MIXER Magazyn Studentów, 2012
Stały URI dla kolekcji
MIXER Magazyn Studentów nr 50, styczeń 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 51, luty 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 52, marzec 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 53, kwiecień 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 54, maj 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 54, maj 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 55, czerwiec 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 56, październik 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 57, listopad 2012
MIXER Magazyn Studentów nr 58, grudzień 2012
Przeglądaj
Ostatnie zgłoszenia
Teraz wyświetlane 1 - 10 z 10
Pozycja Mixer magazyn studentów nr 55, czerwiec 2012(2012) Saskowski, MaciejPewnego razu zachodni turyści postanowili wejść na Mount Everest Wynajęli Szerpów, by nieśli ich bagaże. Posuwali się szybko w gorę, ale w pewnym momencie Szerpowie siedli i nie ruszają się z miejsca. - Co sit; stało? - zapytali zdziwieni turyści. - Nic - spokojnie stwierdzili Szerpowie, - Po prostu szliśmy za szybko i nasze dusze zostały z tyłu Teraz musimy na nie poczekać. I po to może są wakacje. By przystanąć i zaczekać na duszę, która została gdzieś za nami. Lubię podróże - pomijając chorobę lokomocyjną, morską, bole kręgosłupa, nudę, ciągle niewyspanie, straszliwą tęsknotę, która ogarnia mnie zaraz po przekroczeniu progu, zazwyczaj już na schodach, wszystko inne sprawia mi szaloną przyjemność. Do tego stopnia lubię podróże, że często po przybyciu, po wyczerpującej drodze, do hotelu - rzucam bagaże i włóczę się do nocy po mieście lub okolicach, powodowany jakimś dziwnym niepokojem, jakbym czegoś szukał, bardzo intensywnie a kiedy wrócę, chodzę do rana po pokoju. Często potem rzucam się po łóżku, nie mogąc przestać szukać nawet we śnie. Współczesne podróżowanie jest raczej turystyką niż prawdziwą po drożą. Prawdziwa podroż powinna bowiem zawierać w sobie niespodziankę, element nie przewidywalności, powinna być przede wszystkim długa. Po drodze zaś musi się nam przydarzyć tak naprawdę całe drugie życie. Znaki, przemiany, symboliczne śmierci i symboliczne narodziny, przekraczanie granic, schodzenie w głąb siebie, swej podświadomości, podświadomości narodowej i regionalnej, dotykanie genius loci, spotkania, strach, niebezpieczeństwa, olśnienia i nuda. nuda, nuda - to wszystko powinno się nam przydarzyć, jak przekonują badacze podroży, antropolodzy kultury i ich mądre księgi. Ci zaś, którzy po prostu się najeździli, tłumaczą to tak: dworce, autostrady, bilety, kolejki, celnicy, męczący współpodróżni, upał i przemoknięte buty, paszporty, brak miejsc, tłumy turystów, zatrucia pokarmowe, rachunki końcowe zawsze wyższe o nieprzewidziane koszty, ciężkie walizki, zmęczenie, zmęczenie, zmęczenie. Przede wszystkim powinniśmy odpocząć. Ten odpoczynek, to po prostu zmiana miejsca i otoczenia. Często nie ma on więc wiele wspólnego z leżeniem na trawie czy w hamaku - w modzie są takie pojęcia, jak aktywny wypoczynek. Przypomina to zwroty tego typu, co wegetariański schabowy i wietrzę w tym jakiś podstęp: czy wypoczynek musi być aktywny lub bierny, zamiast udany lub nieudany? W każdym razie powinniśmy zmienić środowisko, zostawić problemy w domu, ponieważ już dość. Po prostu, dość. Słowem - wakacje dla ducha. Nasz duch meczy się okrutnie banałem, czyli powtarzalnością i nudą. Ponieważ wierzę w genius loci, widzę (oczyma wyobraźni) naszego ducha, jak wyrusza w podróż i gdziekolwiek stąpnie, zaraz zaczynają przylepiać się do niego inne duchy, lokalne, niewidoczne dla nas. Nasz duch z nimi obcuje i swawoli, podczas gdy my wylegujemy się na plaży, gramy w ringo, śpimy w bungalowie, tańczymy taniec hula-hula z sześcioma pięknymi tancerkami, kupujemy sobie torebkę u Chanel czy wreszcie - co najważniejsze - obżeramy się miejscowym serem. Nasz duch zadaje się z miejscowymi, albo z duchami innych przyjezdnych, i z tego zadawania się mogą wyniknąć całkiem dla nas nieprzewidziane, nieoczekiwane, a czasem nawet niepożądane okoliczności. Nasz duch wraca z takiej wyprawy bardzo zmęczony, znękany i podupadły, a przecież wypoczywaliśmy; biernie i aktywnie, zmieniliśmy otoczenie i tańczyliśmy hula-hula, Ale on, tam na miejscu, napatrzył się takich rzeczy, dowiedział się tyle, wystraszył się (wystraszyły go inne duchy) i niezwykle zmartwił, i to wystarczyło, żebyśmy wracali z klapniętym duchem. Wówczas okazuje się, jak bardzo kochamy nasz dom, nasze miasteczko, nasze ulice i nasz piękny kraj. Nawet nasz niedojrzały ser pożeramy na kolację z wyraźną ulgą.Pozycja Mixer magazyn studentów nr 53, kwiecień 2012(2012) Saskowski, MaciejMyśląc o starości, większość z nas, łudzi młodych, ma przed oczami same ponure wizje. Skóra - prędzej czy później - utraci sprężystość, zmarszczki poorają gładką, nieskazitelny terę, włosy zaczną tracić kolor, Niechęć do rozmów o starości może wynikać również z faktu, iż łączymy ją z pojęciem samotności i nieporadności. O wiciu osobach w podeszłym wieku młodzi przypominają sobie bardzo rzadko, wysyłając jedynie świąteczną kartkę lub smsa z okazji Dnia Babci lub Dziadka. Ale zaraz! Przecież dziadkowie nie potrafią obsługiwać komórki, nie mają nawet konta na facebooku. Próbujemy ich tego nauczyć, ale oni unikają nowoczesnych rozwiązań. Problemy, których nie dostrzegają młodzi, w oczach starszych mogą urastać do niebotycznych rozmiarów. Skarżą się, że ich strzyka, dzielą się wiadomościami o ostatnich operacjach. Kiedy chorują, wymagają jeszcze więcej uwagi i opieki, A my, pochłonięci swoim życiem, nie zawsze znajdujemy dla nich czas. Oddajemy do domów opieki, odwiedzamy co tydzień, raz na miesiąc, wcale... Mamy swoje życie, a oni są jego mało ważną częścią. Nie zawsze jednak musi tak być. Jeśli starsi ludzie o to zadbają, są otoczeni rodzina i przyjaciółmi. Odwiedzają ich wnuki, pozwalając wmusić w siebie kolejną porcję babcinego jedzenia i chętnie słuchając opowieści dziadka o tym „jak się żyło w jego czasach". Starszych ludzi mijamy codziennie - w drodze do szkoły, pracy, na zakupy. Choć czasami w myślach każemy im iść do siedmiu diabłów, ustępujemy miejsca w tramwaju czy autobusie, ho wypada. Nie pamiętamy czasów ich młodości, a przecież to oni zbudowali nasz kraj po wojnie, dzięki ich pracy i poświęceniu możemy teraz nazywać siebie „wolnymi ludźmi" i... narzekać. Lubimy też ich osądzać, naśmiewając się z naiwności „komuchów" i nadmiernej gorliwości religijnej „moherów” Są zbyt sentymentalni, lubią żyć przeszłością, Odwiedzają groby, o których nic pamiętamy. Kolekcjonują dziwaczne pamiątki, Na ich półkach zalegają porcelanowe filiżanki, kryształowe kieliszki i szklane pieski. Przechowują albumy z wyblakłymi czarno-białymi fotografiami swoich rodziców i dziadków. Zawstydzają nas „hitami", których uwielbiają słuchać. My lubimy rock, techno, pop, a oni nastawiają patefony, śpiewają razem z Mieczysławem Foggiem, niekiedy lubią jazz... Refleksja nachodzi nas. gdy stoimy nad ich grobem cichym, smutnym, jak oni. Żałujemy wtedy, że tak mało interesowaliśmy się tym, co u nich. Chcielibyśmy porozmawiać z dziadkiem o dawnych czasach, zjeść babciny rosół. Wspominamy stracony czas i żałujemy, że daliśmy się bez reszty wciągnąć w wir naszych spraw. Na pierwszym miejscu stawialiśmy karierę, a dla nich nie było miejsca. Rozmawiamy z nimi, opowiadamy, co u nas. Wiemy, że słuchają. Tak jak zawsze, zapalamy znicz i odchodzimy do swoich spraw,Pozycja Mixer magazyn studentów nr 54, maj 2012(2012) Rucin, AgataKiedy wróciłam do domu po kolegium redakcyjnym i opowiedziałam mojej współlokatorce o projekcie okładki majowego numeru „Міхега" jej reakcja mnie zaskoczyła. Stwierdziła, że kobiety oglądające mecz, a tym bardziej mężczyźni wykonujący prace domowe. to nic dziwnego. Pomijam fakt. że jest zapaloną fanką Manchesteru United i Boston Cełtics… Dodała, że większy kontrast byłby zauważalny wtedy, gdyby na zdjęciu mężczyzna malował paznokcie lub wkłada} rajstopy, Czy wtedy jednak skojarzenie nie byłoby jednoznaczne - transwestyta? Skąd wzięło się przekonanie, że dla kobiety bardziej właściwe jest dbanie o wygląd, prace domowe i opieka nad dzieckiem? Czy „tacierzyństwo” stało się już czymś powszechnym w społeczeństwie czy nadał dziwi? Mówimy, że stereotypy są złe i ograniczają horyzonty, ale wciąż konsekwentnie się nim i posługujemy. Kiedyś rozmawiałam ze znajomą o związkach i usłyszałam, że najgorszy kryzys przychodzi po trzech latach. Dlaczego akurat Wtedy? Jest to ponoć konsekwencja naszej prehistorycznej natury, która przypisywała mężczyźnie rolę myśliwego, a kobiecie- matki. Trzy lata to optymalny okres, aby ich potomstwo rozwinęło się na tyle, aby matka była w stanie samodzielnie się nim opiekować, a mężczyzna odszedł w poszukiwaniu kolejnej partnerki. Ile w tym prawdy? Nie wiem. Dlaczego, jeśli mężczyzna ma powodzenie u płci przeciwnej, jest atrakcyjnym Casanovą, a w przypadku kobiet mówi się o puszczalskiej dziwce? Jaka może być neutralna charakterystyka danej płci i czy w ogóle taka istnieje, bo przecież kobiety zupełnie inaczej postrzegają mężczyzn niż oni sami i na odwrót. Stereotypy są i będą, a punkt widzenia zawsze jest zależny od punktu siedzenia. W tym numerze autorki tekstów nie prezentują swojej opinii na temat płci męskiej, ule ukazują siłę kobiet, ich historie i rożne oblicza. Waris Dirie, niegdyś sławna modelka, teraz obrończyni praw afrykańskich kobiet, zwykła mawiać, ze to kobiety są „kręgosłupem Afryki". A skoro Afryka jest kolebką ludzkości, to może nawet całego świata? Tym feministycznym akcentem, stawiając mnóstw o pytań, zachęcam do czytania obydwu „wersji" tego numeru „Міхега".Pozycja Mixer magazyn studentów nr 56, październik 2012(2012) Saskowski, MaciejKiedy przychodzą czasy, gdy życie polityczne przypomina sztukę modernistyczną w której nie wiadomo o co chodzi, bohaterowie mówią niezrozumiałym językiem rzeczy niepojęte, a jednocześnie wyjście i przerwanie męki odbioru tej sztuki nie jest możliwe, bardzo przydatna jest sztuka przetrwania, Można W tej sytuacji zanurzyć się we własne myśli, można zapoznać się z sąsiadami i rozpocząć przyjacielską pogawędkę, można wreszcie trochę pospać z nadzieją, że przecież sztuka kiedyś się skończy i można będzie wreszcie udać się do domu i zająć czymś pożytecznym. Młodość w warunkach PRL-u spędzano w warunkach przetrwania. Zrobić nie dało się nic, żyło się z dniu na dzień, a kiedy robiło się hit do wytrzymania, to się pocieszało wódeczką i przygodami miłosnymi. Teraz Już się wódeczki nie wypije, na przygody miłosne nikł nie ma czasu, a poza tym zrobiły się za drogie, więc trzeba szukać innych sposobów przetrwania. Po pierwsze, trzeba od razu zaprzestać oglądania programów informacyjnych i rozmów z politykami, traktując je na równi z nękającymi nas reklamami. Tak samo jak wyłączamy się, kiedy nagle puszczaj reklamy, należy się wyłączać, kiedy na ekranie pojawia się przedstawiciel kolejnego zoo politycznego. Naprawdę, lepiej wybrać się do prawdziwego zoo, gdzie można zobaczyć zanikającą resztkę sympatycznych zwierzaków, jeszcze nie do końca wytępionych przez człowieka. Ich największą zaletą jest to, że nie mówią i nie demonstrują ludzkiej agresji i pogardy do ludzi. Unikajmy więc oglądania dyskusji politycznych, bo chociaż zaproszeni do nich goście mówią tak, że trudno się połapać, o co chodzi, to i lak powstaje zagrożenie, że kiedyś nagle zrozumiemy, o co im chodzi i szlag nas trafi. Po drugie, należy znaleźć coś. co w sposób sensowny wypełniłoby czas wcześniej poświęcany polityce, na przykład zająć się kulturalnym oglądaniem sportów. Nie chodzi oczywiście o bieganie na bani z szalikiem po stadionach, ale o eleganckie podziwianie naszych gladiatorów na ekranie. Mieliśmy niedawno Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej. Co prawda naw: wspaniały selekcjoner wybrał jedenastkę, która prawdopodobnie łatwo przegrałaby z tymi, których odrzucił, ale zawsze można liczyć na cud. Zawsze można pomarzyć i nie ma nic piękniejszego niż spełnione marzenia i nic bardziej wzruszającego niż niespełnione A i tak kochamy wszystkich naszych piłkarzy, bo Innych nie mamy. Każdy oczywiście może znaleźć dla siebie rożne inne, nie mniej przyjemne, sposoby spędzania czasu. Można też na znakomitych przykładach znanych mistrzów poszerzyć swój repertuar i nauczyć się prawdziwej sztuki radości życia, Mistrzynią przetrwania była na przykład wspaniała Kalina Jędrusik. Rzucał się w oczy kontrast między szarością koszarowego socjalizmu, a barwnym sposobem pędzenia jej życia. Umiała z każdej ciężkiej chwili robić jaskrawe przed stawienie. Chwaliła najmniejsze przejawy rozumu, a każda mądrość wprawiała ją w euforię, Nigdy nie przejmowała się sprawami wagi państwowej, natomiast z dużym współczuciem reagowała na drobne nieszczęścia bliźnich, każdy dzień traktowała jako prezent od Pana Boga, a na każde spotkanie z publicznością cieszyła się jak dziecko. PRL-owskich dygnitarzy traktowała w myśl zasady: „Grać przedstawienie i nie zauważać'’!, Poświęcenie znacznej części październikowego numeru „Mixera" czasom PRLu wynika z chęci przybliżenia Czytelnikom specyfiki tamtych lal i. przekazania jakiejś cząstki prawdy o życiu Polaków pod rządami Gomułki i Gierka, choć będzie on zapewne bardziej optymistyczny niż powinien. Drugą przyczyną było przeświadczenie, że właśnie te drobiazgi z życia codziennego decydują o fali prywatnej nostalgii za PRL-em, będącej w dużej mierze tęsknotą za czasami młodości. Oczywiście sporo rzeczy zabrakło Mało jest Polski małomiasteczkowej i wiejskiej. zwłaszcza brakuje spraw pomijanych przez ówczesną propagandę - tradycyjnego katolicyzmu, uroczystej celebracji lokalnych odpustów i pielgrzymek, obrazów zacofania Polski B. Pozostaje mi tyłku wyrazić nadzieję, że ta podroż W czasy odległe o kilkadziesiąt lat spodoba się Czytelnikom.Pozycja Mixer magazyn studentów nr 52, marzec 2012(2012) Saskowski, MaciejWolość słowa w Internecie nic wystarczy. Zmiany następują wtedy, gdy bierzemy los w swoje ręce. Jest taki kraj, który nazywam Ojczyzną, Kraj ludzi zdolnych, mądrych i wrażliwych. Kraj pięknie położony, bogaty w wieloletnie tradycje i kulturę. Kraina ogromnych, lecz zaprzepaszczonych możliwości. Tutaj każdy dzień jest walką o kolejny, w którym spełnią się nasze marzenia. O czym? O godnym życiu, pracy, dobrej pensji i możliwości zapłacenia wszystkich rachunków. Marzymy o lepszym jutrze dla naszych dzieci, spokojnej starości naszych rodziców, tanich lekach dla dziadków i wolności słowa dla nas. Czasem dokonujemy nietrafnych wyborów, choćby w sprawie przedstawicieli naszej demokracji. Pomyłki drogo nas kosztują, ale w obawie przed „nowym”', nie chcemy niczego zmieniać. Najlepiej jest wtedy, gdy „samo się robi! Wykształcenie to podstawa - najpierw matura, potem studia i głowa pełna planów, jesteśmy pomysłowi, hardzi, pewni siebie. Wiemy, czego chcemy, a młodość dodaje odwagi. Piszemy CV, szukamy, pytamy, rozmawiamy na spotkaniach. Nieustanne szkolenia, kursy językowe, stres i bezradność. Pomoc mamy, taty, wujka, ciotki, sąsiada i nic. Nic nie działa! Główną przyczyną jest brak doświadczenia- OK. Jednak jak zdobyć praktykę, jeśli nikt nie daje nam szansy? Czy ci, którzy dzisiaj dyktują prawa i zasady, też kiedyś przeszli tę samą drogę? Czy wtedy panowało bezrobocie, a może bezkrólewie? Pewnie to drugie, ponieważ rządzi proletariat. W czasach socjalizmu postępowego; obywatele mojej Ojczyzny pracowali! Praca już ich nie wyzwalała, ale była, i wystarczało na chleb. A obecnie? Mamy wolność bez pracy, z czerstwą kromką chleb a, bez masła za pięć złotych. Na garnuszku u rodziców, na deałerce sponsoringu w galerii. Kombinujesz, to masz - nie umiesz, tracisz. Albo ty jesz, albo ciebie jedzą... Smutny to kraj, gdzie młodzi i utalentowani nie używają swoich atrybutów. Wolność słowa w Internecie nie wystarczy. Zmiany następują wtedy, gdy bierzemy los w swoje ręce. Nikt nam nic nie da i za nas nie zrobi. Dzisiaj już nie ma obowiązku pracy, PGR-ów i taniej żywności. Jest wódka już nie na kartki, ale za kilka „papierków", piwo chmielowe bez chmielu, tytoń z dodatkiem, manipulacja i mydlenie oczu gratis. Są tabletki na wszystko, super szybkie samochody, touchpady, iPhony i żywność z polepszaczami Sztuka z obrazów spadła na ulicę, zawiodła wiara, edukacja i cały system. Przytłacza nas depresja, frustracja, kolejna reklama i obiecanki bez pokrycia. I co dalej? Trzeba iść do przodu! Życie, śmiem twierdzić, to survival w cywilizacji postępu, dlatego nie możemy się poddać, Sztuką jest wytrwanie w czasach kryzysu, odnalezienie się w natłoku informacji, przystosowanie do nowych wymagań i nowoczesnych technologii. Pracy do zrobienia test dużo. Moja Ojczyzna jest warta poświęcenia, Wszystko, co zrobię, uczynię dla siebie. Nie dam się zdeptać. Mam prawo właśnie tutaj zrealizować marzenia.Pozycja Mixer magazyn studentów nr 58, grudzień 2012(2012) Saskowski, MaciejEtnologowie utrzymuj, że w dotychczasowej historii ludzkości pojawiło się około 100 tysięcy kultów religijnych. Obecnie, dane z 2010 roku, zarejestrowanych jest około 4200 wyznań mających w sumie około 4 miliardów wyznawców. Wyróżnioną rolę odgrywa tzw. pięć wielkich religii światowych (w kolejności alfabetycznej): buddyzm, chrześcijaństwo, hinduizm, islam i judaizm. Tyle statystyki. Religia jest bez wątpienia jednym z najważniejszych elementów życia ludzi, indywidualnego i zbiorowego. Nic więc dziwnego, że rodzi spore zainteresowanie i prowokuje rozmaite pytania. Jak można zdefiniować religię? Notujemy rozmaite sposoby odpowiadania na wskazaną kwestię, wszelako jedna rzecz powinna być z góry zaznaczona. Wiele zależy od tego. czy odpowiadający sam wierzy i w co wierzy. Nie wydaje mi się, aby poszukiwanie nadzwyczajnych doznań i przeżyć, pragnienie osiągania coraz wyższych stopni czy leż poziomów świadomości, zanurzanie się w uniesieniach miały jakiś wybitny związek z wiarą. Stąd też odróżniam to, co w tej kwestii duchowe, od tego, co emocjonalne, jakkolwiek w psychologii współczesnej, zwłaszcza w lej popularnym wydaniu, wszystko nazywa się już duchowością, W księgarniach na półkach sekcji psychologicznej co druga książka ma w tytule słowo „duchowość", jestem pewien, że w wielu przypadkach jest to nadużycie znaczenia słowa i wodzenie potencjalnego czytelnika na pokuszenie. Bliska mi jest ta koncepcja religijności, która każe zanurzonemu w modlitwie lub medytacji natychmiast przerwać swą praktykę, gdy usłyszy on prośbę o chleb, i pospieszyć proszącemu z pomocą. Porusza moją wyobraźnię i tęsknotę to nauczanie mistrzów duchowości, które odnosi się do tego, co jest pomiędzy ludźmi, a nie do tego, co jest w pojedynczym człowieku. Tak to widzę, tego się trzymam, usiłuję naśladować w tym wielu, którzy byli przede mną i baczną uwagę zwracam raczej na swoje niepowodzenia i słabości niż na cnoty i zasługi Ponieważ wszystko w świecić widzialnym i tym niewidzialnym jest powiązane ze sobą, sądzę, że dobrze się dzieje, gdy pismo studenckie porusza tematy wiary religii, duchowości. Chociażby po to, by postawić pytanie: czym jest religia? No właśnie - czym? laką obecnie rolę odgrywa w naszym życiu Bóg? Czy wciąż wierzymy w tradycyjne kościelne reguły? Czy wciąż boimy się Piekła? A może Bóg staje się częścią naszego iŚwiata? Może nasz nowoczesny tryb życia, Internet, Facebook i wszelkie elektroniczne gadżety zaczynają Boga zastępować? Może nad Bogiem istnieje jakiś i(nny)Bóg?Pozycja Mixer magazyn studentów nr 54, maj 2012(2012) Saskowski, MaciejBaby są jakieś inne. Bardzo często. ta z pozoru oczywista prawda, prowadzi mężczyzn na manowce mniemania o samych sobie. Wiemy bowiem doskonale, że to właśnie faceci są jacyś inni. Ale tak naprawdę nie ma to najmniejszego znaczenia. Dotarło to do mnie za sprawą pewnej niezwykłej osoby. Uświadomiłem sobie, że silenie się na jakieś pseudo-intelektualne wywody o relacjach damsko-męskich, będzie nie tylko pretensjonalne, ale może okazać się żałosne. Życie bowiem stawia nas w takich sytuacjach, że nie zależnie od tego, co wymyślimy, zawsze i w sposób najbardziej oczywisty, rzec by można najbanalniejszy, potrzebujemy siebie nawzajem. Związki kobiet i mężczyzn dotyczą różnych sytuacji: chłopak i dziewczyna, mąż i żona, ojciec i córka, syn i matka, brat i siostra… Z jednej strony we wszystkich tych relacjach ludzie kochają, bywają szczęśliwi, są dla siebie podporą, z drugiej jednak wzajemnie się ranią, cierpią i czasami są dla siebie ciężarem. Potrafią zbudować coś wspaniałego, a innym razem całkowicie coś zniszczyć. Kluczem do sukcesu jest zrozumienie i zaakceptowanie prostego taktu, ze jesteśmy inni. To, że diametralnie się różnimy jest piękne i jednocześnie twórcze. Mając w świadomości takie przekonanie, być może będzie nam łatwiej zdystansować się do infantylnych stereotypów o męskości i kobiecości, i większą otwartością spojrzeć na nasze wzajemne relacje. Razem stanowimy siłę, która może zmienić nie tylko nas samych, ale również otaczający świat. W tym miejscu po* zostaje mi jedynie żywić nadzieję, że tu i owdzie wyzierający patos nie zniechęci czytelników do zmierzenia się z tekstami tego zakręconego numeru i oddania się jak zawsze pożytecznej lekturze.Pozycja Mixer magazyn studentów nr 50, styczeń 2012(2012) Zdechlikiewicz, DorotaJakoś wyjątkowo trudno było mi tym razem napisać słowo wstępu do Waszego magazynu. Być może dlatego, że po ponad rocznej pracy przyszło mi się z Wami, drodzy Czytelnicy pożegnać. Przekazuję magazyn w godne ręce i jestem przekonana, że jego jakość utrzyma stałą tendencję wznoszącą, że coraz więcej będzie osób chętnie sięgających po Mixera a także tych, którzy na jego lamach zechcą się sprawdzać. Styczniowy numer jest zarazem pięćdziesiątym z kolei. Zamykamy tym samym pewien etap w tworzeniu Mixera i wchodzimy w coś nowego. Wyrazem zmian jest między innymi całkiem nowy layout, który mam nadzieję, zaspokoi wyrafinowane gusta Czytelników i powiększy znacznie ich grono. Korzystając z przywileju posiadaniu własnego kawałka strony, pragnę gorąco podziękować: Pani doktor Annie Frątczak - za nieustające wspieranie mixerowej działalności, za dobre słowo i za światełko prowadzące nas przez gąszcz delikatnych a jakże ważnych spraw i sytuacji. Zespołowi redakcyjnemu - za zaangażowanie, zrozumienie i tworzenie świetnej atmosfery pracy. Mateuszowi Januszowi za to, że dobrze nam się składało przez te wszystkie miesiące, I wreszcie - Wam Drodzy Czytelnicy, za to, że jesteście, gdyż bez Was istnienie magazynu nie miałoby większego sensu. Nowemu redaktorowi naczelnemu życzę wielu wspaniałych miesięcy twórczej, inspirującej i owocnej pracy, świetnych dziennikarzy i co najmniej takiej satysfakcji z wyników, jaką mnie dane było odczuwać.Pozycja Mixer magazyn studentów nr 51, luty 2012(2012) Saskowski, MaciejKiedyś przeczytałem góralską opowieść o bacy, który siedział koło gazdówki na wierzchołku wysokiego smreka. Przechodząca obok grupka turystów zapytała górala o powód jego dziwnego zachowania. Ten ze spokojem odpowiedział; - Uwazujem, panocki! Po upływie kilku godzin, wracający turyści ponowili pytanie: - Co wy tam, gazdo, jeszcze robicie? - Przecie godołem, ze uwazujem! - krzykiem odpowiedział góral. - A na co tak uważacie? - dopytywali turyści. - Uwazujem. coby nic spaść! - spokojnym głosem stwierdził baca, Jako początkujący dziennikarz, osobnik zielony, a więc absolutnie niedojrzały, bardzo ostrożnie podejmuję kolejne wyzwania związane ze swoją pasją. Dość agresywnie, inwazyjnie, nagabuję swoich starszych kolegów, nauczycieli i mistrzów o rady dotyczące kolejnych zawodowych kroków Na ogol mnie zbywają, w każdym razie nie pamiętam żadnej ich wskazówki. Nieśmieszny dowcip z czasów liceum opowiadał o dwóch wariatach siedzących na drzewie i udających jabłka. Jeden pyta drugiego: - Dojrzałeś? - Taaak! - głośno odpowiedział towarzysz. - No to spadamy - odkrzyknął ten pierwszy i obaj spadli na ziemię. Ile czasu musiało upłynąć, żebym zrozumiał całym sobą. że dojrzałość dziennikarska to gotowość, tak jak w tym starym kawale szkolnym, Gotowość to wolność. Nie muszę należeć do kogokolwiek, nic nie musi należeć do mnie. W tym duchu pozostaje inna góralska historyjka, w której pewien baca siedział na drzewie i piłował gałąź, na której siedział. Przechodzący nieopodal turysta kilkukrotnie ostrzegał go, że spadnie. Ten uparcie twierdził, że tak się nie stanie. Nie przekonawszy bacy turysta poszedł dalej. Baca piłował, piłował, aż spadł. Pozbierawszy się popatrzył za znikającym w oddali turysty i zdziwiony rzeki: - Prorok jaki, czy co? Jeśli uwierzę, że wszystko, co mnie w życiu spotyka, ma swój początek we mnie samym, że jestem sprawcą swoich „nieszczęść” niepowodzeń, porażek i swojego niezadowolenia, to muszę uznać, że równie dobrze mogę być też twórcą własnych sukcesów, własnej satysfakcji, pomyślności i własnego szczęścia, Jeśli mam moc, żeby niszczyć, to mam także władzę tworzenia, Do obu tych działań potrzeba równie dużo siły. samozaparcia i uwagi, bo nic się samo nie dzieje. To tylko kwestia wyboru i koncentracji na tym, co wybrałem.,, Mam nadzieję, że jako redaktor naczelny „Mixera”, będę przydatny w Waszej przygodzie - może najciekawszej w życiu - stawania się podczas studiów* na Krakowskiej Akademii tym, kim pragnie się być.Pozycja Mixer magazyn studentów nr 57, listopad 2012(2012) Saskowski, Maciej„Mixer” ogłasza koniec smętnego, cierpiętniczego obchodzenia najradośniejszego święta narodowego - świata Niepodległości. Ja, na przykład, już od lat 11 listopada przyklejam sobie wąsika i paraduję tak kilka minut po domu. Wąsika, jak to u Polaka, bo przecież Polaka po wąsach poznasz. Zwłaszcza, za granicą. Żeby uczcić rocznicę odzyskania Ojczyzny bawmy się i radujmy, urządzajmy potańcówki, no i nośmy wąsy. Nieważna jest płeć, nieważny jest wiek, nieważny nawet kolor wąsów ani narodowość. Jesteś w Polsce noś wąsy. Wąsy nosili Józef Piłsudski, kresowy szlachcic, zrodzony z Billewiczówny, postać magiczna, w której, jak w soczewce, skupiają się wszystkie nasze mity. Wielu współczesnym wydaje się, że w tym temacie w szarym mundurze strzeleckim codziennie zmartwychwstają żywe duchy wielkiej przeszłości. Trzepoczą husarskie skrzydła, furkoczą proporczyki spod Somosierry, a żołnierz-tułacz uparcie dąży do celu. Zresztą sam Marszalek potrafił wywoływać duchy. Znakomity felietonista Stanisław Cal-Mackiewicz opowiadał, że gdy pewnego razu na bankiecie w starym zamczysku Radziwiłłów w Nieświeżu Piłsudski przemówił „tym swoim specjalnym tonem przez wąsy” świece zaczęły świecić na niebiesko, co - jak wiadomo - zapowiada wizytę gości z zaświatów... Spod potężnych wąsów i nastrzępionych brwi patrzył na swój lud surowo, ale też z pobłażaniem - trochę jak na niezbyt rozgarniętą dzieciarnię, Zwycięski Komendant i opiekuńczy Dziadek. W cieniu jego porostów naród czul się dziwnie bezpieczny i bardzo płakał, kiedy Go nie stało. Notabene: Komendant uwypuklił wąsy dopiero w roku 1914, w niemieckim kryminale w Magdeburgu, bo w Legionach służył jeszcze pod pełnym zarostem. Niedługo potem Niemcy zwieźli go do Warszawy i, jak śpiewała ulica, „ ni z tego, ni z owego, była Polska od pierwszego”. Gdzieś wyczytałem też taką historię. Przed wojną, pewnie u kresu lat 30., paru niedowiarków postanowiło poddać testowi inżyniera Ossowieckiego, sławne podówczas medium, które w stanie nadkoncentracji patrzyło przez ściany, przepowiadało, ile wlezie, a zwłaszcza odnajdowało zagubione przedmioty. Zaprezentowano więc Ossowieckiemu komisyjnie zapieczętowaną rurkę z metalu, w której był papierek ze schematycznym, profilowym wizerunkiem Marszałka; zarys maciejówki, brwi, wąsy - już. Inżynier wpadł w trans, „odjechał” i po kwadransie, sennym głosem, zaczął mówić o Polsce i honorze, a potem, niepewną ręką narysował wąsy, do których po chwili domazał resztę… Czy trzeba lepszych argumentów w sprawie „Wąs a sprawa polska"? Przecież ustami inż. Ossowieekiego przemówiły zaziemskie moce, a głosu z góry słuchać trzeba z najwyższą uwagą. A ten mówił jasno: komu drogi honor i Ojczyzna, temu wąs musi leżeć na sercu. Ach, jak dobrze byłoby je widzieć na wszystkich twarzach i ulicach, Zwłaszcza na ulicy Marszałkowskiej.