski. Michał Grażyński (1890-1965). Sylwetka polityka, Częstochowa 2000, s. 196-197; M. Miszczuk, Michał Grażyński na emigracji we Francji (październik 1939 - czerwiec 1940), „Niepodległość. Czasopismo Poświęcone Najnowszym Dziejom Polski” 2010, t. LIX, S. 74-106. 880 ZRR. List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 9 października 1977 r. 881 List Marii Kapiszewskiej do Jana Rossmana, Kraków 18 marca 1977 r. 882 List Marii Kapiszewskiej do Jana Rossmana, Kraków 26 czerwca 1979 r. 883 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 23 sierpnia 1980 r. 884 List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 4 sierpnia 1980 r. Część II. Henryk i Maria 383 znacznie więcej wymagającej niż zeszłoroczna szkoła w Milwaukee, którą traktował wprost za zabawę. W soboty uczęszcza regularnie do polskiej szkoły prowadzanej przez Konsulat. Piotr nadal zafascynowany automatyką - rodzice kupili mu mały komputer, nabrał już biegłości w posługiwaniu się nim. A ja mam teraz do oceny pracę magisterską - opracowanie działalności „Na Tropie”885. Była cały czas bardzo aktywna, wspierając ukochaną rodzinę: mnie też taki kołowrotek, tylko kręcący się wokół spraw mniejszego kalibru - katar Piotrusia, grypa Andrzeja, pomoc w robieniu korekty książki Andrzeja, własna mała niedyspozycja886. Zmarła w Krakowie 24 czerwca 1987 roku. Żegnając Jan Rossman powiedział: Marysia była dla nas przykładem wielkiej tradycji polskiej kobiety: była opoką rodziny i opoką spraw narodowych. Myślała zawsze o przyszłości narodu. Marysia nigdy nie wysuwała siebie na plan pierwszy, nigdy nie narzucała swego zdania, ale przecież wiedzieliśmy, czuliśmy to, że to ona poda trzeźwą i szlachetną ocenę sytuacji i podejmie właściwą decyzję887. Swojemu Synowi przekazała w spadku wybitne zdolności organizacyjne i naukowe, a przede wszystkim wiarę w prawdę i nieprzemijające wartości moralne oparte na chrześcijaństwie. 885 ZRR. List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 16 grudnia 1985 r. 886 ZRR. List Marii Kapiszewskiej do Danuty i Jana Rossmanów, Kraków 9 października 1977 r. 887 Jan Rossman, Przemówienie na pogrzebie Marii Kapiszewskiej w dniu 29 czerwca 1987 roku, mps, s. 3. 384 Część II. Henryk i Maria Część III ANDRZEJ I MARIA Na podstawie rękopisu wspomnień Andrzeja Kapiszewskiego i dokumentów z Jego domowego archiwum opracowała i napisała żona Maria Andrzej urodził się 5 września 1948 roku, w niecały rok po powrocie Marii i Henryka z wojennej tułaczki do Krakowa. W ten wrześniowy dzień rozpoczyna się historia kolejnego pokolenia rodziny Kapiszewskich. Tak jak jego antenaci, Andrzej, który drugie imię Tadeusz otrzymał po dziadku ze strony ojca - miał genetycznie zakodowaną potrzebę bycia użytecznym społecznie. Żył intensywnie, chociaż jak na obecne czasy krótko. Śmierć, już w rok po zdiagnozowanej chorobie nowotworowej, przerwała jego niezwykle aktywne życie, gdy skończył 59 lat. Wspomnienia o Andrzeju zaczynam nieszablonowo, od pogrzebu. Jest to ten moment, kiedy skondensowana historia życia zapisana w nekrologach, podobnie jak i silne emocje zawarte w słowach żegnających Go, najlepiej oddają osobowość człowieka, z którym się rozstajemy, który już nic nie doda do swojego życia, niczego nie wyjaśni. Andrzeja Kapiszewskiego żegnała rzesza studentów, doktorantów, młodych współpracowników z Uniwersytetu Jagiellońskiego i „Frycza”, jak nazywana jest uczelnia niepubliczna, której był współzałożycielem. Ks. Adam Boniecki1 podczas mszy żałobnej na cmentarzu Rakowickim w Krakowie powiedział: Znałem Andrzeja przeszło 40 lat - kiedy jako jedenastoklasista dołączył do grona duszpasterstwa akademickiego, uderzała jakaś niezwykła dojrzałość tego chłopca. Zrozumiałem, że on tę dojrzałość wyniósł z domu, przekazali mu ją wspaniali rodzice. W ich życie wpisana jest tragiczna historia, najnowsze dzieje Polski. Ten sam charyzmatyczny ksiądz przed 36 laty udzielał nam ślubu w parafii św. Szczepana. Andrzej w spisanej przez siebie historii swojego życia tuż przed śmiercią wspominał: Połowa lat sześćdziesiątych to początek nowoczesnych form działania duszpasterstw akademickich. W1965 roku przyjechał z Lublina do kościoła świętej Anny młody wówczas ksiądz Adam Boniecki. Zajął się duszpasterstwem Na lekcje religii chodziło się wówczas zwykle do parafii, ale ja 1 J. Marcjan, Smak życia to smak rozstań. Wspomnienia o profesorze Andrzeju Kapiszewskim, „Kraków” 2007, nr 5 (31), s. 38-39. Część III. Andrzej i Maria 387 Longa est vita, si plena est. Pogrążeni w głębokim żalu ze smutkiem zawiadamiamy, że 5 maja 2007 roku zmarł prof. zw. dr hab. ANDRZEJ KAPISZEWSKI wybitny uczony, organizator szkolnictwa wyższego i dyplomata. Współtwórca i pierwszy Rektor Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Prezes Krakowskiego Towarzystwa Edukacyjnego. Prof. zw. dr hab. Andrzej Kapiszewski był absolwentem Liceum im. Jana III Sobieskiego w Krakowie, ukończył matematykę w Uniwersytecie Jagiellońskim (1966 -71). Studia podyplomowe i staż naukowy w zakresie socjologii odbył w Columbia University (New York. 1974-75). W latach studenckich z ogromnym zaangażowaniem przewodniczył Radzie Uczelnianej ZSP i Kołu PTTK UJ, działał także w Studenckim Kole Przewodników Górskich. Pracę zawodową rozpoczął w 1971 r. w Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie byt współinicjatorem ważnych placówek dydaktycznych oraz naukowo-badawczych: Szkoły Letniej Kultury i Języka Polskiego, Instytutu Badań Polonijnych, Katedry Bliskiego i Dalekiego Wschodu, Instytutu Konfucjusza. W Krakowskiej Szkole Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego podejmował wiele cennych inicjatyw na rzecz rozwoju naszej Uczelni. Organizator oraz redaktor naczelny „Krakowskich Studiów Międzynarodowych”. Opracował koncepcje nowych oryginalnych kierunków studiów i specjalności. Był pomysłodawcą i współtwórcą programu kulturalnego, artystycznego i turystycznego Uczelni, dzięki Niemu powstały: galerie, biuro podróży. Kolegium Europejskie. Swoją odwagą i zapałem inspirował do podejmowania niekonwencjonalnych działań. Przez lata prowadził badania naukowe i wykładał m. in. w: University of Wisconsin-Milwaukee (USA 1980), Stanford University i the Hoover Institute on War. Revolution and Peace (USA 1989-90). NATO Defence College (Rzym), Akademii Dyplomatycznej MSZ w Warszawie i The Emirates Center for Strategie Studies (Abu Dhabi). Autor wielokrotnie nagradzanych książek oraz licznych artykułów, publikowanych w Polsce, Wielkiej Brytanii, Francji, USA, Egipcie, Arabii Saudyjskiej, Libanie oraz Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Po rozpoczęciu transformacji systemowej, charge d’affaires a.i. w ambasadzie RP w Abu Zabi (1991-1995) a następnie organizator oraz pierwszy polski ambasador w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i w Katarze (1995-1997). Ekspert ONZ do spraw migracji na Bliskim Wschodzie. Prezydent Lions Club - Kraków-Stare Miasto. Członek m.in. Komitetu Badań Orientalistycznych PAN, Polskiego Towarzystwa Socjologicznego, Stowarzyszenia „Willa Decjusza”. Ceniony i niezwykle lubiany przez młodzież Nauczyciel Akademicki, Wychowawca i Promotor wielu młodych pracowników nauki. Laureat programu „Mistrz” Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Niech spoczywa w pokoju! Nabożeństwo żałobne zostanie odprawione w czwartek, 10 maja 2007 roku o godz. 9.00 w kaplicy na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, po czym nastąpi odprowadzenie Zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku. Rektor i Kanclerz, Senat oraz cala Społeczność Akademicka Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego w Krakowie Społeczność Uniwersytetu Jagiellońskiego z głębokim smutkiem przyjęła wiadomość o śmierci w dniu 5 maja 2007 roku 4 prof. dr. hab. Andrzeja Kapiszewskiego profesora zwyczajnego w Instytucie Studiów Regionalnych UJ, wybitnego uczonego i dyplomaty, cieszącego się uznaniem w kraju i za granicą. Profesor Andrzej Kapiszewski urodził się 5 września 1948 roku w Krakowie. W latach 1966-1971 studiował na Wydziale Matematyczno-Fizyczno-Chemicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po ukończeniu studiów odbył roczny staż w Instytucie Ekonomicznym UJ, po czym w 1972 roku został zatrudniony w Instytucie Socjologii UJ na stanowisku asystenta, a następnie starszego asystenta. W latach 1974-1975 studiował na studiach podyplomowych w Columbia University w Nowym Jorku. W latach 1976-1987 najpierw jako adiunkt, a następnie docent pracował w nowo utworzonym Instytucie Badań Polonijnych UJ. Pracę doktorską obronił w 1976 roku, natomiast stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych w zakresie socjologii uzyskał w 1986 roku. W 1991 roku został powołany do służby dyplomatycznej, będąc m.in. w latach 1991-1995 radcą MSZ, charge d’affaires a.i. i ambasadorem RP w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. W 1998 roku powrócił do pracy na Uniwersytecie Jagiellońskim. 28 kwietnia 2000 roku Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej nadał Mu tytuł naukowy profesora nauk humanistycznych. Profesor był jednym z założycieli Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego i jej rektorem w latach 2000-2002. Współtworzył Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od 2000 roku był pierwszym Kierownikiem Katedry Bliskiego i Dalekiego Wschodu, Jego marzeniem było przekształcenie jej w instytut. Był laureatem programu „Mistrz” Fundacji na rzecz Nauki Polskiej, dzięki której mógł wspierać karierę młodych naukowców, inicjatorem powstania Centrum Języka i Kultury Chińskiej „Instytut Konfucjusza w Krakowie”. Dorobek naukowy Profesora Andrzeja Kapiszewskiego obejmuje sto kilkadziesiąt pozycji naukowych z problematyki etnicznej, teorii stosunków międzygrupowych, procesów asymilacji oraz przemian politycznych na Bliskim Wschodzie. Znacząca część jego dorobku publikowana była za granicą w języku angielskim. Był redaktorem i współzałożycielem dwóch kwartalników: Państwo i społeczeństwo (red. od 2003) oraz Krakowskie Studia Międzynarodowe (twórca i redaktor naczelny od 2004). Przebywał za granicą w charakterze visiting professor, lecturer lub research fellow w takich ośrodkach naukowych jak: University of Wisconsin-Milwaukee, Hunter College, NY, Stanford University, The Emirates Center for Strategie Studies and Research, Abu Zabi. Od 2003 roku regularnie wykładał w NATO Defence College w Rzymie oraz Akademii Dyplomatycznej w Warszawie. Profesor Kapiszewski pełnił wiele funkcji zarówno na Uniwersytecie Jagiellońskim, jak i poza nim, m.in.: 1975-1985 Dyrektor Szkoły Letniej Kultury i Języka Polskiego, 1989-1990 wiceprezes Towarzystwa Polska-USA, 1990-1991 wiceprezes Fundacji Międzynarodowego Centrum Kultury w Krakowie, 1990-1991 członek Rady Programowej College for New Europę w Krakowie. Był członkiem międzynarodowych organizacji i stowarzyszeń, takich jak: Polskie Towarzystwo Socjologiczne, Polsko-Kanadyjskie Towarzystwo Naukowe, Komitet Badania Polonii PAN, Komitet Nauk Orientalistycznych PAN, Wisconsin Institute of International Education (członek Rady Dyrektorów), World Congress of Middle East Studies (członek Rady Zarządzającej). Za całokształt dorobku naukowego otrzymał wiele prestiżowych nagród i odznaczeń, m.in.: Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty i Srebrny Krzyż Zasługi oraz Złotą Odznakę Miasta Krakowa. W Zmarłym nauka polska i społeczność Uniwersytetu Jagiellońskiego tracą wybitnego uczonego, osobowość o niezwykłych zaletach umysłu i charakteru. Nabożeństwo żałobne odbędzie się w czwartek, 10 maja 2007 roku o godzinie 9.00 w kaplicy Cmentarza Rakowickiego, po czym nastąpi odprowadzenie Zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku. i Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego, Dziekan i Rada Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych, Dyrektor i Rada Instytutu Studiów Regionalnych oraz cala społeczność akademicka w liceum wybrałem lekcje w kościele św. Anny. W „mojej” klasie u ks. Bonieckiego było nas tylko trzy czy cztery osoby, odbywaliśmy lekcje u niego w mieszkaniu na Floriańskiej. Prowadzenie lekcji dla tak małej liczby osób było oczywiście mało sensowne, więc Boniecki zaproponował nam po pewnym czasie chodzenie w zamian na spotkania studenckie. Znalezienie się w studenckim gronie było dla mnie dużym przeżyciem. Poczułem się bardziej dorosły. No i coraz bardziejfascynowała mnie osoba ks. Adama. Wszyscy studenci mówili mu po imieniu. Dla mnie, który dotąd nie wychodził nigdy za formułę „proszę księdza” już to samo było nowością. Potem to, czym się zajmowaliśmy. Dyskusje nad czytanymi lekturami na jakże dla mnie „dorosłe” tematy. Zaangażowanie w opiekę nad niepełnosprawnymi. No i wspólne wyjazdy na zimowiska do Zakopanego, a w lecie na Mazury. Z mszami odbywanymi wysoko w górach czy gdzieś nad jeziorami. W gronie wspaniałych osób, uśmiechniętych, życzliwych, pomocnych. A potem wspólne rekolekcje w różnych podkrakowskich klasztorach, z godzinami przeżywanymi w milczeniu. Uczestniczyłem przez trzy lata bardzo aktywnie w działalności tego duszpasterstwa. Adama Bonieckiego zacząłem traktować jako swojego bliskiego przyjaciela. Przez niego poznałem Jerzego Turowicza, u którego, gdzie kątem mieszkał przez jakiś czas Adam, często się spotykaliśmy. I księdza Mieczysława Malińskiego, na którego msze o 22, ze słynnymi kil-kuzdaniowymi tylko kazaniami, zawsze zdążaliśmy, gdy wracaliśmy wieczorem do Krakowa, po całym dniu spędzonym gdzieś w górach. I wreszcie charyzmatycznego już wówczas biskupa Karola Wojtyłę, na spotkania z którym prowadził nas Adam. Wszystko to wywarło duży wpływ na kształtowanie się mojego charakteru2. Nasz syn Piotr, żegnając Ojca na cmentarzu podzielił się taką refleksją: Ja także byłem jego uczniem. Nauczył mnie wielu rzeczy, pokazał mi świat. Nauczył mnie jak ważne jest zrozumienie i słuchanie racji innych. Patrząc na niego nauczyłem się, że determinacją i konsekwentnym działaniem można osiągnąć wszystko, jeśli tylko wierzymy, że podejmowane przedsięwzięcia są słuszne i prawe. W końcu nauczył mnie pomagać innym. Nie złamał go nawet ból towarzyszący mu w ostatnich miesiącach życia. Wierzę, że z Państwa pomocą znajdziemy sposób na urzeczywistnienie wielu jego marzeń, na których realizację zabrakło mu życia3. O tych marzeniach i dokonaniach mówili także inni, pochylając się nad trumną. Robił wiele dobrego dla Uniwersytetu - przypomniał rektor UJ prof. Karol Musioł - To co dla wielu z nas było skomplikowane, dla niego było po prostu kolejnym wyzwaniem. On zawsze mierzył siły na zamiary, nigdy odwrotnie4. Profesor Jerzy Malec, rektor Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego, której Andrzej był współzałożycielem i pierwszym rektorem powiedział: był człowiekiem prawdy i wielkiego serca. Marzył by stworzyć uczelnię ważną dla krakowskiego środowiska naukowego, uznaną i cenioną. I w dużym stopniu udało mu się te marzenia zrealizować5. 2 Andrzej Kapiszewski, Wspomnienia i anegdoty z PRL-u i z wielkiego świata, marzec 2007 [maszynopis]. 3 J. Marcjan, dz. cyt. 4 Tamże. 5 Tamże. Część III. Andrzej i Maria Nauczył mnie, jak ważne jest zrozumienie i słuchanie racji innych - mówił przy trumnie Ojca Piotr. Uderzała jakaś niezwykła dojrzałość tego chłopca - podkreślał w homilii ks. Adam Boniecki, podczas mszy żałobnej koncelebrowanej z ks. prof. Krzysztofem Kościelniakiem. On zawsze mierzył siły na zamiary, nigdy odwrotnie - wspominał rektor UJ prof. Karol Musioł (z prawej). Rektor KSW prof. Jerzy Malec (w środku) podkreślił, że Andrzej był człowiekiem prawdy i wielkiego serca, a kanclerz KSW dr Klemens Budzowski (z lewej) przypomniał, że postrzegany był jako wizjoner, prawy, odważny, wymagający człowiek. W głębi stoją: ks. prof. Krzysztof Kościelniak i ks. dr Wacław Gubała (z prawej) - proboszcz parafii św. Jadwigi Królowej. Kanclerz prof. dr Klemens Budzowski wspominał podczas ceremonii pogrzebowej, że Andrzej był wielkim wizjonerem. Prawym, odważnym, wymagającym człowiekiem, stawiający współpracownikom trudne zadania6. W artykule Janusza Marcjana7, przyjaciela Andrzeja, w pierwszym numerze miesięcznika „Kraków”, który ukazał się po śmierci Andrzeja, czytamy: Posiadał jakąś wrodzoną busolę, dzięki której bezbłędnie odnajdywał właściwą drogę i kierunek - w Nowym Jorku lub Chicago, ale także - Paryżu i Rzymie. Równie łatwo poruszał się w życiu oraz po nieoznakowanych ścieżkach tatrzańskich czy beskidzkich, zawsze trafiając do celu. W nekrologu przyjaciele pisali Regle będą za Tobą tęsknić, Andrzeju8. * * * Andrzej ponad połowę swojego życia spędził w podróżach, organizując, negocjując i załatwiając, a zawsze jeden cel mu przyświecał - otworzyć Uniwersytet na świat, nawet wówczas, kiedy wydawało się to niemożliwe. W jednym z wywiadów dla „Alma Mater” powiedział: Dla mnie i dla mojej żony smak życia to smak rozstań i poznawania nowego świata. To wierność przyjaciół mimo ciągłej nieobecności, to kojący bezkres pustynnych przestrzeni i nieustająca próba doganiania uciekającego czasu9. 0 wypełnionej wielością spraw niebanalnej codzienności Andrzeja wiele dowiadujemy się od niego samego. Kiedy był coraz bardziej zatopiony w bólu i już wiele godzin spędzał w łóżku, odkładał poprawianie prac swoich doktorantów, napisanie pilnych recenzji, dokończenie artykułu, aby spisać autobiografię, historię swojego życia, którą zatytułował Wspomnienia i anegdoty z PRL-u, RP i wielkiego świata. Jest to niedokończona historia. Zmarł w trakcie jej pisania. Decyzję o spisaniu swoich losów uzasadnił tak: Nigdy nie zamierzałem pisać żadnych wspomnień. Ochota na napisanie czegoś naszła mnie w święta Bożego Narodzenia 2006 roku, gdy przy moim łóżku, do którego przykuła mnie choroba, siedział mój syn, Piotr, i jego amerykańska żona, Diana. Snułem jakieś opowieści i zdałem sobie wtedy sprawę, jak mało syn wie o mnie i o mojej rodzinie. Syn, żyjąc od kilkunastu lat w Ameryce, ma ze mną 1 moją rodziną ograniczone siłą rzeczy kontakty (chociaż Gadu-Gadu wiele tu zmieniło). Nie mam więc wielu okazji, by opowiedzieć mu historie, o których gdy był dzieckiem nie dowiedział się. Moja mama też wielu rzeczy z historii swego życia mi nie opowiedziała (zwłaszcza z okresu wojny, do której pamięcią nie chciała wracać) i bardzo nad tym boleję, bo wielu spraw, o których chciałbym wiedzieć, nie dowiem się już nigdy. Nie chciałbym, żeby to się powtórzyło ze mną10. To historia, która dzieje się tu i teraz. Łatwiej o dokumenty i odnośniki. Ta ostatnia część będzie zatem oparta przede wszystkim na źródłach, ale w dużym stopniu będzie składała się też z cytatów wspomnień spisanych ręką Andrzeja, który tak postrzegał swoje życie: 6 Tamże. 7 Tamże. 8 Nekrolog zamieszczony przez Grażynę i Wiesława Rozłuckich, „Gazeta Wyborcza”, maj 2007. 9 T. Bętkowska, Przybliżyć Polakom świat - a światu Polskę, „Alma Mater” 2007, nr 91, s. 18. 10 A. Kapiszewski, Wspomnienia..., dz. cyt. Część III. Andrzej i Maria Żyłem bowiem w czasach, w których wiele się działo, byłem uczestnikiem wydarzeń o historycznym znaczeniu i myślę, że o niektórych sprawach warto opowiedzieć z perspektywy jednostki. W znacznym stopniu moje wspomnienia dotyczą Uniwersytetu Jagiellońskiego, uczelni w której całe życie pracowałem (1 października 2006 roku minęło 40 lat moich związków z tą uczelnią!). Niektóre wspomnienia może więc przydadzą się do uzupełnienia wiedzy historykom Almae Matris (chociaż raczej w charakterze przypisów, niż wniesienia czegoś naprawdę ważnego do historii tej uczelni). W znacznym stopniu wspomnienia dotyczą moich pobytów w Stanach Zjednoczonych, w których przyszło mi bywać wielokrotnie i w sumie spędzić wiele lat młodości. Opisuję także moją pracę w dyplomacji, w dalekiej Arabii, w której spędziłem prawie siedem fascynujących lat11. Będzie to zatem dalszy ciąg Sagi... Historia jednego, bardzo aktywnego życia w powojennej Polsce. Jej bohater - Andrzej, był godnym kontynuatorem etosu, którym kierowali się członkowie jego rodziny, rodziny o bogatych tradycjach harcerskich, profesorskich i społecznikowskich. Silny imperatyw działania na rzecz każdej społeczności, w której się znalazł, to niemal cecha genetyczna. Pragmatyczny, z nieodpartą potrzebą przybliżenia świata środowisku akademickiemu, ale także uczelnię - światu. I to w czasach, kiedy nie było łatwo działać na tym polu skutecznie. Był tej Uczelni absolwentem i pracował w niej do końca życia. Jeszcze w kwietniu 2007 roku śledził na Skypie przebieg międzynarodowej konferencji zorganizowanej przez swoich doktorantów w ramach grantu „Mistrz”, który otrzymał z Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej. Doktoranci w nekrologu napisali: Odszedł Prof. Andrzej Kapiszewski -Na zawsze pozostanie naszym Mistrzem. 11 Tamże. Część III. Andrzej i Maria 393 Uniwersytet Jagielloński — kontynuacja rodzinna Henryk doczekał się jednego syna - Andrzeja, który z powodzeniem kontynuował inteligenckie tradycje przodków. Związał się z Uniwersytetem Jagiellońskim podobnie jak jego ojciec, magister prawa i dziadek Tadeusz, magister farmacji, społecznik i działacz Sokoła. Profesorami Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie byli też dziadek Konstanty Zakrzewski, dziadek cioteczny Stanisław Zakrzewski oraz brat matki - Kazimierz Zakrzewski. (...) wykształcenie nie wystarcza, aby być inteligentem, najważniejszą cechą i to konstytutywną jest zaangażowanie w sprawy publiczne i myślenie w kategoriach całości czyli wspólnoty. Całości, czyli zaangażowania w to, czym jest cała wspólnota polska, czy Polska jako miejsce, w którym się żyje na dobre i na złe. I to charakteryzuje inteligentów. Druga sprawa to praca, gotowość do pracowania na rzecz tej całości - tak status inteligenta definiuje Dariusz Gawin12. Tak pojmowana rola inteligencji jest integralnie związana z inicjowaniem życia społecznego, z etosem misji i służby społecznej, z potrzebą ulepszania świata. I takie wartości przekazywane były w rodzinie Andrzeja. Prababka, Maria Wiśniewska „Turzyma”, z domu Głowacka, publicystka, żona powstańca styczniowego była wpływową postacią w ówczesnym galicyjskim ruchu emancypacyjnym13. W 1902 roku założyła w Krakowie „Nowe Słowo. Dwutygodnik społeczno-literacki poświęcony sprawom kobiet”, którego była redaktorką naczelną. Publikowała również w „Krytyce” Wilhelma Feldmana, ludowej „Prawdzie” oraz „Kurierze Codziennym”. Nie stroniła od polityki. Zbierała podpisy pod petycją do Rady Miejskiej we Lwowie z żądaniem przyznania kobietom praw politycznych i prawa do wyższego wykształcenia - a było to na przełomie XIX i XX wieku. Została współzałożycielką pierwszego na ziemiach polskich gimnazjum żeńskiego w Krakowie. A że pojęcie etosu inteligenckiego zawiera także patriotyzm, wstąpiła do oddziałów kobiecych powstałych w 1912 r. w strukturach Związku Strzeleckiego, a podczas pierwszej wojny światowej zbierała 12 Dariusz Gawin w rozmowie z Adamem Puchejdą, „Znak” 2011, nr 678. 13 Szerzej o Marii Wiśniewskiej „Turzymie” zob. A. Górnicka-Boratyńska, Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863-1939), Izabelin 2001, s. 202. Por. też: C. Walewska, Sylwetka Marii Turzymy, [w:] taż, W walce o równe prawa. Nasze bojownice, Warszawa 1930. Część III. Andrzej i Maria І№ Tadeusz Kapiszewski, mgr farmacji UJ © Si Zofia Kapiszewska, Prof. Stanisław Zakrzewski, Prof. UJ Konstanty z d. Skanderberg-Bułharyn senator II i III kadencji Sejmu RP Zakrzewski, fizyk Helena Zakrzewska, pisarka 1880-1952 Maria Wiśniewska, 1829-1874 Róża Celina Niesiłowska-Otowska h. Łabędź Józef Ignacy Wiśniewski, mjr Legionów Polskich Henryk Kapiszewski Maria Kapiszewska Prof. UJ Kazimierz Zakrzewski, Władysław Zakrzewski, z d. Zakrzewska bizantynista inż. architekt 1907-1986 1900-1941 ?-1945 O €> Prof. UJ Maria Kapiszewska Prof. UJ Andrzej Kapiszewski, socjolog Piotr Kapiszewski, SUNY, USA Prof Diana Kapiszewski, 1971 USA L880-195/ 1876-1948 DZIECI LWOWA BlflłiE ROZĘ / HELENA ZAKRZEWSKA ZAKR7TWWA UtJCI.E A.MNA SZTOLNIA 2A\iićiuęiry tDWfrtlD JOANNA SIEDLECKA „Helena Zakrzewska (1880), jedna z najostrzej zaatakowanych na Plenum, strąconych w literacki niebyt, urodzona w Krzeszowicach pod Krakowem, pochodziła z rodziny ziemiańskiej o tradycjach patriotycznych. Jej ojcu, Feliksowi Wiśniewskiemu, powstańcowi styczniowemu, skonfiskowano majątek, administrował więc i dzierżawił dobra oraz uzdrowiska, między innymi Iwonicz i Szczawnicę. Jej matka, Maria z Głowackich, była literatką i emancypantką, skoligaconą po mieczu z Aleksandrem Głowackim, czyli Bolesławem Prusem” (s. 137). LOSY PISARZY REPRESJONOWANYCH %ranwy. Jtlonzknllsay kolejno * T&nsairl«, Opatowie! lWUBPKfal informacje strategiczne na rzecz I Brygady Legionów. W uznaniu za swe zasługi odznaczona została Krzyżem Virtuti Militari. Jej syn Ignacy, był legionistą i pułkownikiem WP. Patriotyzm, a także umiłowanie wiedzy jako wartości obrazują losy córki Marii - Heleny, babki Andrzeja. Helena studiowała w Uniwersytecie Jagiellońskim językoznawstwo i sanskrytologię. Została pisarką. Jej książki były wielokrotnie wznawiane. Zwłaszcza Dzieci Lwowa, którą tworzą dwie wzruszające i tchnące najczystszym patriotyzmem opowieści o małych mieszkańcach miasta, przez stulecia uważanego za ostoję polskości na kresach dawnej Rzeczypospoliteju. Helena poślubiła Konstantego Zakrzewskiego, fizyka. Jego kariera - tak jak i jego brata Stanisława i syna Kazimierza - także wiązała się z Alma Mater. Te wielopokoleniowe tradycje sprawiły, że jego wnuk Andrzej również wybrał Uniwersytet Jagielloński. Wzorem swych przodków i jego życie było zdominowane przez etos służby społecznej, działanie na rzecz miejsca, w którym żył. A Uniwersytet Jagielloński był jego małą ojczyzną. W swoich działaniach Andrzej kierował się realizmem, ale równocześnie był bardzo idealistyczny. To, że postrzegał świat lepszym, niż był w istocie, wyzwalało właściwy mu entuzjazm, nasuwało wspaniałe pomysły i często ułatwiało podejmowanie śmiałych decyzji. Z drugiej jednak strony zdarzało mu się za ten optymizm i wiarę w dobre oblicze świata płacić zbyt dużą cenę. Andrzej zmarł zanim ukończył swoje wspomnienia, 5 maja 2007 roku. Pisanie dalszych losów rodu Kapiszewskich przejął nasz syn Piotr (urodzony 11 listopada 1971 roku), który swoje dorosłe życie związał ze Stanami Zjednoczonymi. Andrzej pisał: Urodziłem się 5 września 1948 roku w Krakowie, podobno w czepku, trochę za wcześnie, w gwiazdozbiorze Panny, najlepszym znaku Zodiaku dla mężczyzn. Byłem późnym dzieckiem moich rodziców: mama miała już wtedy 41 lat, tata 49. Wcześniej nie mieli szczęścia: matka poroniła w czasie wojny w trakcie bombardowania Londynu15. Oczywiście pojawiła się niezwykle ważna kwestia imienia dla chłopca. Henryk Kapiszewski był zafascynowany postacią św. Andrzeja Świerada i tym niezwykłym imieniem, Świerad, postanowili nazwać swego syna. Jednak: ...ksiądz w parafii św. Szczepana nigdy o takim nie słyszał. Udał się więc mój ojciec do Biblioteki Jagiellońskiej i tam u Długosza znalazł stosowne informacje o świętym Świeradzie. Ale ksiądz był nieustępliwy: w jego księgach takiego świętego nie było. Kompromisowo więc zostałem ochrzczony jako Andrzej z obchodzeniem imienin w dzień św. Świerada - 15 lipca. I dalej Andrzej wspominał: 14 Strona internetowa wydawnictwa Znak [2.03.2017]. 15 A. Kapiszewski, Moi protoplaści i rodzice., dz. cyt. 398 Część III. Andrzej i Maria Regle będą za Tobą tęsknić Andrzeju Andrzej w okresie studiów z odznaką Przewodnika Górskiej Odznaki Turystycznej.. Ksiądz Adam Boniecki z młodzieżą na nartach. Andrzej w głębi, w ciemnej kurtce z kapturem. . .i ponad trzy dekady później, w roku 2004. Z Andrzejem w alpejskiej dolinie. Przez lata istotną pomoc w moim wychowaniu odegrała także Irena Marchlewska, żona rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, Teodora Marchlewskiego. Była zaprzyjaźniona z moimi dziadkami, którzy jakoś pomagali jej przetrwać czas wojny (była żydowskiego pochodzenia). Gdy ojciec bywał na przesłuchaniach, a matka stale pracowała „po godzinach” by mieć z czego żyć, ja po szkole szedłem na obiad i odrabianie lekcji do „cioci” Ireny. My mieszkaliśmy wówczas w domu uniwersyteckim przy ulicy Łobzowskiej 61, ona w sąsiedniej słynnej „czarnej kamienicy”. Było to mieszkanie Heleny Zakrzewskiej, pisarki, wdowy po profesorze fizyki UJ, Konstantym Zakrzewskim, dziadków Andrzeja, rodziców Marii. Po śmierci profesora musieli się z niego wyprowadzić. Gdy Andrzej ma 15 lat umiera jego ojciec Henryk, po ciężkiej chorobie, tej samej, która zabierze i jego zanim osiągnie wiek ojca. Andrzej snuje wiele wspomnień z okresu szkoły podstawowej a następnie liceum. Był bardzo dobrym uczniem, a tradycje rodzinne nie pozostawiały wątpliwości, że będzie studiował na Uniwersytecie. Pamiętał rozterki, jakie miał przy wyborze studiów: Przez długi czas myślałem, że będę się starać na studia na jakiś kierunek humanistyczny: historię, archeologię czy historię sztuki, zgodnie z zainteresowaniami moimi i ojca. Ale w XIklasie (wówczas to była klasa maturalna), profesor Gul namówił mnie na spotkanie międzyszkolnego matematycznego kółka naukowego. Prowadził je wspaniały profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Zdzisław Opial. Na kółku byłem zaledwie kilka razy, ale i to wystarczyło. Ku zdumieniu kolegów, znajomych i profesorów postanowiłem zdawać na uniwersytecką matematykę. I dalej pisał: Rozpocząwszy studia musiałem skończyć uprawianie lekkiej atletyki. Moje serce nie pozwalało wówczas na taki wysiłek. Przerzuciłem się więc na turystykę, mimo wszystko nieco mniej wymagającą siły fizycznej. Zacząłem chodzić na wszystkie popularne wówczas rajdy studenckie, zapisałem się do PTTK i Studenckiego Koła Przewodników Górskich, a także do Straży Ochrony Przyrody. Wszystkie weekendy oraz zimowe i letnie wakacje zacząłem spędzać w górach, zwłaszcza w Tatrach. W szybkim czasie uzyskałem uprawnienia Przodownika GOT (Górskiej Odznaki Turystycznej), chyba na wszystkie pasma górskie w Polsce, zabrakło mi natomiast czasu, by ukończyć trudny kurs na Przewodnika Tatrzańskiego. Na drugim roku studiów zostałem przewodniczącym Koła PTTK na Uniwersytecie, na trzecim - przewodniczącym Komisji Sportu i Turystyki Rady Uczelnianej Zrzeszenia Studentów Polskich. Tak przez turystykę trafiłem do studenckiej polityki. I wyjaśnia: Wydarzenia 1968 roku były moją pierwszą większą lekcją takiej polityki. Wszyscy wiedzieliśmy z radia Wolna Europa, co się dzieje w Warszawie. Korytarze uczelni pełne były dyskusji, co robić. Jak wiadomo, postanowiono, że studenci przejdą pochodem spod domu studenckiego „Żaczek”pod 400 Część III. Andrzej i Maria pomnik Mickiewicza na Rynku, złożą tam wieniec i odbędzie się wiec solidarności ze studentami Warszawy. Byłem wśród tych, którzy zbierali pieniądze na ten wieniec na matematyce, ruszyłem w pochodzie spod „Żaczka” i znalazłem się wśród tych, których zaatakowała gazem milicja i ZOMO pod Collegium Novum. Bardzo przeżyłem aresztowanie kilku moich koleżanek i kolegów. Wśród wielu konsekwencji tamtych wydarzeń, na pewno nie najważniejszych, ale także pokazujących zakres działania systemu, władze zabroniły na długi czas wszelkich zgromadzeń studenckich, w tym i górskich rajdów. Pierwszym, na którego organizację zgodziły się, był dopiero tradycyjny wiosenny „Rajd Bez Nazwy” w 1970 roku. Byłem jego organizatorem. Po raz pierwszy po 2 latach prawie 1000 studentów mogło udać się w góry. Wtedy cieszyliśmy się, że wymogliśmy na władzach na to zgodę. Z dzisiejszej perspektywy takie młodzieńcze rozumowanie wydaje się naiwne. Andrzej ma tego świadomość. W 2007 roku na miesiąc przed śmiercią zanotował: Dziś tzw. IVRzeczpospolita skrytykowałaby zapewne nasze zadawanie się z władzami. Na ostatnim roku studiów zostaje wybrany na przewodniczącego Rady Uczelnianej UJ Zrzeszenia Studentów Polskich (ZSP), organizacji zajmującej się sprawami bytowymi studentów, takimi jak stypendia, domy akademickie, stołówki, wszelkimi sprawami związanymi z warunkami studiowania, ale także odpoczynku, kultury i turystyki. ZSP to także samorząd studencki, coś na kształt studenckiego parlamentu. Tam poznawaliśmy, czym jest ustrój demokratyczny. Pamiętam całonocne liczenie głosów w „Żaczku” po wyborach i poprzedzające je debaty. Andrzej, jako szef uczelnianego ZSP, tak postrzegał tę organizację: ZSP była w tym okresie, przynajmniej na niektórych szczeblach, rzeczywiście demokratyczną organizacją. Wiele wyborów do władz było naprawdę wolnych i nie ustawionych pod życzenia partii. Do ZSP należało ponad 95% studentów, z własnej woli. I dalej: ZSP odgrywała istotną rolę w życiu uczelni. Samodzielnie decydowała o rozdziale środków na stypendia, zapomogi, domy studenckie, działalność kulturalną, turystyczną i sportową. Jej przedstawiciele zasiadali we wszystkich organach kolegialnych uczelni. Była znaczącą oazą demokracji dla młodych ludzi w totalitarnym otoczeniu. Nie było tak oczywiście zawsze i na każdym szczeblu. To jest także okres kiedy się poznaliśmy. On był studentem 4. roku matematyki, ja rozpoczynałam studia biologiczne na tym samym uniwersytecie. Dzieliliśmy z Andrzejem życie przez niemal 38 lat. Jego spisane wspomnienia są także adresowane do mnie. Ze wzruszeniem przeczytałam, bo nie był zbyt wylewny, że beze mnie życie nie miałoby żadnego sensu. Poznaliśmy się na korytarzu Żaczka - najpopularniejszego akademika UJ, gdzie toczyło się intensywne życie studenckie. Tam też mieściły się różne agendy ZSP. Jako początkująca studentka rozpoczęłam pracę w Komisji Organizacyjnej Zrzeszenia Studentów Polskich. Andrzej był wtedy Część III. Andrzej i Maria 401 przewodniczącym Komisji Turystyki ZSP. Półtora roku później wzięliśmy ślub. Dawał go nam ten sam ksiądz, który żegnał Andrzeja na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, ks. Adam Boniecki. I tak zaczęliśmy naszą wspaniałą wspólną przygodę życiową, trwającą szczęśliwie do dziś. Mamy jednego, wspaniałego (a jakże by inaczej) syna, Piotra. W tym czasie Andrzej był już magistrem matematyki teoretycznej i kończył działalność w ZSP, jako jej przewodniczący: Moja działalność w ZSP nie trwała zbyt długo. 1 października 1971 roku przemawiałem jeszcze w imieniu studentów na inauguracji kolejnego roku akademickiego UJ w Auli Collegium Novum, ale wkrótce potem zakończyłem swoją w ZSP działalność. Nie chciałem działać w organizacji, której samodzielność miała zostać wkrótce poważnie ograniczona. PZPR naciskał na ZSP na zgodę na zjednoczenie organizacji młodzieżowych pod przewodnią rolą partii wzorem Komsomołu. A dla mnie było nie do przyjęcia nawet „kompromisowe” rozwiązanie w postaci ustąpienia partii z żądania zjednoczenia ruchu młodzieżowego, w zamian za przekształcenie ZSP w SZSP. Tzn. dodanie przydomka „socjalistyczny” na początku. Co się wkrótce dokonało. A tak byłem ostatnim na uniwersytecie przewodniczącym ZSP. Mój następca, Jan Białczyk, szefował już SZSP (Socjalistyczny Związek Studentów Polskich). Marzył o pracy na UJ, ale miał swoje plany: Nie bardzo chciałem tkwić wyłącznie w abstrakcjach matematyki teoretycznej. Ciągnęło mnie w stronę zastosowań matematyki w naukach społecznych. Chciałem znaleźć zatrudnienie w Instytucie Socjologii. Potencjalnie taka możliwość istniała, ponieważ program studiów obejmował tam zajęcia z matematyki i statystyki, prowadzone dotąd przez pracowników Akademii Ekonomicznej, bo brakowało specjalistów uniwersyteckich z tego zakresu. Instytut był więc zainteresowany w posiadaniu własnego matematyka. Zatrudnienie znalazłem ostatecznie u prof. Czarkowskiego w Katedrze Ekonomii na Wydziale Prawa, który poszukiwał wówczas młodego matematyka, który zająłby się problemami ekonometrii. I tak 1 października 1971 roku rozpoczęła się moja praca w Uniwersytecie Jagiellońskim. Ale nie przestawałem stukać do socjologów i ostatecznie, dzięki wsparciu dr Hieronima Kubiaka, socjologa, z którym się znałem z działalności w ZSP, dostałem etat w Instytucie Socjologii. Ten okres w życiu Andrzeja, tak opisuje promotor jego pracy doktorskiej prof. Hieronim Kubiak16: Dla matematyka teoretycznego przejście od zimnego porządku abstrakcyjnych modeli do wielowymiarowego świata nieprzewidywalnych do końca aktorów zbiorowych i do tego jeszcze poznawanego głównie przez „współczynnik humanistyczny”, nie było zapewne rzeczą prostą. I oczywiście, nie dokonało się od razu. 16 H. Kubiak, Andrzeja Kapiszewskiego poszukiwanie prawdy. Szkic do portretu, Kraków 2007. 404 Część III. Andrzej i Maria I dalej: I to nowe doświadczenie postawiło przed nim pytania, które zdecydowały już o wszystkim. Jakie? Po pierwsze o to, czy ma sens budowanie matematycznych modeli rzeczywistości społecznej, jeśli nie zna się tej rzeczywistości? Po drugie, czy wystarczy poznanie z „drugiej ręki”, poprzez analizę istniejących już opisów i wyjaśnień regularności życia wspólnot ludzkich? Po trzecie, czy po to, aby zrozumieć wielość dróg spełnienia człowieczego losu, wystarczy poruszać się wyłącznie w kręgu kultury własnej? Jakie wybierze rozwiązanie tego szczególnego równania o tak wielu niewiadomych? Istotnie potwierdza Andrzej: Początkowo miałem ambicję zrobić doktorat z matematyki, z modeli matematycznych w socjologii. Ale wkrótce zrozumiałem, że aby móc pracować nad takimi problemami, nie wystarczy jako tako znać się na matematyce; że trzeba też mieć dobre wykształcenie socjologiczne, a ja przecież tego kierunku nie studiowałem. Trzeba się więc było za socjologię zabrać. Zbiegło się to w czasie z otrzymaniem przeze mnie stypendium Fundacji Kościuszkowskiej na wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Ta bowiem, z chwilą rozpoczęcia współpracy z UJ, oprócz przysyłania studentów polonijnych do Krakowa, zaczęła przyznawać corocznie jednemu pracownikowi uniwersytetu stypendium w USA. Zadecydowało tu pewnie moje zaangażowanie w organizację kursów Szkoły Letniej Kultury i Języka Polskiego - Fundacja wolała zapraszać osoby sobie już znane - a także nieczęsta wówczas wśród pracowników uniwersytetu dobra znajomość języka angielskiego17. Tak rozpoczął się pierwszy roczny pobyt Andrzeja w Columbia University w Nowym Jorku na przełomie roku 1974/75. Przygoda poznawcza Andrzeja Kapiszewskiego z naukami społecznymi, socjologią oraz psychologią społeczną w pierwszej kolejności, rozpoczęła się od jego badań nad stereotypami i autostereotypami Amerykanów polskiego pochodzenia, zrealizowanych w 1975 roku wśród 456 studentów z dziesięciu amerykańskich szkół wyższych. Zaowocowały one dysertacją doktorską z socjologii, obronioną w IS UJ w 1976 roku i wyróżnioną nagrodą indywidualną Ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Po pewnych dodatkowych analizach dysertacja stała się także podstawą jego pierwszej książki autorskiej (Stereotyp Amerykanów polskiego pochodzenia, Wrocław 1978), czytanej i cytowanej do dziś nie tylko przez studentów18 - wspomina Hieronim Kubiak; podobnie na konferencji „Arabska wiosna rok później” zorganizowanej w 5 rocznicę śmierci Andrzeja19. Znacząca część twórczych, naukowych poszukiwań obszarów międzykulturowej integracji Andrzeja poświęcona była stosunkom etnicznym i rasowym w Stanach Zjednoczonych. Można uznać profesora Andrzeja Kapiszewskiego za jednego z prekursorów systematycznych badań amerykanistycznych w Polsce. W 10 lat później uzyskał stopień doktora habilitowanego na podstawie książki Asymilacja i konflikt, z problematyki stosunków etnicznych w Stanach Zjednoczonych Ameryki. W tym okresie pracował już w Instytucie Badań Polonijnych UJ. Kolejne pobyty w Stanach Zjednoczonych (Uniwersytet 17 A. Kapiszewski, Wspomnienia., dz. cyt. 18 Hieronim Kubiak, dz. cyt. 19 Arabska wiosna rok później, http://www.ktvi.pl/film,674,6,0,arabska_wiosna_rok_p%EF%BF%BD%EF%BF%B-D%EF%BF%BD%EF%BF%BDniej.html. Część III. Andrzej i Maria 405 Zespół organizatorów Szkoły Letniej. W drugim rzędzie od lewej: Grzegorz Babiński, Andrzej, Halina Nieć, Antek Tomecki (siedzi w fotelu), Władysław Miodunka (po prawej), Zbyszek Wojnar, Joachim Rusek (z brodą), Romek Czarny (w białym swetrze), Jasiu Bukowski (ostatni z prawej). Grupa słuchaczy Szkoły Letniej UJ przed akademikiem „Piast”. Glosowanie podczas posiedzenia Rady Uczelnianej ZSP UJ; Andrzej, Krzysztof Kasprzyk, Marian Drużkowski, Marian Szulc - są za! Na zamku w krakowskich Przegorzałach jubileusz pięciolecia Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych. Andrzej był jego współtwórcą. W skład Wydziału weszła Katedra Bliskiego i Dalekiego Wschodu utworzona przez Andrzeja, 2006 r. w Minnesocie, Minneapolis, w Instytucie Hoovera, w Uniwersytecie Stanforda, czy w Uniwersytecie Wisconsin-Milwaukee) poszerzały jego wiedzę o etnicznych problemach w tym państwie. Wejście w świat uniwersyteckiej socjologii, a przede wszystkim zaangażowanie w Szkołę Letnią Kultury i Języka Polskiego, organizowaną przez UJ dla Polonii, głównie amerykańskiej, której był wieloletnim dyrektorem, tak jak i działalność w ZSP to nieuniknione zetknięcie się ze światem polityki. Andrzej miał tego świadomość, chociaż dość naiwną, jak można to postrzegać z dzisiejszej perspektywy. Uważał bowiem, że: Socjologia uniwersytecka była chyba wtedy podpadnięta Służbie Bezpieczeństwa. Pewnie za zbyt mało socjalistyczne metody uprawiania nauki. Próbowała więc SB coś z tym zrobić. I pewnie dlatego, wkrótce po rozpoczęciu mojej pracy w Instytucie Socjologii, chyba w 1973 roku, skontaktował się ze mną jakiś kapitan Służby Bezpieczeństwa, pragnąc mnie skaptować na tajnego współpracownika. O ile pamiętam interesowało go, dlaczego krakowscy socjologowie tak mało cytują w swoich pracach uczonych radzieckich. Był to zdaje się pewien problem dla ówczesnej władzy; słynny krakowski socjolog profesor Piotr Sztompka powiedział ostatnio w jakimś wywiadzie, że w tych czasach dopisywał nawet fikcyjnych radzieckich uczonych do bibliografii w swoich pracach, kapitan nachodził mnie dwa lub trzy razy. Jestem dumny, że miałem dość odwagi, by na żądanie współpracy powiedzieć zdecydowanie nie. I Służba Bezpieczeństwa jako taka nigdy więcej mnie już nie nachodziła. Ale na pewno, chociażby ze względu na moje liczne międzynarodowe kontakty, przez lata zbierała informacje na mój temat. Niewątpliwie obydwie strony, tak polska jak i amerykańska zbierały informację o nim. Przecież były to wrogie sobie rządy. Praca na rzecz środowisk polonijnych w ramach Szkoły Letniej Kultury i Języka Polskiego UJ, zdobywanie dewiz dla UJ, a także kontakty z licznymi amerykańskimi uniwersytetami, dzięki którym wielu naukowców UJ mogło zobaczyć, na czym polega nauka na Zachodzie - została jednoznacznie oceniona po 1989. Jakakolwiek działalność, jeśli nie była opozycyjna, a zwłaszcza ta na rzecz instytucji państwowych, po transformacji ustrojowej, tak właśnie była postrzegana. Zbigniew Bauer przeprowadzając wywiad z Andrzejem dla tygodnika „Polityka”20, komentował: Równie dobrze można tę działalność interpretować jako robotę propagandową. Totalitarny reżim budował swój image na Zachodzie. Pan mu w tym pomagał. I dalej: Nie powie mi Pan, że organizowanie Szkoły Letniej dla Cudzoziemców i działalność na rzecz środowisk polonijnych były politycznie obojętne i pozbawione akcentów politycznych. W odpowiedzi Andrzej stwierdził: Każdy, kto tu żył i chciał robić coś, co przekraczało wąską sferę, jego bezpośredniego, codziennego bytowania, wchodził w jakiś kontakt z poprzednim systemem. I to wcale nie musiało automatycznie oznaczać, że się mu zaprzedał [...] Dzięki nawiązaniu kontaktów umożliwialiśmy polskim 20 Z. Bauer, Jak udowodnić, że nie jestem agentem. Odwrót posła, „Polityka”, nr 14, z 6 kwietnia 1991. 410 Część III. Andrzej i Maria naukowcom wyjazdy do USA, kontakt z nowoczesna nauką, z demokratycznym światem, o którym wszyscy marzyliśmy. Wyjazdy te często zmieniały ich poglądy i świadomość. Mogliśmy także przekonać środowiska naukowe w USA, że mamy ludzi, którzy mogą być ich partnerami, że mają wybitne osiągnięcia w swoich dziedzinach. Tak, to wszystko dokonało się w Polsce Ludowej, ale czy z tego powodu mamy cały ten dorobek przekreślić, wstydzić się, ze to robiliśmy? Takie zdanie w roku 1990, a i dziś, uważano za niepoprawne politycznie. Jak bardzo był o tym przekonany, świadczą ostatnie słowa w tym wywiadzie: Wydaje się, że w każdym systemie totalitarnym, w większości sfer działania, nie jest możliwa czysta „apolityczność”. Wiąże się z tym często spotykany zarzut, że osoby, które nie zwalczały systemu lub całkowicie nie ograniczały się do życia osobistego, są obecnie nie do końca wiarygodne. Taka ocena nie jest - moim zdaniem - do końca usprawiedliwiona. Sądzę, że często łatwiej było mieć „czyste ręce” nie robiąc nic, niż rezygnując ze sterylności, być użytecznym społecznie, w dobrym tego słowa znaczeniu. W tym kontekście, w perspektywie dzisiejszej sytuacji politycznej, mogę sobie zadawać pytania, czy moja uniwersytecka działalność w poprzednim okresie była właściwa. Uważam, że tak. W kolejnych latach, śledząc „wojnę teczkami” w Polsce łatwo stwierdzić, jak bardzo idealistyczne było jego rozumowanie. Wpisywało się ono w tę samą utopijną ideę bycia użytecznym społecznie, jaką wyznawał kiedyś jego ojciec Henryk, podejmując decyzję o powrocie do kraju z Londynu w 1947, zamiast kontestacji czy pozostawania w oportunistycznym trwaniu. Część III. Andrzej i Maria 411 V I J J Fl; I i r Plus ratio quam vis „Każdy, którego droga w dorosłość prowadzi przez szkolnictwo wyższe, staje wobec dwóch trudnych sytuacji wyboru. Sens pierwszej z nich sprowadza się do decyzji o kierunku studiów, drugiej — wiąże się z poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie o to, co dalej, co po ich skończeniu? O ile w pierwszym przypadku przesłanki wyboru są raczej powtarzalne, manifestują się przede wszystkim przez jaźń odzwierciedloną tj. kulturowe wzory osobowości serwowane przez środowisko społeczne (rodzinne, szkolne, rówieśnicze) i ponadto nie mają charakteru ostatecznego (bo przecież kierunek studiów można zmienić, uzupełnić o inny lub w ogóle od początku podjąć studia interdyscyplinarne), a proces przygotowania do dyplomu przechodzi przez kolejne sformalizowane stadia, to w przypadku drugim rzecz cała jest daleko bardziej złożona. Angażuje już przecież tożsamość osób dokonujących wyboru, w tym wizję ich własnej przyszłości, dróg do niej prowadzących i kosztów (psychicznych i społecznych), jakie gotowe są one świadomie ponieść, a także czas” (s. 3-4). i E V1 * Hieronim Kubiak Andrzeja Kapiszewskiego poszukiwanie Prawdy. Szkic do Portretu Andrui kiptwr**lj (IW2«n ,( Hieronim Kubiak Andrzej Kapiszewski’s Quest for Truth. Sketch for a Portrait Andr/rj kjpiwmli 11*18 2007) Esej prof. dr hab. Hieronima Kubiaka - Andrzeja Kapiszewskiego poszukiwanie Prawdy. Szkic do portretu (wersja w języku polskim i angielskim). Wersja angielska - patrz Appendix. ŚWIAT ARABSKI , W PROCESIE PRŻ <'m*ny*polecxnc i kulturowe ora/ refc Political Change IN THE Arab Gulf States SI STUCK IN TRANSITION Constitutional Reform and Political Participation in the Gulf Abdulhadi Khalaf Giacomo Luciani Andrzej Kapiszewski The Ct langing’’*’ r MIDDLE EAST X?v>\ pod mukc)) Andrzeja Kapiszews p| ■ UNIWERSYTET JAGIEUOŃSKI : % HUGH r, I [ISON AND A CONTROVKRS OVER POLISH —JEWISH RELATIONS AFTER WORLD WAR 1 A documentary history compiled and introduced by ANDRZŁI KAPISZENVSKI Nationals >)IL VJ _»>L ^JL ^ rW-^J VvL dy* I AND !6 ."i i NATIVE ARAB POPULATION AND FOREIGN WORKERS IN THE GULF STATES •L> < r\ Q łO«._ - I _ ' UAr v I —« Saudi Araf’iti I ^ . / ' POLSKA AKADeUM HAUK KOWItfl BAOftttlA POLONII ZAGAAMICZNEJ andrzej STEREOTYP, , kapiszewski AMERYKANÓW POLSKIEGO POCHODZENIA - WYDAWNICTWO I DRUKARNIA „SECESJA" 1991 Prakash C. Jain and GiniiZftcWjrta Oomm SOUTH ASIA FDmON Wybrane publikacje Andrzeja. Georgetown Journal International Affair» ALSO IN 111» ISWJI: CtMrtty D**xnacy Turfcry Ejw Iraq Matimuin9 Mcrohnanc* Qumchn) our GWul Tlint Hl« Book of ABSTRACTS Przybliżyć Polskę światu a świat Polsce21 Każdy pobyt w USA, a było ich wiele, Andrzej wykorzystywał, nie tylko na intensywną pracę naukową. Starał się także pozyskać kolejny uniwersytet amerykański do współpracy z UJ, podpisując kolejne umowy, aby Uniwersytet Jagielloński mógł zaoferować swoim pracownikom dość przecież w tamtym okresie atrakcyjne stypendia. Nie tylko pozyskiwanie stypendiów dla naukowców UJ, ale także rozwijanie polskich programów za granicą było jedną z pozanaukowych aktywności Andrzeja, jako pełnomocnika kolejnych rektorów UJ ds. współpracy z zagranicą. Częste podróże służbowe owocowały przyjaźniami z niezwykłymi ludźmi. Andrzej, tak wspomina wyjazd z profesorem Józefem Gierowskim, rektorem UJ w latach 1981-1987: Wielbicielem Gierowskiego była Pani Maria Gordon-Smith, wdowa po Arnoldzie Szyfmanie. Fascynowała ją m.in. historia epoki Wazów, w czym Gierowski był mocny. Jakoś dowiedziała się, że Gierowski przebywa w Stanach i zaprosili nas z mężem na weekend do swojego domu w West Palm Beach. [...]. Dla przyjemności Pani Gordon-Smith postanowiła zorganizować dla nas łowienie ryb na oceanie. Wynajęła stosowną do tego łódź motorową z obsługą i popłynęliśmy. Póki znajdowaliśmy się na wodach wewnątrzlądowych wszystko szło cudownie. [...] Ale wypłynęliśmy przecież na połów ryb. Kapitan założył więc na burcie dwie potężne wędki z jakąś przynętą. Ja zczołgałem się do kabiny pod pokład i umierałem. Gierowski dzielnie stał wysoko na mostku i podziwiał morze. Jak prawdziwy wilk morski. Po jakimś czasie na wędkę złowiła się ogromna barrakuda. Wyciągnęli mnie więc z kabiny, by u wiecznić to wydarzenie na zdjęciu. I na szczęście zaraz potem wróciliśmy do portu. A przy okazji nawiązała się moja przyjaźń z Panią Gordon-Smith. W kilka lat później, kiedy przebywaliśmy wspólnie w Stanach, Maria Gordon-Smith zaprosiła nas do Palm Beach w Wigilię na kolację z tradycyjnymi polskimi potrawami. Andrzej zachował w pamięci ten wieczór tak: 21 Tytuł ten jest powtórzeniem tytułu artykułu T. Bętkowskiej, Przybliżyć Polskę światu a świat Polsce, „Alma Mater” 2007, 91. 414 Część III. Andrzej i Maria Po podpisaniu umowy o współpracy ze Stanowym Uniwersytetem w Buffalo. Od lewej: prof. dr hab. Andrzej Mania, prof. Stephen Dunnett (prorektor ds. współpracy z zagranicą z SUNY, Buffalo), rektor UJ prof. dr hab. Andrzej Pelczar, prof. John Mansfield (SUNY, Buffalo). Od prawej: prof. dr hab. Zdzisław Mach i Andrzej. Z przodu stoją od prawej: prorektor UJ ds. nauki i współpracy z zagranicą prof. dr hab. Krystyna Dyrek oraz Renata Dobrowolska z Działu Współpracy Międzynarodowej. Pożegnanie delegacji amerykańskiej przez rektora UJ prof. dra hab. Józefa Gierowskiego (w środku między paniami) i prorektora prof. dra hab. Aleksandra Koja (pierwszy z prawej) przed Dworkiem UJ w Modlnicy. Andrzej drugi z lewej. Rektor UJ prof. dr hab. Józef Gierowski i Andrzej podczas wizyty u Marii Gordon Smith w Palm Beach na Florydzie. Przepiękna choinka udekorowana na naszą cześć na biało-czerwono. A wokół jak w muzeum, piękne antyki, na ścianie serwis miśnieński któregoś z królów polskich. Wigilia serwowana była też na Miśni, trochę nowszej, ale także pewnie po kilkadziesiąt dolarów talerzyk. Umieraliśmy ze strachu, żeby nasz trzynastoletni syn nie stłukł czegoś. Kolejny wyjazd Andrzeja z rektorem Gierowskim zaowocował nowymi przedsięwzięciami: Z tej podróży godne przypomnienia są jego kontakty ze środowiskami żydowskimi. Ja interesowałem się już wtedy historią stosunków polsko-żydowskich w USA (o czym kiedyś napisałem książkę i opublikowałem parę artykułów) i z tego tytułu znałem już wielu znaczących Amerykanów żydowsko-polskiego pochodzenia. Zdawałem sobie sprawę, jak ważną rolę Żydzi odgrywają w Ameryce, jak istotną rzeczą dla Polski jest próbowanie nawiązywania z nimi kontaktów i podejmowanie prób porozumienia. Zasugerowałem więc Gierowskiemu spotkanie się w Nowym Jorku z profesorem Lucjanem Dobroszyckim, z YIVO Institutefor Jewish Research. Gierowski zgodził się bez wahania. Dobroszycki doprosił na spotkanie kilku innych Żydów. Spotkanie miało przyjazny charakter. W jego trakcie Gierowskiemu wpadł do głowy pomysł otwarcia w UJ Katedry Historii i Kultury Żydów Polskich, idea w pełni poparta przez przedstawicieli strony żydowskiej, i w nieodległym czasie wprowadzony przez Gierowskiego w życie. Spotkaliśmy się także z Jerzym Kosińskim, który także miał różne pomysły na rozwój współpracy środowisk polsko-żydowskich, koncentrując się bardziej na teraźniejszości niż na przeszłości. W tych sprawach później miałem jeszcze jeden dobry pomysł - zasugerowałem Gierowskiemu, by do tworzenia i administracyjnego kierowania Katedrą zatrudnił Joachima Russka, który właśnie kończył pracę w Szkole Letniej. Gierowski propozycję zaakceptował i Russek najpierw przez kilka lat zrobił wiele dobrego dla tej Katedry, a potem razem z Gierowskim stworzyli Centrum Kultury Żydowskiej na Kazimierzu, którym wspaniale do dziś kieruje. Dla mnie szczególne znaczenie miał stosunek do mnie rektora Gierowskiego. Mimo różnicy wieku, różnicy w pozycji naukowej no i bycia wielkim rektorem UJ, uważałem go za swojego przyjaciela. On zaś wielokrotnie dawał mi odczuć swoją do mnie sympatię i zaufanie. Uniwersytetowi Jagiellońskiemu zależało na nawiązaniu współpracy z uczelniami z elitarnej amerykańskiej Ive League (uczelnie „bluszczowe”). Nie było to jednak w tamtym okresie łatwe. Andrzej postanowił wykorzystać moment, kiedy sprawy polskie były na pierwszych stronach gazet. I tak w połowie lat 80. doprowadził do podpisania umowy pomiędzy UJ i Stanford Overseas Studies na przysyłanie regularnie kilkunastoosobowej grupy studentów amerykańskich na semestralne programy do Polski. Zorientował się, że jest to także dobra okazja, aby zaproponować otwarcie programu polskiego w Stanfordzie: wykładów o tematyce polskiej i lektoratu języka polskiego. No i udało się. Pierwsze polskie programy ruszyły. Po kilku latach współpracy, Uniwersytet Stanforda zaproponował mu wykłady. Była to również dobra okazja, aby zebrać materiały do książki „profesorskiej”, był bowiem dwa lata po habilitacji i trzeba było myśleć o dalszym rozwoju naukowym. Ja w tym okresie pracowałam nad habilitacją w Stanowym Uniwersytecie w Nowym Jorku (SUNY). 416 Część III. Andrzej i Maria Wizyta w St. Mary’s College w Orchard Lake koło Detroit. Andrzej wspomina: Odwiedziliśmy tam księdza Zdzisława Peszkowskiego, przyjaciela moich rodziców z harcerskich czasów przedwojennych. Pokazał nam świeżo odsłonięty pomnik ofiar Katynia. On sam cudem przeżył w czasie wojny obozy sowieckie (po 1989 roku powrócił do Polski i został kapelanem rodzin katyńskich). Od lewej: dr Ewa Tabora-Marcjan (pedagog z UJ, stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej), Ksiądz Peszkowski, Maria, Piotr i Andrzej. Wigilia w Palm Beach na Florydzie u Marii i Rona Gordon-Smith. Przed choinką udekorowaną w barwach polskich siedzi pani domu Maria Gordon-Smith. W labiryncie teatru Arnolda Szyfmana — i— . Maria4^ Gordon-Smith Czytelnik Andrzej tak wspomina ten okres: Buszując po archiwach Hoover Institute w Stanfordzie, natrafiłem na archiwum Hugh Gibsona, pierwszego ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce (po I wojnie światowej), a w szczególności na jego niezwykle interesujący dziennik. Gibson wysłany został w przyspieszonym tempie do Polski na wiosnę 1919 roku, by zbadać tam stan stosunków polsko-żydowskich. Jak wiadomo bowiem, w okresie konferencji pokojowej w Paryżu, gdzie decydowały się m.in. losy naszego kraju, dochodziło do pogromów żydowskich na Kresach o co prasa amerykańska i obecni w Paryżu przedstawiciele organizacji żydowskich obciążali Polaków. Wywoływało to poważne napięcia tak pomiędzy polskimi i żydowskimi emigrantami w Ameryce, jak i pomiędzy delegatami na konferencji pokojowej. Gibson po przyjeździe do Polski intensywnie badał sprawę i informował o swoich spostrzeżeniach Waszyngton. Generalnie rzecz biorąc, uważał on, że doniesienia o pogromach Żydów są znacznie przesadzone, a oskarżanie Polaków o powszechny antysemityzm i wywoływanie konfliktów za generalnie nieprawdziwe. Raporty Gibsona dostały się w ręce wpływowych przywódców organizacji żydowskich w Ameryce, którzy zaczęli się domagać od Prezydenta Wilsona odwołania Gibsona z Warszawy, czego on jednak nie uczynił. W swoich pamiętnikach Gibson opisywał szczegółowo te wydarzenia. Cieszyłem się więc, że w moje ręce wpadły tak interesujące materiały i po powrocie do Polski napisałem na ich podstawie dwie książki o stosunkach polsko-żydowskich w Ameryce. Przebywając w Hoover Institute miałem okazję codziennie chodzić na popołudniową herbatę do klubu zrzeszającego członków tej prestiżowej instytucji, uważanej za główny ośrodek konserwatywnej myśli amerykańskiej. Spotkałem tam wielu czołowych polityków amerykańskich, m.in. Jamesa Bakera, Condoleezę Rice i Richarda Starra. Ale najważniejsze dla Andrzeja były programy współpracy z amerykańskimi uniwersytetami. Z pewnym smutkiem tak posumował swoje amerykańskie doświadczenia z tamtego okresu: Spośród rozlicznych uczelni Nowego Jorku, tylko w Columbia University i w Hunter College (część City University of New York) prowadzone są od lat wykłady o Polsce i lektorat języka polskiego. I to w metropolii, w której skupiska polonijne liczone są na setki tysięcy osób. Odzwierciedla to zainteresowanie (a raczej jego brak) sprawami Polski, nie tylko wśród młodych Amerykanów w ogóle, ale i wśród kolejnych generacji Amerykanów polskiego pochodzenia. W Polsce przy różnych okazjach podkreślamy, jak wiele milionów Polonusów żyje w Ameryce; w rzeczywistości niewielu z nich wykazuje chęć pogłębienia swojej wiedzy o kraju przodków. Ja na wiele lat związałem się z Hunter College, głównie dlatego, że uczelnia ta utrzymywała zawsze bliskie kontakty z Fundacją Kościuszkowską, z którą z kolei ja zawsze byłem związany, a poza tym dlatego, że już w trakcie swojego pierwszego pobytu w USA zaprzyjaźniłem się z szefem polskich studiów w Hunter College od 1974, profesorem Alex E. Alexandrem, mimo niepolsko brzmiącego nazwiska, jak najbardziej Polakiem (nazwisko rodowe: Aleksandrowicz). Wśród studentów Hunter College prowadziłem m.in. badania ankietowe do swojego doktoratu. Wykładałem w Hunter College w 1985/6 roku oraz w trakcie semestrów letnich w 1988, 1990 i 2000 roku. Co 418 Część III. Andrzej i Maria Andrzej przemawia na Uniwersytecie w Seulu w Korei Południowej With best wishes, Andrzej wśród koreańskich studentów kursu języka polskiego w Hankuk University of Foreign Studies w Seulu. ciekawe, studia polskie, jak i rosyjskie i inne wschodnioeuropejskie zlokalizowane tam były w Instytucie Studiów Klasycznych i Orientalnych!Nigdy nie udało mi się dowiedzieć, czy studia polskie były zaliczane do tych pierwszych (obok greki i łaciny), czy tych drugich (obok chińskiego czy japońskiego). Wykładałem w Hunter o polskiej historii, społeczeństwie i kulturze, raz miałem kurs o stosunkach polsko-żydowskich. Dzięki aktywności profesora Alexa Alexandra w Hunter College wykładało kilku pracowników z UJ, m.in.: Ewa Nowakowska, Jarosław Rokicki i Halina Nieć, a także Andrzej Jaroszyński, długoletni dyrektor Szkoły Letniej na KUL-u i późniejszy dyplomata. Rozwijanie współpracy z uniwersytetami Andrzej nie ograniczał tylko do USA. Polską zainteresowała się także w późnych latach 80. Korea Południowa. Aktywność Andrzeja doprowadziła do instytucjonalnej współpracy z UJ, bowiem: W Seulu otwarto polonistykę, na którą co roku przyjmowano kilkudziesięciu nowych studentów a chętnych jest kilkanaście razy więcej. Koreańczycy uważali, a był to rok 1988, że państwa komunistyczne tej części świata dojrzewają do jakiejś zasadniczej zmiany, że niedługo nawiązane zostaną zapewne stosunki dyplomatyczne między nimi a Koreą, ułatwiając wzajemne kontakty, że koreański biznes planuje w nieodległej przyszłości duże inwestycje w krajach Europy Wschodniej, w tym i w Polsce, i że do tego potrzeba będzie ludzi znających języki wschodnioeuropejskie. Kierownik polonistyki w Hankuk University of Foreign Studies w Seulu odwiedził UJ w tym okresie, pragnąc podpisać umowę o współpracy, pilnie zatrudnić w Seulu naszych profesorów i lektorów języka polskiego oraz stworzyć możliwości przyjazdu ich studentów do nas na semestralne czy roczne studia, tak by mogli po ich licencjacie uzyskiwać u nas stopnie magisterskie. Była to propozycja bardzo konkretna, kompleksowa i interesująca. Wkrótce Andrzej doprowadził do podpisania umowy o współpracy i pierwsi pracownicy z UJ wyjechali do Seulu. Przewidywania Koreańczyków okazały się słuszne. Rewolucyjne zmiany w Polsce i innych państwach Europy Wschodniej nastąpiły w rok później. Koreańczycy byli na nie przygotowani. Wielu absolwentów polonistyki w Seulu pracuje dziś w koreańskich firmach działających w Polsce. W 2005 roku jeden z uczestników tej wymiany He Sung Lee, po skończeniu socjologii na naszym uniwersytecie obronił doktorat napisany po polsku pod kierunkiem Andrzeja. 420 Część III. Andrzej i Maria Fundacje — sojusznicy nauki i kultury Krakowa Wstanie wojennym z Zachodu napływała do Polski różnorodna pomoc, organizowana w większości nie przez instytucje państwowe a organizacje pozarządowe. Organizacje takie potrzebowały odpowiednich partnerów. W 1984 roku Sejm uchwalił ustawę o fundacjach - ustawę umożliwiającą tworzenie tych jakże ważnych instytucji społeczeństwa obywatelskiego. Wkrótce zaczęły powstawać pierwsze fundacje. Także UJ dojrzał w tym możliwość pozyskiwania dodatkowych środków na potrzeby uczelni i w roku 1988 powstała „Fundacja dla UJ”. Powołano jej zarząd, w którym Andrzejowi powierzono funkcję wiceprezesa. Jak zawsze i tym razem podszedł do tej funkcji pragmatycznie i zadaniowo. Uznał, że aby sensownie działać musi się szybko doszkolić, a zwłaszcza poznać zasady prowadzenia profesjonalnego fund raising (zbierania funduszy). Nie było to łatwe, bo w zarządzie Fundacji dla UJ a i w ogóle w Polsce nie było od kogo takich rzeczy się uczyć. I wtedy przez przypadek okazało się, że słynne Salzburg Seminar organizuje właśnie program o rozwoju fundacji w świecie. Salzburg Seminar to prywatna, niezależna instytucja powołana po II wojnie światowej w celu wznowienia dialogu Wschód-Zachód zniszczonego przez totalitaryzmy i II wojnę światową; instytucja wspierana przez długie lata przez rząd amerykański, organizująca przez cały rok mniej więcej tygodniowe programy na różne tematy. W pięknym pałacu w Salzburgu, Schloss Leopoldskron gromadzi najlepszych światowych ekspertów z danej dziedziny i starannie wyselekcjonowanych uczestników, którzy debatują na określone tematy. Postarałem się o stosowne opinie, zaaplikowałem i na program się dostałem. Dowiedziałem się w jego trakcie mnóstwa rzeczy o działaniu fundacji, ale co najważniejsze, poznałem wielu szefów największych światowych fundacji, w tym Rockefellera i Forda z USA czy Sasakawa Peace Foundation z Japonii. To pierwsze z Prezesem Sasakawa Peace Foundation spotkanie na Seminarium w Salzburgu The role of non-profit organizations comparisons of functions, operating and trends w maju 1989 roku, jak się później okazało, miało wymierny finansowy wkład w budżet UJ. Z Andrzeja inicjatywy zamiast do Warszawy Executive Director of Sasakawa Peace Foundation, Akira Iriyama przyjeżdża do Krakowa na spotkania w UJ, a następnie na konferencje w Krakowie 22 marca 1990 roku. Prezes Iriyama pisze do Andrzeja: Od momentu otrzymania Twojej serdecznej i życzliwej rady, by raczej odwiedzić Kraków miast Warszawy. [...] Pięknie dziękuję za sugestie, bez których z pewnością niczego nie dokonalibyśmy. Przyjazne Część III. Andrzej i Maria 421 a nie tylko służbowe relacje są widoczne w zaproszeniu: Jakże miło byłoby gościć Cię tu w Japonii w nieodległej przyszłości (moja żona, Noriko, zdecydowanie popiera ten pomysł). W tym okresie powstaje w Krakowie Międzynarodowe Centrum Kultury. Andrzej czyni rozliczne starania na rzecz jego powołania i zabiega także o finansowe wsparcie dla tej inicjatywy w japońskiej Fundacji. Iriyama pyta Andrzeja: Jak się mają sprawy „Centrum”? Proszę, informuj mnie o tym. Mam nadzieję, że wkrótce znów napiszesz. W rok później 20 marca 1991 roku Akira Iriyama informuje Andrzeja: Zamierzamy utworzyć w ramach naszej Fundacji oddzielny fundusz obejmujący Polskę, Węgry i Czechosłowację już 1 kwietnia 1991 roku. Wielkość funduszu wyniesie 4 bln yenów (około 3 mln dolarów US) [...] Wytyczne programowe są jeszcze do ustalenia. Twoje twórcze myślenie w tej sprawie będzie wysoko cenione. Rozmowy w sprawie darowizny z Sasakawa prowadzone są początkowo z Fundacją dla UJ, a następnie z samym Uniwersytetem. Ostatecznie to Senat UJ decyduje, że kwota 1 mln dolarów zostaje ulokowana w banku i na funduszu ubezpieczeniowym w USA w maju 1992 roku za pośrednictwem Buffalo University Foundation (UBF). W tym okresie w Polsce takiej możliwości jeszcze nie ma. Zysk z ich oprocentowania w wysokości 4-6% zostaje przekazany dla UJ, jako dar Fundacji Sasakawa każdego roku. Przez poprzedni rok Andrzej uczestniczy w uzgadnianiu procedur z Fundacją Uniwersytetu w Buffalo. Świadczy o tym list od Denisa H. Morana z Sasakawa Peace Foundation po wizycie w Krakowie jesienią 1991 roku do rektora UJ profesora Andrzeja Pelczara przekazany Andrzejowi: Proszę przekazać nasze podziękowania wszystkim naukowcom, którzy się nami opiekowali w czasie pobytu na uniwersytecie, a szczególnie doktorowi Kapiszewskiemu, który tak ciężko pracował wraz z nami nad wstępnym porozumieniem. Trwają rozmowy i odbywają się wizyty rektora UJ profesora Andrzeja Pelczera w USA w Buffalo, a także wizyty w Tokio przedstawiciela Fundacji Uniwersytetu Stanowego Buffalo (UBF), profesora Stephena Dunnetta, prorektora ds. Międzynarodowej Edukacji. W tym samym czasie Shoichi Katayama SYLFF Program Officer z SPF informuje Andrzeja (faks z 11 października 1991) o tych zdarzeniach i zaprasza do dalszej współpracy: Będziemy wdzięczni za rady czy sugestie dotyczące możliwości rozwoju tego programu (Central European Fund) [...] Czekamy na wiadomości dotyczące porozumienia między Twoim uniwersytetem a UBF. W końcu Katayama zaprasza Andrzeja do Tokio (w styczniu 1992): Jako doradcę na konferencję, którą planujemy w roku 1993 wspólnie z Ryoichi Sasakawa Young Fellowship Fund. Pragniemy przedyskutować jej cele, samą ideę konferencji oraz kwestie logistyczne. W tym czasie Andrzej wyjeżdża, aby objąć placówkę dyplomatyczną w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Ostatni faks od Katayamy: gratuluje on Andrzejowi objęcia placówki i życzy pomyślności w dyplomatycznej karierze, a przy tym: Pragnę Cię poinformować, że rektor Pelczar podpisał obie umowy i wkrótce ma je nam przesłać. Ceremonię otwarcia wręczenia chcielibyśmy zorganizować przyszłą wiosną lub latem. Mam nadzieję, że będziesz mógł być na niej obecny... 422 Część III. Andrzej i Maria Andrzej z profesorem Stephenem Dunnettem, prorektorem State University of New York w Buffalo. Ostatnim akordem w tej sprawie był list do Andrzeja wysłany w kwietniu 1992 roku przez prof. Krystynę Dyrek, prorektora ds Współpracy z Zagranicą do Ambasady w ZEA: ...Słyszałam o Pańskim osobistym zaangażowaniu w nawiązaniu kontaktu oraz doprowadzeniu do podpisania umowy między Uniwersytetem Jagiellońskim i Fundacją Sasakwa. Wiele Panu zawdzięczamy. Wyjazd na wykłady na zaproszenie Uniwersytetu Stanforda, gdzie przebywa przez cały rok akademicki 1989/1990 nie przerywa tego nowego obszaru działań na rzecz rozwoju polskiej nauki, ale wręcz stwarza okazję, aby skutecznie go kontynuować. Andrzej pisze: Rok brzemienny w skutki dla Polski i całej Europy Wschodniej. Upadał system komunistyczny. Stwarzało to także po raz pierwszy możliwość wielkim międzynarodowym fundacjom rozpoczęcia działalności w tej części świata a także, co było dla większości prezesów tych fundacji swoistą idee fix, rozpropagowanie tam w ogóle idei fundacji, stowarzyszeń, całego społeczeństwa obywatelskiego. Któryś z prezesów tych fundacji odszukał mnie w Stanfordzie i w ciągu następnych kilku miesięcy kilkakrotnie byłem zapraszany na posiedzenia zarządów różnych fundacji w charakterze swoistego eksperta, który mógłby powiedzieć im coś na temat sytuacji w Europie Wschodniej. I dalej: Były to kolejne niesłychanie dla mnie interesujące spotkania. Kto bowiem wchodzi w skład rad zarządzających takich fundacji? Szefowie największych światowych koncernów, byli członkowie rządów... Świadczy o tym list od prezydenta Independent Sector Brian’a O’Connela, którego Andrzej poznał na kolejnej konferencji; czytamy w nim m.in.: Jesienne zebranie Zarządu odbędzie się w Nowym Jorku [...]. Może zechciałbyś w nim uczestniczyć jako obserwator, by bliżej zaznajomić się z poruszanymi kwestiami oraz ludźmi [...]. Zamierzam doprowadzić do Twojego spotkania z Dickiem Lymanem, szefem Center of International Studies i byłym prezesem Stanford i Rockefeller Foundation. Na pewno znajdziecie wspólne tematy i spodobacie się sobie22. Takiej wymiany listów z prezydentami różnych wpływowych instytucji „fund rising”, a także reakcje na jego pobyt czy na wygłaszane odczyty w różnych instytucjach odnajdujemy wiele w jego archiwum. Przykładowo cytat z listu od Steve Vetter’a, wiceprezydenta Inter-American Foundation. Dowiadujemy się z niego, jak ważny był odczyt Andrzeja, który wygłosił w tej instytucji: Zwrócę się do Fundacji, by znaleźć ludzi, którzy nadal się spotykają i omawiają między sobą wiele interesujących punktów przedstawionych w Twoim opracowaniu. Ty nie tylko uświadomiłeś nam rzeczywistość zmian w Polsce, zarazem rzuciłeś nam wyzwanie, by zadać sobie pytanie i rozważyć, w jaki sposób możemy najlepiej wesprzeć powszechne, prywatne inicjatywy, które mają miejsce we Wschodniej Europie23. 22 List od Brian’a O’Connela, prezydenta Independent Sector. 23 List Steve Vetter’a, wiceprezydenta Inter-American Foundation. 424 Część III. Andrzej i Maria Takie spotkania nie pozostawały bez wpływu na bieg wydarzeń. Prezydent Vetter informuje, że: Chuck Berk, nasz General Consul, był pod dużym wrażeniem przedstawionej prezentacji i chciałby się dowiedzieć, czy masz czas jutro, by odbyć kilka spotkań na Capital Hill z członkami zespołów Kongresowych. Chodziłoby o podobną nieformalną wymianę informacji, które pomogłyby Ci lepiej zrozumieć idee pomocy, jakie ma Kongres na rzecz wsparcia Europy Wschodniej. W kolejnym akapicie tego listu pojawia się zaproszenie do spędzenia czasu na Kapitolu; jak pisze Vetter w ciągu kilku tygodni z pewnością lepiej zrozumiesz, jak działa Waszyngton i przeróżne agencje, łącznie z możliwościami i ograniczeniami organizacji obywatelskich, co do wpływu na politykę zagraniczną. Ta łatwość nawiązywania kontaktów, otwartość i gotowość do podjęcia się każdego wyzwania, aby tylko przybliżyć Polskę światu zjednuje mu wielu sojuszników w osiągnięciu celu. W czerwcu 1990 roku Andrzej wraca z Uniwersytetu Stanford do Krakowa i podejmuje różnoraką działalność. Najpierw była to wielka międzynarodowa konferencja „International Philantropy Fellows” w Krakowie o możliwościach rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, którą „nagrał” w USA, a którą sprawnie zorganizował prof. Krzysztof Frysztacki z Instytutu Socjologii UJ. O szczegółach organizowania tej konferencji dowiadujemy się z korespondencji, którą wymienia jeszcze będąc w Stanach Zjednoczonych z profesorem z The John Hopkins University, Lesterem M. Salamonem. Konferencja w Krakowie to także kolejna możliwość do zacieśnienia współpracy z poznanymi już prezesami organizacji pozarządowych. Także poznaje nowych ludzi, którzy mogą pomóc w tworzeniu takich organizacji, budując podwaliny pod społeczeństwo obywatelskie. Znajomości te pogłębia podczas wyjazdu na przełomie listopada i grudnia 1990 roku do Stanów Zjednoczonych. Przy wsparciu The United States Information Agency wyjeżdża do Nowego Jorku. Swój pobyt w Stanach przygotowuje, pisząc wiele listów do prezesów uczestniczących w Konferencji w Krakowie. Teraz jego celem jest uzyskanie wsparcia na działanie i programy właśnie powstałego Międzynarodowego Centrum Kultury (MCK) w Krakowie, tego samego o wsparcie którego zabiegał już w Sasakawa Foundation. I w tej sprawie w jego archiwum znajdują się listy, do różnych osób i instytucji: m.in. do Collina Campbella, prezydenta The Rockefeller Brothers Foundation (był na konferencji w Krakowie), do którego Andrzej napisał: W zeszłym miesiącu przyjąłem propozycję zorganizowania w Krakowie Międzynarodowego Centrum Kultury działającego jako fundacja; do Raymonda Handlana poznanego na konferencji w The Johns Hopkins University; do prezydenta Atlantic Phi-lantropic Service. W korespondencji wyjaśnia jej zadania Centrum ma w założeniu stworzyć w Europie Wschodniej i Środkowej sieć instytucji, których misją byłoby pogłębienie związków kulturowych kontynentu, promowanie demokracji, praw człowieka i podstawowych wolności oraz tolerancji, a także przygotowanie następnej generacji do życia we wspólnym europejskim domu. Centrum miałoby ściśle współpracować z krajami KBWE, Rady Europy i organizacjami międzynarodowymi. Będzie to instytucja non-profit; cytat z listu do Michaela Brophyego, którego także poznał na konferencji w Krakowie: Musimy się pośpieszyć, by Centrum stało się niezależną, międzynarodową fundacją. Obecnie mamy pełne poparcie Premiera dla tej idei, a także Ministra Kultury oraz Prezydenta Krakowa [...]. Czy możesz mi pomóc we wprowadzeniu tego projektu w życie? Zabiega o wsparcie w agendach rządu amerykańskiego ze środków Część III. Andrzej i Maria 425 przeznaczonych dla Europy Wschodniej. W zachowanej korespondencji Andrzeja znajdują się ślady ze spotkań z Anne M. Chermak, Deputy Coordinator, President’s Eastern Initiative; dr Ernestem Latham, Eastern European Program Office of Academic Programs; Willamem A. Jamesem European Programas Divition. Office of Academic Programs - United States Information Agency a także z pracownikami nowo utworzonego Citizens’Democracy Corp., które obiecuje udzielić wszechstronnej pomocy Centrum, poczynając od wyposażenia (komputery, kserografy itp.) po ekspertów, lektorów itp. Ci ostatni już w następnym miesiącu przyjadą na rozmowy do Krakowa. Frank Loy, Presidenet, German Marschall Fund of the United State al. Także John Glaser, Chief Operating Officer z United Way Interantional obiecują sfinansowanie niektórych programów Centrum w szczególności kursów Wspierania Inicjatyw Lokalnych, kursów dla członków samorządów lokalnych czy kursów dla działaczy organizacji non-profit. Obietnice wspierania Centrum uzyskuje także od Atlantic Philanthropic Services, The Ford Foundation, Charles Steward Mott Foundation, czy prezydenta The Rockefeller Brother Found Collina Campbella. Jego dziesięciodniowy pobyt w USA w 1990 roku poprzedza krótka, ale owocna wizyta w Londynie, podczas której na wielu spotkaniach z przedstawicielami świata polityki, nauki i kultury także promował i szukał poparcia dla powstającego MCK. We Wspomnieniach znajdujemy fragment poświęcony tamtym staraniom: Dr Jacek Purchla kończył właśnie swojąpracęjako wiceprezydent Krakowa i wymyślił stworzenie w Krakowie Międzynarodowego Centrum Kultury. Trochę mu w tym koncepcyjnie pomagałem, w szczególności radząc, by mimo wielkich trudności załatwić dla centrum reprezentacyjne pomieszczenia przy Rynku Głównym (co mu się udało i gdzie dziś urzęduje). Poradziłem mu także, by obok centrum, które miało być państwową instytucją utworzył fundację pod tą samą nazwą, gdyż na państwową instytucję nie będzie mógł otrzymywać różnych dotacji z zagranicy. Fundacja taka powstała i działa dobrze do dziś. Ja wszedłem nawet do jej władz, ale też tylko na krótko, bo znowu wyjechałem za granicę, tym razem na ponad 8 lat. Jacek Purchla, wiceprezydent Miasta Krakowa przesyła w lutym 1991 roku do Andrzeja pismo: Pragnę gorąco podziękować Panu Docentowi w imieniu miasta Krakowa oraz swoim własnym za wysiłek jaki zechciał Pan podjąć jesienią ubiegłego roku, dla zorganizowania w Krakowie Międzynarodowego Centrum Kultury. Dzięki wielkiemu Pana zaangażowaniu, ogromnej inicjatywie i talentowi mogliśmy w krótkim czasie doprowadzić do powołania w Krakowie Biura Organizacyjnego MCK, co zapowiada rychłe powstanie samego Centrum w Krakowie. 426 Część III. Andrzej i Maria Andrzej podczas panelu „Interphil-Rubik Fund Conference”. Misja dyplomatyczna — intelektualna przygoda socjologa Do tego niezwykle intensywnego okresu w życiu Andrzeja dochodzi kolejne wyzwanie. Pod koniec października 1989 roku skontaktował się z nim Departament Konsularny MSZ i zaproponował mu stworzenie placówki konsularnej i objęcie stanowiska Konsula Generalnego w Los Angeles. Andrzej tak o tym napisał: Było to dla mnie ogromne zaskoczenie. Byłem co prawda członkiem „Solidarności” od sierpnia 1980, ale nie działałem nigdy aktywnie w organizacjach niepodległościowych. Pomyślałem sobie, że uznano moją znajomość Ameryki, problemów Polonii amerykańskiej, tego wszystkiego co dla rozwoju stosunków polsko-amerykańskich w poprzednich latach zrobiłem. Nie chciałem jednak podjąć żadnej pochopnej decyzji. Myszka była jeszcze w USA. Rozmowy na ten temat nie były rozmowami na telefon. Postanowiłem wykorzystać zaproszenia, jakie miałem do kilku fundacji amerykańskich skłonnych do wsparcia różnych projektów w UJ i Krakowie, i pojechać na parę dni do USA, by przedyskutować wszechstronnie propozycję MSZ z moja żoną. The United States Information Agency postanowiła wesprzeć moją podroż i ułatwić mi kontakty z fundacjami w USA (rzecz ważna dla dalszego biegu wypadków) i na Thanksgiving Day wylądowałem w Nowym Jorku. Po długich rozmowach z żoną postanowiłem przyjąć propozycję MSZ. Żona wkrótce miała i tak wrócić do Polski i miała szanse szybko przeprowadzić przewód habilitacyjny, tak by potem mieć parę lat także na inną działalność. Krótki pobyt w USA był dla mnie bardzo interesujący. W Waszyngtonie spotkałem się z prezesem fundacji The German Marshall Fund for the United States, który zaprosił mnie na nieformalny obiad do swojego domy wieczorem. Na obiad ten zaprosił jeszcze jedną osobę zainteresowaną przemianami w Polsce i Europie Wschodniej - Madeleine Albright, późniejszą sekretarz stanu USA. Ta planowała właśnie jedne z pierwszych dużych badań empirycznych w Polsce, o poglądach społeczeństwa na zachodzące przemiany polityczne. Następnego dnia w pociągu do Nowego Jorku napisałem dla niej obszerną opinię na temat planowanych badań. Z kolei z władzami wielkiej Mellon Foundation zapoczątkowałem rozmowy na temat sfinansowania informatyzacji Biblioteki Jagiellońskiej (co potem rzeczywiście zaowocowało dużym grantem jaki Biblioteka otrzymała na ten cel). 428 Część III. Andrzej i Maria Po powrocie zaczął się dla mnie trudny okres. MSZ chciał otworzyć konsulat w Los Angeles stosunkowo szybko, tak by uroczyście mógł go otworzyć Prezydent Lech Wałęsa, którego wizyta w USA planowana była na początek 1991. Ja musiałem zaliczyć wszystkie możliwe szkolenia konsularne i pozdawać stosowne egzaminy [...] W międzyczasie Myszka wróciła do Krakowa z USA i koncentrowała się na swojej habilitacji. Zaakceptowany zostałem przez Senacką Komisję do Spraw Polonii i otrzymałem wszystkie nominacje od Ministra Skubiszewskiego. Wręczono mi oficjalną pieczęć „Andrzej Kapiszewski - Konsul Generalny”. Zarezerwowaliśmy sobie bilety lotnicze do Los Angeles. Po wielu trudach zorganizowaliśmy kontenery na przewóz naszych rzeczy do Kalifornii. [...] Złożyłem kurtuazyjną wizytę ambasadorowi USA [...]. Czekaliśmy tylko na wizy amerykańskie. Nie byłem świadomy tego, co dzieje się w mojej sprawie po drugiej stronie Atlantyku. Konsulem nie został i także nigdy nie znalazł odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie objął tego stanowiska, bo jak donosiła prasa „Departament Stanu nigdy nie odmówił wydania wizy”. Może, jak pisał American Illustrated Weekly In Polish ALFA „nie potwierdzona do końca wersja głosi, że powodem odmowy było rażące naruszenie przez stronę polską wymogów protokołu dyplomatycznego, wymagającego nieoficjalnego dwustronnego zatwierdzania kandydata przed wystąpieniem o wizę”24. A może był to rezultat protestów „polonijnych kręgów niepodległościowych”, „które zdecydowanie wystąpiły (w tym do sekretarza stanu USA - Jamesa Bakera)”25, jak czytamy w tym samym tygodniku na str. 59. Co zarzucali mu Amerykanie? Przecież na zaproszenie Departamentu Stanu wyjeżdżał do Stanów wielokrotnie. Nawet na dwa miesiące przed tym wydarzeniem, przebywał w Stanach Zjednoczonych wspierany przez The United States Information Agency. Trauma odrzucenia była tym większa, że niewielu zrobiło tak wiele dla współpracy polsko-amerykańskiej jak on, i to w okresie, w którym kontakty ze Stanami były na cenzurowanym. W liście adresowanym do ówczesnego Ambasadora USA w Polsce Andrzej pisał: Uważam, być może niezbyt skromnie, że jestem jednym z nielicznych, którym należałoby przyznać zasługi lub wręczprzyklasnąć za wysiłki wspierania autentycznej współpracy polsko-amerykańskiej w okresie, gdy takie działania nie były przychylnie postrzegane przez władze26. Pragmatycznie odniósł się także do komentarza Jacka Kalabińskiego przesłanego do GW z Wa-szyngtonu27, który powołując się na anonimowego urzędnika rządu amerykańskiego spekulował, że „powodem odmowy objęcia tego stanowiska był fakt, iż Federalne Biuro Śledcze „ma na Kapiszewskie-go teczkę grubości 10 cm”. Andrzej tak komentował słowa o „grubej teczce” w wywiadzie udzielonym 24 „American Illustrated Weekly in Polish / ALFA. Polonijny Tygodnik Ilustrowany”, 24.03.1991, nr 13 (159), s. 4. 25 Tamże, s. 59. 26 Kopia listu Andrzeja Kapiszewskiego wysłanego w 1990 r. do amerykańskiego ambasadora w Polsce Thomas’a W. Si- mons’a. 27 J. Kalabiński (korespondencja z Waszyngtonu), Teczka na konsula, „Gazeta Wyborcza”, 14.03.1991, s. 5. Część III. Andrzej i Maria 429 Zbigniewowi Bauerowi28: Byłem w Ameryce 25 razy, spotykałem się z setkami ludzi, odbywałem setki rozmów. Uważam więc, że jeśli FBI ma jakieś dossier na mój temat, to jest to rzecz absolutnie normalna. W końcu byłem człowiekiem reprezentującym jakieś instytucje, pochodzącym z kraju nieprzyjaznego, realizującym jakiś program, jeśli idzie o kontakty z Polonią, czy w ogóle ze środowiskami amerykańskimi. Musieli obserwować, jak się zachowuję i co robię. Tak powstawały zapewne dokumenty do tej teczki. Takie jest prawo służb zajmujących się bezpieczeństwem każdego państwa. Bezradność wobec oskarżeń była tym większa, im bardzie j dochodziło do nas, że tak naprawdę nikogo nie interesowały wyjaśnienia. Skoro decyzja już zapadła, to sprawę należało zamknąć i do niej nie wracać. Tego wydarzenia nie da się odwrócić. Zwłaszcza, że z żadnej strony nie padły żadne oskarżenia, a zatem nie było czego wyjaśniać. Rzecznik MSZ Władysław Klaczyński powiedział: Kandydatura Andrzeja Kapiszewskiego została wycofana przez polski MSZ przed podjęciem jakichkolwiek decyzji strony amerykańskiej co do wydania wizy. Nastąpiło to na prośbę samego zainteresowanego I uzasadnione było względami osobistymi19. Na pytanie Zbigniewa Bauera dlaczego się sam wycofał: Andrzej mówił: A co miałem robić? Uznałem, że z takimi zarzutami nie da się racjonalnie polemizować. Jak mam dowieść, że byłem czysty? Trudno oprzeć się wrażeniu, że podobna historia w tej rodzinie miała miejsce 40 lat wcześniej. Jego ojcu Henrykowi też kiedyś kazano udowadniać, że nie był agentem. Wtedy, gdy wrócił do kraju z Zachodu wierząc, że tutaj jest jego miejsce i, że tutaj może coś dla kraju zrobić (Henryk, tuż przed podjęciem decyzji o powrocie do Polski z Londynu30, w liście do Aleksandra Kamińskiego w maju 1947 pisał, że wraca, żeby żyć życiem swojego kraju). Andrzej w odpowiedzi na artykuł Kalabińskiego do „Gazety Wyborczej” umieszczonej w Listach do redakcji31 dzielił się taką właśnie refleksją: Otóż mój ojciec, pracownik przedwojennego MSZ Komisarz Zagraniczny ZHP, wróciwszy po tułaczce wojennej w 1948 roku do kraju, musiał przez lata udowadniać komunistom, że nie jest agentem zachodu" [...] „Okolicznościpolityczne obydwu spraw są, oczywiście zupełnie różne. Tak samo jednak jak i On jestem bezradny wobec takich zarzutów. Zaocznie wydano krzywdzący mnie wyrok. Jego odium może mi towarzyszyć przez wiele lat. Niewielka pociechą pozostaje dla mnie odnotowanie przez Kalabińskiego odmiennych opinii wyrażanych w Waszyngtonie, że stałem się ostatnią ofiara uprzedzeń z czasów „zimnej wojny ” w kontaktach polsko-amerykańskich. Czy tak myślał ówczesny minister spraw zagranicznych prof. Krzysztof Skubiszewski po odbyciu rozmów z Andrzejem i po zapoznaniu się z jego prasowymi wyjaśnieniami. Tego się nigdy nie dowiemy. Zaproponował Andrzejowi służbę dyplomatyczną w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, 28 Z. Bauer, dz. cyt. 29 J. Kalabiński, dz. cyt. 30 H. Kapiszewski, dz. cyt. 31 Andrzej Kapiszewski. Listy. Teczka na Konsula, „Gazeta Wyborcza”, 21.03.1991, nr 68. 430 Część III. Andrzej i Maria tlw Prezydent ZEA szejk Zayed ibn Sultan al Nahayan przyjmuje listy uwierzytelniające od Andrzeja Kapiszewskiego, obejmującego stanowisko Ambasadora Polski. Premier Waldemar Pawlak w polskiej ambasadzie w ZEA. Po prawej Wojciech Bożek - sekretarz ambasady. Jan Sawka, grafik, rysownik, malarz prezentuje swój projekt „Wieża światła” w Cultural Foundation w Abu Dhabi. Wernisaż wystawy obrazów i plakatów Stasysa Eidrigeviciusa w Abu Dhabi w 1995 r. wierząc, że go skrzywdzono. 9 kwietnia 1991 roku Andrzej pisał do Ministra32: Dziękuję uprzejmie za podjęcie decyzji w sprawie mojej dalszej służby w MSZ w tak krótkim czasie. I dalej kurtuazyjnie: Pozwalam sobie przesłać Panu Ministrowi projekt listu do Pana Ambasadora Simonsa. Byłbym bardzo wdzięczny, gdyby znalazł Pan Minister chwilę czasu na zapoznanie się z nim i przekazanie mi ewentualnych uwag, co do jego treści. Starając się zrozumieć domniemany brak akceptacji ze strony amerykańskiej, Andrzej napisał list do ówczesnego Ambasadora Stanów Zjednoczonych, Thomasa W. Simonsa w Polsce między innymi zadając pytanie33: Czy to oznacza, że zostałem uznany za osobę, która wyrządziła w przeszłości szkody czy też może w przyszłości stanowić zagrożenie dla państwowych interesów Stanów Zjednoczonych? ...Nigdy nie pracowałem dla tajnych służb w Polsce ani w żadnym innym kraju. A takim retorycznym pytaniem go kończył: Czy mam wierzyć, Panie Ambasadorze, że w demokracji - z której USA są tak dumne, a którą mój kraj tak usilnie próbuje wprowadzić - nie istnieje mechanizm chroniący prawa niesłusznie oskarżonych?'3'1 * * * Jesienią 1991 roku Andrzej wyjeżdża do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, początkowo w randze charge d’affaires. Kiedy Polska nawiązała 17 października 1995 roku stosunki dyplomatyczne z Arabią Saudyjską zostaje mianowany Ambasadorem w ZEA i Katarze. W wywiadzie udzielonym Teresie Bętkowskiej35 w „Alma Mater” tak o tym mówi: Pustynne emiraty szybko się rozwijały. To sprawiło, że na przełomie lat 80. i 90. w Arabii, a dokładniej rzecz biorąc na Półwyspie Arabskim, Polaków nie brakowało. Dobre zarobki, interesująca praca przyciągały tu zarówno budowlańców, jak i lekarzy, czy pielęgniarki. Wspaniałe morze i plaże też wabiły tysiące turystów znad Wisły. Dlatego wszystkich tych ludzi należało objąć opieką konsularną. Przede wszystkim zaś stworzyć bazę traktatową, umożliwiającą rozwój korzystnej dla Polski współpracy gospodarczej. Spędza tam 6 lat, stając się jednym z najbardziej popularnych dyplomatów. Wielu ówczesnych polityków odwiedziło Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jeszcze w 10 lat po jego wyjeździe z Emiratów i niemal trzy lata po jego śmierci, delegacja rządowa ZEA przebywająca w Warszawie prosiła o kontakt z prof. Andrzejem Kapiszewskim, pierwszym Ambasadorem w ich państwie. E-mail w tej sprawie wysłał Departament Afryki i Bliskiego Wschodu MSZ na UJ, wiadomość dotarła do mnie z takim opóźnieniem, że delegacja zdążyła już opuścić Polskę. 32 Andrzej Kapiszewski, kopia listu do Ministra Spraw Zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego z dnia 9 kwietnia 1991 - archiwum prywatne. 33 Andrzej Kapiszewski, Listy - archiwum prywatne. 34 Tamże. 35 T. Bętkowska, dz. cyt. 434 Część III. Andrzej i Maria Dla socjologa pobyt w Zjednoczonych Emiratach Arabskich był wielką intelektualną przygodą. Państwo, które powstało ze zjednoczenia siedmiu emiratów w 1970 roku i swój rozwój zawdzięczało ogromnym złożom ropy naftowej miało mądrego i cieszącego się autorytetem przywódcę. Andrzej, tak o tym mówił w wywiadzie dla „Alma Mater”36: Dla mnie Emiraty, tygiel rozmaitych nacji, były niezwykle interesujące. Oczami socjologa miałem okazję obserwować szybki awans cywilizacyjny społeczeństwa, rozwój ekonomiczny kraju, ale też i rozwój narodowej kultury poddany dość mocnej presji obcych, napływowych ludzi. Przecież w ciągu jednego pokolenia niemal wszystko się tutaj zmieniło. Nastąpił ogromny skok. Beduińskich koczowników zastępują dziś ludzie wykształceni, fachowcy z rozmaitych dziedzin. Ja także, wykładając biochemię na Wydziałem Medycznym miejscowego Uniwersytetu w Al Ain, miałam okazję obserwować zmiany następujące w tamtejszym społeczeństwie, zwłaszcza w jego stosunku do edukacji. Godziłam obowiązki towarzyskie, wynikające z dyplomatycznej funkcji Andrzeja, z pracą profesora biochemii na tym Uniwersytecie. 36 Tamże. Część III. Andrzej i Maria 435 Nowe wyzwania Fascynacja zawodowa Emiratami, jako socjologa, przełożyła się na dodatkowy roczny pobyt Andrzeja, już po zakończeniu misji dyplomatycznej. Przez ten rok przebywał w The Emirates Center for Strategic Studies and Research. Efektem tego pobytu było wiele artykułów naukowych analizujących problemy regionu, które opublikował m.in. we Francji, USA, Arabii Saudyjskiej, Libanie i oczywiście Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Powstała także książka Native Arab Population and Foreign Workers in the Gulf States. Social, Economic and Security Issues (Universitas, Kraków 1999, s. 300), która stała się podstawą uzyskania tytułu profesora przez Andrzeja. W dwa lata później wydał kolejną - Nationals and Expatriates Population and Labor Dilemmas of the GCC States Native Arab Population and Foreign Workers in The Gulf States, tym razem w Wielkiej Brytanii w Ithaka Press. Fakty i tezy zebrane w tej książce są do dzisiaj często cytowane, podobnie jak referat zatytułowany Arab versus Asian migrant workers in the GCC countries wygłoszony na konferencji United Nations Expert Group Meeting on International w 2006 w Bejrucie, który cytowany był kilkaset razy (googlescholar.pl). W tamtych latach Andrzej stał się uznanym ekspertem międzynarodowym w zakresie tej problematyki, jednym z nielicznych z krajów Europy Wschodniej, stale zapraszanym na konferencje naukowe do państw zachodniej Europy i Bliskiego Wschodu, w tym na eksperckie konferencje naukowe organizowane przez European Union Institute for Strategic Studies w Paryżu, wielokrotnie na wykłady dla Department of Economic and Social Affairs ONZ, oraz dwukrotnie do NATO Defence College w Rzymie (2003 i 2004). O tym ostatnim doświadczeniu Andrzej pisze tak: Każdemu naukowcowi sprawia satysfakcję, że jego dokonania zostają zauważone nie tylko prze kilku kolegów po fachu, ale mogą mieć także jakieś praktyczne zastosowanie. Opublikowanie w języku angielskim książek i artykułów w czasopismach zachodnich, a także występowanie na konferencjach zagranicznych spowodowało, że różne gremia naukowo-polityczne zainteresowały się moją osobą. Pewnego dnia dostałem e-mail od generała Grzegorza Wiśniewskiego, z NATO Defense College w Rzymie z zaproszeniem na wykłady. Okazało się, że moje wystąpienie na konferencji w Wilton Park w Anglii zostało zauważone przez będącego na tej konferencji przedstawiciela tej uczelni, który w sprawozdaniu ze swojego tam pobytu zasugerował władzom uczelni zaproszenie mnie na wykłady. 436 Część III. Andrzej i Maria Andrzej w panelu na Regionalnej Konferencji „Arab Migration in a Global World”, Kair, 2003 r. Z zaciekawieniem przyjąłem tę propozycję. Perspektywa wygłoszenia wykładu i dyskusji z wyższego szczebla oficerami wszystkich państw „Partnerstwa dla Pokoju” była pociągająca, chociaż dziwiłem się, że zdecydowali się, by o sytuacji na Bliskim Wschodzie mówił im nie Amerykanin czy Brytyjczyk, a Polak. Pierwszy wykład i seminaria wypadły chyba dobrze (po każdym wykładzie każdy z 80 jego uczestników ocenia wykładowców), bo przez następne 2 lata co semestr wyjeżdżałem do Rzymu. Spotkania z wojskowymi były dla mnie bardzo trudne. Na sali zasiadali Amerykanie, Brytyjczycy, Niemcy, Francuzi, Arabowie i wojskowi Izraela i każda moje teza niejako z definicji komuś tam się nie podobała. Była to dla mnie dobra lekcja polityki naukowej. Zauważył mnie także Instytut Studiów Strategicznych Unii Europejskiej w Paryżu i w ostatnich 2 latach regularnie byłem tam zapraszany na dyskusje „okrągłego stołu” na temat problemów polityki Unii Europejskiej na Bliskim Wschodzie, zwłaszcza dotyczących Iraku i Iranu. Byłem zadowolony, że w ten sposób mogłem wnieść minimalny nawet wkład w dyskusje nad kształtowaniem się tej polityki. * * * Nie byłby jednak sobą, gdyby swojej wiedzy nie przekuł w konkretne działania na rzecz UJ. Wkrótce po powrocie do Polski doprowadził do utworzenia Katedry Bliskiego i Dalekiego Wschodu w Uniwersytecie Jagiellońskim, której kierownikiem został 1 października 2001 roku. Katedra zajęła się interdyscyplinarnymi badaniami nad procesami społecznymi, kulturowymi i politycznymi w strategicznie ważnych regionach świata. W wywiadzie37 nagranym w pierwszą rocznicę śmierci Andrzeja, tak o tym mówił profesor Jerzy Zdanowski, jeden z aktywnych orędowników powstania Katedry, a także wieloletni jej pracownik naukowy: Profesora Kapiszewskiego poznałem jako arabista. Wrócił właśnie z ZEA, pełen zapału aby zorganizować nowy rodzaj studiów, które od dawna istniały w tzw. krajach zachodnich, studia regionalne będące połączeniem studiów orientalistycznych ze studiami z zakresu stosunków międzynarodowych. Studia z zakresu kulturoznawstwa o specjalności blisko- i dalekowschodniej obejmowały programowo poziom studiów licencjackich, magisterskich i doktoranckich. Katedra, zaczynająca w 2000 od przysłowiowego zera, jest już dziś uznanym w kraju i za granicą Instytutem, z liczącym się i licznym zespołem pracowników naukowych. Administracyjne utworzenie Katedry to jednak za mało, aby mogła funkcjonować. Potrzebne były środki, aby młodzi doktoranci mogli prowadzić badania. Był rok 2005, kiedy Andrzej wysłał swój projekt na konkurs „Mistrz” o subsydium profesorskie do Fundacji na rzecz Nauki Polskiej zatytułowany „Przemiany społeczne i reformy polityczne na Bliskim Wschodzie i ich wpływy na relacje świata Islamu z Zachodem”. „Mistrz” jest programem wspierania wybitnych uczonych, a środki finansowe mają pomóc w kontynuacji już prowadzonych prac albo umożliwić podjęcie nowego 37 Wspomnienie prof. Andrzeja Kapiszewskiego, nagranie z 5 maja 2008 r., https://www.youtube.com/watch?v=K-219cfZab8M. 438 Część III. Andrzej i Maria Andrzej Kapiszewski w NATO Defence College. kierunku badań. Program adresowany jest do osób aktywnie działających naukowo, których dorobek stanowi rękojmię właściwego wykorzystania środków i które potrafią zarazem skutecznie łączyć pracę naukową z kształceniem młodej kadry. W 2006 roku otrzymał 3-letni grant w wysokości 300 tys. zł na badania dla swoich doktorantów. Już po śmierci Andrzeja, dzięki staraniom profesorów Adama Jelonka i ks. Krzysztofa Kościelniaka, których tworząc Katedrę zaprosił do współpracy, została ona przekształcona w Instytut Bliskiego i Dalekiego Wschodu z samodzielnymi katedrami: świata arabskiego, Izraela, Indii, Chin i Japonii oraz Azji Południowo-Wschodniej. I tak w kilka lat po śmierci spełniło się jego marzenie o Instytucie. Także jego doktoranci wraz z ks. profesorem Krzysztofem Kościelniakiem prowadzili projekt Mistrz jeszcze przez dwa lata po śmierci Andrzeja. Pierwszą konferencję organizowaną w ramach tego programu dopracowywał ze swoimi doktorantami już złożony ciężką chorobą. Dwa tygodnie po jej zakończeniu zmarł. * * * Andrzej poza niezwykłymi umiejętnościami organizacyjnymi miał niewątpliwie czarującą osobowość i był utalentowanym wykładowcą; w swoim życiorysie naukowym wymienił uniwersytety, które zaprosiły go na wykłady i odczyty38. Na jego wykłady chodziły tłumy studentów. Pamiętam, kiedy odwiozłam go na wykład na dwa miesiące przed śmiercią, poruszał się już z wielkim trudem. Poprosił, abym siedziała na sali, bał się bowiem, że zasłabnie. Duża sala wykładowa na Kampusie UJ wypełniona była po brzegi. Andrzej przez cały wykład stał opierając się na lasce, mówił z takim wigorem, jakby nic w jego organizmie się nie działo. Jego studenci i doktoranci wspominają go do dzisiaj niezwykle ciepło. Na przykład Anna Piela we wstępie do swojej książki: Muslim Women Online: Faith and Identity in Virtual Space (Routledge, 17.06.2013 - 176) napisała: Moje serdeczne podziękowania kieruję do promotora mojej pracy magisterskiej, Andrzeja Kapiszewskiego z Uniwersytetu Jagiellońskiego, którego rozległa wiedza, talent pedagogiczny, osobista uczciwość przyczyniła się do mojego zainteresowania badaniami Islamu. Zawsze będę go pamiętać jako wzór do naśladowania akademickiego, którego przykład zachęcił mnie do kontynuowania kariery naukowej. Ten jego talent, jakże ważny w zawodzie nauczyciela akademickiego, ale także i dyplomaty zwrócił uwagę profesora Romana Kuźniara39: Z panem prof. Kapiszewskim, który był przez dobrych parę 38 Institute for European Studies, Wiedeń, Austria; Johannes Gutenberg Universitat, Moguncja, Niemcy; University of London, Angkia; Eeter University, Angia; St.Andrew’s University, Szkocja; John Hopkins University-Bologne Center, Włochy; USA: Hoover Institution, PaloAlto, CA; Rudgers University, NJ; Johns Hopkins Uiversity, Baltimore, MD; Wayne State University, Detroit, MI; Hofstra University, NY; Central Connecticut State University, University of Connecticut - Storrs; Boston University,MA; Iowa State University, Aimes, IO; Clevelend State University; University of Wisconsin - Eau Claire; University of Wisconsin - Stevens Point; Colgate University, NY; St. John’s College, Rochester, NY; Worcester College, MA; St. Mary’s College, MI; Alliance Cloege, PA; Post College, NY. Wymienia także sześć uniwersytetów w Seulu, Hankuk, Hanyang, Sookmy-ung, Yonsei, Songkyunkwan, Yonsei. Życiorys naukowy Andrzeja Kapiszewskiego (archiwum prywatne). 39 Wspomnienie prof. Andrzeja Kapiszewskiego, nagranie z 5 maja 2008 r., https://www.youtube.com/watch?v=K-219cfZab8M. 440 Część III. Andrzej i Maria Prof. Maciej Żylicz, prezes Fundacji na Rzecz Nauki Polskiej, wręcza dyplom prof. Andrzejowi Kapiszewskiemu, laureatowi subsydium profesorskiego w konkursie „Mistrz”, 2006 r. lat Ambasadorem w Zatoce Perskiej, zetknąłem się po raz pierwszy, gdy kierowałam jednym z Departamentów MSZ i raz do roku były zjazdy Ambasadorów. Andrzej od razu zwrócił moją uwagę, bo był taki życzliwy, bystry, żartobliwy, miał bardzo wnikliwe spostrzeżenia i uwagi. Ale bliższa nasza współpraca nawiązała się na początku tej dekady, kiedy ja kierowałem Akademią Dyplomatyczną w Warszawie i potrzebowałem takiego nowoczesnego wykładowcy, znającego świat i potrafiącego także z wdziękiem i swadą przedstawić przyszłym dyplomatom zagadnienia wielkiej polityki między Bliskim Wschodem a Ameryką. Kapiszewski był jedną z gwiazd Akademii Dyplomatycznej. Bardzo się podobał słuchaczom Akademii i we wszystkich rankingach zajmował jedno z czołowych miejsc. Spotykaliśmy się także na Forum Ekonomicznym w Krynicy. Andrzej był również wielokrotnie zapraszany przez Konsulat Stanów Zjednoczonych w Krakowie na debaty i konferencje. Profesor Kapiszewski wielokrotnie brał udział -jako wybitny znawca spraw Bliskiego Wschodu i stosunków międzynarodowych - w debatach i wideokonferencjach wraz z ekspertami rządu i uczelni amerykańskich, szczególnie po 11 września 2001 roku. Wśród pracowników konsulatu zawsze cieszył się sympatią za swoją otwartość, życzliwość, optymizm i ogromną pogodę ducha - mówi Iwona Sadecka, doradca ds. prasy i kultury Konsulatu Generalnego USA w Krakowie. * * * Do przedsięwzięć Andrzeja, które z powodzeniem rozwijają się do dzisiaj należy Instytut Konfucjusza w Krakowie. „Gazeta Wyborcza” w artykule zatytułowanym Chińczycy w Krakowie z 17-18 czerwca 2006 roku pisze: Chiny chcą promować się w Krakowie, zachęcać do nauki chińskiego i kontaktów biznesowych. Pomoże w tym Instytut Konfucjusza, który powinien ruszyć w naszym mieście już jesienią. W zakładce strony internetowej UJ czytamy: Dlaczego pierwszy w Polsce Instytut Konfucjusza powstał właśnie w Krakowie? W tym centrum akademickim od wielu lat narastało zapotrzebowanie na miejsce, w którym można by pogłębiać wiedzę o Chinach. Częściowo rolę tę spełnia istniejący w Uniwersytecie Jagiellońskim od 2001 roku Instytut Bliskiego i Dalekiego Wschodu UJ (do października 2010 roku pod nazwą Katedra Bliskiego i Dalekiego Wschodu). Oferuje on między innymi lektorat języka chińskiego oraz kursy na temat historii, gospodarki i kultury Państwa Środka. Utworzony został przez wizjonera, prof. dr hab. Andrzeja Kapiszewskiego - i to właśnie on stał się inicjatorem utworzenia Instytutu Konfucjusza. W 9-rocznicę powstania Instytutu Konfucjusza tak wspominano Andrzeja i jego udział w powstaniu tej instytucji40: Wczoraj, Pani Liu Yandong - członek Biura Politycznego Komitetu Centralnego i wicepremier Chińskiej Republiki Ludowej i Przewodnicząca Rady Głównej Kwatery Instytutu Konfucjusza - przypomniała niezapomnianą historię, która wzruszyła obecnych na uroczystości słuchaczy. Profesor Andrzej Kapiszewski z Uniwersytetu Jagiellońskiego, który pełnił także ważną rolę jako ambasador; 40 The first Confucius Institute in Poland established by a Polish professor before he passed away, http://english.hanban.org/ article/2015-01/06/content_569294.htm. 442 Część III. Andrzej i Maria W Krakowie powstaje Instytut Konfucjusza. List intencyjny podpisują rektor UJ prof. dr hab. Karol Musioł oraz pani Xu Lin, dyrektor Hanbanu - Biura Międzynarodowej Promocji Języka Chińskiego. Obok pani Xu Lin stoi Andrzej Kapiszew-ski, polski inicjator przedsięwzięcia. Rektor UJ prof. dr hab. Karol Musioł (z lewej) i Andrzej Kapiszewski z ówczesną wicepremier Chin panią Chen Zhili, obok pani Xu Lin. Prof. Hao Pinga, ówczesny rektor Pekińskiego Uniwersytetu Języków Obcych, obecnie wiceminister edukacji, i Andrzej. Wizyta chińskiej telewizji z okazji obchodów 10-lecia Instytutu Konfucjusza w Krakowie; obok mnie dr Joanna Wardęga, dyrektor Instytutu Konfucjusza oraz Maciej Horbowicz, tłumacz. 2013—2014 + 'M И"i'nlo Pytania do egzaminu maturalnego dla uczniów najlepszych szkół licealnych północnego i wschodniego Henanu, dotyczące motywacji prof. Kapiszewskiego na rzecz utworzenia Instytutu Konfucjusza. i u którego zdiagnozowano zaawansowany nowotwór kości w 2006 roku i dano mu tylko trzy miesiące życia; wybrał zrobienie czegoś znaczącego w ostatnim okresie swojego życia i założył pierwszy w Polsce Instytut Konfucjusza. Na Konferencji nasz reporter spotkał dr Joannę Wardęgę, która była kiedyś studentką profesora Ka-piszewskiego, a teraz jest dyrektorem Instytutu Konfucjusza w Krakowie. Kiedy wspomniano jej profesora, zalała się łzami i powiedziała, „on był pionierem w utworzeniu Instytutu Konfucjusza w Polsce i on poświęcił nawet ostatnie dni swojego życia Instytutowi. Jak wielką wagę Chińczycy przywiązują do tej instytucji świadczy przyjazd do Krakowa w sierpniu 2014 roku ekipy z Chin w celu zrobienia filmu z okazji 10-lecia powstania Instytutu. Przeprowadzili wówczas ze mną długi wywiad o Andrzeju41, przy okazji przekazali mi jedno z pytań egzaminacyjnych dla uczniów klas maturalnych z 10 najlepszych szkół licealnych północnego i wschodniego Henanu (rok szkolny 2013/2014. Pytanie przetłumaczone przez Marcina Horbowicza brzmi: Cierpiącemu na raka kości profesorowi Uniwersytetu Jagiellońskiego Andrzejowi Kapiszewskiemu pozostało tylko kilka miesięcy życia. Lekarze dali do wybory dwie możliwości - odpoczynek albo oddanie się rzeczy, którą uważał za najwznioślejszą. Profesor Kapiszewski bez wahania zdecydował się oddać pracy i założył pierwszy w Polsce - Instytut Konfucjusza UJ w Krakowie. Choć od odejścia profesora minęło już wiele lat, to jednak jego historia wciąż pozostaje żywa. Jego czyn uczy nas, że prawidłowa odpowiedź brzmi: o wartości człowieka świadczy poczucie obowiązku wobec społeczeństwa i wkład w jego rozwój. Myślę, że Andrzej zgodziłby się z przesłaniem zawartym w tej odpowiedzi, chociaż może niekoń-czenie tak postrzegał swoje zaangażowanie w rozwój tej instytucji. Szczęśliwie, Instytut Konfucjusza świetnie się rozwija i prowadzi wiele programów. 41 https://youtu.be/TYY3ZVRoRik (od 13.24 min). Część III. Andrzej i Maria 445 Uczelnia niepubliczna — ostatni znaczący projekt Po powrocie z ZEA w 1999 roku wierzył, że tyle może jeszcze oferować Uniwersytetowi. Rozpierała go energia i pomysły. Chciał, by jego potencjał był lepiej wykorzystany. Miał poczucie uciekającego czasu, jeśli nie udawało się go spożytkować w działaniu. Odkąd go poznałam, a był to rok 1969, wierzył, że kiedyś będzie miał wpływ na rozwój UJ. Zawsze był jego największym patriotą. Nieraz myślałam, w ciągu naszego ponad trzydziestosiedmioletniego wspólnego bycia razem, że na pierwszym miejscu stawiał zawsze Alma Mater Jagiellonica, a potem dopiero rodzinę - napisałam w albumie wydanym na 10-lecie Krakowskiej Akademii42 w 2010 roku. We fragmencie tej publikacji wspominam także okoliczności zaproszenia Andrzeja do powstania niepublicznej uczelni - W roku 1998pracowałam jeszcze w ZEA. Telefon. Mąż opowiada o rozmowie z Jackiem Majchrowskim, profesorem UJ, który równocześnie przestał być wojewodą krakowskim i którego spotkał na Plantach. Profesor ma plany założenia niepublicznej uczelni i pyta, czy Andrzeja to interesuje. Takie przedsięwzięcie to żywioł Andrzeja. On po prostu musi działać. Musi organizować. Andrzej widzi to przedsięwzięcie nie tylko jako wielkie wyzwanie, ale i szansę realizacji swych marzeń. Był to świetny moment. Ja wiele tysięcy kilometrów poza domem, syn za oceanem. Łatwo zatem zrozumieć, że daje się porwać marzeniom natychmiast przekuwanych w działanie. Snuje wizje nowej uczelni. Wierzy, że właśnie w tym przedsięwzięciu będzie mógł zrealizować swe plany. W wystąpieniu podczas inauguracji dziesiątego roku akademickiego w Krakowskiej Akademii, profesor Jacek Majchrowski, charakteryzując rolę, jaką każdy spośród czwórki założycieli odgrywał w tworzeniu uczelni, powiedział: Andrzej był od wizji i kontaktów ze światem. Istotnie Andrzej wierzył, że najważniejsze w działalności uczelni jest otwarcie na świat. To on przecierał kiedyś w PRL szlaki i przekonywał amerykańskie uczelnie, że ich obowiązkiem, ale i potrzebą - jest współpraca z UJ. Tak właśnie widział szanse dla Polski w trudnych czasach izolacji na arenie międzynarodowej. W 2000 roku zostaje rektorem niepublicznej uczelni - Krakowskiej Szkoły Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego. Naukę u „Frycza” zaczyna 1300 studentów i liczba ta rośnie aż do 2007 roku, kiedy osiąga 42 M. Kapiszewska, Dziesięciolecie „Frycza”, [w:] Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego 2000-2010, Kraków 2010, s. 190-194. 446 Część III. Andrzej i Maria AKT EREKCYJNY budowy kampusu Krakowskiej Szkoły Wyzszej imienia Andrzeja Frycza Modrzewskiego \ko przemija, przelo słusznym się zdaje, by ważniejsze ćje przyszłym pokoleniom. Tym zamiarem powodowani, nitrowania aktu erekcyjnego po^ budynek kampusu / niniejszy a, jednego z prekursora ragnieniem ademickiej, moralnych. Akademii. Od lewej: prof. 2w. dr hab. Jacek Majchrowski, prof. 2w. Ł 1 1 “ ' r0]j 2000. Teatr im. Juliusza Słowackiego. Inauguracja pierwszego P^ynili zasiadax dr hab. Andrzej Kapiszewski, dr Klemens Budzowski, prof. nadzw. dr 'ezydCt r°ku akademickiego KSW. cksander , . . . lub. Zbigniew M icMg. , ; . ,, I\ WaSniCWOIKL Cl X /C-CCt7C//i JlLCl/y in 1.11 UH! UW LJC0A~CrZ /rllller. wypei \aniu <1 Założyciele Krakowskiej Szkoły Wyższej, od roku 2009 Krakowskiej O IB ai i --/^11 • . . r iii t i n ,r • i i • r Ł/U w W. * * * M I 4 4 < (< • v8y -V "■” * . . » — - - ' W murowanićb^GmB^H^mEi Rektor Krakom Jacek Majchrowe Janusz Sepiot, / Towarzystwa Edi PoA uTUyCZA ^ Hinlclyn Krukowskiej Szkoły Wyższej ^\J imienin Andrzeja Fryczu Modrzewskiego » Inauguracja roku akademickiego 2000/2001 w Krakowskiej Szkole Wyższej im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego u Frycza Inauguracja nowego roku Pi Au, Oddzic Dzi kwietnia. \a/nie ws ki, Krakowa ilopo b kiego 'akowskiego Franciszek iz włodarze krakowskiej Uroczyste podpisywanie aktu erekcyjnego pod budowę uczelnianego • | I HIlHML . , ' \ tenoru, a gcntf uinyrn wyKuriuwcci iwcnucj L OlSrZa -lotda Poznańskiego, od Narodzenia Pańskiego dwutysięcznego trzeciego, dnia 11 >ckic£o w Krakowie odbiła iię I kllV" « Kraków\klcj S/kolc rvkuiacja uudcnkVw Pr/nbuwioric UMrj Oalnmct ufwnr/mych w lV/ch«i Mmi yicic wytrwale /dobywać wiedz 9ęMotei »nu iłu iu«o)u wIjum • in. i ku pii/sIktnAi m punkiem programu byl uykbd łr hah lalcuua /iclii*«kicgi> potwięoony Ouod felix faustum fortunatumque sit około 18 000. Na inauguracji roku akademickiego, która odbyła się w teatrze im Juliusza Słowackiego Andrzej mówił do studentów: Nie zapomnijcie ani na moment o tym, że dobre wykształcenie jest dziś niezbędne, aby móc zająć właściwe miejsce w świecie stawiającym każdemu coraz większe wymagania. [...] Poziom waszego wykształcenia nie może odbiegać od poziomu każdego innego Europejczyka, od poziomu obywatela świata XXI wieku. Mówił to na 4 lata przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. W dalszej części przemówienia zwracał uwagę: W świecie zdominowanym przez współzawodnictwo, konsumpcję i komercję człowiek czuje się coraz bardziej zagubiony. Pragniemy, byście nauczyli się pomagać tym, którzy sobie w nim nie radzą i których los ciężko doświadczył, byście umieli im pokazać jak żyć w zgodzie z samym sobą, jak funkcjonować w otaczającym świecie i nie zgubić tego, co najważniejsze - szczęścia bycia wśród ludzi. Na zakończenie powiedział: Zaczynacie naukę w roku 2000, początku nowego tysiąclecia. Niech ta data wyznaczy także początek Waszej drogi do sukcesu. Wykład inauguracyjny poświęcony „Kulturze obywatelskiej” wygłosił wtedy profesor Tadeusz Zieliński. Rok później profesor Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego mówiła na wykładzie inauguracyjnym o prawie z ludzką twarzą. Andrzej dwoi się i troi. Wykorzystuje swoje kontakty zagraniczne. Pierwszy raz w 2002 roku KSW podpisuje umowę z St. Mary’s College of Ave Maria University w Orchard Lake, tym samym, w którym spotkał się wiele lat wcześniej z księdzem profesorem Zdzisławem Peszkowskim, kapelanem harcerskim; od roku 1983 Naczelnym Kapelanem ZHP. Na mocy tej umowy 25 studentów będzie miało szansę skorzystać z atrakcyjnych stypendiów, pokrywających w znacznej części opłaty za studia i pobyt w USA. Jest aktywny na każdym polu. Uczelnia bardzo potrzebuje książek dla studentów do biblioteki. Stara się zatem o grant. Z Ambasady USA otrzymuje go na zakup książek na potrzeby kierunku „ame-rykanistyka”. Zaprasza kardynała Franciszka Macharskiego. Wizyta w skromnych pomieszczeniach na osiedlu Wysokim w Nowej Hucie, pierwszej tymczasowej siedzibie Uczelni była dla wszystkich ważna i pouczająca. Metropolita krakowski mówił na spotkaniu ze studentami i pracownikami: Taka szkoła to szansa dla was i społeczeństwa. Nauka w niej to dla nas wszystkich materializacja więzi społecznych, a dla was zrozumienie siebie i swoich potrzeb. Jest okres w życiu Andrzeja, w którym pracuje po 12-16 godzin na dobę, dzieląc swój czas sprawiedliwie, bowiem w tym samym czasie tworzy swoją Katedrę Bliskiego i Dalekiego Wschodu w Uniwersytecie Jagiellońskim. Po dwóch latach rezygnuje z funkcji rektora KSW. Już jako prezes Krakowskiego Towarzystwa Edukacyjnego, założyciela uczelni, pod patronatem KSW im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego współtworzy z Aleksandrem Korcem, Kolegium Europejskie - zespół szkół obejmujący Europejskie Prywatne 448 Część III. Andrzej i Maria Inauguracja roku akademickiego 2013/2014 - władze KA: prof. dr hab. Barbara Stoczewska - prorektor ds. studenckich; prof. dr hab. Jerzy " ' Malec - rektor; prof. dr hab. Maria Kapiszewska - prorektor ds. nauki i nauczania; prof. dr Klemens Budzowski - kanclerz. Andrzej był od wizji i kontaktów ze światem - powiedział prof. Jacek Majchrowski podczas odsłonięcia tablicy upamiętniającej prof. Andrzeja Kapiszewskiego (projekt i wykonanie prof. dr hab. Stanisław Hryń). Pierwszy z lewej Piotr Kapiszewski. Metropolita krakowski ks. kardynał Franciszek Macharski podczas spotkania w pierwszej siedzibie KSW w Nowej Hucie. chwalił inicjatywę powołania nowej uczelni wyższej w Małopolsce. Ks. dr Józef Jan Guzdek, biskup polowy WP (od 2010), generał brygady, krakowski biskup pomocniczy (2001-2004), b. rektor Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej (20012004) w rozmowie z Andrzejem. Ks. kardynał Stanisław Dziwisz, metropolita krakowski w latach 2005-2016 z władzami podczas uroczystości oddania do użytku kolejnego gmachu Krakowskiej Akademii. Gimnazjum, Liceum Ogólnokształcące oraz International Baccalaureate World School i American School z międzynarodową maturą. Po śmierci Andrzeja szkoły zostają sprzedane. Na rok przed śmiercią, nie wiedząc, że los wydał już na niego wyrok, zostaje Prezydentem Lions Club Kraków Stare Miasto. Idee zawarte w Kodeksie etycznym tego stowarzyszenia są mu bardzo bliskie. Wyznaje przecież te same wartości, czyli lojalność wobec własnego społeczeństwa i państwa oraz wierność tradycji, budowę i wspieranie społeczeństwa obywatelskiego, postaw wolnościowych i demokratycznych, tolerancja i akceptacja różnych poglądów i życiowych filozofii, o ile nie szkodzą dobru wspólnemu, szacunek dla pracy własnej i innych, dla wysiłku i uczciwości jako postaw społecznych, zrozumienie dla słabości i cierpienia, niezgodę na obojętność, przeciwdziałanie odrzuceniu, traktowanie przyjaźni nie jako środka do osiągnięcia celu, ale jako wartości samej w sobie. Część III. Andrzej i Maria 451 Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci* Na tablicy, w holu Uczelni, upamiętniającej profesora Andrzeja Kapiszewskiego - zaprojektowanej przez prof. Stanisława Hrynia wybitnego rzeźbiarza i dziekana Wydziału Architektury i Sztuk Pięknych Krakowskiej Akademii im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego - czytamy: Profesor Andrzej Kapiszewski (1948-2007) współzałożyciel i pierwszy rektor Krakowskiej Szkoły Wyższej. Prezes Krakowskiego Towarzystwa Edukacyjnego (2002-2007), profesor zwyczajny Uniwersytetu Jagiellońskiego, wykładowca wielu uniwersytetów amerykańskich, ambasador RP, dyplomata, człowiek wielkiego serca i umysłu, kochany przez studentów i nauczycieli. Utworzyłam specjalny Fundusz im. Andrzeja Kapiszewskiego, z którego nagradzane są oryginalne i wybitne osiągnięcia naukowe udokumentowane publikacjami naukowymi, mającymi wpływ na wzmocnienie pozycji naukowej uczelni, funduje stypendia wybitnym maturzystom oraz laureatom ogólnopolskich olimpiad przedmiotowych dla szkół średnich43. Stypendium im. Andrzeja Kapiszewskiego powstało także w Stanach Zjednoczonych o czym w drugą rocznicę śmierci Andrzeja poinformował mnie Thaddeus C. Radzilowski, President Piast Institute, A National Institute for Polish and Polish American Affairs. Myślę, że e-mail, który przesłał do mnie profesor Radzilowski, odpowiadając na zaproszenie na uroczystości związane z 2 rocznicą śmierci Andrzeja, będzie najlepszym zakończeniem i podsumowaniem historii Andrzeja. Profesor Radzilowski pisał: ...Myślę o Nim teraz znacznie częściej niż za Jego życia. Wtedy bowiem wiedziałem, że jest gdzieś tam na świecie i samą swą obecnością sprawia, że to lepsze miejsce dla ludzi. Teraz jestem świadomy jego braku i pewnej próżni, której nie da się wypełnić. Zapewne to zawsze prawdziwe dla utraconych * Wisława Szymborska. 43 Wspomnienie prof. Andrzeja Kapiszewskiego, https://www.youtube.com/watch?v=K219cfZab8M. 452 Część III. Andrzej i Maria i kochanych ludzi, ale jakże prawdziwe szczególnie w jego przypadku. Wnosił do świata tyle energii i własnego dobra, że jego nieobecność jest wręcz boleśnie odczuwalna. Andrzej był jednym z najwspanialszych, szczodrych, pogodnych i najbardziej utalentowanych ludzi, jakich mi dane było poznać w życiu. W jego obecności po prostu wiedziało się, że wszystko ma się udać i że będzie to służyć dobrej sprawie. Trudno mi się pogodzić zfaktem, że już go nie ma i że nie pracuje nad czymś dobrym, wymyślając zacne pomysły i łącząc z sobą ludzi. Zawsze niósł z sobą nadzieję. Nigdy nie poznałem kogoś takiego, kto potrafił sprawić, że coś się nagle magicznie stawało. Z drugiej zaś strony wiem, jak ciężko na to pracował. Byliśmy razem w tak wielu miejscach: Warszawie, Nowym Jorku, Waszyngtonie, Filadelfii, Detroit, Minneapolis, Sioux Falls, Marshall, Minnesocie i, oczywiście, w Krakowie. Wiele moich najcudowniejszych wspomnień z Krakowa jest właśnie z nim związanych. Po jego śmierci zgłosiło się do mnie dwoje jego studentów, którzy chcą kontynuować swe prace/badania nad lokalną społecznością muzułmańską, które on zainspirował. Wszyscy jesteśmy zszokowani, odczuwamy głęboki ból po jego odejściu. Będziemy kontynuować przyznawanie nagrody im. Andrzeja Kapiszewskiego w dziedzinie nauk społecznych dla amerykańskich studentów z polskimi korzeniami. Bardzo chciałbym nabyć dla naszej biblioteki kopie wykładów. Jako że utrzymujemy bliskie stosunki z dość dużą tutaj społecznością arabską, postaram się zorganizować lokalny program, który zaprezentuje pierwszy wykład. Przyjmij, proszę, wyrazy mojego najgłębszego współczucia wraz z najlepszymi życzeniami. Twój, Tadeusz Przez pierwsze pięć lat każdego roku w rocznicę śmierci Andrzeja odbywały się spotkania w Collegium Maius, w niezwykłej scenerii jaką tworzy Aula ze wspaniałą kolekcją portretów profesorów i rektorów Uniwersytetu, biskupów krakowskich i królów. Wykład z cyklu „Andrzej Kapiszewski Distinguished Lecture Series”, na który zapraszani byli wybitni profesorowie, znawcy problematyki amerykańskiej i bliskowschodniej, poprzedzało wspomnienie o Andrzeju. W spotkaniu brali udział bliscy Andrzejowi ludzie, przyjaciele, współpracownicy, studenci, doktoranci. W tej samej Auli Andrzej odbierał swoją promocję habilitacyjną, otwierał międzynarodowe konferencje; a i jego dziadek profesor Konstanty Zakrzewski czy stryjeczny dziadek profesor Stanisław Zakrzewski, czy też stryj, profesor Kaziemierz Zakrzewski niewątpliwie zajmowali miejsca w tych ławach. Zwykle po bardzo ożywionej dyskusji spotkanie przenosiło się do Stuba Communis, „wspólnej izby”, gdzie od XV wieku uczeni spotykali się dwa razy dziennie na posiłkach i dysputach. Tutaj przy lampce wina kontynuowano dyskusję, wspominano Andrzeja. Telewizja KtV, Krakowskiej Akademii robiła wywiady (www.ktvi.pl; programy, archiwum, Kapiszewski). Część III. Andrzej i Maria 453 Rok 2008, Collegium Maius UJ. W 1. rocznicę śmierci Andrzeja dla uczczenia jego pamięci zorganizowano konferencję „Andrzej Kapiszewski Distinguished Lecture Series”. Uroczystość otwiera syn Piotr Kapiszewski; siedzą od lewej: rektor KA prof. dr hab. Jerzy Malec, rektor UJ prof. dr hab. Karol Musioł, prof. Mario Sznajder z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. The Kapiszewski Center for Bridging Cultural Boundaries established in memory ot Prof. dr hah. Andrzej Kapiszewski, the Department of Middle East Studies at (agiellonian University, and Andr/ej Frye/ Modr/ewski Krakow University College invite you to attend the firs! annual program of events honoring the work and memory of Prof. Kapiszewski on Monday. 5 May 2008. Fundacja The Kapiszewski Center for Bridging Cultural Boundaries, Katedra Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego. Krakowska S/koła Wy/s/a im. Andr/eja Fryc/a Modrzewskiego /apras/aj*) do udziału w uroczystościach upamiętniających osobę i dzido Profesora Andrzeja Kapiszewskiego (w pierwszy rocznice imiercil 5 maja 2008 r. (poniedziałek) The program begins with the inaugural talk in the Andr/ej Kapiszewski Distinguished Lecture Series Cykl wykładów pt. 'Andrzej Kapiszewski Distinguished Lecture Series* zainauguruje wykład "Destroying myths about peace in the Middle East: Some realities about the Israeli-Arab pacification process" "Destroying myths about peace in the Middle East: Some realities about the Israeli-Arab pacification process". offered by który wygłosi Professor Mario Sznajder Profesor Mario Sznajder Department of Political Science The Hebrew University of Jerusalem Wydział Nauk Politycznych Uniwersytetu ł lebrajskiego w lerozolimie Profesor Mario Sznajder podczas wykładu. lifjl le^il i 1 &'• ij/s W, .. u ■ Rok 2009, Collegium Maius UJ . W 2. rocznicę śmierci w ramach „Andrzej Kapiszewski Distinguished Lecture Series” prof. Maria Kapiszewska otwiera międzynarodową konferencję “Change and Stability: State, Religion and Politics in the Modern Middle East and North Africa” finansowaną z grantu FNP „Mistrz”. % Kf I prof. dr hab. Jerzy Zdanowski. Ford Fou Economic prof. dr h :go Wsch< I mi A — / v / / ti / / : U)/ G M 3p Rok 2010, Collegium Maius UJ. W 3. rocznicę śmierci, w ramach „Andrzej Kapiszewski Distinguished Lecture Series”, wykład „Cztery Role Ameryki” wygłosił prof. dr hab. Roman Kuźniar z Uniwersytetu Warszawskiego. Siedzą prof. dr hab. Maria Kapiszewska, prorektor KA, oraz prof. dr hab. Andrzej Mania, prorektor UJ. The Kapiszewski Center for Bridging Cultural Boundaries Fundacja The Kapiszewski Center for Bridging Cultural Boundaries www.kapiszewskicenter.org www.kapiszewskicenter.org established to honor the work and memory of Professor Andrzej Kapiszewski, Krakowska Akademia im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego Andrzej Frycz Modrzewski Krakow University Katedra Bliskiego i Dalekiego Wschodu Uniwersytetu Jagiellońskiego and The Department of Middle and Far East Studies at Jagiellonian University zapraszają na coroczne uroczyste spotkanie upamiętniające Profesora Andrzeja Kapiszewskiego w trzecią rocznicę śmierci. invite you to attend the third annual lecture in the Andrzej Kapiszewski Distinguished Lecture Program W tym roku wykład zatytułowany FOUR ROLES OF AMERICA CZTERY ROLE AMERYKI offered by wygłosi Professor Roman Kuźniar prof. dr hab. Roman Kuźniar Professor at the Institute of International Affairs and politolog, dyplomata, profesor Instytutu Stosunków Międzynarodowych, Chairman of the Department of Strategic Studies, Warsaw University Uniwersytetu Warszawskiego i kierownik Zakładu Studiów Strategicznych, Adviser to Minister of Defense Bogdan Klich doradca ministra obrony narodowej RP Bogdana Klicha. Member of Polish Academy of Science Członek Komitetu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk. 5 May 2010-5:00 pm 5 maja 2010 roku o godz. 17:00 Collegium Maius w Collegium Maius Aula Collegium Maius, Jagiellonian University's beautiful amphitheater Aula w Collegium Maius Uniwersytetu Jagielloński and the oldest university edifice in Poland (ul. Jagiellońska 15, Kraków) (Jagiellońska 15, Krakow) 6:00 pm - Discussion 18:00 - Dyskusja Moderator, prof. dr hab. Andrzej Mania Moderator - Professor Andrzej Mania 6.30 pm - Vin d'honour 18:30 - Rozmowy przy lampce wina Stuba Communis, Collegium Maius, Uniwersytet Jagielloński Stuba Communis, Collegium Maius, Jagiellonian University (ul. Jagiellońska 15, Kraków) (Jagiellońska 15, Krakow) Rok 2012, Sala Senacka Krakowskiej Akademii. W 5. rocznicę śmierci, w ramach „Andrzej Kapiszewski Distinguished Lecture Series”, prof. dr hab. Maria Kapiszewska otwiera konferencję „Arabska Wiosna Rok Później”; z lewej: prof. nadzw. dr hab. Zbigniew Maciąg; prof. dr Klemens Budzowski, kanclerz KA; od prawej: prof. dr hab. Jerzy Malec, rektor KA; prof. dr hab. Jerzy Zdanowski. KRAKOWSKA AKADFMIA W ANDRZEJA FRYCZA MODRZEWSKIEGO oraz FUNDACJA THE KAPISZEWSKI CENTER t< >r lindgu!# Cultural BoufuUno w piata rocznice śmierci profeuna Andr/eja Kapis/nnkii*^ - współzaloTyc irla i plrrwvrQo rektora krakowskiej Akademii Im. Andrzeja Fryc/a Modrzesssklego zapraszają na seminarium naukowe ,ARABSKA WIOSNA ROK PÓŹNIEJ' czwartek, 31 maja 2012 r. Krakowska Akademia Im. Andrzeja Frycza Modrzewskiego ul. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego 1 budynek A, sala Senacka • 4$ - proi. A lub. Mm u UptvrwUa olvMRlr vrnwvMium I H - prał. di lub K*n /dłnowsłJ MpxMMd/mtr 10 00 - prał. dr lub Himwni kubuk. luropr/slir rrjns/ofnuctr i uh Mpfcw 'U /mum OMtt/an^ne »»vxMr/rvtrgo «muu częSc pierwsza: Problemy krajów regionu 10.JO - MKłui lipa (LJ>, Pr/vrmjm po*M/nc h i iw* po Nuwłego - AIcKundia UuwtamU lodmu MuttwiU IWH; WoWnm nw»e/ow f " «mnę nowcijo JuionfJry/mu/ - kJtuiAru B*juntrt. Ałckundra HWW. ip. Hiroto po .rmoiucfl" Uetunki ptsemun sfxiłri/n