2. Czasopisma / Journals
Stały URI zbioru
Przeglądaj
Przeglądaj 2. Czasopisma / Journals wg Słowo kluczowe "1 listopada"
Teraz wyświetlane 1 - 1 z 1
Wyników na stronę
Opcje sortowania
Pozycja Mixer magazyn studentów nr 57, listopad 2012(2012) Saskowski, Maciej„Mixer” ogłasza koniec smętnego, cierpiętniczego obchodzenia najradośniejszego święta narodowego - świata Niepodległości. Ja, na przykład, już od lat 11 listopada przyklejam sobie wąsika i paraduję tak kilka minut po domu. Wąsika, jak to u Polaka, bo przecież Polaka po wąsach poznasz. Zwłaszcza, za granicą. Żeby uczcić rocznicę odzyskania Ojczyzny bawmy się i radujmy, urządzajmy potańcówki, no i nośmy wąsy. Nieważna jest płeć, nieważny jest wiek, nieważny nawet kolor wąsów ani narodowość. Jesteś w Polsce noś wąsy. Wąsy nosili Józef Piłsudski, kresowy szlachcic, zrodzony z Billewiczówny, postać magiczna, w której, jak w soczewce, skupiają się wszystkie nasze mity. Wielu współczesnym wydaje się, że w tym temacie w szarym mundurze strzeleckim codziennie zmartwychwstają żywe duchy wielkiej przeszłości. Trzepoczą husarskie skrzydła, furkoczą proporczyki spod Somosierry, a żołnierz-tułacz uparcie dąży do celu. Zresztą sam Marszalek potrafił wywoływać duchy. Znakomity felietonista Stanisław Cal-Mackiewicz opowiadał, że gdy pewnego razu na bankiecie w starym zamczysku Radziwiłłów w Nieświeżu Piłsudski przemówił „tym swoim specjalnym tonem przez wąsy” świece zaczęły świecić na niebiesko, co - jak wiadomo - zapowiada wizytę gości z zaświatów... Spod potężnych wąsów i nastrzępionych brwi patrzył na swój lud surowo, ale też z pobłażaniem - trochę jak na niezbyt rozgarniętą dzieciarnię, Zwycięski Komendant i opiekuńczy Dziadek. W cieniu jego porostów naród czul się dziwnie bezpieczny i bardzo płakał, kiedy Go nie stało. Notabene: Komendant uwypuklił wąsy dopiero w roku 1914, w niemieckim kryminale w Magdeburgu, bo w Legionach służył jeszcze pod pełnym zarostem. Niedługo potem Niemcy zwieźli go do Warszawy i, jak śpiewała ulica, „ ni z tego, ni z owego, była Polska od pierwszego”. Gdzieś wyczytałem też taką historię. Przed wojną, pewnie u kresu lat 30., paru niedowiarków postanowiło poddać testowi inżyniera Ossowieckiego, sławne podówczas medium, które w stanie nadkoncentracji patrzyło przez ściany, przepowiadało, ile wlezie, a zwłaszcza odnajdowało zagubione przedmioty. Zaprezentowano więc Ossowieckiemu komisyjnie zapieczętowaną rurkę z metalu, w której był papierek ze schematycznym, profilowym wizerunkiem Marszałka; zarys maciejówki, brwi, wąsy - już. Inżynier wpadł w trans, „odjechał” i po kwadransie, sennym głosem, zaczął mówić o Polsce i honorze, a potem, niepewną ręką narysował wąsy, do których po chwili domazał resztę… Czy trzeba lepszych argumentów w sprawie „Wąs a sprawa polska"? Przecież ustami inż. Ossowieekiego przemówiły zaziemskie moce, a głosu z góry słuchać trzeba z najwyższą uwagą. A ten mówił jasno: komu drogi honor i Ojczyzna, temu wąs musi leżeć na sercu. Ach, jak dobrze byłoby je widzieć na wszystkich twarzach i ulicach, Zwłaszcza na ulicy Marszałkowskiej.