Baby są jakieś inne. Bardzo często. ta z pozoru oczywista prawda,
prowadzi mężczyzn na manowce mniemania o samych sobie.
Wiemy bowiem doskonale, że to właśnie faceci są jacyś inni.
Ale tak naprawdę nie ma to najmniejszego znaczenia. Dotarło to do
mnie za sprawą pewnej niezwykłej osoby. Uświadomiłem sobie, że silenie
się na jakieś pseudo-intelektualne wywody o relacjach damsko-męskich, będzie nie tylko pretensjonalne, ale może okazać się żałosne.
Życie bowiem stawia nas w takich sytuacjach, że nie zależnie od tego,
co wymyślimy, zawsze i w sposób najbardziej oczywisty, rzec by można
najbanalniejszy, potrzebujemy siebie nawzajem. Związki kobiet i mężczyzn
dotyczą różnych sytuacji: chłopak i dziewczyna, mąż i żona, ojciec
i córka, syn i matka, brat i siostra… Z jednej strony we wszystkich
tych relacjach ludzie kochają, bywają szczęśliwi, są dla siebie podporą,
z drugiej jednak wzajemnie się ranią, cierpią i czasami są dla siebie ciężarem.
Potrafią zbudować coś wspaniałego, a innym razem całkowicie
coś zniszczyć. Kluczem do sukcesu jest zrozumienie i zaakceptowanie
prostego taktu, ze jesteśmy inni. To, że diametralnie się różnimy jest
piękne i jednocześnie twórcze. Mając w świadomości takie przekonanie,
być może będzie nam łatwiej zdystansować się do infantylnych
stereotypów o męskości i kobiecości, i większą otwartością spojrzeć
na nasze wzajemne relacje. Razem stanowimy siłę, która może zmienić
nie tylko nas samych, ale również otaczający świat. W tym miejscu po*
zostaje mi jedynie żywić nadzieję, że tu i owdzie wyzierający patos nie
zniechęci czytelników do zmierzenia się z tekstami tego zakręconego
numeru i oddania się jak zawsze pożytecznej lekturze.